Epilog

125 21 6
                                    

[26 listopad 92 — czwartek]

Siedziałam u siebie w domu ubrana w krótką sukienkę na ramiączkach przeznaczoną do spania i spoglądałam nerwowo na zegarek. Nie mogłam spać już od dwóch godzin. Moje ścięte do ramion włosy opadały łagodnie, a moje nagie plecy odsłaniały na świat dwadzieścia jeden równych i zagojonych blizn. Nie wstydziłam się ich, bo nie miałam czego.

Już wiedziałam, że Księstwo Śląskie było największą ofiarą tej wojny. Zrównane z ziemią Wrocław i Katowice. Zdewastowane kopalnie i huty, które Rosjanie zniszczyli, zanim wycofali się z moich ziem. Zrabowane dobra naturalne czy materialne. Byłam jedną, wielką ruiną.

Ale byłam wolna.

Tylko, że... Nie wszystko poszło tak, jakbym chciała. Byłam ruiną, na której ziemie ostrzył pazury rząd Niemiec w ramach nagrody za zakończenie wojny w Europie. Byłam niewypłacalna i upadła. Ludzie uciekali do Polski, nie chcąc żyć w skrajnej biedzie i być później przejętymi przez Niemcy.

Rosja... Nawet nie wiedziałam, co u niego. Wiedziałam, że zbrodnicza partia, która doprowadziła do kolejnej w historii rzezi Europy została osądzona i stracona. Reszta mnie nie interesowała. Nie chciałam mieć z tym konfliktem już niczego wspólnego.

Nalałam sobie wina do lampki i upiłam łyka. Smakowało mi. Dzięki wpływowi Francji potrafiłam po samym zapachu rozróżnić aromat i bukiet danego trunku. Westchnęłam i wyszłam z lampką w ręce na balkon. 

Już dawno zapadł zmierzch, a cisza nocy bez takich dodatków jak bomby, strzały czy krwawa łuna nad miastem była czymś przepięknym. Oparłam się o barierki i wzięłam głęboki oddech, chłonąc całą sobą ten spokój.

W tym całym spokoju spojrzałam w głąb swojego pokoju, gdzie na łóżku spał spokojnie Francis. Gdy Francja i Prusy przejęli nas w Moskwie, nie chciałam wrócić z nim do Paryża. Najpierw chciałam ratować to, co przetrwało. Tylko, że nie było tego wiele. Francja bardzo mi pomagał i wspierał, bo pierwsze dwa miesiące wolności były dla mnie naprawdę ciężkie.

Uśmiechnęłam się, widząc jego spokojną twarz. Jednak w moim uśmiechu było więcej smutku, niż radości.

To wszystko jednak to wciąż było nic.

Jutro miało odbyć się nadzwyczajne referendum w Polsce odnośnie mojego ponownego dołączenia do Ojczyzny przodków.

Jutro, z samego rana, zapadnie decyzja, czy moja niepodległość będzie dalej respektowana, czy zostanę wchłonięta przez brata.

Jutro, z samego rana, okaże się, czy dalej będzie dla mnie miejsce na Świecie.

I chociaż znałam odpowiedź, to czułam wewnątrz ogromny spokój. Nawet, jeżeli dzisiejsza noc była moją ostatnią, to była to jedna z najpiękniejszych, spokojnych i najbardziej rozgwieżdżonych z nocy, jaką doświadczyłam ostatnimi czasy.

Skoro Polska był Ogniem, to ja z radością stanę się jednym z jego płomieni.

Jeżeli kiedyś będzie dane mi tu powrócić, to wrócę tylko silniejsza.

***

[27 listopada 92 — piątek]

Obudzony nieustannym dzwonieniem telefonu, podszedł zdenerwowany do urządzenia i wściekle podniósł słuchawkę.

— Hallo?!

Nie dość, że ten przeklęty kundel wył pół nocy, to jeszcze jakiś kretyn wydzwaniał z samego rana.

— To ja.

— Żabol?! Debilu! — zawołał wściekle i spojrzał na wiszący na ścianie przedpokoju zegar. — Jest ósma rano! Doszczętnie cię już popieprzyło?!

— Nie ma jej.

— KOGO nie ma?!

— Natalii. Ona... zniknęła.

— A szukałeś w kuchni? — warknął zirytowany. To było przegięcie, że ten zarośnięty egocentryk dzwonił o tej porze do niego pochwalić się, że znowu stracił dziewczynę z oczu. — Wiesz, że lubi podżerać z lodówki! A może już miała cię dosyć i uciekła? W sumie nie pierwszy raz. — Zaśmiał się wrednie. — Zaraz się okaże, że jest w drodze do mnie, czyli tam, gdzie jest jej miejsce.

Nie rozumiesz. — Usłyszał, a jego brew zadrgała nerwowo. Coś jednak w jego głosie go zaniepokoiło na tyle, że nie rzucił słuchawką od razu. — Dziś rano zapadła ostateczna decyzja o włączeniu ziem Śląska do Polski, żeby uchronić ją od przejęcia przez Niemców. Natalia zniknęła.

Zamarł, kiedy to usłyszał. Gdzieś w uszach usłyszał jej brzmiący wesoło śmiech.

— Co ty pieprzysz?

Ona wróci. — Usłyszał jego wypruty z emocji głos. — Polska też wrócił po stu dwudziestu trzech latach. Ona też wróci — powtórzył uparcie, jakby próbując go przekonać. — Musi wrócić. Ślązacy zaznali smak niepodległości, nie dopuszczą do tego, by ją stracić na zawsze. Ona wróci, czuję to. I ty też to czujesz. Prawda?

Nie odpowiedział na ten bełkot, tylko odłożył słuchawkę i oparł się ręką o ścianę, słysząc jedynie bicie swojego serca. Wiedział, że było z nią źle po wojnie, bo Rosja doszczętnie zniszczył i zrabował jej ziemię, ale ona przecież była nie do zdarcia. Ona przecież była silna.

"Ona wróci."

To oczywiste, że wróci, prychnął. Nie byłaby sobą, gdyby nie wróciła...

... Wróci.

Ze szczerym zdziwieniem poczuł, że widok powoli mu się zamazywał, jakby nie potrafił pogodzić się z decyzją, która zapadła za plecami ich wszystkich.

— Głupia...

Mimo woli przypomniał sobie jej pierwszy list, który przysłała z Rosji.

Przeproś ode mnie Anglię za to wszystko.

Kocham cię. W sumie was.

Obojga was kocham. 

Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz