Hermiona po raz kolejny zerknęła na zegarek. Tłum reporterów z coraz bardziej zniecierpliwionymi minami zajmował krzesła ustawione przed stołem prezydialnym w wielkiej sali, która na ten dzień została przerobiona z jadalni w aulę.
Spotkanie miało odbyć się w samo południe, a Harry i Draco spóźniali się już ponad pół godziny.
Dziewczyna zacisnęła zęby i niechętnie spojrzała na siedzącego obok niej Snape'a. Wyraz jego twarzy dokładnie mówił, co zamierza zrobić z kimś tak niepunktualnym jak dwaj dyrektorzy Emeraldfog.
— Panno Granger, czy może mi pani łaskawie wyjaśnić, gdzie do cholery podziewa się Potter? — wysyczał w pewnej chwili. — Jego ego naprawdę cierpi na przerost, skoro uważa, że nie mamy nic innego do roboty, jak czekać, aż jego wysokość Wybraniec pojawi się łaskawie — ostatnie słowa prawie wypluł.
— To samo się tyczy pańskiego ulubieńca — mruknęła. — Malfoyowie chyba sądzą, że spóźnienia są w dobrym tonie.
Snape przewrócił oczami i zacisnął usta w wąską kreskę. Nienawidził publicznych wystąpień, zrobił to dzisiaj tylko na prośbę swojego chrześniaka, który twierdził, że pojawienie się znanego Mistrza Eliksirów i bohatera wojennego przysporzy szkole odpowiedniej renomy.
Być może popełnił kardynalny błąd, ponownie zgadzając się na nauczanie, w dodatku pod dyrektorstwem Pottera.
Stłumił westchnienie i przybrał najbardziej odpychający wyraz twarzy, gdy jedna z reporterek zwróciła na niego uwagę. Kobieta, która najwyraźniej szykowała się do zadania jakiegoś pytania, szybko zamknęła usta i spłoszona cofnęła się prawie ze swym krzesłem.
O jedną mniej, pomyślał.
— Panie Snape, czy może nam pan wyjaśnić, jak długo mamy jeszcze czekać? Proszę mnie poprawić, ale jeżeli punktualność na poziomie kadry zawodzi, to czego możemy oczekiwać od przyszłych uczniów?
Rita Skeeter. Obrzucił kobietę zimnym spojrzeniem, szukając w głowie wyjątkowo złośliwej odpowiedzi.
— Drodzy państwo... — Upierdliwa jak zwykle Granger uprzedziła jego wypowiedź. — Najwyraźniej coś ważnego zatrzymało obu dyrektorów. — Uniosła rękę, chcąc uciszyć powstałą wrzawę. — Nie! Nie zamierzamy niczego odwoływać! Zmienimy za to harmonogram. Sądzę, że dobrym wyjściem będzie zwiedzenie szkoły. Zapewne będziecie mieli potem jeszcze więcej pytań, na które chętnie udzielimy odpowiedzi.
Zebrani popatrzyli po sobie, po czym rozległy się odgłosy szurania krzeseł. Podekscytowany tłum ruszył w kierunku drzwi.
— Proszę mi pomóc, profesorze. — Snape poczuł szarpnięcie za rękaw. — Sama nie dam rady tej szarańczy, a na pewno nie chcemy, aby zaczęli węszyć na własną rękę.
Severus spojrzał na nią jak na wyjątkowo złośliwy okaz upersonifikowanej klątwy, która miała czelność uderzyć właśnie w niego.
— Trzeba było o tym pomyśleć, zanim pani zaproponowała im pstrykanie zdjęć na prawo i lewo — warknął. — Ja wracam do swoich komnat.
— Cóż... — Odwróciła się i ruszyła w kierunku reporterów. — Myślę, że jak będą chcieli zwiedzić prywatne kwatery nauczycielskie... Nie będę miała nic przeciwko skierowaniu ich do kilku z nich.
Co za złośliwa baba! Snape przez chwilę przyglądał się jej plecom z zaskoczeniem. Nie ma mowy, aby wpuścił to robactwo do swych komnat!
Odwrócił się i ruszył za nią. Niech tylko dorwie Draco!...***
— Ja? Więc to moja wina? — Harry stał na środku komnaty, wpatrując się ze złością w blondyna.
— Po jaką cholerę wchodziłeś do tego pokoju? Każdy normalny człowiek sprawdziłby najpierw co to za komnata, zwłaszcza gdyby pojawiła się znikąd! — Draco nie dbał już o dobry ton, ani o arystokratyczne maniery. Był zły, więcej... Był wściekły! Od kilku godzin tkwił uwięziony w dziwnym pokoju ze swym najgorszym koszmarem w postaci Chłopca Który Nie Zamierzał Przestać Pakować Się w Kłopoty. Spodnie od piżamy, jakkolwiek jedwabne i w świetnym gatunku, niespecjalnie sprzyjały poczuciu wyższości. W dodatku czuł, że ma potargane włosy! Naprawdę, Potter był jak wrzód na dupie, nie dość, że upierdliwy, to jeszcze psujący wizerunek.
— Widać nie każdy, w końcu ty też wpakowałeś do niego swój arystokratyczny tyłek — odciął się Harry.
— Potter, nie wkurwiaj mnie. — Draco zacisnął pięści. — Przyszedłem tutaj za tobą, głąbie! I to tylko dlatego, że tak głośno wrzeszczałeś, że mój strażnik drzwi w końcu cię usłyszał.
— Przynajmniej on ma trochę oleju w głowie.
— To płótno olejne, matole! To, że zostało potraktowane magią, nie zmienia tego faktu. — Malfoy przeciągnął ręką po włosach w geście rezygnacji. — Wytłumacz mi jedno... Widzisz dziwny pokój, z którego słyszysz śpiew. Pominę fakt, że nikt tutaj nie śpiewa, ba, nawet to stare biurko nie skrzypi... Idziesz za głosem i... Jaki kretyn nie bierze w takim przypadku różdżki?!
— A gdzie twoja różdżka? Jakoś jej nie widzę. — Harry odwrócił się w kierunku Ślizgona z ogniem w oczach. — Sam tutaj przyleciałeś półnagi i bez niczego! Przyganiał kocioł garnkowi! — Zamrugał gdy Draco zaczął chichotać. — Czego?!
— Potty, posłuchaj sam siebie.
Złoty Chłopiec przez chwilę zastanawiał się nad swymi słowami, po czym zrozumienie wypłynęło na jego oblicze. Cóż, gra słów była może zbyt dosadna jak na jego gust, jednak nie mógł już tego cofnąć. W dodatku głupia Fretka nie przestawała się śmiać.
— Mógłbyś się zamknąć? Denerwuje mnie twój rechot — warknął.
— Niby dlaczego? Na dole trwa konferencja prasowa, wszyscy oczekują naszego wystąpienia. To, że tkwię tutaj w piżamie, usiłując rozmawiać ze szlafrokowym durniem... — zamilkł na chwilę, po czym zerknął na Harry'ego spod pół przymkniętych powiek. — Wiesz, Potter, doszedłem do wniosku, że to naprawdę cud, że ty i twoi pokręceni przyjaciele nadal żyjecie. Wystarczy zbliżyć się do ciebie i człowiek od razu wpada w kłopoty.
— Powiedziałem, żebyś się zamknął ! Usiłuję myśleć. — Harry był coraz bardziej wnerwiony.
— Myśleć? Nie rozśmieszaj mnie. Ty nie myślisz! Ty idziesz przez życie jak zombie, podtrzymywany za rączki przez szlamę i Wiewióra. — Draco spojrzał na niego gniewnie.
— Dosyć!
— Bo co mi zrobisz, Potty? Wyrzucisz mnie przez okno? Nic z tego, wyższe piętra są zabezpieczone magią. Nakrzyczysz na mnie? Pogrozisz mi? Jesteś żałosny. — Ślizgon oparł ręce na biodrach i wyzywająco wysunął podbródek.
— Wynoś się stąd, nie mogę na ciebie patrzeć — wrzasnął Harry i uderzył pięścią w biurko.
— I wzajemnie! Poszedłbym jak najdalej od ciebie, gdybym tylko mógł opuścić ten cholerny pokój! Wiesz, co zrobiłeś? Zawaliłeś najważniejszą konferencję prasową i to tuż przed rozpoczęciem roku w nowej, nikomu nie znanej szkole! Jak myślisz, co napiszą o nas jutro w gazetach? Mówią, że czasami facet myśli penisem, jednak jeżeli chodzi o ciebie, mam wrażenie, że jesteś wykastrowany. A może to ta szlama dzieli się z tobą mózgiem?
— Przeginasz, Malfoy! Odwal się od Hermiony i przestań ją obrażać! — Harry zbliżył się o krok do Ślizgona. — Ty zimny, wredny wężu, może i w czasie wojny byłeś po naszej stronie, ale widać, że nadal myślisz jak Śmierciożeca. Tatuś dobrze cię wyszkolił — syknął.
— Nie mieszaj w to mojego ojca! — Draco aż cały się zatrząsł. — Zimny, mówisz? Przynajmniej potrafię chłodno rozważyć każdą rzecz. Przeklęci Gryfoni, myślicie, że wygralibyśmy tę wojnę, nosząc serce na dłoni?!
— Przynajmniej mamy serca! Potrafimy czuć!
— Nie bądź melodramatyczny, dzięki dramaturgii niczego nie osiągniesz. — Draco nie zauważył, że już jakiś czas temu zeszli z głównego tematu. Robił się coraz bardziej wściekły, czuł znajomą adrenalinę, która zaczynała szybko krążyć w jego żyłach. Walka, kłótnia, nienawiść. Rozpierała go energia. Właśnie przeżywał coś, o czym wydawałoby się, dawno już zapomniał.
— Żal mi ciebie. Mały, zimny gnojek, który postanowił zostać bohaterem. Powiedz mi, Malfoy, przeszedłeś na naszą stronę, bo wiedziałeś, że wygramy? Chciałeś mieć zabezpieczone plecy? A może po prostu pasowało ci to, że twoje imię i nazwisko spoczęło w księdze honorowych wojowników? Chciałeś wprowadzić równowagę? Tatuś Śmierciożerca i synek bojownik o światło? — Z niewiadomych powodów Harry coraz bardziej tracił nad sobą panowanie. Jakby te lata, gdy nie miał obok siebie Malfoya, kumulowały w sobie całą jego złość, pozwalając jej teraz wybuchnąć. Gdzieś podświadomie czuł, że coś jest nie tak, jednak czerwona mgła już przysłoniła mu oczy, a jad sączył się z jego ust.
— Nienawidzę cię! — Draco doskoczył do Harry'ego, łapiąc go za przód szlafroka.
— Nic nowego, dupku. — Harry popchnął go ze złością.
CZYTASZ
Red Hills
FanfictionAutor: Akame Tytuł: Red Hills Bety : Aubrey, Liberi Parring: HP/DM Książka NIE jest moja. Ja ja tu tylko udostępniam. Opis: Harry w spadku dostaje zamek i postanawia otworzyć szkołę, niestety brak mu wystarczających funduszy. Draco widzi w pomyśle P...