Jimin
Minął tydzień podczas którego nic się nie zmieniło, a przynajmniej nie w sprawie Taehyunga. Chłopak choćby zapadł się pod ziemie. W mieszkaniu go nie było, tak samo w jego domu rodzinny, ani w miejscach, które wskazali jego rodzice jako możliwe. Jego telefon milczał, a z tego co zostało sprawdzone to Kim dalej znajdował się na terytorium kraju.
To wszystko stresowało mnie. Miałem dość niepewności, ale nie tylko ja, bo to samo tyczyło się Jeongguka, który jakby sprawy z Tae, było mało, miał sporo obowiązków i stresu w pracy, gdyż okazało się, że brakuję kilkanaście milinów won na koncie firmy.
Dziś wieczorem, a praktycznie już w nocy, mieliśmy lecieć na Boracay, ale nie było pewności, że Jeongguk wyrwie się z pracy. Nie chciałem być sam, ale starszy zapewnił, że wtedy ewentualnie doleci innego dnia. Na pewno przed ceremonią.
Siedziałem przy stole w kuchni i powoli jadłem kolację, co chwilę zerkając na zegarek. Została niecała godzina, w czasie, której Jeongguk musiał wrócić. Jeśli nie, to jasne było, że muszę lecieć sam. Nie chciałem nawet brać tego pod uwagę dlatego mimo, że miałem tego nie robić, spakowałem nie tylko swoją walizkę, ale również jego. Zaoszczędzimy w ten sposób na pewno część czasu.
Zamówiłem taksówkę kiedy zostało zaledwie piętnaście minut, a ja straciłem już wiarę w to, że mężczyzna się pojawi. Zaprowadziłem walizkę do przedpokoju i ostatni raz sprawdziłem czy mam wszystkie potrzebne mi rzeczy w bagażu podręcznym, a kiedy schylałem się, żeby ubrać buty, drzwi energicznie się otworzyły, uderzając mnie w ramię.
- Jezu, Jimin, przepraszam - powiedział, rzucając swoją teczkę. - Nic Ci nie jest?
- Nie - pokręciłem głową. Tak właściwie niezbyt skupiałem się na tym czy boli mnie ramie czy nie. Byłem tak szczęśliwy, że starszy się pojawił, że wszystko miałem gdzieś. Przytuliłem się do niego, co on od razu odwzajemnił, a wolną ręką, zamknął drzwi. - Cieszę się, że jesteś.
- Ja też, słodziaku - zapewnił. - Spakuję się szybko i możemy jechać. Zamówiłeś już taksówkę?
- Już Cię spakowałem, myślę, że jest wszystko to co ważne, ale przejrzyj - odparłem, co spotkało się z jego szerokim uśmiechem. Zanim Jeongguk faktycznie zabrał się za przeglądanie walizki, dał mi szybkiego buziaka. - Weź też dokumenty, bo nie mogłem nigdzie twoich znaleźć.
*
Mimo tego, że lot był z przesiadką, a klasa była ekonomiczna, całą podróż mogłem zaliczyć do jak najbardziej udanych. Czas mijał szybko, ale to pewnie dlatego, że pobrałem sobie odcinki mojego nowego, ulubionego serialu i całkowicie przy nim odpłynąłem. Jeongguk i tak spał, więc nie czułem się winny, że nie skupiłem swojej uwagi na nim.
W Manili mieliśmy krótką przesiadkę, ale zdążyliśmy w tym czasie zjeść po kanapce. W zasadzie to ja nie byłem specjalnie głodny, ale starszy zauważył, że sporo ostatnio schudłem i jak tylko mógł wciskał mi jakieś jedzenie. Irytowało mnie to, ale był środek nocy i nie miałem ochoty na kłótnie.
Około czwartej wylądowaliśmy na wyspie, gdzie mimo owej pory było strasznie ciepło. Gdyby nie fakt, że do hotelu mamy tylko godzinę, to pewnie bym się przebierał, bo ubrane miałem długie spodnie dresowe.
Hotel był wielki i oświetlony całą masą świateł, usytuowany dokładnie przy plaży. Z tego co czytałem to miejsce miało wykupioną sporą część plaży na własność. Jako goście weselni Seokjina przy recepcji dostaliśmy opaski all inclusive, a następnie Pani wręczyła nam ulotkę na której widniały wszystkie atrakcje, które oferuje hotelu, ale również interesujące miejsca w pobliżu.
Pokój, akurat udało nam się, że mieliśmy z widokiem na morze. Miejsce nie było dużo, ale wystarczające. Łóżko, szafa, telewizor, toaletka, no i wiadomo łazienka ze wszystkim co potrzebne. Mieliśmy też spory balkon gdzie poza stołek i krzesłami była suszarka na ubrania.
Obaj byliśmy strasznie zmęczeni, więc tylko się przebraliśmy i poszliśmy spać. W zasadzie skończyło się tak, że spaliśmy tylko w bokserkach, bo przy takiej temperaturze nie było innej opcji, a używanie klimatyzacji mogłoby skończyć się chorobą.
*
Kolejnego dnia obudziłem się koło południa. Dokładniej zrobił to Jeongguk, do którego byłem przytulony, a który chciał już wstać. Nie wiedziałem jak to możliwe, ale nie ważne o której nie poszlibyśmy spać, on nigdy nie wstanie później niż dwunasta.
- Śpij - powiedział i uciekł od moich rąk, które chciał przyciągnąć go do siebie.
- Nie chce sam - fuknąłem i bardzo niechętnie podniosłem się do siadu. - Gdzie idziesz?
- Pod prysznic - odparł i zaczął wyciągać potrzebne mu rzeczy z walizki. - Możesz dołączyć.
- Myślisz tylko o jednym - wywróciłem oczami, mimo to wstając i samemu szukając swoich rzeczy.
- Racje, prysznic to jedyne o czym teraz myślę, kąpałem się ponad dwadzieścia cztery godziny temu - powiedział, głupio się uśmiechając.
- Zapamiętam to sobie w takim razie - wzruszyłem ramionami i pierwszy wszedłem do łazienki, odkręcając letnią wodę.
- Ale twoim planem i tak nie pogardzę - stwierdził, dając mi całusa w szyję. - Na Ciebie dosłownie zawsze mam ochotę.
- Jak na takiego staruszka to chyba właśnie nawet za często - zaśmiałem się i wszedłem pod prysznic.
- Chyba sobie teraz ze mnie żartujesz? - spytał, trochę skołowany. Jezu, on naprawdę w to uwierzył. Uroczy.
- Oczywiście, że żartuję - pokręciłem głową i wyciągnąłem do niego rękę. - Masz dwadzieścia osiem, a nie osiemdziesiąt, wyluzuj trochę.
Ostatecznie niedoszło między nami do niczego więcej jak pocałunki.
Resztę dnia spędziliśmy na zwiedzaniu wyspy i korzystaniu z atrakcji, które zapewniał hotel. Głównie z basenu i nielimitowanej ilości alkoholu i jedzenia.
miłego dnia♥
jakby ktoś był zainteresowany to wieczorem postaram się dodać rozdział do you're perfect for me
we wtorek mam ostatni egzamin, więc rozdziały będą częściej
CZYTASZ
office | jjg+pjm
Fanfic"you know you're in love when you can't fall asleep because reality is finally better than your dreams" abo jjk&pjm; angst; fluff; smut możliwe, że pojawią się wiadomości między bohaterami, ale będzie tego bardzo mało