4

392 13 0
                                    

Słysząc wyłączanie silnika samochodu, od razu podniosłam powieki.
To jeden z moich wilkołaczych instynktów, zawsze jestem czujna, nawet jeśli innym zdaje się, że nie kontaktuję.

Nie byłam zmęczona, ale żeby nie wzbudzać podejrzeń zamrugałam kilkakrotnie i przetarłam oczy.

Było bardzo ciemno, praktycznie nic nie widziałam, ale dzięki kolejnej mocy wyostrzyłam wzrok i wiedziałam już gdzie się znajdujemy.

Duży, jasny, kilku piętrowy dom z obszernym ogrodem.
Czy to tutaj będę mieszkać?

- Hej Amy, śpisz? - zapytała Sally

- Nie, właśnie się obudziłam - odpowiedziałam niemal od razu.

- to wspaniale, mogła byś obudzić Bretta? Ja z Harrym w tym czasie wniesiemy bagaże.

- Tak, nie ma problemu - odpowiedziałam, po czym usłyszałam tylko trzask drzwi maszyny.

Obróciłam się w stronę chłopaka po czym wyciągnęłam rękę w jego stronę.

- Brett, ej Brett, wstawaj - powtarzałam szturchając go w ramię.
Chłopak jednak nie reagował, jedyne co zrobił to po mamrotał coś pod nosem kręcąc się chwilę, po czym znów pogrążył się w śnie.

Westchnęłam nie chcąc posunąć się do rękoczynów.

Miałam jedynka idealną okazję by przetestować coś, co udało mi się osiągnąć kilka razy w domu dziecka.
Często chodziłam w nocy do pokojów młodszych i testowałam na nich moje umiejętności, ale spokojnie, nic nikomu się nie stało.

Złapałam chłopka lekko za dłoń, zamknęłam oczy, po czym pomyślałam o tym, że chce przekazać mu pewne emocje.

W ten sposób łatwo jest manipulować ludźmi.

Brett jak na zawołanie otworzył oczy rozglądając się po ciemnym samochodzie.

Zdążyłam na szczęście puścić jego rękę.
- Twoja mama poprosiła bym cię obudziła - oznajmiłam cicho.
Chłopak jakby przypomniał sobie co się dzieje i gdzie się znajduje po czym odpowiedział.

-Amy, nasza mama - poprawił mnie

-moja mama nie żyje i nikt jej nie zastąpi- warknęłam i wkurzona wyszłam z samochodu.

Weszłam powoli do domu przeglądając jego każdy skrawek i szczegół.

-Chodź Amy, pokaże ci twój pokój - usłyszałam głos Sally na schodach.

Podążyłam za nią, i po chwili byłyśmy pod jednymi z czterech par drzwi.
Kobieta jednym zwinnym ruchem je otworzyła przepuszczając mnie pierwszą.

Już od samego początku wiedziałam, że jest idealny.
Dużo miejsca, czarno biało szare ściany, duże łóżko, ciemne meble.

Obróciłam się w stronę Sally która patrzyła na mnie z uśmiechem, po czym lekko ją przytuliłam.
Chciałam pokazać to, jak jestem wdzięczna, a w wypowiedziach nie byłam za dobra.

- czyli mam rozumieć, że ci się podoba? - zapytała żartowbiliwie również mnie obejmując.

-Dziękuję - szepnęam.

Po chwili odsunęłam się, a Sally powiedziała
- rozpakuj się, rozgość, odpocznij, łazienkę masz tam - wskazała na białe drzwi na przeciwko łóżka
-a ja lecę, bo zaraz tu padnę - zaśmiała się

-dobranoc Sallly - powiedziałam

-dobranoc - odparła i wyszła zamykając drzwi.

Powoli usiadłam na miękkim łóżku ponowne rozglądając się po pokoju.
Co ja zrobiłam, że dostałam tyle dobrego?

Czy będę musiała kiedyś za to zapłacić? Zwrócić to, na co nie zapracowałam?
Życie nie może być wiecznie pięknie, coś w końcu się stanie.

Wyjęłam z niebieskiej walizki wielką, czarną koszulkę i tego samego koloru krótkie spodenki.
Tak wygląda moja niezawodna, najwygodniejsza na świecie piżama.

Z ubraniami w ręku podążyłam do drzwi łazienki.
Pomieszczenie okazało się nieduże, wykładane białymi, świecącymi kafelkami.
Znajdował się tam prysznic, lustro, kosz na pranie, toaleta i umywalka.
Pomimo tego, że to zwykła łazienka, dla mnie i tak była piękna, moja.

Szybko zdjęłam z siebie ciuchy wchodząc pod ciepły strumień wody.
To była wspaniała chwila, w domu dziecka nie mogłam pozwolić sobie na długie i ciepłe kąpiele.

Po kilkunastu minutach wyszłam z kabiny, ubrałam się, wysuszyłam i ułożyłam włosy , wymyłam zeby i gotowa o póściłam pomieszczenie.

Ku mojemu zdziwieniu, na łóżku siedział zamyślony Brett.
Nie usłyszał nawet jak wychodziłam z łazienki.
Powoli usiadłam obok chłopaka kładąc rękę na jego ramieniu.

- wszytko okej? - zapytałam wyczówając jego przyśpieszony oddech i bijące zdenerwowanie.

- ja nie chciałem Amy, przepraszam cię - odpowiedział cicho nie patrząc na mnie.

- Ah.... To nic takiego, nie zrobiłeś przecież nic złego.
Nie ważne jak się starasz, wspomnienia i tak wrócą, to nieuniknione. - chłopak cały czas uważnie mnie słuchał a jego tętno powoli zwalniało.

- Kiedy ktoś mówi o mojej rodzinie, mam już taki odruch, denerwuje się, ale to nic znaczącego.
Jeszcze byś się zdziwił, jak trudno jest mnie zagiąć.
To praktycznie nie możliwe - dokończyłam pół żartem, pół serio.

Chłopak obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
-To dobrze, że tak to odbierasz, nie miałem na myśli nic złego, po prostu, nie przemyślałem swoich słów - wyznał po czym wstał i dodał
- to ja już ci nie przeszkadzam, prześpij się, pogadamy jutro.

-no dobrze, ale powiedz mi jeszcze jedną rzeczy - zatrzymałam go

- dawaj - odparł

-mógłbyś mnie jutro oprowadzić? Chciała bym złapać trochę otiętacji w terenie- porosiłam na co chłopak jeszcze bardziej rozweselił się.

- zwróciłaś się do dobrej osoby Amy, stoi przed tobą skarbnica wiedzy na temat wszystkich miejsc tego miasteczka. - zaśmiał się Brett.
-ale teraz spać, bo jutro zaczynamy od równej 9:00. -
Dodał żartowbiliwie.

- Się robi - zaśmiałam się
- dobranoc Brett - powiedziałam w stronę chłopaka.

- Dobranoc Amy- odparł gasząc światło i wychodząc z pokoju.

Opatuliłam się ciepłą kołdrą, czując zapach jagód i myśląc o tym co może mnie jutro spotkać, zmęczona zasnęłam.

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz