Początek - część 1 - Powrót

858 61 26
                                    

Nowy Jork. Miasto, do którego Louis nigdy nie chciał wracać. A przynajmniej nie miał tego w planach. Upłynęły lata odkąd był tu po raz ostatni, a co właśnie robił? Wysiadał z samolotu. Mało tego. Nikt z jego krewnych ani znajomych nie miał pojęcia o tym, że Morningstar postanowił zawitać w rodzinne strony. Była to zresztą spontaniczna decyzja, którą podjął dosłownie w ciągu kilku minut. W innym wypadku pewnie wcale nie zdecydowałby się ponownie tu pojawić. Nie zmieniało to faktu jednak, że mimo wszystko się denerwował. Minął tydzień, odkąd zarezerwował ten samolot i przed samym lotem zaczął się zastanawiać czy aby na pewno dobrze robi, ale w rezultacie zjawił się na lotnisku w Londynie i postanowił przylecieć. Teraz nie było już odwrotu. Chociaż zawsze mógł pobyć tu kilka dni i wyjechać z powrotem nie mówiąc o tym nikomu. Zresztą zdążył już zorganizować przetransportowanie tutaj promem kilku swoich aut, więc zdecydowanie wolał sam przypilnować ich ponownego sprowadzenia za granicę niż zlecać to komuś innemu.

Nienawidził odpraw. To chyba jedyna rzecz, której mężczyzna nie był w stanie znieść przy takich podróżach, nawet jeśli lubił ten środek transportu. Na całe szczęście lot przebiegł dość spokojnie, więc Morningstar miał nawet znośny humor i dodatkowo większość tego całego zamieszania miał już za sobą. Jego stopy ledwo dotknęły podłoża po wyjściu z samolotu, a w jego dłoni już znalazł się telefon, który ten wyciągnął z kieszeni spodni. Mężczyzna musiał się upewnić, czy wszystko zostało przygotowane na jego przyjazd. Wczorajszego wieczoru przedzwonił do agenta nieruchomości, który zajmował się zakupionym przez niego apartamentem przez czas jego pobytu za granicą, żeby upewnić się, że wszystko jest nadal na swoim miejscu. I jakże wielki szok przeżył tamten, słysząc, że lokum w końcu zostanie zamieszkane. Louis bowiem kupił ten apartament dawno temu, ale jak do tej pory nawet nie postawił w nim nogi. Dziś ta sytuacja miała się zmienić. Idąc do hali przylotów, rozglądał się. Musiał zlokalizować swój bagaż, a gdy już to zrobił, czekał można powiedzieć, cierpliwie aż ten się pojawi. Po tym musiał przejść jeszcze kontrolę. Kolejna męcząca część podróży, ale mężczyzna liczył w duchu, że nie potrwa to wszystko długo i miał co do tego rację.

Minęła zaledwie godzina, a było już po wszystkim. Morningstar mógł w końcu opuścić teren lotniska. Nim to zrobił, udał się do jednej z toalet, żeby doprowadzić się do względnego porządku i zerknął na zegarek. Miał jeszcze chwilę, więc postanowił się jakoś specjalnie nie spieszyć. Przeczesał dłonią włosy, które swoją drogą domagały się wizyty u fryzjera, ale on sam nigdy się tym jakoś specjalnie nie przejmował. Nawet jeśli te wpadały mu czasami do oczu. Nie były w końcu nie wiadomo jak długie. Wyszedł z pomieszczenia, a będąc już na zewnątrz od razu rozejrzał się za taksówką, łapiąc tak naprawdę pierwszą lepszą i kazał się zawieść do jednego z prywatnych liceów w samym centrum Manhattanu. Był tam umówiony na rozmowę kwalifikacyjną. Miała go przyjąć wicedyrektorka placówki, ponieważ główny zarządca personelu miał akurat wyjazd służbowy, ale akurat z tego faktu Louis był bardzo zadowolony. Gdyby rzecz przedstawiała się inaczej, zapewne nie pojawiłby się tam. Szkopuł bowiem polegał na tym, że dyrektorką tego liceum była jego starsza siostra, Katherine. Mężczyzna na kilka możliwych sposobów rozważał jak zrobić jej dość wyjątkową i specyficzną zarazem niespodziankę. I to właśnie miała być ona. Obmyślił ten plan, gdy tylko dostrzegł ogłoszenie w Internecie na temat wolnej posady nauczyciela języka angielskiego w tej placówce. Prawdę mówiąc, już dawno rozmyślał o tym, by zająć się właśnie nauczaniem, więc to, że będzie mógł w końcu zacząć było dodatkowym plusem.

Kiedy taksówka w końcu się zatrzymała, blondyn wziął kilka głębokich wdechów. Poprosił kierowcę, by na niego zaczekał - nie ważne ile to będzie kosztowało i jak długo potrwa ten postój - i po krótkiej chwili wysiadł z auta. Od dłuższego czasu kusiło go, by zapalić papierosa, ale nie wypadało mu cuchnąć tytoniem już na rozmowie o pracę, dlatego się z tym wstrzymywał. Po wszystkim będzie mógł w końcu zatrzymać się i zrobić coś dla siebie. Pogrzebał w walizce,  z której wyciągnął małą aktówkę,  przygotowaną przez niego wczoraj na to spotkanie, po czym udał się w stronę budynku. W tej chwili sam tak naprawdę nie wiedział, co go podkusiło, ale skoro już tu był, to nie zamierzał odpuścić. Wewnątrz gmachu rozejrzał się i dostrzegając tabliczkę z numerami gabinetów, podszedł do niej, by odszukać właściwy. Zaraz potem udał się w odpowiednim kierunku i już po kilku minutach zapukał do drzwi. Nie czekając nawet na żadne zaproszenie uchylił je i zajrzał do środka.

Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz