Stół prezydialny zaścielał biały obrus, ozdobiony wzdłuż brzegów haftem przedstawiającym błękitne róże. Harry siedział na środku i obserwował Hermionę, która prowadziła długi rząd uczniów w kierunku miejsca, gdzie miała odbyć się ceremonia przydziału.
Na podwyższeniu kilka metrów od niego stał stary artefakt symbolizujący magię żywiołów.
Długo zastanawiali się nad tym, jak ma przebiegać przydział, aż wreszcie ku zaskoczeniu wszystkich sytuację rozwiązała babka Neville'a, która po rozmowie z wnukiem dostarczyła ten cenny przedmiot. Okazało się, że był on w ich rodzinie od kilkudziesięciu lat, czyli odkąd ojciec pani Longbottom przywiózł go z Egiptu jako prezent od tamtejszego władcy.
Artefakt miał kształt okrągłego talerza, na którego krawędziach umieszczone były kryształowe symbole ziemi, powietrza, wody i ognia. Pośrodku znajdowało się wyżłobienie, gdzie kładło się dłoń. W dawnych czasach na dworach żyli czarodzieje specjalizujący się w określonej formie magii, dzięki temu przedmiotowi adept mógł określić swoje predyspozycje do formy szkolenia, jakie chciał podjąć.
Artefakt był unikalny i niezwykle cenny. Dar pani Longbottom bardzo poruszył Harry'ego, zwłaszcza, że starsza kobieta nie zażądała za niego zapłaty, tłumacząc mu, iż rodzinny skarb nie mógł trafić w lepsze ręce, a teraz wreszcie dopełni się jego przeznaczenie. W dodatku wygłosiła mowę o sile przyjaźni i lojalności, jaką Potter wykazał wobec jej wnuka. Widać było, iż jest niezwykle dumna z tego, że Neville został profesorem w szkole należącej do Wybrańca.
Harry wstrzymał oddech, gdy pierwsza z uczennic podeszła do artefaktu i ostrożnie umieściła dłoń na środku. Symbole zamigotały i zatoczyły kilka kręgów, zanim trzy z nich zgasły, pozwalając zapłonąć jasnym, niebieskim światłem kryształowi symbolizującemu wodę.
Dziewczynka zamrugała zaskoczona i niepewnie rozejrzała się po sali, zatrzymując wzrok na Hermionie, która skinęła głową Daphne. Ślizgonka od razu podeszła do dziecka i poprowadziła je w kierunku stołu, nad którym dumnie powiewał sztandar z migoczącą kroplą wody.
Daphne Greengrass została opiekunką domu wody dzień wcześniej, gdy na zebraniu odbyło się głosowanie w sprawach przydziału. Pieczę nad domem ziemi objął Neville, ognia — Hermiona, a powietrza — Quarion.
Ustanowienie Neville'a opiekunem Terran, Malfoy skomentował w swój własny sposób, stwierdzając, że wreszcie Longbottom znalazł się tam, gdzie od początku być powinien. Jak zwykle stosował swoje własne porównania, a dom ziemi widział jako odpowiednik Hufflepuffu.
Przydział trwał ponad dwie godziny. Trzy roczniki, na które składało się ponad dwustu uczniów, wreszcie zasiadły na swoich miejscach, rozglądając się dookoła i zapoznając z nowymi znajomymi. Jako że nie dojeżdżała tutaj żadna kolej, dzieci przybyły na miejsce za pomocą świstoklików, dołączonych do listów z wykazami podręczników i przedmiotów potrzebnych do nauki. Według Rona listy te nie różniły się niczym od tego, który dostał w wieku jedenastu lat, poza tym, że na dole widniał podpis Harry'ego.
— Od razu widać, które pochodzą z dobrych rodzin, a które zostały wzięte z ulicy — prychnął Draco, przerywając rozmyślania bruneta.
— Masz z tym jakiś problem? — Harry spojrzał na niego ze złością. Mundurki w postaci długich, ciemnogranatowych szat z kapturami i herbem domu na piersi, dostarczono dzień wcześniej i czekały one na dzieci w ich dormitoriach. Potter zdawał sobie sprawę, że niektóre z nich nie mogły sobie pozwolić na ich zakup, a nie chciał, aby powtórzyła się sytuacja z balu po turnieju trójmagicznym, gdy Ron wystąpił w dziwacznej szacie, będącej powodem do kpin niektórych uczniów. Tym sposobem zatrudniono krawcową, która przygotowała identycznie stroje, dzięki czemu biedniejsze maluchy mogły poczuć się bardziej komfortowo. Jeden ze sponsorów dostarczył też odpowiednią ilość podręczników, kociołków i innych rzeczy, które były potrzebne do nauki. Potter postanowił, że nikt nie będzie się śmiał ze zniszczonych książek czy starych piór biedniejszych uczniów. Na ile to było możliwe, wspólnymi siłami z Ronem, Nevillem i Hermioną starali się niwelować te różnice.
Niestety w tej chwili dzieci były jeszcze ubrane w swe domowe ubrania i niechętnie musiał przyznać, że na pierwszy rzut oka widać było ogromną różnicę pomiędzy uczniami z sierocińców oraz ubogich rodzin, a arystokratami. Ku ogromnemu żalowi, nie mógł niestety przyjąć wszystkich, zresztą niektóre rodziny nie chciały pozbyć się darmowej siły roboczej. W szkole znaleźli się więc uczniowie, którzy dysponowali pewną siłą magiczną, pozwalającą im wystartować na równych prawach. Reszta zależała od nich i ich samozaparcia.
Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że nie unikną konfliktów. Maluchy wychowane w różnych sferach miały wpojone różne zasady. Jedne rozpieszczone i przyzwyczajone do usługiwania, inne zmuszone do tego, by od najmłodszych lat nauczyć się jak dbać o siebie, niejednokrotnie używając pięści i krzyku. Wiedział, że będzie ciężko, miał jednak nadzieję, że dadzą radę i poradzą sobie wspólnymi siłami.
— Ja? Problem? Żadnego. — Malfoy wzruszył ramionami. — Zastanawiam się tylko, jak bachory z przytułku poradzą sobie w cywilizowanym otoczeniu. Już teraz rozglądają się wokół, jakby wypuszczono je z klatek.
— Przyzwyczają się, a my im w tym pomożemy — warknął Harry. — Nie traktuj ich, jakby były zwierzętami. To, że ktoś wychował się w sierocińcu, nie przekreśla go jako człowieka i nie pozbawia inteligencji. Sądziłem, że kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej — szepnął, spoglądając na niego znacząco.
Draco otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak skończyło się tylko na wzruszeniu ramion. Chwilę potem Potter stwierdził, że Ślizgon w zamyśleniu przygląda się jednemu z biedniejszych dzieci, które z zachwytem gładziło drobną dłonią elegancki materiał nieplamiącego się obrusa. Harry mógł tylko przypuszczać, o czym w tej chwili myśli blondyn.
Ich związek był najdziwniejszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mu się zdarzyła. W dzień nadal kłócili się o każdą rzecz. Malfoy był dupkiem i egoistycznym bufonem, który działał mu na nerwy. Czasami aż ręka świerzbiła, aby wyciągnąć różdżkę i rzucić na niego jakąś klątwę, zwłaszcza gdy ten wygłaszał któryś ze swych narcyzowatych monologów. Jednak w nocy...
Harry właściwie nie wiedział, jak ma to sobie tłumaczyć. Noce były gorące, namiętne i pełne dzikiego seksu. Sama obecność Draco w jego sypialni rozbudzała zmysły i czuł się tak, jakby w momencie, gdy docierał do niego zapach Ślizgona, gdy pod palcami czuł fakturę jego skóry, umysł zalewała myśl tylko o jednym, przyćmiewając całą rzeczywistość.
Czasami odnosił wrażenie, że Malfoy jest tym tak samo zdziwiony jak on, zwłaszcza gdy po wszystkim wpatrywał się w niego swymi zachmurzonymi oczami, jakby nie mógł uwierzyć, że znowu dał się ponieść i pół nocy spędził w tym szaleństwie. Zdaniem Złotego Chłopca cała ta sytuacja była dziwna i podejrzana.
Niekiedy miał ochotę rzucić czar wykrywający trucizny i afrodyzjaki na własne jedzenie, jednak powstrzymywał się, nie chcąc w ten ostateczny sposób poddać się paranoi.
— To nie ja! — miał ochotę krzyknąć, gdy po raz kolejny z jego gardła wydobywały się błagające jęki o więcej. — Ja się tak nie zachowuję! Potrzebuję uczucia! Miłości... A to... To tylko zwierzęcy seks dla zaspokojenia, nic więcej! — myśli te ulatywały, gdy tylko czuł na skórze dotyk Draco, a zapach jego ciała otumaniał go, doprowadzając do szaleństwa.
Wraz z nadejściem poranka powracała logika, zażenowanie i niezrozumienie dla siebie i swego kochanka. Malfoy ubierał się i wracał do swoich komnat, wyglądając, jakby uciekał przez tym, co robił w nocy. Harry coraz częściej przyłapywał go, gdy przyglądał mu się podejrzliwie, jakby winą za wszystko obarczał właśnie jego. Zdecydowanie musiał z kimś o tym porozmawiać, pytanie brzmiało — z kim...
— Potter! — Łokieć Ślizgona wbił mu się w żebro, wyrywając go z zamyślenia.
— Co? — Spojrzał na niego nieprzytomnie.
— Wszyscy czekają. — Draco ruchem głowy wskazał znacząco na salę.
Przemówienie, no tak. Miał wygłosić mowę. Podniósł się z krzesła i rozejrzał po sali, odchrząkując cicho. Wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę z wyczekiwaniem.
— Eee...
Draco warknął pod nosem coś niepochlebnego. Harry wyłowił z tego tylko dwa słowa: idiota i bogin. Jak to miało się łączyć — nie wiedział. Z lewej strony dobiegło go ciche prychnięcie Snape'a. Zdecydowanie powinien wziąć się w garść.
— Ekhm — odchrząknął, tuszując swą własną niezręczność. — Chciałbym powitać was w Emeraldfog, zamku, który od dziś stanie się waszym nowym domem na kolejne siedem lat. Może na początek przedstawię grono pedagogiczne, od lewej: Terry Boot, profesor za którego sprawą, dowiecie się wszystkiego o transmutacji. Neville Longbottom będzie was uczył zielarstwa, jak mało kto zna się na wszelkich ziołach i roślinach, Hermiona Granger zapozna was z podstawami Numerologii, Ronald Weasley nauczy was latania na miotle, jak i będzie trenerem drużyn quidditcha. — Po komnacie rozległ się szmer podnieconych głosów, gdy Ron pomachał wesoło. — Justin Finch—Fletchley podzieli się z wami swą wiedzą o mugolach. — Justin uśmiechnął się lekko i skinął głową. — Draco Malfoy wpoi wam wiedzę o zaklęciach. — Ku jego zaskoczeniu Ślizgon wstał i ukłonił się lekko.
— Nasza współpraca na pewno okaże się sukcesem — stwierdził i usiadł na powrót na krześle.
— Tak, od prawej mamy Severusa Snape'a, najlepszego ze znanych mi mistrzów eliksirów. Dzięki niemu docenicie piękno kipiącego kotła, on pokaże wam jak oczarować umysł i usidlić zmysły, nauczy jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet powstrzymać śmierć, jeśli tylko... pozwolicie mu na to. — Wzrok Snape'a wyrażał chęć mordu. Harry uśmiechnął się złośliwie, kontynuując. — Profesor Calioppe Slyp zapozna was z historią magii, a profesor Daphne Greengrass zajmie się opieką nad magicznymi stworzeniami. Poznajcie też Patil Parvati, dzięki której zajrzycie w przyszłość i być może odkryjecie swoje przeznaczenie. — Falując bladozieloną suknią, Parvati podniosła się, posyłając uczniom zamglone spojrzenie i skinęła lekko głową przystrojoną pomarańczowym turbanem. Od kiedy ją zobaczył dzisiejszego ranka, Harry zadawał sobie pytanie, czy dziewczyna aby za bardzo nie wcieliła się w swoją rolę wieszczki. — Quarion Ceroo. — Wskazał ręką stojącego z prawej strony stołu centaura. — Zaznajomi was z astrologią. Ja sam będę was uczył obrony przed czarną magią. — Spojrzał na kartkę, która leżała przed nim na stole, sprawdzając, czy o kimś nie zapomniał. — Opiekę nad biblioteką przejęła pani Meryl Doyle, do niej możecie się zwracać w poszukiwaniu odpowiedniej lektury lub pomocy naukowej, zaś nad skrzydłem szpitalnym panują doktor Brian Murray i pielęgniarka Susan Larsen. — Uniósł głowę i uśmiechnął się, patrząc na zaciekawione twarze dzieci. — Mam nadzieję, że was nie zanudziłem. Ufam, iż spędzicie tutaj niezapomniane chwile, zdobędziecie wiedzę i nawiążecie wspaniałe przyjaźnie. Lekcje zaczynają się jutro o dziewiątej rano, cisza nocna trwa od dwudziestej drugiej do szóstej. Jeżeli będziecie mieć jakieś pytania, możecie zwrócić się bezpośrednio do opiekunów waszych domów. Po półroczu wybrani zostaną prefekci, oczywiście będą nimi osoby najbardziej wyróżniające się. Na razie nie znamy się na tyle, aby móc zdecydować o wyborze. Profesor Weasley poinformuje was też o tym, kiedy można będzie zacząć się starać o miejsce w drużynie quidditcha. Sądzę jednak, że nie nastąpi to wcześniej niż za miesiąc. To tyle ze spraw organizacyjnych. Teraz zapraszam was na obiad, a potem opiekunowie zaprowadzą was do dormitoriów, gdzie czekają na was szaty i podręczniki szkolne. Każdy z was otrzyma też mapkę z rozkładem poszczególnych klas. Życzę smacznego. — Sala rozbrzmiała oklaskami, a Harry usiadł wreszcie szczęśliwy, że część wstępną ma już za sobą. Przemówienia nigdy nie były jego mocną stroną.
— Powiem ci, Harry — Justin pochylił się w jego stronę. — Że dzięki tobie wreszcie doceniłem krótkie i zwięzłe przemówienia Dumbledore.
— Dzięki, naprawdę nie chciałem przynudzać, mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał przedstawiać każdego z osobna. — Potter spojrzał na stół, na którym przed chwilą pojawiły się potrawy. No cóż, jak widać, pewne rzeczy się nie zmieniały. Już jutro miał poprowadzić swoje pierwsze lekcje i musiał przyznać, że pomimo zdenerwowania naprawdę nie mógł się tego doczekać.
CZYTASZ
Red Hills
FanfictionAutor: Akame Tytuł: Red Hills Bety : Aubrey, Liberi Parring: HP/DM Książka NIE jest moja. Ja ja tu tylko udostępniam. Opis: Harry w spadku dostaje zamek i postanawia otworzyć szkołę, niestety brak mu wystarczających funduszy. Draco widzi w pomyśle P...