[16 września 92 — środa]
Po roku było już wiadomo, że porażka Rosji była nieunikniona. Wojsko było w rozsypce, było zmęczone, głodne i cofało się z powrotem na tereny Federacji. Ukraina podpisała rozejm z Niemcami i Francją i dobrowolnie poddała się sojuszowi niemiecko-francuskim. Białoruś wierna była do samego końca bratu. Dodatkowo wojska węgierskie przekroczyły południową granicę Polski. Nic więcej nie wiedziałam, bo od momentu śmierci Pierre'a, żaden list do mnie już nie trafił.
I choć miałam świadomość, że byłam z Polską na dniach praktycznie na wylocie, to nie potrafiłam się za bardzo cieszyć.
Rosja mnie złamał.
Francja miał rację, że Rosja będzie mieć paskudny humor poprzez sytuację na froncie, problem polegał jednak też na tym, że typ uwziął się na mnie dość konkretnie. Całą swoją frustrację przelewał tylko na mnie, zwłaszcza, kiedy wypił. A z flaszką Ivan zaczął tańczyć walczyka niemal codziennie.
Nawet się nie broniłam, kiedy nagle podczas wykonywania moich obowiązków pojawiał się za moimi plecami. Nie było sensu. Im szybciej zrobił swoje, zależnie od swojego humoru, tym szybciej mnie zostawiał w spokoju. Broniłam się na początku, ale przynosiło to więcej szkody, bo za mój jakikolwiek opór zaczęło być karane Bałtyckie Trio.
Nie obchodziło mnie, co ze mną robił. Czy mnie karał kranem czy nagradzał prokreacją. Po prostu się wyłączałam, bo dotarło już do mnie, że ja byłam tylko wojenną zdobyczą. Niczym więcej. Złapałam się więc mojej ostatniej linii oporu. Postanowiłam, że nie uronię już tutaj żadnej łzy. Nie pokażę swojej słabości w tym miejscu ani dziś, ani jutro. Mimo tego postanowienia, moje ciało i mój umysł zostały doszczętnie zainfekowane przez Rosję, a on sam z uśmiechem patrzył, jak rozsypywałam się w drobny mak, stając się przy tym mu posłuszna, jak żołnierz po praniu mózgu.
Gdybym miała odpowiedzieć Białoruś na jej pytanie, ile potrzebuję czasu, by chodzić jak w zegarku, to odpowiedź brzmiałaby: trzy lata. Nie wiedziałam, czy to dużo, czy to mało, czy to może nawet w sam raz na wewnętrzną kapitulację.
Nie naciskałam też na Litwę, by spotkać się z Polską. Nie chciałam ryzykować, wolałam się trzymać z daleka od wszystkich. Ale Tolys wciąż starał się mi pomagać i to pomimo tego wszystkiego.
***
Wstałam dziś rano i od razu pożałowałam tego, że się obudziłam. Chociaż w sumie nie wiedziałam, co było gorsze. Bezsenność, z którą walczyłam tyle czasu, czy przebudzenie ze snu wprost w ramiona okrutnej rzeczywistości.
Nerwowy nastrój w Domu Rosji udzielał się i mnie. Widziałam doskonale, że Trójca Bałtycka po kryjomu się cieszyła z tego, że Rosjanie się wycofywali z powrotem na wschód, ja jednak czułam się martwa. Nawet jeśli mnie to w jakiś sposób cieszyło, to wystarczał jeden wzrok Ivana, by przywołać mnie do porządku. Musztra normalnego inaczej wystarczyła, że wewnątrz mnie urosła otchłań wielka, jak jego chęć poznania mnie za pomocą bliskiego trzeciego stopnia.
Martwiło mnie jeszcze coś innego.
Rosja dawno nie wzywał mnie do siebie. A to znaczyło, że w najbliższym czasie muszę spodziewać się, że znów po mnie sięgnie.
— Jak wrócę do siebie, to podpalę ten folwark — powiedziałam głucho, wstając z łóżka. — Nabiję Ivana na pal za to wszystko, co mi zrobił. Chociaż nie, to za łagodna kara. Wiem. Zwiążę gnoja i oddam Prusowi, niech mój kochany kuzyn zrobi z nim co uważa za słuszne, ja nie mam już siły do niedorozwojów.
Ledwo skończyłam mówić, gdy drzwi z pokoju się otworzyły, a w progu stanął Ivan. Cofnęłam się z gulą w gardle i schyliłam głowę, nie patrząc na niego.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓
FanfictionByłam żywym dowodem na to, że Wszechświat posiadał bardziej absurdalne poczucie humoru niż ja. Gorzej być już nie mogło, a Nowy Świat chyba nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Żyć ciężko... Ale umrzeć jeszcze ciężej. Dosłownie w każdym t...