VI

2.8K 186 174
                                    


W mieszkaniu przy Grimmauld Place 12 od kilku minut panowała niczym nie zmącona cisza. Dwójka przyjaciół wpatrywała się w Harry'ego z zaskoczeniem i niedowierzaniem.

Kiedy oznajmił im, że porozmawiał z Malfoyem, a on zgodził się zostać sponsorem i nauczycielem, Hermiona podskoczyła na stołku i uściskała Harry'ego, wykrzykując, że zawsze wierzyła w jego racjonalizm i to, iż potrafił odłożyć swą niechęć na bok dla dobra całego przedsięwzięcia. Skwaszony Ron opuścił głowę, mrucząc pod nosem gratulacje i jednocześnie sprawiając wrażenie ciężko chorego na samą myśl, że będzie musiał widywać Fretkę częściej, niż by sobie tego życzył, a ściślej mówiąc... codziennie. Momentem przełomowym okazała się chwila, gdy Potter cichym głosem oznajmił im żądania Malfoya.

— Chyba się na to nie zgodzisz? — dzwoniące w uszach milczenie przerwał głos Weasleya.

— Nie widzę innego wyjścia — mruknął Harry ponuro.

— Ale... Ale myślałem, że to Mionka... — Ron nie mógł się wysłowić z powodu szoku, w jaki wprawiły go rewelacje przekazane przez przyjaciela.

— No, ja też tak myślałem — bąknął chłopak.

— To źle myśleliście. — Hermiona, która szybko otrząsnęła się z szoku, posłała im twarde spojrzenie. — Nigdy nie mówiłam, że mam aspiracje być wicedyrektorką. Owszem, kiedyś w przyszłości mogłabym się nad tym zastanowić, ale teraz? Wybacz Harry, ale Malfoy ma rację, do tego trzeba być odpowiednio przygotowanym.

— Ależ Mionka...

— Nie mionkuj mi tutaj, Ron — prychnęła. — Możemy go nie lubić, ale to Malfoy. Myślę, że do rządzenia był przygotowywany odkąd nauczył się chodzić, a jego pierwszym słowem zapewne był „knut" i to tylko dlatego, że słowo „galeon" było za długie. Cokolwiek nie sądzimy o Lucjuszu, doprowadził on fortunę Malfoyów do rozkwitu, miał głowę do inwestycji i na pewno przekazał tę wiedzę synowi. Zważ na to, że od czterech lat to Dr... Draco... — lekko zająknęła się przy jego imieniu, a Ron skrzywił się jakby połknął cytrynę. — Draco zarządza ich finansami i z tego, co piszą gazety, nigdy nie odnotował strat, przeciwnie, z każdym rokiem ich dochody regularnie rosną.

— No ale Malfoy! To jakby wpuścić lisa do kurnika! — Weasley spojrzał na Harry'ego, jakby u niego szukał pocieszenia. Niestety Potter wzruszył tylko ramionami, spuszczając głowę.

— Potrzebujemy pieniędzy.

— A ty? Wiesz, jesteś bogaty — próbował jeszcze rudzielec. — To nie to, żebym ci wypominał, ale fortuna Potterów i Blacków...

— Owszem, jestem — przyznał Złoty Chłopiec. — I gdybym chciał, leżałbym do góry tyłkiem przez całe życie. Jednak... — Uniósł rękę widząc, że Ron z zapałem kiwa głową. — Jednak to nie wystarczy. O ile dla mnie i dla pięciu innych osób byłoby tego dość, aby opływać w bogactwa, o tyle utrzymanie przez kilka lat całej szkoły z setkami uczniów i nauczycielami? Wybacz Ron, ale mimo wszystko nie jestem Rockefellerem.

— Kim? — Chłopak automatycznie przeniósł wzrok na Hermionę.

— John Rockefeller był najbogatszym człowiekiem w historii Mugoli — wyjaśniła spokojnie.

— Kurcze, taki to miał dobrze — westchnął z rozmarzeniem rudzielec. — Nie musiał nawet myśleć o kasie i dupkach pokroju Malfoya.

— Zapewniam cię, Ron, że ciężko pracował na swoje pieniądze. — Granger pokręciła głową. — Poza tym powinniście już przestać patrzeć na Draco przez pryzmat szkoły. — Tym razem jej głos nie zadrżał przy wymawianiu jego imienia.

— Nadal pozostaje synem Lucjusza.

— Który dzięki niemu przebywa w Świętym Mungu z mózgiem wypranym do białości.

— Bronisz go!

— Nie bronię! Po prostu patrzę na to wszystko obiektywnie, nie można wiecznie żyć przeszłością. — Dziewczyna wyglądała na mocno poirytowaną.

— A jeszcze niedawno wszystko wydawało się tak piękne. — Weasley przestał naciskać i jęknął, ukrywając twarz w dłoniach.

— Ron, po prostu postaraj się go zignorować. Pamiętaj, że ty pracujesz w terenie, a on przez cały czas będzie siedział w szkole. Poza tym nie musisz mieć z nim żadnych kontaktów.

— I nie zamierzam. — Chłopak potrząsnął rudymi włosami. — Lepiej niech nie wchodzi mi w drogę.

Harry odetchnął z ulgą. Najgorsze mieli już za sobą. Najbardziej bał się reakcji Rona, jednak chłopak najwyraźniej bardziej niż Malfoya, obawiał się Hermiony. Biedak sam nie wiedział, że już przepadł. Patrząc na tę dwójkę, Potter zastanawiał się, co powinno się wydarzyć, aby wreszcie odważyli się zrobić ten pierwszy z wielu kroków.

— Dzięki — mruknął. — Chyba bardziej denerwowałem się na rozmowę z wami niż z Fretką — przyznał lekko zażenowany.

— Pff — prychnęła Hermiona w rozbawieniu. — Nie takie rzeczy razem przeszliśmy, prawda?

— No — kiwnął głową Ron, po raz pierwszy tego wieczoru wyszczerzając zęby w uśmiechu. — Trzeba patrzeć na to pozytywnie.

— Pozytywnie? — Harry niepewnie zerknął na przyjaciela.

— Taa... Pomyśl, nasz trójka i Malfoy, sam i bez pleców tatusia. — Z boku doszedł ich cichy stukot. To Hermiona uderzała głową o blat w wyrazie bezsilności.


Red HillsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz