Gdy Czarny Kot mknął przez miasto przy świetle zachodzącego słońca, Marinette rozmawiała przez telefon z przyjaciółką. Uzgadniały plan sobotniego pikniku. Niebieskooka nie chciała nawet wspominać Adriena, ale Alya niepytana poinformowała ją, że rozmawiała z nim i jeśli ojciec mu pozwoli to na pewno przyjdzie i to sam, bo Kagami to już dla niego przeszłość. Marinette wtedy na chwilę zaniemówiła. Ta sytuacja ze szkoły... Teraz już zrozumiała, że zdenerwowała się niepotrzebnie. Najwidoczniej Kagami była taka wściekła, bo Adrien z nią zerwał. I pewnie to było powodem dla którego urwał się z zajęć. Z jednej strony poczuła dziwną ulgę, ale zaraz pozbyła się tego uczucia. Jak mogła cieszyć się tym, że Kagami cierpiała? Adrienowi też na pewno nie było łatwo. Tu nie ma się z czego cieszyć. Odłożyła telefon po zakończonej rozmowie i położyła się na łóżku. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko ciepłym powietrzem, które wpadało przez otwarte okno. W pewnym momencie usłyszała na balkonie ciche stuknięcie, a jej Kwami natychmiast uciekło pod łóżko. Lekko przestraszona wyjrzała delikatnie przez okno wspinając się na palcach. Otworzyła szerzej oczy, gdy dostrzegła na swoim balkonie gościa. Tuż przy oknie siedział po turecku Czarny Kot. Głowę oparł o lewą rękę wspierając ją na udzie i uśmiechał się. Marinette zamrugała kilka razy, jakby dla upewnienia się, że to co widzi to nie są jakieś zwidy i postanowiła wyjść na balkon. Wtedy bohater wstał i pomógł jej, łapiąc ją za rękę.
- Dzisiaj też miałeś ciężki dzień i chciałeś się przewietrzyć? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Owszem, dzień miałem koszmarny. - odparł - Ale przyszedłem tu specjalnie dla ciebie.
- Dla mnie? Dlaczego? - zdziwiła się.
Przyglądała mu się uważnie i coś jej w nim nie pasowało. Czarny Kot zachowywał się... inaczej. Był tak samo zamyślony jak dziś w szkole. Uśmiech, który przesłał jej na powitanie, zniknął i już się nie pojawił. Jego wzrok był trochę mętny, brakowało w nim wesołych iskierek, które zawsze dostrzegała. I nie odpowiadał na jej pytanie. Stał tylko oparty o barierkę z założonymi rękami i wbijał w nią wzrok. W końcu się odezwał.
- Dziś już trzeci raz, w ciągu tygodnia, pojawiła się przy tobie Akuma. - powiedział oschle.
Marinette nie odpowiedziała, spuściła tylko głowę i westchnęła. Czego on chciał? Wywołać u niej poczucie winy?
- Martwię się o ciebie Marinette. - dodał już łagodniej
- Po co? Przecież nic mi nie jest. - odrzekła patrząc w bok.
Po chwili poczuła na swojej brodzie jego rękę, którą zmusił ją do podniesienia głowy.
- Oboje wiemy, że to nie prawda. Nie radzisz sobie z emocjami i tak długo jak ten stan będzie trwał, będziesz zagrożona. - mówił do niej spokojnym głosem, żeby nie odczuła, że w jakiś sposób próbuje na nią naciskać lub, co gorsza, że ją upomina.
Odsunęła się nieznacznie od niego. Nie rozumiała o co mu chodzi. Uważała, że przecież każdy czasem ma jakieś problemy i nie potrzebuje do ich rozwiązywania obecności superbohatera.
- Dzięki za troskę Czarny Kocie, ale nie musisz się o mnie martwić. Świetnie radzę sobie sama. - odpowiedziała niezbyt pewnie.
- Tak, widziałem... - rzucił ironicznie i natychmiast się z tego wycofał na widok jej zmarszczonym brwi. - Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
- Słuchaj, o ci chodzi? Przychodzisz tu mnie oskarżać, nastraszyć czy co? - zapytała czując rosnącą złość.
- Marinette... - westchnął. - Jak długo się przyjaźnimy?
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
FanfictionKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...