Nadchodzą momenty w życiu
gdzie siadasz i wiesz, że
nie ma sensu iść dalej.
To co budowałeś od lat, zaczyna się rozpadać i nic nie jest ci już
w stanie pomóc. Już nie płaczesz,
nie krzyczysz, nawet nie prosisz - siedzisz i patrzysz jak wszystko upada.
Nic nie jest w stanie ci przywrócić uśmiechu i tej znikomej radości z życia.
Wracają tylko stare nałogi, stare upodobania. Znowu sięgasz po
alkohol, po narkotyki, nawet
po tą pierdoloną żyletkę.
Tylko tym razem wszystko jest dwa razy trudniejsze i boleśniejsze.
Przestajesz spać, jeść, funkcjonować. Chodzisz nerwowy, sfrustrowany lub płaczesz na każdym kroku, a w międzyczasie udajesz przed każdym kogoś silnego. Po co? Sam nie wiesz,
chyba już mocno zakorzeniło się w tobie przekonanie, że pokazywanie słabości jest nieodpowiednie.
Z jednej strony szkoła, praca, środowisko społeczne, z drugiej dom, rodzina, problemy, które pojawiły się nagle.
Rozrywasz się między dwoma światami i starasz się operować dwoma twarzami. Jednak nawet i to nie idzie po twojej myśli. Ta idealna maska używana przez ciebie od lat również upada.
Jesteś na dnie, nie masz szans wydostać się na powierzchnię.
CZYTASZ
Wiersze cz. 3, myśli
EspiritualKontynuacja wierszy niewybitnej, przeciętnej 18-latki. Zapraszam