XXX

2.8K 166 46
                                    


Świąteczny poranek powitał Harry'ego obficie padającym śniegiem i wesołymi okrzykami chmary dzieciaków, dobiegającymi zza okna. Kiedy wstał, Draco nie było już w pokoju. Duża szafa i dodatkowa komoda od razu przypomniały mu o wczorajszym dniu. Pokręcił głową, zastanawiając się, czy aby nie zaspał, jednak zegarek wskazywał siódmą trzydzieści i do uroczystego śniadania miał jeszcze półtorej godziny czasu. Chyba tylko w święta uczniowie mogli bez przymusu wstać tak wcześnie, aby rozpakować prezenty.

— Naprawdę, życie z wami niekiedy przypomina ponurą egzystencję na pokładzie straceńców. — Lustro tego dnia było wyjątkowo zrzędliwe. — Nawet Krwawy Baron byłby lepszym kompanem od was.

— Znasz ducha Slytherinu? — Harry spojrzał na swoje odbicie, dopinając koszulę i skrzywił się lekko, widząc swoje niespecjalnie wesołe oblicze.

— Nie bądź wścibski. — Zwierciadło najwyraźniej nie lubiło mówić o swojej przeszłości. Harry przez moment zastanawiał się, czy wisiało kiedyś w Hogwarcie, czy może chodziło o coś zupełnie innego. — Muszę przyznać, że odkąd zostałeś dyrektorem twój gust niewątpliwie się poprawił. Mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że wyglądasz cholernie seksownie w tej szacie, chociaż nadal sądzę, że najlepiej ci bez zbędnych fatałaszków.

— Taa, dzięki. — Harry wygładził zawinięty rękaw nowego, odświętnego ubrania. Szata była w kolorze głębokiej czerni, jednak jej wysoką stójkę, rękawy i dół zdobiły hafty barwy burgunda, przetykane połyskliwą, grafitową nicią. Wcięta w pasie, rozchodziła się w delikatny klosz i sięgała do samych kostek. Na co dzień preferował bardziej mugolski styl, ale okazyjnie zakładał czarodziejskie ubrania i musiał stwierdzić, że naprawdę świetnie się w nich czuł. O ile oczywiście były dobrze dobrane. — Wesołych świąt.

— Będą, umówiłem się już na uroczą pogawędkę z lustrem profesora Ceroo, mamy, że tak powiem, podobne gusta. Ma naprawdę uroczego i niezwykle przystojnego właściciela, chociaż... ten koński zad psuje efekt. Swoją drogą wiedziałeś, że fallus centaura może osiągnąć...

— Nie chcę wiedzieć! — Z lustra spojrzały na Harry'ego zaszokowane, szeroko otwarte zielone oczy. — Oszczędź mi szczegółów!

— Nie, to nie. — Zwierciadło prychnęło urażone. — Chciałem podtrzymać konwersację.

— A ja właśnie wychodziłem. — Potter otworzył drzwi do łazienki, jednak jakaś myśl zatrzymała go w miejscu. — Możesz opuszczać to miejsce?

— Chyba nie myślałeś, że całymi dniami kontempluję wzór płytek?

— Tak jak postacie na obrazach?

— To trochę bardziej skomplikowane, tłumaczenie zajęłoby mi sporo czasu. W przybliżeniu możesz uznać, że w twoim świecie jestem bytem. Nigdy nie słyszałeś o drugiej stronie zwierciadła?

— Chyba tylko w jakichś horrorach. — Harry wzruszył ramionami.

— Tyle lat w czarodziejskim świecie, a nadal zupełny ignorant. — Tafla zafalowała delikatnie, jakby oburzał ją stan wiedzy właściciela, a Gryfon cofnął się instynktownie. — Bez obaw, nie pokażę ci przyszłości, przeszłości, ani niczego innego poza twoim szacownym odbiciem. — przyznało niechętnie. — Jestem na to o wiele za młody. Poza tym takie zabawy prowadzą do szaleństwa, a ja lubię swój jasny umysł.

— Zwierciadło Ain Eingarp?

— A jak myślisz? Całe pokolenia przebywał w rodzinie opętanych dążeniem do wiedzy szaleńców.

— Hmm... czyli możesz komunikować się z innymi lustrami... — Harry spojrzał na taflę z ciekawością.

— Nawet o tym nie myśl — syknęło zwierciadło. — Nie mogę ci powiedzieć o tym, co dzieje się u innych, właściwie nic ci nie mogę powiedzieć.

— Właśnie powiedziałeś mi o centaurze.

— O centaurach, Potter! To różnica, nie o tym konkretnym. Czarodzieje od wieków starali się zrobić z nas szpiegów, jednak to tak nie działa. Na każdy byt nałożona jest przysięga wiecznego milczenia, mamy swój świat. Gdybym posiadał usta i wlałbyś w nie fiolkę veritaserum i tak nic byś nie uzyskał, co najwyżej roztrzaskałbym się na tysiące kawałków. Wiesz, co by się działo, gdyby lustra mogły przenosić informacje? Zapanowałby chaos, na świecie nie byłoby żadnych sekretów! Zwierciadła są wszędzie. W salonach, alkowach, szyby odbijają twą postać, woda ją więzi. Nie trzeba mieć szklanej tafli.

— To przerażające — Harry wzdrygnął się na samą myśl.

— Dokładnie. A teraz idź, bo spóźnisz się na śniadanie — mruknęło i zamilkło.

Po takim oświadczeniu Potter przysiągł sobie nigdy nie wnikać w magię luster. Na dobrą sprawę, wolałby pozostać w tym względzie wiecznym ignorantem. Miał nadzieję, że nie popadnie w obsesję oglądania się za siebie.

Wszedł do salonu i spojrzał w kierunku kominka. Skarpety kołysały się wypchane prezentami, a na gzymsie leżał jeden, opakowany w czerwony papier. Westchnął i wyszedł na korytarz. Naprawdę, ostatnią rzeczą o której myślał były podarki. Po chwili wahania stanął przed obrazem smoka i poprosił o widzenie z Victorią. Nie chciał wchodzić bez zaproszenia. Kobieta wyszła i na pytanie o Samuela, pokręciła przecząco głową.

— Nadal jest obrażony i prawie się nie odzywa. W ogóle nie ruszył się z łóżka, nawet nie rozpakował prezentów.

— Nie pytał o Draco?

— Nie, cały czas milczy. — Miała smutny i przygnębiony wyraz twarzy.

— Kiedy będę mógł go odwiedzić? — zapytał ostrożnie.

— Myślę, że powinniśmy dać mu trochę czasu. Może po południu? To dziecko zostało zranione zbyt wiele razy, mam nadzieję, że nie zamknie się w sobie. To taki żywy chłopiec.

— Rozumiem, przyjdę później. — Pożegnał kobietę i wolno powlókł się w kierunku sali jadalnej.


Red HillsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz