Rozdział 50 - Wolność

121 20 8
                                    

Zmierzaliśmy w stronę Moskwy, nad którą unosił się czarny, skłębiony dym oraz jasna łuna. Strzały i bomby jednak umilkły, a ja zastanawiałam się, czy to przez to, że stolica się poddała, czy akurat była przerwa w oblężeniu.

Polska milczał i skupiał się na drodze, a ja, masując obolałą rękę, patrzyłam tępo przez okno.

Tuż przed wejściem do samochodu, Rosja na nas ruszył. Najpierw zobaczyłam kątem oka błysk kranu, następnie poczułam, jak lecę w tył.

To Polska odepchnął mnie w ostatniej chwili, przyjmując na siebie cios w brzuch.

— Feliks! — krzyknęłam i spróbowałam wstać z ziemi. — Zostaw go, Ivan!

— Do samochodu... — syknął blondyn, który zaciskał zęby z bólu, ale wciąż trzymał się na nogach.

— Ale...!

— DO SAMOCHODU! — warknął na mnie, a ja pierwszy raz zobaczyłam wściekłego Polaka, co więcej, ja pierwszy raz w życiu wyczułam jego aurę.

Była ogromna.

Czerwona.

Paliła od wewnątrz, niczym ogień.

Nie.

Ogień to ja posiadałam. Aura Feliksa była niczym pożar pustoszący wszystko wokół.

Wciąż siedząc na ziemi i widząc, jak Polska prostował się pomimo tego całego bólu, dotarło do mnie, kim tak naprawdę był Rzeczpospolita Polska.

Nie był On ignorantem ze wschodniego zadupia, ani słabiakiem najeżdżanym co chwilę przez szwabów czy ruskich. Oni nie najeżdżali go bez powodu. I nigdy przecież nie udało im się go złamać.

Feliks był dawną potęgą trzęsącym swego czasu Europą i miałam teraz na to żywy dowód.

Z trudem oderwałam wzrok od brata i spojrzałam z lękiem na Rosję. Twarz Rosjanina wyrażała nie tylko gniew, ale również i zawód. Ivan wyglądał tak, jakby nie mógł pogodzić się z tym, że za chwilę straci jedyną osobę, która go nie odtrąciła.

I chyba mnie miał na myśli. Co nie przeszkadzało mu w próbie zajebania mnie przed chwilą swoim kranem.

Pojebany, pomyślałam krótko, bo myślałam raczej zwięźle.

— Przegrałeś — powiedział chłodno Feliks. — Pogódź się z tym w końcu. Laska — powiedział, odchylając lekko głowę w moją stronę, a ja zadrżałam — do samochodu. Wracamy do domu.

Nie zrywając zimnego wzroku z Rosjanina, podszedł do mnie i dźwignął mnie z ziemi. Kiedy zasiadłam na przednim fotelu pasażera, to wciąż czułam palącą atmosferę na zewnątrz. Polska wręcz emanował płomieniami.

Okrążył ostrożnie maskę samochodu, a ja z otwartą buzią wpatrywałam się w brata.

Gdyby jego wzrok mógł zabijać, Wania nie miałby żadnych szans w tym starciu. Zielone oczy blondyna były dziesięciokrotnie bardziej zimne i twarde, niż fioletowe tęczówki odbijające się w lusterku.

Polska bez słowa wsiadł do samochodu i odpalił go, nie patrząc na mnie.

— Generalnie, to nie będziemy ryzykować i nie wjedziemy do miasta — Drgnęłam i wróciłam na ziemię, gdy Polska odezwał się po raz pierwszy, odkąd zasiedliśmy do samochodu pod domem Rosji. — Nie sądzę, żeby obce wojska totalnie je już przejęli. Od czasu Staśka, to generalnie nikomu się to nie udało.

Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz