Czarny Kot wyciągnął rękę by dotknąć małych, niepozornych kolczyków w uszach Marinette. Dziewczyna drgnęła nerwowo i cofnęła się. Tym gestem zasiała jeszcze więcej wątpliwości w jego umyśle. Czy to możliwe, że te kolczyki to Miraculum, a Marinette to... Biedronka?
- Czarny Kocie? O co chodzi? - zapytała zdenerwowana widząc, że chłopak zbladł.
- Skąd masz te kolczyki? - zapytał oschle, czując strach, choć nie wiedział dlaczego. Przecież jeśli jego podejrzenia się potwierdzą powinien się czuć jakby wygrał los na loterii. A jednak niezrozumiały lęk błądził w jego głowie, uporczywie nie dając się wygonić rozsądkiem.
- Ja... mam je... po babci. - wyjąkała.
Obserwowała zwężone źrenice w oczach chłopaka i była już prawie pewna, że jej sekretna tożsamość przestała być dla niego tajemnicą.
- Po babci? - prychnął uśmiechając się ironicznie. - A gdybym, przykładowo, kupił ci w prezencie nowe, to które wolałabyś nosić? - podszedł i przybliżył do niej swoją twarz wpatrując się intensywnie w jej zagubione spojrzenie. - Te po babci, czy te od swojego chłopaka?
Marinette wstrzymała oddech. W jej głowie ścierały się teraz myśli, z dwóch przeciwległych biegunów. Ochrona tożsamości była czymś, co zawsze było dla niej priorytetem. Ale z drugiej strony, skoro Czarny Kot zaczął się tak zachowywać, nie było sensu brnąc dalej w kłamstwa. Tylko, że Marinette nie była w stanie teraz działać racjonalnie.
- Ja... Nie wiem... To znaczy, ja nigdy nie ściągam tych kolczyków, żeby ich nie zgubić... Wiesz jaką jestem niezdarą. - zaśmiała się nerwowo - Mama... by się zapłakała jakbym je straciła.
- Och, rozumiem... - odparł Czarny Kot odsuwając się od niej - Ale nie martw się. Chętnie ich dla ciebie popilnuję.
Wiedział, że przesadza. I to bardzo. Wiedział, że ją dręczy, ale nie umiał się powstrzymać. Był zmęczony, obolały, zdenerwowany, a to co przed chwilą odkrył, zadziałało na jego emocje jak płachta na byka.
Czuł się oszukany. Zastanawiał się, czy Marinette zamierzała mu o tym powiedzieć. Teraz, kiedy ich relacja nie była już tylko przyjacielska. On chciał budować ich związek na prawdzie. Chciał jej powiedzieć kim jest. Uświadomił to sobie w momencie gdy powiedziała mu, że go kocha. A teraz nagle dowiaduje się, że ona chciała go okłamywać. Nie była gotowa wyznać mu prawdy nawet teraz, gdy wyglądało na to, że sam się tego domyślił.
Ponownie wyciągnął rękę, by chwycić jeden z jej kolczyków, a Marinette ponownie się cofnęła. Widział, że się boi. Że nie wie co zrobić. Pokiwał głową zakładając ramiona na piersiach. Teraz był już pewien. Odezwał się do niej głosem od którego bił chłód.
- Pomyślmy... Jak to było? "A co gdyby Biedronka powiedziała, że tamten chłopak to przeszłość"… - powtórzył usłyszane od niej słowa... "Biedronka nie będzie zazdrosna?" - cytował dalej przedrzeźniając ją - "Zaufaj mi, Marinette jest bezpieczna"… O, i moje ulubione: "rozmawiałam o tobie z Marinette, obie się o ciebie martwimy." Serio? Obie?!
- Kotku…
- Nic nie mów! - warknął
- Czarny Kocie, przecież wiesz, że nie mogłam ci…
- Wiem! - krzyknął - Wiem - dopowiedział już łagodniej i nie wiedzieć czemu jego oczy się zaszkliły - Ale… Nie wierzę…
Nie docierało do niego, że dwie najbliższe mu osoby to jedna i ta sama dziewczyna. Co ciekawe, teraz patrząc na nią nie widział w niej ani Marinette, ani Biedronki. Patrzył na nią jak na kogoś zupełnie obcego.
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
FanfictionKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...