*** 13 lat później ***
Marinette stała przy oknie, zerkając na biegnących po ulicy ludzi i tupała nerwowo nogą. Przy uchu trzymała komórkę, wsłuchując się w dźwięk połączenia, który z każdym piknięciem podnosił jej irytację do coraz wyższego poziomu. Wreszcie usłyszała, że po drugiej stronie telefon zostaje odebrany i nie czekając na nic, od razu krzyknęła do swojego rozmówcy.
- Gdzie ty się podziewasz? Nie widziałeś wiadomości?
- Jestem na spotkaniu, Księżniczko. Z reguły, na spotkaniach nie oglądamy telewizji. Co się stało?
- Zapomnij o spotkaniu, Kotku. Mamy robotę.
Po drugiej stronie usłyszała tylko głośne i długie westchnienie.
- Tylko mi nie mów, że znowu Monsieur Szczur...
- Nie mój drogi, nie tym razem. - odparła - Graficzas się pojawił, streszczaj się.
- Uuu... To dlatego Nino tak do mnie wydzwaniał... Ale nie stresuj się. Nasze młodsze wersje to ogarną.
Marinette przejechała po twarzy dłonią, jęcząc przy tym ze zrezygnowaniem i zastanawiając się dlaczego wyszła za mąż za tego człowieka.
- Ogarną, Dachowcu, ale z naszą pomocą! Słuchaj mnie teraz! Alix robi co może, żeby Chris nie narozrabiał w przeszłości, ale ja jestem uziemiona. Alya nie może się już dłużej zająć Emilie, bo ma zaraz USG. Muszę podrzucić małą do rodziców. Chłopaki są jeszcze w przedszkolu, Nathalie obiecała, że ich odbierze. A ty natychmiast wychodzisz z firmy i gonisz pomóc Królix, dopóki ja do was nie dołączę, zrozumiano?
- Uwielbiam, kiedy się tak rządzisz, Kropeczko.
- Czekaj, niech no ja cię dorwę... - warknęła, słysząc po drugiej stronie słuchawki, śmiech swojego męża.
Rozłączyła się, w pośpiechu pożegnała z Alyą, która zajęła się Emilie na czas przekazania Alix jej miraculum, po czym ze swoją dwulatką na rękach pobiegła do piekarni. Jej rodzice, przyzwyczajeni już do stanowienia awaryjnego ratunku w trakcie ataku, z uśmiechem przyjęli pod opiekę swoją uroczą, złotowłosą wnuczkę, która z miłością w zielonych oczkach, patrzyła na swoją babcię Sabine, wyciągając do niej rączki.
Marinette ucałowała córkę w głowę i pobiegła na zaplecze z którego wyruszyła w miasto już jako Biedronka. Gdy dotarła pod wieżę Eiffla, jej mąż i przyjaciółka walczyli zaciekle z nowym przeciwnikiem. Dołączyła do nich, ale nie szło im najlepiej. Graficzas bez przerwy przenosił się w czasie lub przestrzeni, a oni nie mogli go nawet dotknąć. Po kolejnej, nieudanej próbie złapania chłopaka na jojo, Biedronka chwyciła Czarnego Kota za ramię.
- Nie mamy z nim szans... - powiedziała, patrząc jak Królix co jakiś czas znika i pojawia się obok złoczyńcy, próbując odebrać mu broń.
- Żartujesz sobie, Kropeczko? - odparł jej partner - My jesteśmy nie do pokonania. Zaraz mu zniszczę ten pistolecik i po kłopocie.
- Kocie, zaczekaj! - krzyknęła Biedronka, ale nie zdążyła go zatrzymać.
Bohater ruszył z kotaklizmem na przeciwnika, ale chłopak przejrzał jego zamiary i w ostatniej chwili przeniósł się kilka metrów dalej, unikając w tej sposób jego ataku. Czarny Kot nie zdążył wyhamować i wpadł na Królix, lądując z nią na ziemi. Przy zderzeniu zahaczył pazurem o jej bok. Kotaklizm trafił prosto w ukryty w kieszeni zegarek. Kostium bohaterki przejął część niszczącej mocy, ale nie był w stanie ochronić miraculum. Głębokie pęknięcie, które pojawiło się na magicznym przedmiocie przeraziło bohaterów, a w Graficzasie tylko wzmocniło nadzieję na wygraną. Chłopak roześmiał się szyderczo i wycelował broń w Królix, która w ciągu sekundy zniknęła, przenosząc się do starożytności.
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
FanficKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...