W momencie gdy Harry wyszedł z kominka, poczuł silne pchnięcie i ułamek sekundy później znalazł się przy ścianie z jedną ręką Malfoya na gardle i drugą boleśnie wbijającą różdżkę w jego obojczyk.
— Co ty kurwa robisz?! — wychrypiał zaskoczony, czując jak palce boleśnie zaciskają się na jego skórze.
— W co ty pogrywasz, Potter? — Draco wbił w niego przenikliwy wzrok, a jego tęczówki przybrały chmurny, burzowy odcień.
— O co ci chodzi? — Harry czuł, jak powoli zaczyna mu brakować powietrza. Szarpnął się, lecz w efekcie blondyn tylko silniej zacisnął palce, pozbawiając go tchu.
— Zjawiasz się u mojego brata, nie pytając mnie wcześniej o pozwolenie. Dajesz mu prezenty, sprawiasz, że zaczyna ci ufać i przywiązywać się do ciebie. Co ty kombinujesz?!
— Opanuj się, Malfoy! — Potter zacisnął dłonie na jego nadgarstkach. — To był po prostu impuls.
— Impuls? Ostrzegałem cię, żebyś nie ważył się go zranić! Twoje miłe gesty sprawiają, że zaczyna się do ciebie przywiązywać. Nie rozumiesz, czym to grozi? — Oczy Ślizgona ciskały błyskawice.
— Dusisz mnie... — Harry usiłował odepchnąć Draco niewerbalnie, jednak ku jego zaskoczeniu, chłopak zablokował czar bez najmniejszych problemów.
— Nawet nie próbuj — warknął, lecz opuścił różdżkę i cofnął się o krok, przyglądając się jak Gryfon łapczywie chwyta powietrze, rozmasowując szyję. — Ciekawe, wygląda na to, że nie możemy zrobić sobie krzywdy za pomocą magii. — Jakby usiłując potwierdzić swoją tezę, odłożył różdżkę na stolik i w myślach posłał w kierunku Harry'ego zaklęcie galaretowatych nóg. Jeszcze zanim dokończył, już czuł jak magiczna bariera odpycha je, roztrzaskując, zanim w ogóle do niej dotarło. — Wiedziałeś.
— Ja nie, moja magia jak najbardziej. — Harry był tak zaskoczony, że na moment zapomniał, co działo się przed chwilą.
— Mogłem przypuszczać, że tak będzie. — Draco usiadł w fotelu, uważnie przyglądając się nadal stojącemu pod ścianą chłopakowi. — Połączyliśmy moc. Kiedy jesteśmy razem, w jakiś sposób obydwie energie splatają się ze sobą i odrzucają wszystko, co mogłoby stanowić zagrożenie.
— Czyli teraz zamiast rzucić na ciebie klątwę, po prostu rozkwaszę ci nos — westchnął Harry z rezygnacją.
— Jak wyrafinowanie, zawsze wiedziałem, że jesteś dżentelmenem, Potter. — Draco skrzywił się z niesmakiem.
— Zaczynam się zastanawiać, czy nie kazać skrzatom sprawdzać swojego jedzenia. — Brunet wreszcie odsunął się od ściany i zajął miejsce w fotelu naprzeciwko.
— Sugerujesz, że chciałbym cię otruć? — Brew Malfoya powędrowała do góry.
— Twoim ojcem chrzestnym jest Mistrz Eliksirów. — Wyraz twarzy Harry'ego mówił wszystko.
— Tak... — Draco uśmiechnął się lekko. — Założę się, że pierwszą truciznę stworzył arystokrata. To taka subtelna broń. Zastanawiam się tylko, dlaczego sądzisz, że chciałbym cię zabić.
— Malfoy, jesteśmy skazani na siebie, nasz związek jest nierozerwalny, to wręcz prowokacja do zbrodni. — Harry pokręcił głową z rozbawieniem.
— Jestem pod wrażeniem twej spostrzegawczości. — Ślizgon skinął z uznaniem. — Wracając do tematu, co chciałeś osiągnąć, pojawiając się u Samuela?
W zielonych oczach zabłysło zdziwienie.
— Nie możesz po prostu założyć, że go polubiłem? Okoliczności są takie, a nie inne. Najprawdopodobniej spędzimy razem całe życie, oczywiście jeżeli wcześniej się nie pozabijamy. Logika nakazuje, abym zaprzyjaźnił się z twoim bratem.
— Więc poszedłeś tam, bo tak ci nakazywała cholerna gryfońska logika... — wycedził zimno Malfoy.
— Nie, poszedłem tam, bo chciałem spędzić z nim trochę czasu, poznać go lepiej. To naprawdę wspaniały chłopiec. Uprzedzając twoje rojenia, nie, nie mam zamiaru go krzywdzić. Przeciwnie, żywię nadzieję na to, iż kiedyś przestanie się ukrywać, a wtedy zamieszka z nami. Wiesz dobrze, że nie możesz wiecznie trzymać go w tym domu. Przyznam, że w pewnym momencie przyszło mi na myśl zaklęcie adopcyjne, jednak to mogłoby tylko wyrządzić większe szkody.
Draco uniósł brew w zdumieniu. Potter myślał o tym, aby adoptować Samuela? Po co? Ledwo go znał, gardził jego ojcem, nienawidził jego brata... Nigdy nie zrozumie sposobu myślenia Gryfonów, a już na pewno nie Złotego Idioty. Jaki człowiek snuje takie plany, po tym jak widział czyjeś dziecko raz w życiu? Nikt! Oczywiście poza stojącym przed nim mężczyzną, który zawsze najpierw robił, a potem myślał nad konsekwencjami. To naprawdę cud, że jeszcze żyje. Może powinien zacząć doceniać Weasleya i Granger? W końcu ktoś musiał przyczynić się do tego, że ziemia nadal nosiła na swym grzebiecie to zgrabne ciało. No chyba że przyjąć, że mugolska religia zawiera w sobie ziarno prawdy i Potter ma naprawdę dobrego Anioła Stróża. W takim wypadku — wyrazy współczucia dla biednego faceta, przez ten czas na pewno zdążył pozbyć się ze zgryzoty wszystkich piór w skrzydłach.
— Większe szkody? — zapytał, chociaż sama idea napawała go czystą niechęcią.
— Jestem osobą publiczną, ośmielę się stwierdzić, że mam więcej wrogów niż ty. Gdybym nagle rozgłosił, że mam syna...
— Ktoś mógłby go wykorzystać jako twoją słabość — dokończył Malfoy.
— Dokładnie.
W komnacie zapadła cisza. Obydwaj mężczyźni zastanawiali się nad złożonością całej sytuacji. Do tej pory Samuelowi zagrażała Narcyza. Teraz, odkąd Draco poślubił Harry'ego, problem stał się bardziej dotkliwy. Po świecie chodziła wystarczając ilość wściekłych Śmieciożerców, którzy nie wahaliby się przez porwaniem dziecka tylko po to, aby dostać w swoje ręce Pottera. Malfoy zdawał sobie sprawę z tego, iż rzecz dotyczy nie tylko Gryfona. On sam jako zdrajca był napiętnowany. Niejedna osoba, chcąc się na nim zemścić, wykorzystałaby do tego chłopca. Miał tę świadomość od dawna, co stanowiło kolejny powód, aby ukrywać Samuela. Teraz w życiu małego było dwóch opiekunów i każdy z nich był osobą publiczną, mającą swoich wrogów. To wcale nie poprawiało sytuacji, jedynie bardziej ją gmatwało.
— Wreszcie zrozumiałem, dlaczego tak naprawdę zgodziłeś się złożyć tę przysięgę. — Miękki głos bruneta przerwał ciszę. — Nie chodziło o pieniądze, które włożyłeś w tę szkołę, prawda? Pamiętam, że nazwałeś ją bezpiecznym miejscem.
— Na razie Samuel jest bezpieczny pod okiem Victorii. Wbrew pozorom nie wybrałem jej tylko dlatego, że lubi dzieci i potrafi się nimi opiekować. To wykwalifikowana czarownica, wybitna specjalistka w dziedzinie zaklęć ochronnych i obronnych. Ma dużą moc, jej korzenie sięgają samej Roweny Ravenclaw. — Napotkawszy zaskoczony wzrok Harry'ego, kontynuował wyjaśnienia. — Właściwie nikt o tym nie wie, ona sama najprawdopodobniej nie zdaje sobie z tego sprawy. Znalazłem ją przez przypadek, gdy przeglądałem jakieś zakurzone papiery w tajnej bibliotece ojca, szukając zaklęć ochronnych. Rowena była specjalistką w tej dziedzinie magii. Jej logika i przenikliwość były naprawdę imponujące. Miała córkę Helenę, zresztą zginęła ona z ręki Krwawego Barona, który później popełnił samobójstwo, lecz to już osobna historia. Ciekawostką jest to, że nikt nie wiedział, iż wcześniej urodziła syna. Wychował go jej kochanek, który nigdy nikomu nie powiedział o pochodzeniu dziecka z linii Ravenclaw.
— Skąd więc wiadomo, iż Victoria jest potomkiem Roweny?
— Mężczyzna pozostawił po sobie pamiętniki. Mój ojciec kolekcjonował stare manuskrypty, jednak biblioteka jest tak ogromna, że prawdopodobnie sam nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, jaki skarb posiada, inaczej na pewno wykorzystałby go.
— Imponujące. Patrząc na Victorię, widziałem tylko miłą starszą panią, nigdy nie domyśliłbym się, że posiada tak wielką moc. — Harry naprawdę był pod wrażeniem, zarówno tego, czego się dowiedział, jak i faktu, że Draco podzielił się z nim tą tajemnicą.
— Ująłbym to inaczej. Pani Grant nie posiada ogromnej mocy, jej potęgą jest niezaprzeczalna inteligencja i siła dedukcji. Gdyby skończyła Hogwart, najprawdopodobniej byłaby Krukonką. Nigdy nie lekceważyłem potęgi tego domu. Inteligentni ludzie to broń sama w sobie. — Malfoy podniósł się z fotela i ruszył w stronę obrazu. — Pójdę do siebie, dzisiejszy dzień był pełen wrażeń, muszę odpocząć. Wrócę po kolacji.
Oczywiście, że wrócisz, pomyślał Harry. Czuł, że magia między nimi powoli zaczęła się stabilizować, uspokajać. Jedno było jednak niezmienne. Każdej nocy ciągnęła ich w tym samym kierunku, jakby sama czuła niedosyt.
CZYTASZ
Red Hills
FanfictionAutor: Akame Tytuł: Red Hills Bety : Aubrey, Liberi Parring: HP/DM Książka NIE jest moja. Ja ja tu tylko udostępniam. Opis: Harry w spadku dostaje zamek i postanawia otworzyć szkołę, niestety brak mu wystarczających funduszy. Draco widzi w pomyśle P...