rozdział III

927 71 1
                                    

Korea przywitała ich potężną ulewą oraz o wiele chłodniejszą temperaturą a odgłos rozbijających się kropel, dobudził Yoongiego. Skrzywił się spoglądając za okno, zaraz jednak uśmiechnął lekko na widok podekscytowanego Hobiego, grającego na telefonie w kolejną głupią gierkę mającą na celu zabicie czasu, a według bruneta, nawet ostatnich szarych komórek. Na jego oko byli już zaledwie kilka minut od Seoulu. 


Hoseok miał tendencję do szybkiego łapania przeziębienia, a naprawdę nie cierpiał brać wolnego z powodu okropnego bólu gardła czy uciążliwego kataru. Dlatego zmartwiony przystanął przed oszklonym wejściem lotniska, do ściany deszczu doszła potężna wichura a mimo to przed budynkiem dało się dostrzec kłębiących i przeciskających się między sobą fanów. Chyba te momenty były najgorsze, wszyscy byli wymęczeni podróżą a musieli czekać na dotarcie ochroniarzy aby w spokoju dojechać do centrum.


Przy otwarciu się pierwszych drzwi poczuli nieprzyjemny chłód i namiastki wiatru, zaś przy drugich szum, piski, odgłosy aparatów i nawoływanie ich imion przez płacz czy szloch. Hobiemu jednak nagle coś przysłoniło ten widok i delikatnie przygłuszyło otoczenie, przestraszony przystanął gwałtownie idealnie w przejściu, gdzie krople wody powinny zacząć moczyć jego buty i czerwoną grzywkę. Yoongi pewnie chwycił rękę wyższego i począł prowadzić go jak najbezpieczniej tylko potrafił, troszcząc się o to, aby chłopak o nic się nie potknął. Trzymali się blisko siebie, a Min nie był mniej przemoknięty od swojej kurtki, która teraz okrywała swoim ciepłem Hobiego. Chyba przestał żałować jej zakupu. 


to w cale nie tak że się o niego martwię,

po prostu bałem się że coś może zgasić tę iskierkę

𝖎𝖒𝖕𝖚𝖑𝖘𝖊; 𝖞𝖔𝖔𝖓𝖘𝖊𝖔𝖐/𝖘𝖔𝖕𝖊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz