— Stary, zupełnie cię nie rozumiem. — Ron wydeptywał ścieżkę w dywanie w mieszkaniu przy Grimmuald Place 12.
— Kiedy naprawdę mi tu dobrze. — Harry upił łyk gorącej kawy i zmrużył oczy w wyrazie czystej przyjemności. Po całym dniu pracy, polegającym na ściganiu jakiegoś zdziczałego wilkołaka, czuł jakby mógł policzyć wszystkie kości w swym ciele. Jego przyjaciel najwyraźniej nie miał takich problemów, gdyż nabijał kolejne kilometry w ich salonie.
— Rany, kumplu, przecież nie każę ci się tam przeprowadzić. — Ron jęknął i zatrzymał się na chwilę. — Nie wiem jak możesz pić to paskudztwo. — Skrzywił się na widok dzbanka czarnej cieczy. — Moglibyśmy po prostu się tam aportować i obejrzeć z bliska, co nie? Poza tym, jako właściciel przynajmniej powinieneś się tam pokazać.
— Lubię kawę... — Czarnowłosy wzruszył ramionami i przetarł palcami zmęczone powieki. — Słuchaj, wiesz ile mamy roboty. Biurko mam zawalone materiałem na najbliższe pół roku. Wilkołaki, wybuchające kociołki, klątwy w domach byłych aurorów, eksperymentowanie na magicznych zwierzętach. Zapomniałem o czymś? Ach! Śmierciożercy! Właśnie zorganizowali kolejny, całkiem udany atak na dom Moody'ego. I wcale nie jest ważne, że on nie żyje. W końcu w myśl zasady, że grzechy ojców przechodzą na ich synów, panowie w białych maskach postanowili się zabawić z jego siostrą i jej wnukami.
— Harry...
— I ty mi mówisz, żebym zrobił sobie urlop i pojechał na wczasy do Irlandii... — Oparł się wygodniej o krzesło i wyłożył nogi na podłokietnik stojącej obok sofy. — Kiedy, Ron? Powiedz mi, kiedy mam to zrobić? Przed czy po pracy? A może w przerwie na lunch?
— No tak! — Ron dramatycznym gestem uderzył się w czoło. — Jak mogłem! Zapomniałem, że wszystkich aurorów potraktowano zaklęciami Densaugeo i Confudus, biegają teraz wesoło po Zakazanym Lesie, udając króliki i żrąc sałatę. Na straży został tylko wspaniały Złoty Chłopiec, nadzieja czarodziejskiego świata, Wybraniec...
— Przestań!
— ...który pokonał Lorda Bez Nosa i... jego przyjaciel i pomocnik Ron Weasley, jedyny i niepowtarzalny... — Ron usiadł wreszcie, spychając z sofy nogi Harry'ego. — Tak tak, kumplu, to wiele tłumaczy. Musisz zostać na warcie, zanim czarodziejski świat legnie w gruzach.
— Bardzo śmieszne.
— Ja bym powiedział „tragiczne", ale skoro tak wolisz... — Rudzielec wzruszył ramionami i sięgnął po jabłko leżące na stole, w które wgryzł się z takim wyrazem twarzy, jakby co najmniej atakował śmiertelnie jadowitego pająka.
— Aż tak ci zależy na tym wyjeździe do Irlandii?
— Mnie? — Ron spojrzał na niego z ironicznym zdziwieniem. — Ależ skąd, w końcu to nie na mnie czeka zamek.
Harry westchnął, wstał z krzesła i przeczesał ręką włosy, które chociaż dłuższe niż za czasów szkolnych, nadal niesfornie układały się na jego głowie.
— Idę wziąć prysznic. Po tej zabawie w chowanego w lesie czuję, jakby mi za koszulą wyrosła sosna.
— Jasne — Weasley przełknął i wygodniej rozłożył się na sofie. — Pamiętasz, że dziś jesteśmy umówieni z Hermioną i Ginny na Pokątnej? A może to też nieaktualne?
— Pamiętam, wykąpię się i możemy iść. — Powłócząc nogami, Harry skierował się do wyjścia. Przy samych drzwiach przystanął. — Tobie też by się przydało... Masz we włosach pajęczynę — dodał złośliwie i zniknął w holu. Z pokoju dobiegł go rumor, jakby ktoś w popłochu przeskakiwał przez stół.***
Ciepłe strumienie wody spływały po ciele stojącego pod prysznicem mężczyzny. Oparty dłońmi o kafelki, z przymkniętymi oczami poddawał się relaksującemu masażowi.
W domu przy Grimmuald Place 12 mieszkali z Ronem od czterech lat. Zaraz po skończeniu szkoły Harry zaproponował przyjacielowi, aby ten przeprowadził się do niego. Nie chciał mieszkać sam w domu Syriusza. Weasley, z miną jakby wcześniej nadeszły święta, od razu przystał na jego propozycję. Po dwóch dniach pojawił się w jego kominku, taszcząc za sobą swój kufer, a zaraz po nim aportowali się w salonie Ginny, Fred i George z resztą jego rzeczy.
Przez jakiś czas żyli we względnym spokoju, całkiem nieźle radząc sobie we dwóch. Dwa miesiące później na progu stanęły Ginewra i Hermiona, które oświadczyły, że mieszkaniu należy się remont, a one zdecydowały się być tak dobre, że chętnie pomogą dwóm samotnym facetom. Sprzeciwianie się zdeterminowanej kobiecie jest trudne, a jeżeli kobiety są dwie... Zupełnie niemożliwe.
Przez następne trzy tygodnie w domu zapanował istny Armagedon. Ron i Harry, wymawiając się ciężką pracą w ministerstwie, ewakuowali się w momencie gdy panie zapragnęły poznać ich ulubione kolory, odcienie i gusta, a na stoliku zaległy tony prospektów z wzorami tapet i płytek.
Z perspektywy czasu Harry musiał jednak przyznać, że dziewczyny wykazały się zadziwiającym wyczuciem i dom wyglądał teraz jak skrzyżowanie mugolsko - czarodziejskiej wizji schizofrenika.
Od razu można było rozpoznać, nad czym pracowała Hermiona, a czym zajęła się Ginny.
Kuchnia stanowiła idealny przykład nowoczesnego wnętrza. Białe płytki ostro kontrastowały z meblami w kolorze ciemnego granatu. Panna Granger postarała się, aby nie zabrakło tutaj takich urządzeń jak lodówka, kuchenka z płytą indukcyjną, mikrofalówka, toster i... ku wielkiej radości Harry'ego, prawdziwy mugolski ekspres do kawy. Całą czwórkę kosztowało to wiele pracy, by umożliwić sprzętom elektrycznym poprawne działanie w magicznym domu.
W salonie niepodzielnie panowała rudowłosa amatorka tradycji. Stylowe meble z ciemnego drewna zdobiły jedną ze ścian. W oknach wisiały klasyczne białe firanki i ciężkie story w miodowym kolorze, pasujące do obitej aksamitem sofy i dwóch foteli. Ogromna biblioteczka dobrana pod kątem stylu do reszty umeblowania zapełniona była książkami, od tych traktujących o magii, po kilkanaście pozycji o ulubionym sporcie właściciela — Quidditchu. Z tej perspektywy duży, plazmowy telewizor zajmujący mały stolik, pasował tutaj jak piąte koło u wozu, ale zarówno Harry, jak i Ron za nic nie dali sobie tego wyperswadować.
W przedpokoju zawisły nowe, bardziej optymistyczne obrazy, a płótno z kłopotliwą Ursulą Black, po wielu jej ogłuszających wrzaskach, zostało wreszcie zdjęte przy pomocy jakiejś rzadko używanej mikstury, którą Fred zdobył na Nokturnie. Tym sposobem była gospodyni domu, owinięta w czarne sukno, spoczęła na wieki w najciemniejszym kącie piwnic, gdzie nie niepokojona przez nikogo zasnęła wreszcie snem wiecznym.
Harry był głęboko wdzięczny Hermionie, że powstrzymała Ginny przed ingerencją w jego własną sypialnię, zdecydowanie wolał zająć się nią sam. Dzięki temu wyglądała ona teraz dokładnie tak, jak wymarzył sobie to dorosły mężczyzna. Efekt końcowy był czymś, o co na pewno nikt nie podejrzewałby Harry'ego Pottera. Na wprost drzwi stało duże łóżko z czterema kolumnami. Zdobiła je ciemnozielona narzuta i kilka poduszek w jaśniejszym odcieniu. Groszkowe ściany ładnie kontrastowały ze stalowoszarymi storami i baldachimem o tej samej barwie. Podłogę zaścielał puchaty, oliwkowy dywan, chroniący od zimna i dający miłe uczucie zapadania się w miękkie włókna. Obok łóżka stał nocny stolik, przylegający do prostego biurka wiecznie zaścielonego tonami papierów. Pod oknem znajdował się szeroki parapet, na którym Harry lubił siadać w bezsenne noce i obserwować niebo. Duża komoda dopełniała całości.
Ron na widok jego sypialni, stanął z szeroko otwartymi ustami i wysapał ciężko:
— Harry... To wygląda jak w dormitorium Ślizgonów, nie będą cię męczyły koszmary?
Ginewra najwyraźniej była tego samego zdania, gdyż nic nie powiedziała, zaciskając usta i potrząsając tylko z dezaprobatą rudymi włosami. Sytuację uratowała Hermiona, twierdząc, że takie kolory jak najbardziej będą służyły pracującemu w stresujących warunkach mężczyźnie, ponieważ uspakajają i wyciszają.
Panna Weasley nie skomentowała tej wypowiedzi, za to wyładowała swą frustrację na sypialni Rona, malując i meblując ją w barwach odpowiadających porządnemu Gryfonowi i obklejając ją przytłaczającą liczbą plakatów przedstawiających drużynę Armat z Chudley.
Harry najbardziej był zachwycony wyposażeniem łazienek. Jego własna była przestronna, wyłożona kremowo-białymi kaflami. Staroświecką, miedzianą wannę zastąpiła nowoczesna, wyposażona w hydromasaż. W rogu stanęła też kabina prysznicowa, w której właśnie w tej chwili mężczyzna oddawał się przyjemności gorącego natrysku.
Czarnowłosy chłopak zakręcił kurek i owinął biodra puszystym ręcznikiem. Podszedł do lustra i przetarł dłonią zaparowaną taflę.
— Twa uroda powoduje drżenie mych ramek — mruknęło seksownym głosem zwierciadło.
— Zamknij się — warknął, przesuwając ręką po brodzie i chwytając za różdżkę, by użyć zaklęcia golącego. Jeżeli komuś miało trafić się lustro o homoseksualnych preferencjach, to właśnie jemu. Westchnął z irytacją — Kiedyś cię zbiję.
— Och, ranisz me uczucia — jęknęło. — Poza tym, nie zrobisz tego, wystarczająco wiele lat miałeś pecha.
— Rozmawiam z przedmiotami nieożywionymi, powinienem sobie zasponsorować wizytę u psychiatry — mruknął Harry, wychodząc z łazienki.
— Jasne, obrażaj mnie, kpij z mego uczucia, brutalu! — wydarło się lustro, zanim zdążył zatrzasnąć za sobą drzwi.
Dziesięć minut później stał w salonie przy kominku, czekając na przyjaciela.
CZYTASZ
Red Hills
FanfictionAutor: Akame Tytuł: Red Hills Bety : Aubrey, Liberi Parring: HP/DM Książka NIE jest moja. Ja ja tu tylko udostępniam. Opis: Harry w spadku dostaje zamek i postanawia otworzyć szkołę, niestety brak mu wystarczających funduszy. Draco widzi w pomyśle P...