Przechadzaliśmy się po pustych ulicach Londynu, a słońce spokojnie wyglądało zza chmur sprawiając, że dzień wcale nie był taki mroźny, na jaki się rano zapowiadał. Byłam zachwycona wszystkim dookoła. A szczególnie pałacem Buckingham.
— Poznam Króla Wilhelma? — zapytałam podniecona, a Anglik mruknął spokojnie:
— Tylko wtedy, gdy uznam, że nie narobisz mi wstydu.
— Co ty? JA? — Zamrugałam. — Jak trzeba, to potrafię się zachować!
— Na przykład na konferencjach?
— Ej, Ludwig czasami sam się o to prosi! Poza tym, prezydent Francji mnie uwielbiał. Twierdził, że jestem urocza i całkiem zabawna! — powiedziałam z dumą, na co Brytol przekręcił oczami.
— Anglicy mają inną mentalność, niż żabojady. Naprawdę tak ci się tu podoba? — Zerknął na mnie z ukosa.
— Żartujesz sobie? Tu jest pięknie! — Zawołałam i zachwycona zrobiłam piruet z rozpostartymi ramionami. — Londyn na moją głowę rzucił czar! Wciągnął mnie jego kolorowy gwar~! Dachy sięgają aż po błękit sam! Są wyższe niż sosny, które znam~!* — Zaśpiewałam radośnie, a Brytol zatrzymał się osłupiały i zrobił prawdziwego mindfucka.
— Boże, chroń Królową...!
— Co ty? Nigdy Pocahontas nie oglądałeś? — zapytałam, widząc jego minę. — Poświęciłam całe trzy miesiące na oglądanie kultowych animacji Disneya! I w sumie nie tylko. Filmy, anime, seriale! Muzyka!
— Cóż... To tłumaczy braki w twojej edukacji. — Zachichotał złośliwie. — Przypominasz mi trochę Amerykę.
— A gdzież tam! — Machnęłam ręką i stanęłam uśmiechnięta przed chłopakiem, czym odrobinę go zakłopotałam.
— Jest prawie szesnasta. — Odchrząknął i spojrzał na zegarek na swojej ręce. — Wracajmy. Zaraz zacznie się ściemniać.
— Tak jest! Ej, zaraz! — Zatrzymałam się i oparłam dłonie o biodra. — Mieliśmy iść do pubu!
— Chryste, dziecko, naprawdę dalej chcesz iść pić? — Zdziwił się Anglik, a moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
— Oczywiście!
— Nie, wracamy. — Ruszył przed siebie.
— No ej! — zawołałam. — Dlaczego?
— Dlaczego mielibyśmy iść do pubu? Za tę awanturę rano? — zapytał spokojnie, a brew mu drgnęła.
— Nie zaczynaj, to ty mnie podsłuchiwałeś! — Zdenerwowałam się.
— I wracamy do punktu wyjścia.
— Arthur! — zajęczałam.
— Jęczenie nic ci nie da — zauważył spokojnie. — Wracajmy.
Słuchaj Anglii.
— Dobra! Ale ty robisz kolację! — burknęłam i dogoniłam chłopaka.
— Nie ma problemu — odparł zaskoczony.
— A tak w ogóle — zaczęłam — to ty się nie boisz tak chodzić?
— Dlaczego miałbym się bać? — Spojrzał na mnie zdziwiony.
— No wiesz, tajnych agentów! — wyszeptałam i rozejrzałam się czujnie wokół. Za bardzo znałam Francję.
— To nie seria filmów o Bondzie, dziecko.
— No tak, ale agenci istnieją! Nigdy nie wiesz, czy nie śledzą cię agenci francuscy, czy może, kurwa, z Haiti...
— Lecz się, wariatko.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓
FanfictionByłam żywym dowodem na to, że Wszechświat posiadał bardziej absurdalne poczucie humoru niż ja. Gorzej być już nie mogło, a Nowy Świat chyba nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Żyć ciężko... Ale umrzeć jeszcze ciężej. Dosłownie w każdym t...