[29 maja 88 — niedziela]
Obudziłam się gwałtownie, bo coś bardzo mocno przygniotło mnie do łóżka. Rzuciłam się panicznie i już miałam wystosować uderzenie lewą pięścią, gdy usłyszałam ciche:
— Przepraszam...
— Francis? — Zaskoczyłam i zepchnęłam gościa z siebie, by zapalić lampkę przy łóżku. — Co ty, do cholery, robisz?!
— Ciii, nie wydzieraj się tak! — zawołał szeptem, poprawiając włosy i rozpinając koszulę. Obserwowałam go chwilę z mindfuckiem na twarzy i kasztanem zamiast mózgu, jak ten bezczelnie się przede mną obnażał. W końcu odzyskałam mowę.
— Co ty tu robisz?
— Kładę się spać? — Spojrzał na mnie zdziwiony, jakby nie rozumiejąc mojego pytania.
— Inaczej. Jak tu w ogóle wszedłeś?
— Brytol wyrzucił mnie za próg — prychnął. — Więc wdrapałem się tutaj po drabinie i wszedłem przez okno.
Powiedział to takim tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. Ja za to wstałam z łóżka, poprawiłam swoje krótkie spodenki i otworzyłam okno na oścież.
— Wypad mi stąd.
— I znowu się zaczyna. — Westchnął i przewrócił oczami. Nie dość, że mnie nie posłuchał, to jeszcze wskoczył pod pościel. — Natalia, słyszałem to tyle razy, jak byłaś człowiekiem, że zaczyna to być nudne. Chodź do papy, papa cię przytuli~ — zamruczał i poruszył sugestywnie brwią.
— Francis, nie żartuję! — warknęłam cicho. — Skoro Arthur cię wyrzucił, to nie masz prawa tu włazić z powrotem przez jebane okno!
— Natalia — zagrzmiał ze zmarszczonym czołem. — Naprawdę nie zamierzam wracać z tobą po raz trzeci do punktu wyjścia. Albo się kładziesz ze mną, albo...
— Albo co? — zapytałam prowokująco, krzyżując ręce na piersiach.
Daj mi powód, a zrobię ci po złości. Przysięgam.
— Albo sam cię położę.
— Dosyć tego. Idę na kanapę. — Odwróciłam się na pięcie i już miałam wyjść z pokoju, gdy usłyszałam jego zdziwiony głos:
— Co jest grane? Kilka dni wcześniej praktycznie nie wychodziliśmy z łóżka, a teraz zachowujesz się jak obrażona nastolatka z buzującymi hormonami.
Nie odpowiedziałam tylko zacisnęłam pięści.
— Spójrz na mnie — powiedział w końcu łagodnie, a ja się do niego odwróciłam. — Co widzisz?
— Idiotę.
Francja przekręcił oczami i potrząsnął grzywką. W końcu powiedział:
— Nie. Spójrz głębiej.
O proszę, panu romantykowi włączył się romantyzm pełną gębą. Podeszłam do łóżka i usiadłam na rogu, nie spuszczając z niego wzroku.
— Głębiej — powtórzyłam głucho. — Francis, jest trochę zbyt późno na romantyczne kalambury, nie sądzisz?
— Tutaj — powiedział, kompletnie mnie ignorując i wskazując na swoje serce — skrywa się gorące uczucie i namiętność, moja droga. Jakbyś spojrzała głębiej, jak cię prosiłem, to zobaczyłabyś mężczyznę swojego życia~.
— Mówisz? — spytałam z przekąsem. — Sięgaj, gdzie wzrok nie sięga.
— Mówił tak poeta~. — Kiwnął głową zadowolony.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓
FanficByłam żywym dowodem na to, że Wszechświat posiadał bardziej absurdalne poczucie humoru niż ja. Gorzej być już nie mogło, a Nowy Świat chyba nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Żyć ciężko... Ale umrzeć jeszcze ciężej. Dosłownie w każdym t...