Biedronka po rozstaniu z Czarnym Kotem jeszcze długo przesiadywała na paryskich dachach. Potrzebowała samotności i spokoju, próbując odnaleźć go w ciszy usypiającego miasta, ale kłębiło się w niej zbyt wiele emocji, by mogły zostać rozwiane przez nocne powietrze. Postanowiła więc wrócić wreszcie do domu. Wylądowała na balkonie i od razu zeszła do swojego pokoju.
- Chowaj kropki. - powiedziała cicho i westchnęła.
Tikki pojawiła się obok niej z nieodgadnionym wyrazem pyszczka i wpatrywała się bacznie w swoją właścicielkę. Marinette bez słowa podała kwami ciastko i siadła przy biurku. Wyraźnie zamyślona bazgrała szlaczki na leżącej obok kartce.
- Wszystko w porządku? - zapytała ją Tikki gdy zjadła swój posiłek. Podleciała bliżej, chcąc wyczytać coś z oczu dziewczyny.
- Nie Tikki. Nic nie jest w porządku. - mruknęła Marinette.
- Może powinnaś się położyć spać, jest już bardzo późno. Jutro na pewno poczujesz się lepiej. - wesoło odparło kwami. Tak bardzo chciało ją pocieszyć.
- Może... - powtórzyła do siebie dziewczyna ciężko wzdychając.
Jej myśli biegły bardzo szybko nie dając się uspokoić. Była pewna, że nie uda jej się dzisiaj zasnąć. Serce biło jak oszalałe przywołując te wszystkie wydarzenia od momentu rozmowy w parku. Gdy tylko zamykała oczy widziała uśmiech Adriena i jego wesołe, zielone oczy. Za chwilę te oczy zmieniały właściciela i w jej myślach stawał przed nią Czarny Kot, ze swoim ironicznym uśmieszkiem i potarganą fryzurą. Umysł płatał jej figle zlewając te dwie osoby w jedną, a serce wciąż łomotało w piersiach z powodu tych myśli. Marinette nie rozumiała dlaczego. O Adrienie powinna zapomnieć. Najlepiej w ogóle się do niego nie zbliżać i nie pozwolić sercu na niego reagować. Tylko, że to było najtrudniejsze. A Czarny Kot? Czemu w ogóle o nim myśli? Już dawno wrzuciła go do porządnie związanego worka z etykietą "przyjaciel" i nie zamierzała go stamtąd wypuszczać. Tak było dobrze. Bezpiecznie. Wiedziała, że tego powinna się trzymać, a jednak czuła, że coś się zmieniło, że sznurek od tego worka trochę jej się poluzował i coraz częściej ma ochotę zaglądać do środka. Uznała jednak, że to bez sensu. Przecież nie jest zakochana w Czarnym Kocie. To jej przyjaciel, są sobie bliscy, ale nie tak. Zresztą, uczuciowość nie jest wskazana gdy jest się superbohaterką. Musi teraz zapomnieć o zakochiwaniu się, bo ma na głowie poważny problem, którego najważniejszym punktem jest ochrona Paryża. Trzeba wziąć się w garść, otrzeć łzy, zamknąć serce na cztery spusty i zająć się walką ze złem. Zapomnieć o Marinette, a stać się przede wszystkim Biedronką i skupić na planie pokonania Władcy Ciem. Z tym postanowieniem wstała gwałtownie od biurka. Odwróciła się i stanęła oko w oko ze swoją mamą. Dziewczyna była tak zamyślona, że nawet nie usłyszała, że Sabine weszła do jej pokoju. Po minie kobiety było widać, że czeka je poważna rozmowa.
- Mamo.. - Marinette próbowała wywołać na twarzy naturalny uśmiech. - Nie śpisz jeszcze?
Kobieta westchnęła i usiadła na tapczanie. Owszem, miała już na sobie piżamę, ale nie zamierzała się kłaść. Jej mąż już dawno spał gdyż nad ranem to on miał przejąć pieczenie, a jej zadaniem było dziś późną nocą przyszykować produkty i rozrobić zaczyn drożdżowy. Skoro praca jej się przeciągnęła i nie mogła zasnąć, postanowiła poświęcić jeszcze chwilę swojej córce. Zwłaszcza, że miała do niej kilka pytań ponieważ to ona spędzała jej sen z powiek.
- Nie, jeszcze nie śpię. Ty jak widzę też nie zamierzałaś się położyć? - odparła zauważając, że córka wciąż ma na sobie codzienny ubiór.
- Ja... Ja właśnie szłam się przebrać. Wiesz, zasiedziałam się trochę przy rysowaniu i...
- Dlaczego mnie oszukujesz Marinette? - zapytała ostro kobieta wstając z kanapy.
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
FanficKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...