Bombardowałam wzrokiem Deidarę, ale się nie odzywałam. W końcu jednak niebieskooki zauważył w lusterku, jak posyłam mu jedne mordercze spojrzenie za drugim.
— Co? — warknął w końcu.
— Czemu to zrobiłeś? — zapytałam z pretensją w głosie. — Dlaczego wysadziłeś szkołę?!
— Skończ się wydzierać, un. Wyj z podziwu!
— Co, kurwa?!
— Oto moja sztuka! EKSPLOZJA!
— Wysadziłeś budynek, bo tego wymagała od ciebie wizja artystyczna?! — zapytałam z niedowierzaniem. Jezu, ja naprawdę nie ogarniam jego toku myślenia. — CZY TY JESTEŚ NORMALNY?!
— Śląsk, nie krzycz w samochodzie! — Wściekł się Ludwig i posłał mi w lusterku ostrzegawcze spojrzenie.
— Pięknie! — syknęłam obrażona i spojrzałam w okno.
— Piękno jest ulotne, un! — warknął Dei. — Tak jak moja sztuka!
Odwróciłam głowę w jego stronę z mordem w oczach. Otworzyłam usta, żeby go zjebać tak, żeby się gnój nogami nakrył, ale Francis zatkał mi dłonią wargi.
— Spokój, bo Papa cię uspokoi~.
Zamarłam, widząc jego błyszcząco niezdrowo oczy. Uwierzyłam mu. Prychnęłam więc pod nosem i spojrzałam obrażona w okno, by skupić wzrok na mijanym świecie.
***
Gdy przyjechaliśmy do Katowic, powitały nas dwie siostry. Pustka i Cisza.
Czasami pojawiły się na horyzoncie pojedyncze sztuki szwendaczy, ale likwidowaliśmy ich szybko i bezlitośnie. W nowym świecie nie ma już miejsca na te potwory. Centrum ominęliśmy dla bezpieczeństwa, ponieważ wiedzieliśmy, że mimo tego, że na przedmieściach było mało zombie, to nie znaczyło to przecież, że w centrum miasta będzie dokładnie tak samo.
Obóz rozbiliśmy w jakimś porzuconym domku jednorodzinnym. Po sprawdzeniu, czy aby na pewno było w środku bezpiecznie, zaryglowaliśmy drzwi wewnętrzne i zasłoniliśmy okna kocami, aby blask świec nie przywiał czasem do nas nieproszonych gości z zewnątrz.
Ziewnęłam szeroko i odrzuciłam pustą puszkę tuńczyka na bok. Zjadłabym coś jeszcze chętnie, ale wiedziałam, że będąc w drodze, musieliśmy oszczędzać zapasy.
Nawet mnie podkusiło, by objeść Deidarę, ale trochę obawiam się tego, że mnie za to gość zajebie szybciej, niż Ludwig i Francis zdążą zareagować. A nie chcę skończyć jak nasze liceum.
— Francis — zaczęłam, przerywając jego konwersację z Niemcami. — Pójdę już na górę się zdrzemnąć, dobra?
— Idź, idź~. — Mrugnął do mnie. — Później do ciebie dołączę~.
Ciarki mnie przeszły, gdy jego melodyjny głos wwiercił mi się w mózg. Wstałam więc z kolan, podziękowałam chłopakom za posiłek i, zabierając po drodze swój plecak, ruszyłam powoli po drewnianych schodach na górę. Starałam się nie zwracać na wiszące zdjęcia na ścianach przedstawiające szczęśliwą rodzinę. Wspomnienie starego świata, jedyny ślad na to, że ktoś taki istniał, żył i był szczęśliwy.
Zamknęłam za sobą ostrożnie drzwi i położyłam się na łóżku. Nie minęło nawet dziesięć minut, gdy zasnęłam.
***
Obudziły mnie głosy. Otworzyłam szeroko oczy i usiadłam, przysłuchując się im z uwagą. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nie były głosy mojej grupy. Dopadłam szybko do okna i wyjrzałam ostrożnie przez szybę. Ulicą szła sześcioosobowa grupka ludzi śmiejąc się głośno i rozmawiając. Co jakiś czas któryś z nich zabijał szwendającego się zombiaka.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓
FanfictionByłam żywym dowodem na to, że Wszechświat posiadał bardziej absurdalne poczucie humoru niż ja. Gorzej być już nie mogło, a Nowy Świat chyba nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Żyć ciężko... Ale umrzeć jeszcze ciężej. Dosłownie w każdym t...