Następnego dnia rano, gdy tylko Marinette otworzyła oczy, natychmiast powróciły myśli z poprzedniego wieczora. Adrien, Luka, Czarny Kot. Tego było za wiele. Czuła się słaba i przytłoczona. Zerknęła na telefon, który wskazywał godzinę 9. Oprócz tego widniało na nim pięć nieodebranych połączeń od Alyi. Nic dziwnego, że ich nie słyszała. Wieczorem, gdy siadała do oglądania filmu, wyciszyła telefon i potem zapomniała włączyć dzwonki. To była ostatnia rzecz o której myślała, gdy leżała w łóżku okrywana kołdrą przez Czarnego Kota. Na samą myśl o tym poczuła ciepło na policzkach. Zdecydowanie nie jest to dobry moment do informowania Alyi o tym co się wydarzyło. Postanowiła, że jak się trochę ogarnie to oddzwoni. Ostatecznie spała przecież w ubraniu, na co pokręciła tylko głową z niedowierzaniem. Na razie nie miała jednak ochoty wstać z łóżka. Zerknęła na tablicę korkową na ścianie i zasmuciła się brakiem zdjęć, do których widoku tak się już przyzwyczaiła. Odczuwała ich brak nie tylko w przestrzeni swojego pokoju, ale przede wszystkim, w swoim złamanym sercu. Usiadła opierając się o poduszki budząc tym ruchem swoje kwami. Tikki przeciągnęła się i mrugnęła kilka razy, po czym usiadła na wyciągniętej do niej dłoni swojej właścicielki.
- Dzień dobry Marinette. Jak się czujesz? - zapytała od razu. Serduszko ją bolało gdy patrzyła na nią taką smutną.
- Sama nie wiem jak to określić. - westchnęła. - Serce mam popękane, a w głowie szumiącą pustkę. I boję się Tikki. To co się stało... Ta Akuma. A co jeśli to się powtórzy? Jeśli następnym razem się poddam? - spojrzała w małe oczka czerwonego stworzonka. Była totalnie rozbita.
- Nawet tak nie myśl. - Tikki spojrzała groźnie. - Marinette, jesteś nastolatką, twoje emocje czasem płatają figle, ale doskonale sobie z tym radzisz. Jak tylko oswoisz się z tym wszystkim to będzie lepiej. - próbowała pocieszyć przyjaciółkę, jednak sama w głębi swojego małego serduszka obawiała się kolejnych ataków.
- Sama w to nie wierzysz - odgadła Marinette i wstała z łóżka. Tikki westchnęła i nie wiedziała co odpowiedzieć. Sama też się bała, że stanie się coś złego i kolczyki trafią w ręce Władcy Ciem. Wtedy usłyszała jakieś krzyki i podleciała do okna, czyżby wywołała wilka z lasu? Marinette od razu pojawiła się obok niej. Zwykle szybko reagowała na takie dźwięki. Była gotowa, mimo wszystko, w każdej chwili ruszyć na pomoc swojemu miastu. Alarm okazał się jednak fałszywy, a odgłosy były tylko pozornie niebezpieczne. Gdy wyjrzała przez okno okazało się, że w pobliskim parku grupa ludzi organizuje sobie jakieś wydarzenie. Usłyszała, że wśród krzyków pojawiały się jakieś śmiechy, więc odetchnęła z ulgą i zaśmiała się. Być może dzisiejszy dzień nie będzie taki zły. Zwłaszcza, że jest sobota i nie trzeba iść do szkoły. Przeciągnęła się leniwie i głośno ziewnęła. Wtedy usłyszała pukanie i po chwili w klapie ujrzała uśmiechniętą twarz mamy. Kobieta nie miała pojęcia o tym co się działo z jej córką poprzedniego dnia. Marinette jeszcze z nią nie rozmawiała. Nie była na to gotowa i nie wiedziała czy w ogóle kiedykolwiek będzie.
- Wyspałaś się kochanie? Nie obudziły cię te krzyki z parku? - z troską pytała Sabine podając córce śniadanie i całując ją w policzek.
- Nie mamo, obudziłam się chwilę przed. Cieszę się, że to nic poważnego, tylko jakaś zabawa.
- Jakaś zabawa? - po minie kobiety widać było zdziwienie
- No tak. A co? - zapytała niepewnie podnosząc kubek do ust.
- Przecież to festyn charytatywny na rzecz nowego schroniska, którego twarzą został sam Czarny Kot. Jego fanklub to organizuje.
Marinette zakrztusiła się herbatą. Co to za pomysł? Fanklub Czarnego Kota? A Biedronka to co? Pies?
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
أدب الهواةKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...