Marinette siedziała w swoim pokoju, przy biurku, i z uśmiechem na ustach szkicowała portret Czarnego Kota. Głowę oparła na lewej ręce podpartej łokciem o blat, a pod nosem nuciła piosenkę Clary Nightingale.
- Marinette? - Tikki przysiadła obok szkicownika - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Dziewczyna wyprostowała się, odrywając od wykonywanej czynności i uśmiechnęła się przepraszająco do swojej małej przyjaciółki. Faktycznie, błądziła myślami gdzieś obok kocich uszu i w ogóle nie słyszała, że Kwami coś do niej mówi. Zamknęła zeszyt i odłożyła ołówek.
- Wybacz Tikki, zamyśliłam się. Co mówiłaś?
- Mówiłam, że powinnaś się bardziej pilnować. Jakbym nie zrzuciła tych książek, to byś tu teraz siedziała zapłakana z wyrzutami sumienia. - odparła niezadowolona
- Nie... prawda. No dobra, masz rację. Zresztą, już ci dziękowałam za to. - mruknęła Marinette nie przyznając się, że i tak dusi w sobie wyrzuty sumienia, po tym jak prawie pocałowała się z Adrienem.
- Nie o to mi chodzi Marinette. - westchnęła Tikki - Za chwilę przyjdzie tu Czarny Kot, a ty przestałaś nad sobą panować. Nie jestem pewna, czy powinnaś spędzać z nim wieczory sam na sam, w pustym domu.
Marinette zrobiła wielkie oczy, a gdy dotarł do niej sens wypowiedzianych przez Kwami słów, wybuchnęła śmiechem i długo nie mogła się uspokoić.
Tikki nie rozumiała z czego dziewczyna się śmieje. Ona sama już niejedno widziała przez te wszystkie lata i niekoniecznie chciałaby powtarzać sytuacje, w których się znajdywała przez wariactwa swoich właścicielek. Ale chyba tak to już jest, że większość Czarnych Kotów ma problemy z testosteronem, a tylko niewielu z nich potrafiło wykazać się silną wolą i odpowiedzialnością.
Marinette otarła załzawione od śmiechu oczy i pokręciła głową.
- Przepraszam Tikki, ale naprawdę nie musisz mi matkować. - poklepała Kwami po główce.
- Ja ci nie matkuję, tylko zwracam uwagę na pewne rzeczy. Byłaś pod władzą Akumy, nie wiemy jakie informacje o tobie posiada Władca Ciem... To nie jest najlepszy moment na miłosne uniesienia.
Marinette ponownie wybuchnęła śmiechem, tym razem z powodu określenia, które w ustach tego uroczego, małego stworzonka brzmiało strasznie dziwnie.
Tikki widząc, że dziewczyna nie ma zamiaru jej słuchać i nie traktuje sytuacji poważnie, naburmuszyła się i odwróciła do niej tyłem.
- No nie obrażaj się. - połaskotała ją Marinette - Tikki... wiem... zawahałam się, gdy Adrien próbował mnie pocałować. - westchnęła - Ale naprawdę mam swój rozum. Możesz być spokojna, nie zamierzam wylądować w łóżku z Czarnym Kotem, nawet gdybym bardzo chciała. - zaśmiała się
- A chciałabyś? - usłyszała za sobą rozbawiony głos dobiegający od strony okna.
Marinette pisnęła ze strachu i chcąc zerwać się z krzesła, przewróciła się razem z nim na ziemię.
Czarny Kot zaśmiał się krótko, wskakując do pokoju i podszedł do Marinette. Podniósł krzesło i odstawił je na miejsce, po czym pomógł dziewczynie wstać.
- Za podsłuchiwanie powinnam cię wyrzucić przez to okno. - mruknęła rozmasowując lewe biodro
- To nie ja podsłuchiwałem, tylko ty za głośno mówisz. A żeby wyrzucić mnie przez okno może ci nie wystarczyć siły.
- Zawsze mogę przemienić się w Biedronkę. - odparła z zadziornym uśmiechem
- Nie wolno ci używać miraculum do prywatnych celów. - odbił piłeczkę
CZYTASZ
Teatr marionetek ••• Miraculous ••• (Zakończone)
FanfictionKsiążce należy się korekta, więc systematycznie będę ją poprawiać, ale nie martwicie się, treść nie zostanie zmieniona ;) "Czuł na szyi jej oddech. Przekraczał właśnie pewną granicę, do której nie powinien się nawet zbliżyć. Mimo to, otulił ją ramio...