48

76 4 1
                                    

- musimy postąpić jak należy... - jak przez uchylone drzwi słyszałem monolog alfy.
Właściwie to w tamtej chwili nie obchodziło mnie co dzieje się dookoła.
Było mi obojętne czy żyje, co się stanie dalej, co z BH.
Czas jakby zatrzymał się, a ja klęcząc obok kopuły nie potrafiłem oderwać wzroku od ciemnowłosej. W głowie dalej wybrzmiewało mi to jedno słowo

Ofiara

Tak od początku musiało być... Chyba... Bo może jeśli nie doprowadzilibyśmy do takiego stanu, może to wszystko by się nie stało...

-hey, Stiles...- Isaac podszedł kładąc rękę na moim ramieniu, jednak szybko ją strząsnąłem . Czułem obrzydzenie do tego człowieka przez to co wcześniej zobaczyłem.

- widzicie, do czego to wszystko doprowadziło? - obróciłem sie w ich stronę z bólem w oczach, którego nie chciałem ukrywać
-cholera, chcieliście się jej pozbyć? Po tym wszystkim co zrobiła? " oh, uratowała mi życie,już jej nie porzebuje" - przedrzeźniłem głos Scotta.
Jest moim przyjacielem, jednak ja naprawde nie potrafiłem pojąć co sie z nimi dzieje

- zapomnieliście już jak osłoniła "wielkiego niesamowitego" alfę i dała się zestrzelić kulą z todajem? Oo, albo jak zabiła anuk-ite który zaatakował Liama?
Otwórzcie oczy! - odruchowo potarłem nos rękawem bluzy.

- tak...masz rację, ale teraz musimy to wszystko porządnie przemyśleć..- uspokoił mnie McCall, który chyba jako jedyny wie co dzieje sie ze mną kiedy naorawde sie wścieknę.

Przełknąłem głośno ślinę i próbując uspokoić oddech usiadłem obok reszty.

-ustaliliśmy, że osobą o której mówiła Nocnica nie jest Isaac i Theo, z wiadomych przyczyn...

- czyli... Wy na parwde chcecie to zrobić - spuściłem smutno głowę uświadamiając sobie, że... Oni mają racje.
Nie mogę być egoistom, to, że ja wolałbym umrzeć niż ją zabić, nie oznacza, że reszta BH też by tak postąpiła.

- nam też się to nie podoba, ale widziałeś, nie działa głos alfy, pazury i siła... Nie mamy wyjścia - mruknął równie załamany Brett pociągając nosem.

- ona by tego nie zrobiła - szepnąłem mając nadzieje że to jednak podziała

-zostaliśmy my... - Scott starał sie zignorować naszą wymiane zdań, ale widziałem, jak zaciskał pięści.
Zawsze robił to we wściekłości, lub czując niemoc... Zawsze miało to jeden cel - pomóc w opanowaniu się.

- Stiles, Liam, Brett i ja... Czemu to takie trudne - chłopak zakrył twarz dłońmi

- zostaliście wy... - postanowił pomóc mu Isaac
- musimy to przemyśleć... Mamy tylko jedną szanse.
Może... Z kim spędzała najwięcej czasu?

- ze mną, ale przecież jestem jej bratem

- ale nie rodzonym... Może kochała cię w inny sposób...

- przestań pieprzyć! Wiem jak było... - Brett zdenerwowny walnął pięścią o ziemie

- moim zdaniem Scott też odpada... Zawsze traktowała go jak przyjaciela - dodał Theo

-macie rację - alfa westchnął patrząc na nas ze współczuciem

- nie zabije jej- od razu powiedziałem

- ja...- najmłodszy z nas najwyraźniej nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

- A może jest inne wyjście?...Scott, tobie zawsze udawało się coś wymyśleć, teraz też damy radę...

- udawało się, bo to nie była walka o całe Beacon Hills, a może nawet świat! Stiles, to kompletnie inna sytuacja, nie żyjemy, Rozumiesz? Nie żyjemy! - McCall zdenerwował się, ale czy to źle, że próbuje? Skoro nawet jej brat siedzi cicho, to kto ma jej pomóc?

-ale czy ty rozumiesz że ja nie chce żyć bez niej?! - spojrzałem jeszcze wrogo na alfe, po czym wróciłem na dawne miejsce, obok Amy.
Nie chce uczestniczyć w ich chorych planach zabójstwa tej niewinnej istoty.

- Stiles... - już spokojniejszy Scott zajął miejsce obok mnie
-wiem co czujesz... Bardziej niż ci się wydaję, ale pomyśl, możemy uratować wszystkich tych którzy zginęli, i jeszcze więcej... Możemy uratować siebie, ona zrobiła by wszystko żeby... Żeby dać nam bezpieczeństwo... -  przerwał głośnym westchnieniem

-Scott, ale co jeśli  tamta zjawa kłamie? Nie wziąłeś tego pod uwagę? - pociągnąłem nosem ocierając przy tym łzy

- tak, o tym też myślałem... Ale... Ale chyba nie mamy innego wyjścia jak jej zaufać, i wierzyć że dotrzyma słowa... - nie chciałem, ale tutaj musiałem zgodzić się ze Scottem, bo przecież nie mamy żadnego innego dopływu informacji.

- wiedziała co robi - zamknąłem oczy uśmiechając się smutno
- przemyślała wszystko... Bo jeśli zabije ją osoba, którą kocha... To sprawi jej największy ból, a nocnicy doda sił jak nic innego... - zacisnąłem usta w wąską linie, by po chwili je rozluźnić i kontynuować
- to szalone... Że od samego początku życia była wybrana.... wszystko, wszystko było zaplanowane... Już wiem, dlaczego tak piękna dziewczyna miała ciężko w szkole, dlaczego nikt nie chciał jej wcześniej adoptować. Dopiero teraz wszystko się wyjaśnia... Ona po prostu od zawsze była ofiarą... - dopiero kiedy wypowiedziałem moje myśli na głos, zdałem sobie sprawę z ich prawdziwości.

Przestałem postrzegać Isaaca i Theo jako złe charaktery, które za wszelką cenę chcą pozbyć się Amy, bo takie było przeznaczenie.
Niestety, uświadomienie sobie tego nie sprawiło wcale, że poczułem się lepiej... Było wręcz na odwrót.
Wyrzuty sumienia zwiększyły się, bo przecież mogłem się domyślić, rozmawiać z nią... Mogłem pomóc... Wszyscy mogliśmy.

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz