Zanurzam głowę pod wodą,
nurkuję w mrok.Nie słyszę- tak bardzo
nie chciałam słyszeć
zgiełku ulic, zgiełku myśli
zgiełku mijanych twarzy
zgiełku obietnic, tłumu
codzienności wypalonej
przez upał.Lubię ten tłok- niezmienny.
Najpierw tłumy, szarość,
masa, ludzie, sprawy,
kawy, poranki
poranki z zaciśniętym gardłem.Potem odskok- nocne wędrówki,
nocne spotkania, nocne rozmowy,
gwiazdy, ludzie, trunki, historie,
planszówki, posiadówki, cisza -
cisza wśród ludzi, cisza w chaosie.
Takie chwile- upojne, długie-
do wstawienia w ramkę
i podpisania tytułem dobrego filmu.A potem dźwięki:
przekręcenie klucza w drzwiach
westchnięcie, klucze lądują na półce,
szum wody, ubrania rozrzucane
niedbale.Wdech
i tonę na chwilę
bez pamięci, bez namiętności,
bezdźwięcznie. Tonę niedbale.Jutrzejszy poranek już wiążę pętlę.
Jutrzejsza kawa już się parzy.
Jutrzejsi ludzie już gotowi,
stoją w butach pod drzwiami,
żeby wyjść na ulicę,
gdy tylko otworzę oczy
CZYTASZ
Wiersze cz. 3, myśli
SpiritualKontynuacja wierszy niewybitnej, przeciętnej 18-latki. Zapraszam