Magiczne pochodnie rzucały migotliwe cienie na wnętrze pracowni eliksirów. Snape zmniejszył ogień pod przejrzystym kociołkiem. Szkło, z którego naczynie zostało wykonane, hartowane było za pomocą smoczego oddechu, co skutecznie chroniło je przed uszkodzeniami, które zdarzały się, gdy niezwykle żrące substancje uszkadzały cynowe lub żeliwne denka. Te drogie kotły posiadały jeszcze dwie, szczególnie ważne dla mistrza eliksirów, zalety. Pierwszą było to, że nigdy nie wchodziły w reakcję ze znajdującymi się w nich ingrediencjami, pozostawiając wyjątkowo delikatne eliksiry idealnie czystymi, drugą — równie ważną — okazała się możliwość obserwowania procesu zmian zachodzących podczas warzenia. Na pewnym etapie nawet niewielka różnica w zabarwieniu była niezwykle istotna i mogła wpłynąć na jakość przygotowywanego ekstraktu. Zdarzało się, że dla doświadczonego warzyciela z pozoru niewielkie odbarwienie już na początku stawało się wskazówką, iż dalsze działania nie mają najmniejszego sensu, gdyż mikstura nie osiągnie pożądanego stanu. Pozwalało to zaoszczędzić czas i niekiedy bardzo drogie składniki, które miały być dołożone w dalszym procesie warzenia.
Snape pochylił się i uważnie przyjrzał intensywnie szafirowej barwie bulgoczącej na dnie kotła substancji, na której powierzchni połyskiwały opiłki barwy srebra wytrącane w wyniku gotowania. Usatysfakcjonowany, wyprostował się i odwrócił w kierunku stołu. Oparł dłonie na blacie i wbił wzrok w przedmiot znajdujący się pomiędzy nimi.
Na czystym, niebarwionym płótnie leżała alrauna. Korzeń, którego zdobycie kosztowało go wyprawę w najbardziej zakazane rejony Skandynawii, o czym żaden z mieszkańców zamku nie miał najmniejszego pojęcia. W odróżnieniu od hodowanych w szklarni przez Longbottoma mandragor alrauna była prawdziwym, czarnomagicznym korzeniem, jednym z najtrudniej dostępnych na rynku. Pośród niedoświadczonych czarodziei krążyły legendy, że ziele to wyrastało tylko i wyłącznie z nasienia wisielca, a wyrywało się je przy pomocy czarnego psa, któremu korzeń przywiązywano do ogona. Krzyk alrauny naprawdę zabijał, a poświęcenie zwierzęcia było tylko dodatkową ofiarą, która wzmacniała jej magiczne właściwości. Legenda głosiła, że ta niebezpieczna roślina była pierwowzorem człowieka. Stworzona na ziemiach Edenu, uznana została za nieudany eksperyment Boga i wyrzucona poza jego rajskie ogrody. Potężni mistrzowie eliksirów nie wierzyli co prawda w tę historię, jednak zarówno sam proces jej wyrastania, jak i zbioru był faktem i dlatego jej cena była tak wygórowana.
Severus sięgnął po rękawiczki ze smoczej skóry wyłożone miękką, czarną podszewką i ostrożnie wsunął je na dłonie. Z drewnianego stojaka umieszczonego po swojej lewej stronie wyjął srebrny, zakrzywiony niczym orli dziób nożyk i ostrożnie przyłożył go do kończyn korzenia, który jak żaden inny swym kształtem przypominał człowieka. Na jego twarzy odmalowało się skupienie, po czym dotąd zaciśnięte usta rozchyliły się i Snape zaczął odcinać małe, idealnie odmierzone kawałeczki, szepcząc inkantację, której tekst znajdował się w oprawionej w skórę księdze spoczywającej przed nim na specjalnej podpórce. Stopy, dłonie, głowa. Pięć kawałków szerokości około trzech milimetrów zostało odłożone na szklaną paterę. Snape dokładnie wytarł ostrze i na powrót zawinął korzeń w płótno, po czym schował go do okutej metalem skrzyneczki.
Do złotego moździerza wrzucił owoce dendery, przez laików zwanej też ciernistym jabłkiem lub diabelskim zielem. Kiedy kolczaste owoce puściły sok, dodał liście potoslinu, stulichy, a na koniec nasiona naparstnicy. Każdy ze składników należał do ziół śmiertelnie trujących i samo obcowanie z nimi było niebezpieczne. Przez chwilę ucierał je, aż z końcówki tłuczka zaczął spływać gęsty, ostro pachnący syrop. Szerokim mankietem rękawa otarł pot skraplający mu się na czole i za pomocą drewnianej pęsety wziął z patery drobne skrawki alrauny. Po chwili zapach ucieranych ingrediencji zmienił się na ostry i mocno gryzący. Trzymając moździerz przed sobą na wyciągnięcie ręki, przelał jego zawartość do wywaru znajdującego się w kotle. Szafirowy płyn zapienił się wściekle i po chwili jego piękna barwa zmieniła kolor na gołębi błękit. Snape odetchnął z ulgą i zamieszał pięć razy w lewo, po czym wyłączył palnik. Jeszcze raz zajrzał do księgi spoczywającej na stole, upewniając się, że wszystko zrobił dobrze, po czym ruszył w kierunku kominka.
CZYTASZ
Red Hills
FanfictionAutor: Akame Tytuł: Red Hills Bety : Aubrey, Liberi Parring: HP/DM Książka NIE jest moja. Ja ja tu tylko udostępniam. Opis: Harry w spadku dostaje zamek i postanawia otworzyć szkołę, niestety brak mu wystarczających funduszy. Draco widzi w pomyśle P...