Marinette wróciła do domu próbując zapomnieć o tym co ją tego dnia spotkało. Nie żeby żałowała spotkania z Adrienem i szansy odbudowania ich przyjaźni, ale to zdecydowanie nie powinno tak wyglądać. To co się wydarzyło, mimo wszystko, wolałaby wymazać i napisać od nowa. Jeden wstyd za drugim. Najpierw jej projekt okazuje się niedopasowany, a potem to mierzenie Adriena… Kiedyś miała bzika na jego punkcie i zbierała na jego temat wszystkie możliwe informacje jakie tylko ukazały się w prasie lub dostarczone były jej cichaczem od Nino. Znała nawet rozmiar jego buta, ale nigdy nie pomyślałaby, że zdobędzie wszystkie jego wymiary. Poczuła, że znów się czerwieni na samo wspomnienie. Kiedyś wiele by dała, żeby móc go sobie tak bezkarnie obejrzeć, a dziś czuła tylko zażenowanie. Wszytko wywróciło się do góry nogami.
Rzuciła torbę z rzeczami na kanapę i przeciągnęła się siadając wygodnie i zamykając na chwilę oczy, żeby odpocząć. Wypuściła też Tikki, żeby mogła sobie zjeść swoje ulubione ciasteczka czekające na blacie. Pomyślała, że brak rodziców w domu bywa wygodny. Skierowała się do swojego pokoju i pierwszy raz, nie krępowana przez nikogo, postanowiła wyjąć szkatułkę.
Założyła na siebie Miracula wypuszczając wszystkie Kwami, które wesoło zaczęły latać wokół niej i ganiać się po jej pokoju. Roześmiała się na ten widok. Nie musiała się teraz przejmować tym, że rodzice mogą niechcący odkryć jej sekret. W pewnym momencie podlecieli do niej Wayzz i Sass witając się z nią lekkim ukłonem. Odpowiedziała im wesoło na powitanie i pogłaskała jedno i drugie Kwami po głowie.
- Marinette, wracając do naszej ostatniej rozmowy, czy zauważyłaś może w taktyce Władcy Ciem coś nowego? - zapytał Wayzz
- Zupełnie nic. Przez ostatni tydzień w ogóle nie wysłał żadnego złoczyńcy. Czy to może świadczyć o czymś niepokojącym? - spojrzała uważnie na małego żółwia.
- Tego nie wiemy. Być może jego prywatne życie czymś go zajęło, a może szykuje coś większego. - na te słowa Marinette, aż drgnęła od nieprzyjemnego dreszczu, przebiegającego wzdłuż jej kręgosłupa.
- A jak Ty się czujesz?- zapytało drugie Kwami
- Dzięki za troskę Sass. Chciałabym powiedzieć, że dobrze, ale trochę nagięłabym prawdę. - westchnęła - Mimo to, staram się nie załamywać. Ale... Czarny Kot… nie jest z nim najlepiej, coś go dręczy, ostatnio nawet widziałam jak płacze, a ja nie umiem mu pomóc. Zresztą, on nie chce mojej pomocy, i w ogóle się ze mną nie kontaktuje. Martwię się o niego. I o to, że to zaważy na naszej skuteczności w walce.
- Daj mu czas, Marinette. - odparł Wayzz - Najwidoczniej męczy go coś o czym nie może ci powiedzieć. Stąd te tajemnice.
- Ech...Pewnie masz rację Wayzz. Ale mam nadzieję, że uda mu się z tym szybko uporać.
Zostawiła Kwami w pokoju, żeby się trochę pobawiły jej rzeczami i zeszła na dół do Tikki. Wyjęła też telefon, żeby sprawdzić czy nikt do niej nie dzwonił. Co jakiś czas miała taki odruch, choć ostatnio jej telefon wciąż milczał nie dając jej znać, ani o wiadomościach, ani o połączeniach od przyjaciół czy rodziców. Ciągle miała jednak nadzieję, że ktoś wreszcie się do niej odezwie.
Spojrzała na ciemny ekran próbując włączyć telefon. Niestety komórka była wyładowana, więc Marinette wróciła do swojego do pokoju po ładowarkę, żeby móc uruchomić urządzenie. Gdy już je podłączyła, włączyła je i wpisała pin. Jak tylko telefon ponownie połączył się z siecią, natychmiast dostała powiadomienie o ataku Akumy. Drżącymi rękami włączyła filmik przedstawiający atak złoczyńcy. Z przerażeniem śledziła nagranie na którym Czarny Kot ledwo podnosi się z ziemi i natychmiast dostaje strumieniem wody, który odrzuca go z całym impetem na ścianę budynku.
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
FanficKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...