34

80 5 0
                                    

- Hej, macie jeszcze jednego?- podeszłam do grupy palących na oko 25- letnich mężczyzn stojących niedaleko jakiegoś monopolowego .

- a ty nie za młoda? - wszyscy wybuchli śmiechem, na co ja posłałam im zirytowane spojrzenie.

- to macie czy nie? - lekko zdziwiony facet w odpowiedzi wysunął z kieszeni całą paczkę papierosów.
Zagarnęłam jednego wkładając go do ust i niedługo czekać musiałam na ogień którym poczęstował mnie ten sam brunet.

Przymknęłam oczy zaciągając się dymem, który nieprzyjemnie drażnił mój przełyk i nozdrza.
Robiłam to już wcześniej, w domu dziecka, kiedy coś mnie trapiło, zawsze wychodziłam żeby sie odstresować.

-nie boisz sie chodzić sama o tej godzinie? W tak skąpym stroju... - facet przypomniał mi o tym, że mam na sobie tylko przydługą bluzę i buty, lecz nie dałam po sobie tego poznać.
Wzruszyłam ramionami odpowiadając ciche
- nie specjalnie-

Po raz kolejny chciałam przybliżyć ten kawałek papieru i tytoniu do ust, jednak momentalnie zostałam przekręcona do tyłu.

-co ty tu robisz? - zapytałam równie bezuczuciowo, jak wyraz mojej twarzy.

-martwiłem się - wycedził Stiles.
Zdziwiłam się że to akurat on przyszedł, nie Brett czy Scott, tylko ten bezbronny człowiek. Bez mięśni, większej siły czy mocy, poprostu stiles.

- to twój ojciec mała? - grupka znów wybuchła śmiechem na co ja jedynie lekko przekręciłam głowę uciszając ich zabójczym spojrzeniem.

- żyje stiles - chłopak nie zwracając uwagi na moje słowa zdjął swoją kurtkę i zawinął mi ją wokół pasa tak, że teraz zakrywała połowę moich nóg do kolan.

-rozumiem... Dzięki, ale muszę już iść. Miło było i tak dalej - pomachałam grupce palących niestarannie, szybkim krokiem odchodząc z tamtego miejsca.
Po drodze rzuciłam papierosa na asfalt i rozgniotłam go czubkiem buta.

- będzie ci zimno Stiles - westchnęłam rozwiązując niedbały supeł z rękawów kurtki.

- zostaw, nie potrzebuje jej - złapał mnie za dłonie, które po chwili wyciągnęłam.
W ciszy kroczyliśmy po drodze pogrążeni we własnych myślach. Dopiero teraz docierało do mnie to co powiedział Thomas.
Ktoś będzie musiał ich ratować, poświęcić się... I to mam być ja.

- Stiles, ja umrę... Prawda? - popatrzyłam na chłopaka ze łzami w oczach

-amy nie mów...

-ale mam rację, wiesz że to się stanie... To o czym mówił  to wszystko prawda i ty o tym wiesz, i wiesz co to oznacza.
Ktoś musi umrzeć i... I będę to ja.-pozwoliłam spłynąć najpierw jednej i kolejnym łzą

-kocham was, wiesz? - potargałam lekko zmierzwione włosy chłopaka
-wszystkich - zjechałam ręką na policzek chłopaka  z którego starałam jedną słoną kroplę.

-nie zgadzam się na to Amy, nie mają prawa ciebie zabrać - głos chłopaka załamał się

- Stiles... Zawsze będę was kochać...

- nie Amy, nie pozwolę żeby coś ci się stało.
Zrobię... Zrobimy wszystko, żebyś była bezpieczna.
Nie umrzesz amy, nie umrzesz. - nie chcąc pogarszać sytuacji przemilczałam słowa chłopaka.
W końcu zrozumie, że oszukuje sam siebie...
***

Beacon Hills jakby ucichło.

Minęły równe dwa tygodnie, i nie stało się nic co przepowiadać mogłoby katastrofę.
Chodzę do szkoły, spotykam sie z przyjaciółmi... W skrócie żyje jak normalna nastolatka...

-hej amy! - zawołała mnie Lydia

-oo, cześć. Co  się stało? - z uśmiechem czekałam na odpowiedź rudowłosej.
Polubiłam ją.
Co prawda różnimy się od siebie, ale dzięki temu nigdy nie kończą się nam tematy.

- idziemy dzisiaj na spacer do lasu, wybierasz się z nami?

-jasne, nie śmiałabym tego przegapić... - wokół rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Posłałam dziewczynie przepraszające spojrzenie i pobiegłam w stronę odpowiedniej sali.

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz