Następnego dnia Marinette na drżących nogach wchodziła po schodach do szkoły. Gdy tylko zobaczyła Adriena, miała ochotę zapaść się pod ziemię, a w momencie gdy na nią spojrzał zabrakło jej powietrza. Uśmiechnęła się niepewnie, a on jej odpowiedział tym samym. Gdy ruszył w jej stronę ostatkiem sił powstrzymywała się przed ucieczką.
- Witaj Marinette! - zaczął
- Cz...cz...cześć Adrien… - odpowiedziała
- Czy już przestaniesz przede mną uciekać? - zażartował wciąż delikatnie się uśmiechając
- Ja… - zacisnęła oczy i na jednym wydechu wyrzuciła z siebie - muszę z Tobą poważnie porozmawiać.
Adrien zdziwiony zamrugał kilkakrotnie nie wierząc w to, że tak łatwo poszło. Był pewien, że dziewczyna wciąż będzie kręcić i że czeka go niezła gimnastyka, żeby z nią porozmawiać.
- Jasne. Kiedy? - zapytał
- Po szkole, w parku?
- Ok. - odpowiedział i po przyjrzeniu się jej poszedł w kierunku sali lekcyjnej. Widział po Marinette, że nie czuje się zbyt pewnie, więc nie chciał jej dodatkowo stresować.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała bez ruchu patrząc za odchodzącym kolegą i nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Właśnie umówiła się na najbardziej stresującą rozmowę swojego życia. Ciężkim krokiem weszła do szkoły i wpadła na Alyę, która od razu zobaczyła, że coś jest nie tak. Marinette wyjaśniła przyjaciółce o co chodzi i niepewnie weszła razem z nią do sali. Na szczęście Adrien był zajęty rozmową z Maxem i nie było go w pierwszej ławce, dzięki temu mogła usiąść na swoim miejscu nie napotykając jego wzroku. Podczas wszystkich lekcji nie myślała już o niczym innym tylko o tym jak poprowadzić rozmowę z Adrienem. Alya uspokajała ją i mentalnie wspierała, bo wiedziała że już nic więcej zrobić nie może. Lekcje z jednej strony potwornie się dłużyły, a z drugiej czas biegł niespodziewanie szybko. Zanim się obejrzała było już po zajęciach.
•••
- Czy mam wkroczyć proszę pana? - zielone oczy dziewczyny błysnęły, gdy jeden z otaczających ją białych motyli usiadł na jej ręce. Dmuchnęła na niego, a owad przybrał barwę brzoskwini i znacznie się zmniejszył.
- Ani mi się waż! - wysoki mężczyzna stojący obok odwrócił się do niej gwałtownie.
- Ale jej emocje, są takie rozchwiane... Mogłabym ją teraz zrównać z ziemią. - uśmiechnęła się chytrze.
- Nie będziesz się zabawiała moim synem, zrozumiałaś? - warknął zaplatając swoje długie, smukłe palce na jej szyi.
- T... Tak, zrozumiałam. - podniosła ręce w geście poddania.
Mężczyzna puścił dziewczynę, spojrzał na nią znad okularów i odwrócił się do okna zakładając ręce za plecami.
- Jeszcze nie wiesz jednego. Twoje motyle nie zadziałają na kogoś, kto nigdy nie był pod władzą akumy.
- No to czemu tak się pan zdenerwował? - zapytała ze złością rozmasowując krtań.
- Żebyś zapamiętała, że nie działasz na własną rękę. Wszystko co robisz masz robić pod moje dyktando, zrozumiano?
- Tak proszę pana. - odpowiedziała z nutką irytacji
- Zresztą jest jeszcze za wcześnie. Im więcej emocji się skumuluje tym lepiej. Musimy znaleźć odpowiednią porę... - odwrócił się do niej. - Zaczekajmy do wieczora. Przygotuj sobie niebieskiego motylka... - dodał unosząc kącik ust w złośliwym uśmiechu.
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
FanfictionKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...