7.

5.1K 364 452
                                    

Następnego dnia Marinette na drżących nogach wchodziła po schodach do szkoły. Gdy tylko zobaczyła Adriena, miała ochotę zapaść się pod ziemię, a w momencie gdy na nią spojrzał zabrakło jej powietrza. Uśmiechnęła się niepewnie, a on jej odpowiedział tym samym. Gdy ruszył w jej stronę ostatkiem sił powstrzymywała się przed ucieczką. 

- Witaj Marinette! - zaczął

- Cz...cz...cześć Adrien… - odpowiedziała

- Czy już przestaniesz przede mną uciekać? - zażartował wciąż delikatnie się uśmiechając

- Ja…  - zacisnęła oczy i na jednym wydechu wyrzuciła z siebie - muszę z Tobą poważnie porozmawiać.

Adrien zdziwiony zamrugał kilkakrotnie nie wierząc w to, że tak łatwo poszło. Był pewien, że dziewczyna wciąż będzie kręcić i że czeka go niezła gimnastyka, żeby z nią porozmawiać.

- Jasne. Kiedy? - zapytał

- Po szkole, w parku?

- Ok. - odpowiedział i po przyjrzeniu się jej poszedł w kierunku sali lekcyjnej. Widział po Marinette, że nie czuje się zbyt pewnie, więc nie chciał jej dodatkowo stresować.

Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała bez ruchu patrząc za odchodzącym kolegą i nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Właśnie umówiła się na najbardziej stresującą rozmowę swojego życia. Ciężkim krokiem weszła do szkoły i wpadła na Alyę, która od razu zobaczyła, że coś jest nie tak. Marinette wyjaśniła przyjaciółce o co chodzi i niepewnie weszła razem z nią do sali. Na szczęście Adrien był zajęty rozmową z Maxem i nie było go w pierwszej ławce, dzięki temu mogła usiąść na swoim miejscu nie napotykając jego wzroku. Podczas wszystkich lekcji nie myślała już o niczym innym tylko o tym jak poprowadzić rozmowę z Adrienem. Alya uspokajała ją i mentalnie wspierała, bo wiedziała że już nic więcej zrobić nie może. Lekcje z jednej strony potwornie się dłużyły, a z drugiej czas biegł niespodziewanie szybko. Zanim się obejrzała było już po zajęciach.

•••

- Czy mam wkroczyć proszę pana? - zielone oczy dziewczyny błysnęły, gdy jeden z otaczających ją białych motyli usiadł na jej ręce. Dmuchnęła na niego, a owad przybrał barwę brzoskwini i znacznie się zmniejszył.

- Ani mi się waż! - wysoki mężczyzna stojący obok odwrócił się do niej gwałtownie.

- Ale jej emocje, są takie rozchwiane... Mogłabym ją teraz zrównać z ziemią. - uśmiechnęła się chytrze.

- Nie będziesz się zabawiała moim synem, zrozumiałaś? - warknął zaplatając swoje długie, smukłe palce na jej szyi.

- T... Tak, zrozumiałam. - podniosła ręce w geście poddania.

Mężczyzna puścił dziewczynę, spojrzał na nią znad okularów i odwrócił się do okna zakładając ręce za plecami.

- Jeszcze nie wiesz jednego. Twoje motyle nie zadziałają na kogoś, kto nigdy nie był pod władzą akumy.

- No to czemu tak się pan zdenerwował? - zapytała ze złością rozmasowując krtań.

- Żebyś zapamiętała, że nie działasz na własną rękę. Wszystko co robisz masz robić pod moje dyktando, zrozumiano?

- Tak proszę pana. - odpowiedziała z nutką irytacji

- Zresztą jest jeszcze za wcześnie. Im więcej emocji się skumuluje tym lepiej. Musimy znaleźć odpowiednią porę... - odwrócił się do niej. - Zaczekajmy do wieczora. Przygotuj sobie niebieskiego motylka... - dodał unosząc kącik ust w złośliwym uśmiechu.

Teatr marionetek  •••   Miraculous  ••• (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz