36

92 5 0
                                    

- Amy, proszę... Daj sobie pomóc - Derek po raz kolejny próbował zacząć podchodząc przy tym  bliżej.

Od paru godzin jesteśmy już w domu Scotta, oczywiście poza Stilesem i Lydią którzy jako ludzie zostali w szpitalu pod opieką pani MaCall

- dalej krwawisz, przecież widzę że cię boli...

- Nie boli - potarłam lekko ramię, jednak czując pieczenie oderwałam od niego dłoń.
- co z nim? - przeniosłam wzrok na wilkołaka.

- puls jest coraz szybszy i zapach... Zmienia się.
Niedługo powinien się obudzić. - odetchnęłam z ulgą

- a reszta?

-Scott bierze prysznic, Isaac zasnął a Liam regeneruje się ... Już jest dobrze mała, nie musisz się martwić

- jak ja mam się nie martwić?
Przezemnie się stało to wszystko! Brett stanie się pieprzonym wilkołakiem i znienawidzi mnie!
Poza tym, nie chce nawet myśleć co by się stało gdyby nie Liam i Isaac...zawiodłam ich wszystkich, mogłam zrobić tak wiele, ale jestem za słaba... - wzięłam głęboki wdech w obawie, że mogę pod wpływem emocji uszkodzić coś w domu

-Mówiłeś już reszcie? -
Otarłam więc łzy, poprawiłam przydługą koszulkę Scotta którą znalazł gdzieś Derek i z powrotem usiadłam na fotelu.

- tak... Kira i Malia nie dotrą dzisiaj, są poza miastem, ale za to Theo zaraz przyjedzie .- chłopak zajął miejsce obok mnie

- cholera... Akurat on -
Postanowiłam pójść do toalety, by chociaż przemyć twarz.
Wstałam, postawiłam parę kroków i już stałam przed drzwiami , które zatrzasnęłam na zamek.
W pomieszczeniu podeszłam do umywalki, odkręciłam wodę i oparłam się o porcelanę niepewnie spoglądając w lustro.
Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego Derek tak bardzo nalegał na to aby mi pomóc.

Twarz jak i reszta ciała brudna, pokryta zacięciami, siniakami lub głębszymi ranami z których do tej pory ciekła krew.
Koszulka alfy z białego zmieniła barwę na czerwień, spowodowaną największą licznością obrażeń na brzuchu i boku którymi najczęściej osłaniałam chłopaków.
Włosy były pozlepiane i rozwalone na wszystkie strony, za to oczy czerwone od płaczu.

Szybko przemyłam twarz zimną wodą, zmywając tym samym zaschnięte czerwone plamy i zabrudzenia ze skóry oraz lekko tamując krwawienie z jednej obszerniejszej rany na policzku.
Włosy poprawiłam dłonią i nie skupiając się na niczym innym wyszłam z łazienki.

W salonie stała już wystraszona chimera, która gorliwie rozmawiała z Halem.
Bez słowa próbowałam wejść na górę, by sprawdzić stan brata i Liama, jednak w tamtym momęcie zostałam wyczuta lub zaóważona.

- o cholera Am co ci się stało?! - Theo jak magnes znalazł się obok mnie oglądając dokładnie moje dłonie i odkryte nogi, które również były w opłakanym stanie.

- oh nie udawaj że cię to interesuje Reaken - syknęłam i obróciłam się by kontynuować drogę, jednak chłopak w ostatnim momencie złapał mnie za nadgarstek bardzo boleśnie i mocno.
Instynktownie obróciłam się wykonując w tym samym czasie silny cios w policzek chłopaka, który przyniósł oczekiwany rezultat.

- łapy przy sobie - potarłam bolące miejsce uścisku, z którego znów zaczęła sączyć się krew.
-nienawidzę cię kurwa, bardziej niż Stiles czy ktokolwiek inny. - warknęłam i po raz kolejny obróciłam się i bez większych problemów dotarłam na samą górę.

Nie powinnam była mówić tych słów, czy go uderzyć, ale powinien domyślić się że nie mam teraz ochoty na rozmowe i żalenie się nad swoim stanem

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz