35

91 4 0
                                    

-wtedy scott zrobił tak i tak i chybił o kilka centymetrów! - Stiles zawzięcie opowiadał nam o dzisiejszym treningu lecross wykonując przy tym każdy opisywany ruch.

Lubiłam te wspólne wycieczki do lasu, zawsze byliśmy tylko my, mogliśmy się wygłupiać i rozmawiać.
Od pewnego czasu zrobiły się one na prawdę częste...wychodzimy razem niemal codziennie i cholernie sie ciesze.
Muszę łapać każdy możliwy moment, bo...

- to było całkowicie inaczej!-krzyknął w śmiechu alfa
-trafiłbym gdyby nie ten... - chłopak momentalnie przerwał stając w miejscu.
Wszyscy zrobiliśmy to samo.
Źrenice Scotta powiększyły się , a nozdrza zaczęły niespokojnie poruszać.
Trwało to może sekundę , ale ja również poczułam ten sam zapach.

- Scott - przełknęłam głośno ślinę, a ten spojrzał na mnie znaczącym  wzrokiem.
-wilki, stado wilków...

W tamtym momęcie beztroski spacer zmienił się w coś strasznego.
Wszyscy byliśmy zagrożeni, a ja wiedząc jak działa umysł wilka zmartwiłam się jeszcze bardziej.

Było pewnym , że nie poradzimy sobie we dwójkę gdyby wtacha zdecydowała sie nas zaatakować.
Scott, ja, Stiles, Lydia i Brett to nie zbyt dobra grupa obronna.

-ale jak to wilki... - rudowłosa jakby nie zrozumiała

-no wilki! Uciekamy, już! -
Bez większego problemu zamieniłam się w zwierze, na mój grzbiet wsiedli ludzie a alfa przeobraził sie w wilkołaka.
Biegłam ile sił i pomimo  ciężaru który był znaczący byłam krok w krok z McCallem.
Adrenalina sprawiała, że każdy oddech był coraz bardziej palący, a wycie wilków w oddali wcale nie polepszyło mojego stanu.
Komunikowali się między sobą, wyczuli nas...nie mamy szans na ucieczkę .
Postawiłam więc na ryzykowny krok.
Dalej biegnąc nabrałam powietrze w płuca i zawyłam tak głośno, że przy dobrych wiatrach reszta stada mogła by to usłyszeć, a taki był właśnie mój plan
Chciałam to powtórzyć, ale nagle usłyszałam krzyk alfy, pisk Lydii, a później silne i bolesne  pchnięcie w bok które powaliło mnie na pobliskie drzewo.

Ciężki balast spadł z mojego ciała, ale wcale mnie to nie cieszyło.
Przekręciłam głowę w stronę przyjaciół, wszyscy leżeli dosyć daleko, nie ruszali się .
Nie kontaktowałam zbyt dobrze...
Próbowałam podnieść się wydając z siebie ciche skomlenia, jednak znów poczułam ból.

Wilk wgryzł się w mój kark, lecz nie na tyle głęboko by mnie zabić.
Mój wzrok za to wyostrzył się.

Krzyk Scotta znów przywołał mnie na ziemię.
Rzuciłam się na pomoc rannemu wilkołakowi którego atakowalły trzy "psy"

Szybko udało się mi je ogłuszyć lub zabić...sama nie wiem

Później wszystko działo się strasznie szybko.
Pamiętam, że podbiegłam do brata i reszty, byli w okropnym stanie.
Cali we krwi, do tego ręka Stilesa wygięta była w okropnie nienaturalnej pozycji...
Przybiegła reszta stada, walczyli z watachą, a ja czułam jak słabnę .
Wbiegłam jeszcze w środek walki, starając się bronić przyjaciół jak tylko mogłam.
Każdy cios lub rana była na moim ciele, ale przez emocje nie czułam bólu.
Kolejny raz osłoniłam Liama, i padłam z tym okropnym piskiem w uszach.
Moje ciało znów zamieniło się w to ludzkie.
Zdawało mi się, że na chwilkę zamknęłam oczy, jednak chyba się myliłam.
Wstałam i chwiejnym krokiem podeszłam do rannych.
Nikt już nie walczył, wszyscy leżeli, a ja nie wiedziałam czy moi przyjaciele żyją.

Upadłam na kolana obok Scotta, a piski ucichły.
Chłopak miał zamknięte oczy ale oddychał.
Z resztą wilkołaków było tak samo.
Gorzej z Brettem, on jako jedyny nie poruszał klatką piersiową.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, za to łzy ciekły niemiłosierne.
Położyłam obie dłonie na mostku chłopaka i próbowałam go ratować, jednak to nic nie dawało.

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz