Od jakiegoś czasu pisałam tu recenzje recitali online w wykonaniu Natalii Piotrowskiej-Paciorek i mam nadzieję, że się podobały, bo przychodzę teraz z ostatnim wpisem na ten temat, czyli recenzją recitalu ,,1960-2020", podczas którego Natalia wyśpiewywała piosenki z musicali z ostatniego półwiecza. Każda dekada była reprezentowana przez jeden utwór.
Na pierwszy ogień usłyszeliśmy ,,Życie kabaretem jest" z musicalu ,,Cabaret", które było jedynym utworem śpiewanym po polsku. Nie znałam wcześniej tej piosenki, ale wykonanie Natalii zachęciło mnie, by bliżej poznać ,,Cabaret". Całość była energiczna, przebojowa, dynamiczna i chwilami komediowa, co bardzo przypominało mi oglądane niedawno ,,Chicago" (oba musicale zostały stworzone przez tych samych twórców).
Nowości tym razem było dla mnie znacznie więcej. Drugą piosenką zaśpiewaną przez Natalię było ,,What I did for love" z musicalu ,,A chorus line". O ile ,,Cabaret" kojarzyłam, tak o ,,Chorus line" wiedziałam tyle, że istnieje. I nie zawiodłam się, bo wykonanie było doskonałe, romantyczne, ale jednocześnie niepozbawione poweru, pełne emocji, zaśpiewane głębokim głosem. Kolejną nowością było ,,Woman" z niezbyt znanego musicalu ,,The Pirate Queen", w którym Natalia genialnie przechodziła między subtelnością a mocą.
Absolutnie urzekło mnie ,,Only night only" z ,,Dreamgirls", które było dla mnie kwintesencją ,,musicalowości" - utwór jest bardzo epicki, wyróżniający się na tle współczesnej muzyki, potężny, a jednocześnie ukazujący całą gamę emocji i ogromnie w tym poruszający. Tym wykonaniem Natalia udowodniła po raz kolejny, że świetnie odnajduje się w mocnych, tak zwanych ,,czarnych" dźwiękach, cały czas pozostając naturalną i nie podkreślając przesadnie tej siły.
Oprócz musicali, których wcześniej nie znałam lub znałam pobieżnie, pojawiły się też dwa uwielbiane przeze mnie numery. Pierwszym była piosenka Lucy z ,,Jekylle'a i Hyde'a" - ,,Someone like you". Lucy to prostytutka zniechęcona swoim życiem, która po poznaniu Jekylle'a zaczyna wierzyć, że może stworzyć z kimś prawdziwą emocjonalną więź i zacząć od nowa. Tym razem Natalia mogła pokazać, jak dobrze wypada w wysokich, bardziej klasycznych dźwiękach, śpiewając subtelną, romantyczną piosenkę i zgrabnie ukazując przejście bohaterki od smutku i melancholii do nadziei.
Uważam, że był to najlepszy recital Natalii, jaki słyszałam i chociaż wcześniej widziałam zapowiedzi na Instagramie, gdzie artystka twierdziła, że bardzo trudno jest jej śpiewać w zaawansowanej ciąży, to w ogóle tego nie czytałam. Podczas tego niespełna półgodzinnego występu zaprezentowała świetną technikę, precyzję i świadomość wokalną, a wszystko wyśpiewane było jednocześnie czysto i bardzo emocjonalnie (i tym razem wszystko było dobrze słychać!). Być może moja opinia wynika też z tego, że sam repertuar bardzo do mnie trafił. Uwielbiam musicale, gdzie czuć tą sceniczność i teatralność, z szerokimi, epickimi, rozbudowanymi numerami, potężnymi melodiami i zabawą głosem. Pisałam już, że nie lubię uczucia, kiedy słucham piosenek z musicalu i mam wrażenie, że identyczne mogłabym znaleźć na dowolnym kanale muzycznym. Lubię czuć, że to jest coś innego, wyjątkowego, co opowiada mi pewną historię i daje namiastkę magii teatru. I taki był dla mnie ten recital.
W poprzednich recenzjach zazwyczaj zaznaczałam, która piosenka została moją ulubioną. Tutaj mogłoby tego nie być, bo każda była dla mnie tak samo piękna, poruszająca i przekazująca tą słynną magię. Jednak muszę wyróżnić końcowy utwór - ,,She used be mine" z musicalu ,,Waitress", który odkryłam jakiś czas temu zupełnie przypadkowo i chociaż nie znam całej fabuły i ścieżki dźwiękowej spektaklu, ta jedna piosenka całkowicie mnie zdobyła. Jest piękna, bardzo subtelna i emocjonalna, wpadająca w ucho, a jednocześnie ma w sobie pewną dynamikę i pozwala na fajne granie głosem, co pokazuje choćby wykonanie Agnieszki Przekupień. Przede wszystkim jednak bardzo trafia do mnie tekstem, ukazując historię kobiety, która z biegiem lat nieco zatraciła siebie, swoje ideały i marzenia, a teraz tęskni za sobą taką, jaka była kiedyś, za dziewczyną, która popełniała błędy i nie zawsze postępowała dobrze, ale była szczera, kochająca i wrażliwa. Za dziewczyną, która ,,kiedyś była moja". Wykonanie Natalii mnie nie zawiodło. Oprócz pięknego głosu, wokalistka pokazała tu również dużą emocjonalność, rozdarcie i zwątpienie bohaterki, a jednocześnie pogodę i nadzieję w momentach, gdy wspominała dawne chwile, tak naprawdę każda linijka była jakby częścią opowieści tytułowej ,,kelnereczki". Bardzo wzruszyło mnie to wykonanie i uważam, że była to najlepsza piosenka z całego recitalu, jeśli nie pod względem wokalnym, to na pewno aktorskim.
Ogromnie polecam przesłuchać ten recital i zachwycić się nim, poczuć te wszystkie emocje. Natalia Piotrowska-Paciorek całkowicie mnie nim uwiodła i mam nadzieję, że będę miała jeszcze wiele okazji do posłuchania jej w tak cudownych wykonaniach, a jednym z moich marzeń jest usłyszeć ją na żywo.
CZYTASZ
Shitpost musicalowy
RastgelePo prostu shitpost o różnych musicalach, piosenkach, spektaklach. Więcej informacji w pierwszej notce. Okładka autorstwa @VaeVia z @WNTGOfficial, dziękuję jej bardzo :)