[4 listopada 88 — czwartek]
Wpatrywałam się w Rosję siedzącego za wielkim dębowym biurkiem.
Kurwa, MOIM biurkiem...— Słoneczniku...
— Natalia.
— Słucham?
— Mam na imię Natalia — powiedziałam spokojnie, podczas gdy mierzyłam wzrokiem mebel. — Ivan, co to za biurko?
— Ach, poznałaś je? — Ucieszył się i poprawił swój szalik. — Byłem w twoim domu i zabezpieczyłem twoje rzeczy. Nie chciałem, by wylądowało w domu jakiegoś mojego oficera. — Uśmiechnął się delikatnie i jakby z lekkim zakłopotaniem. — Moi ludzie mają pozwolenie od swoich dowódców, że w ramach nagrody za ciężko stoczone bitwy mogą rekwirować co im się żywnie podoba, da?
O, proszę, czasy inne, ale złodzieje ci sami.
Zagryzłam nerwowo wargi, co nie umknęło to uwadze Ivana. Wstał z krzesła i podszedł do mnie powoli, by przyjrzeć mi się z bliska.
— Czy coś się stało? — zapytał zmartwiony, a ja zmusiłam się do uśmiechu.
— Nie. Niech ci służy — powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, chociaż wszystko we mnie krzyczało.
Miałam ochotę wybuchnąć złością, zwyzywać jego żołnierzy oraz jego samego od złodziejów i rozjebać to biurko w drobny mak, które było robione na moje specjalne zamówienie. Sama pomagałam stolarzowi je tworzyć, żeby włożyć w to swojego ducha i serce. Służyło mi tyle lat, gdy byłam w domu. A teraz stało w gabinecie Rosji na jebanym zadupiu. W sumie, tak samo, jak jego właścicielka.
— Jest piękne. Ale nie musisz się martwić. Twój dom jest zamknięty, a rzeczy zabezpieczone.
Przymknęłam oczy. Borze szumiący, daj mi cierpliwość, bo jak dasz siłę, to Rosja zniknie z mapy Eurazji. On naprawdę myślał, że zrobił dobrze?
— Wzywałeś mnie — przypomniałam mu, wzdychając.
Faktycznie, zaraz po śniadaniu, które zjadłam z chłopakami w kuchni, przybył żołnierz mówiąc, że byłam wzywana do gabinetu Rosji. Rzuciłam zrezygnowane spojrzenie Litwinowi i momentalnie jajecznica podjechała mi do ust. Opanowałam jednak odruch wymiotny i wstałam od stołu, nie dokańczając śniadania. Liet był na tyle miły, że odprowadził mnie pod same drzwi.
— Tak — odpowiedział z wolna Rosja, obserwując mnie uważnie. — Chciałbym cię dziś zacząć uczyć rosyjskiego.
— No spoko. — Wzruszyłam ramionami.
— I jeszcze coś — powiedział wesoło i minął mnie, ruszając do szafy. Słyszałam, jak w niej grzebał, ale ja wciąż wpatrywałam się tępo w biurko zastanawiając się, jak je podpalić w najbliższym czasie i jednocześnie odsunąć od siebie podejrzenia. Skoro ja nie będę go miała, to nikt go nie będzie mieć. — O, wiedziałem, że gdzieś ją mam.
Odwróciłam się do niego z miną „zaskocz-mnie-kurwa" i zamarłam. Wania trzymał w dłoni sukienkę pomocy domowej.
— Ivan... — jęknęłam.
Miałam ochotę się rozwyć przez to, że historia zatacza koło, ale zrozumiałam, że on to robił specjalnie. Pociągnęłam więc tylko nosem i zacisnęłam powieki, żeby pohamować łzy.
Weź to na klatę.
— Strój pokojówki? — zapytałam mimo to słabo. — Serio...?
Widocznie Anglia nie był jedyny z tym pojebanym fetyszem.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Silesia?! - Tom 3 ✓
FanfictionByłam żywym dowodem na to, że Wszechświat posiadał bardziej absurdalne poczucie humoru niż ja. Gorzej być już nie mogło, a Nowy Świat chyba nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Żyć ciężko... Ale umrzeć jeszcze ciężej. Dosłownie w każdym t...