Jak na drugi dzień stażu, Marinette miała bardzo dużo pracy. Pół dnia wykonywała przeróżne telefony i szukała odpowiednich materiałów. Szło jest to potwornie powoli, bo wciąż uciekały jej myśli. Nie mogła się skupić i obawiała się, że przez to rozkojarzenie narobi sobie kłopotów. Wyszła do ogrodu, żeby odetchnąć świeżym powietrzem i co raz zerkała w niebo mając nadzieję, że może dojrzy gdzieś skaczącego po dachach Czarnego Kota, ale było to tylko jej złudne pragnienie. Obawiała się, że po tym co wydarzyło się wczoraj, Kot nie pojawi się w mieście ot tak, bez powodu. Poczuła ucisk w sercu na myśl o tym, że nie może się z nim porozumieć.
Liczyła na to, że chociaż Adrien poświęci jej chwilę, żeby mogli porozmawiać. Potrzebowała tego bardziej niż kiedykolwiek i wierzyła, że on też. Niestety, przez cały dzień nigdzie go nie spotkała. Słyszała tylko co jakiś czas jego głos dochodzący z holu, gdy uzgadniał z Nathalie terminy kolejnych sesji zdjęciowych. Było jej strasznie przykro, że nawet do niej nie zajrzał, a ona nie mogła tak po prostu pójść do jego pokoju. Gdy skończyła swoje obowiązki, Adriena nie było w domu. Nie odpowiadał też na jej smsy. Wróciła więc do siebie z niczym.
Siedziała w pokoju zamyślona i smutna. Próbowała dzwonić do Adriena, ale nie odbierał jej telefonów.
- Tikki... - zwróciła się do swojej małej przyjaciółki - On chyba się na mnie obraził.
- Nie mów tak Marinette. Adrien taki nie jest. Może po prostu potrzebuje czasu.
- Zraniłam go Tikki. - powiedziała smutno
- Marinette... - Kwami przytuliło się do jej policzka - Nie smuć się. Przecież to nie będzie trwało wiecznie. Emocje zaraz opadną i wszystko wróci do normy.
- Nie wiem... Może i tak... - odparła bez przekonania
- A może jest mu po prostu głupio? - zagadywała Tikki. - Wiesz, wstydzi się, że tak się zachował i dlatego się nie odzywa?
- Daj spokój Tikki, on przecież nic nie zrobił. Znowu ja wszystko zepsułam. Miał prawo się na mnie zdenerwować. Jego cierpliwość się wyczerpała, bo ile można było znosić te moje żenujące wygłupy?
Wstała z krzesła i podeszła do wieszaka na którym schła biała koszula. Jego koszula. Jeszcze nie tak dawno byłaby gotowa oprawić ją w ramki. Uświadomiła sobie jak strasznie głupie było jej zachowanie. Sięgnęła po żelazko, żeby uprasować koszulę, a następnie złożyła ją i zapakowała do torby. Mogła przekazać ją Nathalie albo ochroniarzowi, ale chciała ją oddać Adrienowi osobiście. Może chociaż to posłuży jako pretekst do rozmowy. Gdyby tylko mogła znaleźć jakiś pretekst, żeby spotkać się z Czarnym Kotem. On chyba też potrzebował czasu. Miała tylko nadzieję, że to czekanie, zarówno na Adriena jak i na Kota nie wykończy jej nerwowo.
Dni mijały jeden za drugim, a czas uciekał jej między palcami. Miała wrażenie, że utknęła w jakimś dniu świstaka. Pracowała ponad swoje siły przez cały ten czas. W pracy szkicowała i dobierała materiały, po pracy szyła. Jedyną ulgę przynosiły jej pochwały pana Agresta, który całkowicie zaakceptował jej projekt stroju dla Adriena, na zbliżający się pokaz. Starała się więc jak mogła, żeby wszystko wyszło idealnie. To byłby pierwszy raz kiedy jej ubranie miałoby pojawić się na pokazie i wejść do regularnej sprzedaży. Robiła więc co mogła, oddając się pracy w każdej wolnej chwili.
Gdy zmęczona wróciła pewnego dnia do domu nawet dobrze nie usiadła, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła je i zaskoczona wpatrywała się w stojącą za nimi Michelle.
- Marinette, masz chwilę? - zapytała dziewczyna zaciskając ręce z nerwów.
- Tak, wejdź. Tylko... Czy ty nie powinnaś być w trasie z "Kocią muzą"?
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
FanfictionKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...