47

74 4 0
                                    

- hej... Wstawaj - do moich uszu dobiegł dźwięk kobiecego głosu, który do złudzenia coś mi przypominał.
Czy to wszystko sen?
Czy to czego tak bardzo nie chce pamiętać okaże się tylko głupim złudzeniem?

-Amy? - zapytałem pół przytomny nie otwierając oczu

- Amy, tak się ciesze że nic ci... - uchyliłem powieki, by później znów je zamknąć.
Było zbyt biało, wszędzie tylko oślepiająca biel.
Podniosłem się na łokciach, by móc stopniowo przyzwyczaić się do otoczenia.

Znajdowałem się pośród niczego, nie było Amy, jednak jak się po chwili okazało za mną budził się Scott, Brett, Liam Isaac i Theo... Wszyscy którzy byli wtedy, w lesie.

Moje serce od razu zaczęło boleśnie bić, ze stresu.
Nie wiedziałem, czy to prawda, czy dalej żyje, czy może nie.
Bałem się wykonać jakikolwiek ruch...

- Stiles? Brett? - Alfa jako pierwszy otrząsnął się wstając do pionu.
Szybsza regeneracja...

- gdzie my... jesteśmy? - mruknąłem nie panując nad słabością głosu.
Wszystko to mnie przerażało.

- właśnie, gdzie?

Minęła chwila, a reszta także się ocknęła, jednak nie dążyliśmy wymienić se sobą nawet zdania, kiedy nagle parę metrów przed nami pojawił się pewien obiekt.

Wymieniliśmy ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.
Pierwszy ruszył Scott, za nim ja i cała reszta.
Kiedy już mój wzrok dostatecznie się wyostrzył, byłem przerażony...

Stało przed nami coś na wzór małej kopuły, w środku na ziemi klęczała Amy... Ta prawdziwa.
Po czym to poznałem? Po jej opłakanym stanie.

Dziewczyna wyglądała jak żywy trup.
Zapadnięte policzki, podkrążone oczy, poraniona twarz, włosy wyglądające tak, jakby jeden mały podmuch wiatru był w stanie je pokruszyć...blada cera i pusty wzrok.
Amy wyglądała, jakby nie spała i była głodzona conajmniej przez parę tygodni, lecz mimo to dalej była piękna...

Zawsze jest

Już brałem zamach, by uderzyć w półkole i zabrać tą biedną dziewczynę jak najdalej, kiedy..
- Witam witam, w mojej małej krainie! - zawołał entuzjastycznie głos za nami, który po odwróceniu, jak się okazało należał do Nocnicy.

-Co jej zrobiłaś?! - nie wyłapałem nawet momentu, w którym po mojej twarzy zaczęły spływać łzy

Ogarnij się Stiles...

- och, jeszcze nic... Chociaż liczyłam na nieco cieplejsze przywitanie - wydeła dolną wargę jakby wkurzona, jednak po chwili na jej twarzy znów pojawił się uśmiech
- uprzedzając wasze pytanie, , nie żyjecie- wybuchnęła śmiechem tak niekontrolowanym, że głowę dam, że nawet prawdziwy alfa się przeraził.

- dobrze, nie żyjemy, to dlaczego tu jesteśmy? - Liam próbował spokojnie podejść do tej sytuacji.
Wydawało mi się, że nie do końca rozumiał co się dzieje, zresztą, ja sam nie byłem pewien czy rozumiem...

- to... Proste - powoli podchodziła do mojej biednej Am, jednak ja, jak i reszta nie zchodziliśmy z drogi.
Westchnęła, i za jednym jej kiwnięciem palca jakaś siła rozsunęła nas na boki.
Kontynuowała swoją drogę, by na końcu móc położyć dłoń na jak się zdaje - szklanej półkuli.

- pewnie zdążyliście dowiedzieć się kim jestem, więc to sobie oszczędzę...
Właściwie jestem tutaj, żeby dać wam to... - wystawiła zaciśniętą rękę przed siebie, by po chwili ją uchylić
- piękne ostrze... - dokończyła
- powiem to tylko raz, więc słuchajcie!
Tylko ten sztylet jest w stanie uratować was, i wszystkich którzy zginęli i ginąć będą...noo dorzucę do tego, może te dwie osoby - nie wiedzieliśmy, a przynajmniej ja nie wiedziałem o co jej chodzi, dopóki tuż przed nami pojawiły się dwie postacie.
Moja mama i Alisoon... Chciałem złapać starszą kobietę za rękę, jednak te szybko zniknęły, a na ich miejsce pojawił się głuchy śmiech tej okropnej dziewczyny.

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz