— Dzień dobry. — Dwóch pierwszoklasistów ostrożnie wysunęło się z grupki dzieci bawiących się na dworze i z wahaniem podeszło do Rona i Harry'ego, którzy od jakiegoś czasu obserwowali ich harce, stojąc wraz z Samuelem w pewnym oddaleniu.
— Dzień dobry. Widzę, że wojna na śnieżki zakończyła się remisem. — Potter uśmiechnął się do chłopców, strzepując śnieg z czapki jednego z nich.
— Wymoczki się poddały, nie mieli z nami szans. — Maluch wyszczerzył się radośnie. W jego uzębieniu brakowało dwóch jedynek. — Płomyki zawsze wygrywają, jesteśmy najlepsi.
— W takim razie, nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować zwycięzcom. — Harry otulił się mocniej płaszczem, gdy nagły powiew wiatru rozchylił jego poły. — Nie jest wam zimno? Wyglądacie jak małe pingwiny. — Faktycznie, ciemne peleryny dzieci oblepione były śniegiem, a ich rękawiczki już na pierwszy rzut oka wyglądały na całkowicie przemoczone. Z westchnieniem wyjął różdżkę. — Wyciągnijcie ręce przed siebie. — Szybkim ruchem rzucił kilka zaklęć suszących. Przymarznięty śnieg stopniał, pozostawiając puchaty materiał czystym i suchym.
— Nie, profesor Granger rzuciła na nie czar rozgrzewający, ale chyba nie zadziałało na wszystko. — Dziecko wzruszyło ramionami.
— Mówi się: dziękuję. — pouczył dzieciaka Ron.
— Dziękuję, panie dyrektorze. — Chłopczyk znów pokazał niekompletne uzębienie.
Harry lekko się uśmiechnął. Ron w roli wychowawcy nieustannie go zadziwiał.
— Kim on jest? — Jeden z uczniów wyciągnął rękę, wskazując w kierunku stojącego obok Harry'ego Sama.
— To Samuel, brat profesora Malfoya. Od dziś będzie mieszkał w zamku wraz z wami wszystkimi. — Potter oparł dłoń na ramieniu dziecka.
— Będzie chodził z nami na lekcje?
— Nie, Sam ma dopiero osiem lat i jeszcze nie uczęszcza na zajęcia.
— A w którym domu będzie mieszkał? — Dzieci najwyraźniej były ciekawe wszystkiego, co dotyczyło nowego mieszkańca szkoły.
— Niestety, Samuel jest zbyt młody aby zostać przydzielonym do któregoś domu. Na razie dostał osobny pokój. Prawdę mówiąc podejrzewam, że o wiele bardziej wolałby mieszkać z innymi chłopcami, ale chwilowo to niemożliwe. — Harry rzucił okiem na Sama, a ten uśmiechnął się do niego nieśmiało. — Na szczęście będzie mógł przenieść się do dormitorium, jak tylko zacznie naukę.
— E tam, własny pokój też jest super, można zapraszać znajomych i nikt się nie czepia. — Oczy mniejszego chłopca zabłysły w ekscytacji. — A może się z nami pobawić? Będziemy budować fort obronny.
— Jeżeli zechce. — Harry spojrzał na Sama. — Chcesz dołączyć do dzieci? Myślę, że budowa fortu to naprawdę ciekawa rzecz.
— Mogę? — Samuel uniósł głowę spoglądając to na Harry'ego, to na Rona.
— Oczywiście. Teren zamkowy służy do zabawy, nie wolno wam tylko przekraczać głównej bramy.
— Rozumiem, w domu też nie mogłem. — Sam z entuzjazmem pokiwał głową. — To mogę iść? — Niecierpliwie zadreptał w miejscu, patrząc tęsknie w kierunku dzieci.
— Biegnij. — Przez chwilę przyglądał się jak chłopiec oddala się w kierunku grupy, po czym spojrzał na Rona. — Myślisz, że się zaaklimatyzuje?
— To zależy. — Weasley wzruszył lekko ramionami. — Jest od nich młodszy, mogą być z tym problemy.
— Dlaczego? Samuel to świetny chłopak.
Ron westchnął i oparł się o kamienny brzeg zamarzniętej fontanny. Przez chwilę uważnie przyglądał się dzieciom, które teraz w skupieniu budowały nieco krzywy mur fortecy.
— Wiesz Harry, najmłodszy wcale nie znaczy, że najbardziej rozpieszczony. Starsze dzieci lubią sobie czasami znaleźć kozła ofiarnego, coś w rodzaju służącego. Młody wszędzie za nimi chodzi, imponują mu, a oni skwapliwie to wykorzystują. Nie twierdzę, że tak będzie w przypadku Samuela, jest bratem Draco, więc mogą inaczej na to patrzeć, ale dzieci to dzieci. — Poprawił czapkę i spojrzał krzywo na Harry'ego. — Nie mówię tego żeby cię straszyć, ale może się tak zdarzyć.
— Jesteś pewien? Nigdy nie patrzyłem na młodsze roczniki pod tym kątem. W ogóle nie zauważyłem, aby w Gryffindorze ktoś wykorzystywał maluchy. — Harry zerknął na niego zaniepokojony.
— Wychowałem się wśród starszych braci, uwierz, czasami byli wstrętni i nie raz obrywało mi się za nich. Jako dziecko chciałem ich we wszystkim naśladować. Wiesz, starsi, odważniejsi, potrafili już latać na miotłach, wydawali mi się tacy odważni i wspaniali. Fred i George wykorzystywali to, dopóki nie poszedłem do szkoły. Jak tak teraz o tym pomyślę, mieli we mnie całkiem uległego niewolnika. Nosiłem za nimi miotły, kryłem ich przed matką, zwalali na mnie winę za swoje wybryki, bo tak było łatwiej. — Potrząsnął głową i spojrzał na zachmurzone niebo. — Nie mówię, że byli źli, to świetni bracia, ale lubili rządzić.
— Myślisz, że to samo czeka tutaj Samuela? — Harry kopnął czubkiem buta kopiec śniegu. Puch uniósł się do góry, osiadając na skraju jego płaszcza.
— Nie wiem. To Malfoy, oni potrafią sobie radzić. Jeżeli jest podobny do brata, to pomimo wieku może niedługo zostać nawet kimś w rodzaju przywódcy. Przypomnij sobie, jak wszyscy Ślizgoni słuchali Draco, nawet ci ze starszych roczników.
— Draco był dupkiem, rozwydrzonym dzieciakiem, który wszystkich straszył swoim tatusiem. Samuel taki nie jest. — Potter nie wyglądał na przekonanego.
— Prawda. Jednak to nadal Malfoy — Ron uśmiechnął się przekornie. — Myślę, że rządzenie ma we krwi. Może być lepszy od brata, ale... krew nie woda, stary.
— Mam nadzieję, że szybko znajdzie sobie przyjaciół. — Potter ponownie spojrzał w kierunku dzieci, gdzie Samuel właśnie wczołgiwał się w wydrążony w śniegu otwór. — Ja pierniczę, będzie cały mokry — mruknął chcąc ruszyć w kierunku chłopca.
— Daj mu spokój, tylko go upokorzysz interweniując. — Weasley chwycił go za rękaw. — On teraz pokazuje na co go stać, jakby tam nie wlazł, okrzyknęliby go tchórzem.
— Mam nadzieję, że ten metrowy kopiec nie zawali mu się na głowę. Cholera, jest strasznie zimno, zupełnie nie rozumiem co one widzą w czołganiu się pomiędzy tonami śniegu. — Harry wyraźnie miał ochotę pobiec i wyciągnąć Sama z przekrzywionej fortecy. — Czuję się, jakbym miał za chwilę zamienić się jeden z tych lodowych posągów, którymi udekorowano salę na przyjęcie.
— Harry, przypomnij sobie, co robiłeś w jego wieku. — Ron prychnął rozbawiony. — Oni nie myślą o chłodzie, dla nich najważniejsza jest zabawa i wyzwanie.
— Nigdy nie budowałem fortec. W jego wieku... — Brunet umilkł oddalając od siebie nieprzyjemnie wspomnienia z dzieciństwa. Jako ośmiolatek jedyny kontakt ze śniegiem miał wtedy, gdy wuj kazał mu odgarnąć zaśnieżony chodnik, lub gdy wracał ze szkoły, a na jego plecach lądowały twarde kule ciskane przez Dudleya i jego doborową kompanię. Nie sądził, aby to było odpowiednikiem dobrej zabawy.
— Przepraszam, zapomniałem, że twoje dzieciństwo było zupełnie inne od mojego. — Weasley poklepał go po ramieniu. — Zobacz, już wychodzi i nic mu nie jest.
— Mam nadzieję, że się nie przeziębi. — Harry wsadził ręce do kieszeni, jakby to miało powstrzymać go przed ruszeniem chłopcu na odsiecz. — Draco by mnie zabił.
— Marudzisz jak nadopiekuńcza mamuśka. — Ron zachichotał rozbawiony. — Ciekawe czy Malfoy wie, jaką ma wspaniałą żonę.
— Zamknij się. — Potter spojrzał na niego oburzony. Wcale nie był nadopiekuńczy! Po prostu nie życzył sobie, aby pod jego opieką Samowi przyplątał się choćby katar. Draco najpierw urwałby mu głowę, a potem wyrzucił z łóżka.
— Chodź, polatamy. — Weasley wyciągnął różdżkę, przyzywając swoją miotłę.
— Nie, obiecałem Draco, że będę go pilnować. — Harry pokręcił głową, patrząc tęsknie na Piorun 2300, który Weasley trzymał w dłoni. Naprawdę miał ochotę dosiąść miotły i wznieść się w powietrze, dawno tego nie robił.
— Merlinie, Harry, możesz go obserwować z góry, nie będziemy się oddalać. — Rudzielec pokręcił głową zdegustowany. — Przestań się nad nim trząść, bo zaczynasz przypominać moją matkę. Samuel świetnie się bawi, a ty nie jesteś mu teraz do niczego potrzeby. No... — Potrząsnął trzymaną w ręku miotłą. — Kilka okrążeń, nic więcej.
— Och, dobra. — Potter wreszcie dał się przekonać i ruchem ręki przywołał swoją nową, wykonaną z mahoniu miotłę o wdzięcznej nazwie „Santana"*.
CZYTASZ
Red Hills
FanfictionAutor: Akame Tytuł: Red Hills Bety : Aubrey, Liberi Parring: HP/DM Książka NIE jest moja. Ja ja tu tylko udostępniam. Opis: Harry w spadku dostaje zamek i postanawia otworzyć szkołę, niestety brak mu wystarczających funduszy. Draco widzi w pomyśle P...