Rozdział 26 - Taki nie do końca miesiąc miodowy

100 23 10
                                    

Po dokonaniu ceremonii oczyszczenia czułam się rozbita i zdruzgotana na tyle, że Anglia musiał zająć mnie na kilka godzin, żebym nie posypała się psychicznie jak domy w Afganistanie. Wzięliśmy się więc za naukę angielskiego i chyba w końcu go zadowoliłam, bo po trzech godzinach ciężkich rozmówek z Arthurem, oklapłam z sił, a sam Anglia przyznał, że posługiwałam się British English w stopniu zadowalającym.

Tak mnie blondyn wymęczył intelektualnie, że momentalnie zasnęłam przy biurku, kiedy w ramach przerwy Anglia wyszedł z gabinetu, by zrobić nam herbaty. Nie obudził mnie już na część dalszą. Przykrył jedynie kocem i zostawił w spokoju, bym mogła sama się obudzić wieczorem i przyjść na kolację, będąc przy tym tak samo rozgarniętą, jak przysłowiowe gówno w przerębli.

— Losowałaś? — zapytał, a mój mózg chyba stwierdził, że to pytanie było za ciężkie, bo po prostu się wyłączył z trzaskiem. — Miejsce, w które pojedziemy — dodał zrezygnowany, widząc moje zwarcie systemu.

— Ach. Nie. Zaraz, czyli naprawdę razem gdzieś pojedziemy?

— Tak. Jak mówiłem wcześniej, rozmawiałem z przyjaciółmi i wszyscy zgodnie uznali, że byłem dla ciebie nieco za ostry. Widzę, że się starasz, nie jestem ślepy — burknął odwracając głowę. Anglia ewidentnie nie potrafił wyrażać samego siebie.

— Cieszę się. — Uśmiechnęłam się delikatnie, a w gardle zadrapało mnie ze wzruszenia.

Ale z ciebie beksa, Natala.

Potrząsnęłam głową i powiedziałam:

— Naprawdę się cieszę, bo zależy mi na tym, by żyć z tobą w dobrych stosunkach.

Anglik patrzył na mnie chwilę, po czym uśmiechnął się nieco złośliwie.

— Tak patrzę na ciebie i myślę, że nawet z okupantem starałabyś się mieć dobre stosunki. Urocze.

Te całe so cute powiedział tak ironicznie, że zmrużyłam oczy.

— Pan wybaczy — powiedziałam dumnie po polsku. — Ale z okupantem to ja mogę jedynie rzucać się do gardła. Mam w sobie na tyle dumy i godności, oraz świadomości narodowej i wyższości pewnych spraw, że nigdy, przenigdy, nie uklęknę przed wrogiem. Kurwa jego mać — dodałam, by podkreślić moc moich przekonań.

— Niesamowite, jak jesteś w siebie zapatrzona.

— Odezwał się święty. Ty za to jesteś tak samo zapatrzony w siebie, jak Francja — ziewnęłam, a blondyn zrobił się purpurowy na twarzy.

— Słucham?!

— Nie piekl się. Arthur, bierzecie udział w każdym możliwym konflikcie i ciągle skaczecie sobie do gardeł. Porozumiewanie się po angielsku u niego graniczy z cudem, a u ciebie nawet nikt nie chce się francuskiego uczyć. Dla Francji bycie Francuzem jest, kurwa, jego sensem życia. Wyczaiłam już, że uważa się za wygórowany naród pod każdym możliwym sobie względem. Podczas kiedy TY — mruknęłam i wycelowałam w niego palcem — uważasz siebie za najbardziej cywilizowany, dumny, hojny, rycerski, et cetera, et cetera, naród. Pod względem zapatrzenia w siebie jesteście identyczni. Przeciwieństwa się przyciągają, a podobieństwa? Podobieństwa, wbrew pozorom, nie trzymają sztamy, tylko drą ze sobą koty.

— Nie jesteśmy podobni — prychnął Anglik. — Spójrz na przykład na nasze rozpatrywanie władzy. Żabojady uwielbiają silnych przywódców cechujących się charyzmą. My, Anglicy, raczej wypatrujemy w takich personach zagrożenia.

— Mądre posunięcie z waszej strony. Niemcy już raz mieli charyzmatycznego przywódcę i raczej źle się to dla wszystkich skończyło. — Zachichotałam.

Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz