rozdział XXXI

402 40 2
                                    

- Nie wiem, rehabilitacja potrwa jeszcze co najmniej dwa tygodnie, dopiero wtedy zacznę myśleć o powrocie. - Jung w cale nie podsłuchiwał z gryzącą go zazdrością, rozmowy Jina i jego ukochanego przyjaciela. Najstarszy jak zwykle przesiadywał w przepełnionej przeróżnymi zapachami kuchni, więc nie trudno było usłyszeć cokolwiek. Zwłaszcza że pomieszczenie znajdowało się tuż obok schodów, na których skulony Hoseok starał się jak najciszej brać oddech za oddechem i nie zemdleć przy okazji. 

- Ucałuj ode mnie Nadziejkę i... - Tutaj głos Mina zawahał się przez chwilę, i jak by zaraz sam zaśmiał się z własnych słów, co zostało przerwane kiepskim szpitalnym internetem. - co ja wygaduję... Sam to zrobię gdy tylko - Połączenie jak na złość zostało zerwane, a rażące światło po chwili rozbłysło w salonie, co kompletnie demaskowało spanikowanego młodszego. 

- Oh, masz pozdrowienia od Yoongiego i prosił abyś zadzwonił do niego w wolnej chwili. Czekaj co ty tu właściwie robisz? - Kim dopiero po chwili podejrzliwie i zabawnie zmarszczył brwi. Jeżeli jeszcze na początku miłosne podchody ( o ile można to tak nazwać ) tej dwójki, uważał za uroczę i wyciągnięte niczym z jego ulubionych dram, tak teraz były po prostu uciążliwe, nawet dla tak cierpliwego człowieka jak on. 

- Coś ci się chyba przypala! - Seokjin podskoczył i z wizją kłębiącego się dymu oraz zwęglonej kolacji, pośpiesznie zerknął za siebie, i zirytowany znów na schody, gdzie nie wyłapał szczupłej sylwetki tancerza. 

Tak bardzo chciał zadzwonić przed rozpoczęciem następnego dnia... Marzył mu się ten piękny, głęboki, zaspany głos o wschodzie słońca, który to robiłby mu raban w trafionym strzałą Amora sercu. 

𝖎𝖒𝖕𝖚𝖑𝖘𝖊; 𝖞𝖔𝖔𝖓𝖘𝖊𝖔𝖐/𝖘𝖔𝖕𝖊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz