Rozdział 35 - Solidne argumenty

107 21 15
                                    

Zamknęłam za sobą drzwi i przywarłam do nich plecami.

Szlag by trafił moją głupotę, moją naiwność i moje wszystko. Nie przewidziałam, że Rosja faktycznie napali się na wesołe kinderparty z moją osobą w roli głównej. Typowe, pierdolnąć coś, zapomnieć i potem się dziwić, jak ktoś coś od ciebie tego wymaga.

Musiałam jakoś grzecznie odmówić tej całej wizytacji w Moskwie. Mogłabym skłamać, że... że co? Że nikt mi nie pozwala? Toż to była najszczersza prawda. Zresztą... Co mogłoby się stać, gdybym faktycznie przyjechała na kilka dni pozwiedzać? Państwa co rusz się odwiedzają nawzajem, sama zwiedziłam kawał świata z Francją. Dlaczego Rosja miałby być wyjątkiem? Wszyscy przesadzali. Do sprawy powinno się podejść na chłodno.

Nie wiem czemu, ale przed oczami stanęło mi wspomnienie z czterdziestego drugiego roku, kiedy wybuchło Powstanie Cieszyńskie. Ludność Czeska, niezadowolona z przejęcia ich ziem przeze mnie, wznieciła bunt tak wielki i krwawy, że mój szef zmuszony został wysłać wojsko, żeby antyśląskie nastroje nie rozlały się po innych ziemiach jak zaraza.

Pierwsze Powstanie przegraliśmy, byłam niedoświadczona, dodatkowo postrzelili mnie jak bażanta na polowaniu. Dwa tygodnie zbierali mnie do kupy, a przez ten czas oddziały ludności przejmowały kolejne ulice. Kiełkował we mnie młodzieńczy gniew i chciałam jak najszybciej wrócić do swojego oddziału.

Do dziś pamiętam zrezygnowane twarze moich ludzi, kiedy przed nimi stanęłam. Nie były zmęczone, brakowało im jedynie motywacji i siły woli, by odeprzeć wroga. Jeżeli stracilibyśmy Cieszyn, to stracilibyśmy kolejne miasta, a na to już nie mogłam pozwolić.


Rozejrzałam się spokojnie po ludziach, którzy stali w szeregu na placu i wyczekiwali rozkazów. W dali słychać było strzały, a smród spalonych kamienic wbijał nam się w nozdrza z każdym podmuchem wiatru.

— Generale Respondek, czy mogę coś powiedzieć? — zwróciłam się do dowódcy, który zaraz miał przydzielić jednostkom zadania. Mężczyzna w średnim wieku i blizną na policzku spojrzał na mnie zaskoczony.

— Chcesz przemówić do serca ludu? — zapytał, uśmiechając się ironicznie.

Wiedział kim jestem, tak jak dwóch innych generałów, a i tak obecność kobiety niemiłosiernie go drażniła. Cóż, to tłumaczyło, dlaczego wciąż był sam.

— Raczej, nie inaczej — odpowiedziałam, a gdy zobaczyłam błysk zwątpienia w jego oczach, zmarszczyłam czoło. — Chyba mogę im jakoś pokrzepić serca, co nie?

— Oczywiście, że tak. Tylko nie wiem, czy pokrzepi ich do walki twój dowcip o SS i Wielkanocy w Auschwitz, jak wczoraj przy obiedzie ze sztabem dowódców.

Przekręciłam oczami.

— Nie miałam zamiaru opowiadać dowcipów.

— Bardzo dobrze, nie wszyscy mają tak sadystyczne poczucie humoru jak ty, Śląsk. Idź.

Zasalutowałam więc przed nim i ruszyłam przed rozgadany tłumek. Stresowałam się, bo nigdy nie przemawiałam przed ludem na trzeźwo, ale to, co we mnie kiełkowało po rozstrzelaniu, musiało w końcu wyjść na powierzchnię. Kopnęłam w skrzynkę, by była do góry dnem, a oczy wszystkich skupiły się na mnie. Dla nich byłam panią Kapitan, ale wiedziałam, że nie podobało się to znacznej większości. Podobno byłam za miękka. Mieli rację.

— Dobra, słuchać mnie — zaczęłam bez żadnych uprzejmości, a wokół zrobiło się cicho jak w kościele. — To, że Czesi dali nam popalić za pierwszym razem nie znaczy, że za drugim też im się to uda. Bo nie uda. Powiem wam coś. Jestem Śląskiem!

Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz