Błękitne Krewetki w teatrze STU - recenzja

169 3 0
                                    


Są spektakle, o których obejrzeniu marzę miesiącami i latami i zasiadam na scenie z niesamowicie wysokimi oczekiwaniami, są takie, w których interesuje mnie jeden element, a są takie, na które trafiam zupełnie przypadkowo. Przeglądając repertuary krakowskich teatrów długo omijałam ,,Błękitne krewetki", których tytuł kompletnie nic mi nie mówił. Do dnia, gdy dowiedziałam się, że jest to sztuka oparta na piosenkach Jacka Cygana, a jak mówi sam tytuł tego shitposta, teatr muzyczny zajmuje niezwykłe miejsce w moim życiu. Bilety studenckie ostatecznie przekonały mnie, że warto dać temu dziełu szansę.

,,Błękitne krewetki" nie mają konkretnej fabuły i akcji. Historia rozgrywa się w teatralnej garderobie, gdzie dwie aktorki przygotowują się do gry w ,,Hamlecie" - dojrzała, doświadczona życiowo i aktorsko ,,Gertruda" i młodziutka, rozpoczynająca swoją karierę ,,Ofelia". Śledzimy ich rozmowy, powolne poznawanie siebie, przeplatane piosenkami i anegdotami z życia aktorskiego.

 Śledzimy ich rozmowy, powolne poznawanie siebie, przeplatane piosenkami i anegdotami z życia aktorskiego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przyznam, że podchodziłam do tego spektaklu bez oczekiwań, głównie liczyłam na wykonania piosenek. Trochę przeraziła mnie długość, bo nie wyobrażałam sobie, żeby przez ponad dwie godziny tylko słuchać o przygotowaniu do roli. Jednak wcale nie odczułam nudy, nie było momentów, które się dłużyły czy były niepotrzebne. Anegdoty naprawdę bawiły, podobnie jak riposty bohaterek, wspaniałe były interakcje z publicznością, wspólna nauka dykcji czy śpiewanie. Nie jest to jednak spektakl komediowy, ponieważ znajdzie się tu też sporo refleksji nad życiem, niespełnionych nadziei, trudnych relacji i wyborów. To nie jest teatr eskapistyczny, przy którym można zapomnieć o codzienności, przeciwnie - w historiach bohaterek, w tekstach piosenek możemy odnaleźć nawiązania do swojego życia, przynajmniej ja tak miałam i z niektórymi fragmentami mocno się utożsamiałam.

Pomiędzy oddechem a śniegiem,

Pomiędzy zadyszką a biegiem.

Pomiędzy intrygą a grą,

Jest czas na wytchnienie - na dom.

Przemija uroda i zdrowie,

Ławeczka w Łazienkach nam w głowie.

Zapytasz, co po mnie na dnie,

Na pewno nie Feniks - o nie.

Nie jest to jednak też spektakl przygnębiający, a po prostu życiowy - w jednym momencie się pośmiejemy, w innym wzruszymy. I chociaż nie ma typowego happy endu i zamknięcia wątków, to rodząca się przyjaźń i solidarność między kobietami w różnym wieku napełnia nas nadzieją.

 I chociaż nie ma typowego happy endu i zamknięcia wątków, to rodząca się przyjaźń i solidarność między kobietami w różnym wieku napełnia nas nadzieją

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Shitpost musicalowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz