– Harry, zapewniam cię po raz setny – nic mi nie jest. Bardziej martwię się o ciebie i o tę zranioną głowę – powiedział Remus.
Harry zamrugał, gdy Snape owinął wokół jego głowy bandaż, po czym ciasno go związał. Wpatrując się w mężczyznę wstał i specjalnie zajął krzesło po drugiej stronie pokoju. Przedtem, przez ponad godzinę, Mistrz Eliksirów badał skaleczenie. Cały czas warczał cicho. W pewnym momencie próbował nawet polizać ranę! To właśnie wtedy Harry stracił cierpliwość i powiedział, żeby po prostu zawinął mu tą szmatą ranę.
– Z moją głową jest wszystko w porządku – zapewnił Harry.
– Całe szczęście! Mogłeś zostać poważnie ranny. Ja mogłem cię zabić! Nie powinieneś opuszczać tego pokoju – zbeształ go Remus.
– Tak, a ty równie dobrze mogłeś zabić Malfoya – odparł Harry. – Nie wyszedłbym, gdybym nie zobaczył, że kręci się w pobliżu.
– Tak, wszyscy wiemy, że słynny Harry Potter nie potrafi się powstrzymać przed odgrywaniem bohatera – mruknął Snape.
– On jest twoim chrześniakiem, powinieneś bardziej martwić się o niego – prychnął Harry.
– Chłopak powinien nauczyć się szacunku. Wierzy, że jest niezwyciężony, a kuli się ze strachu, gdy znajdzie się w niebezpiecznej sytuacji – prychnął Snape
Harry przyglądał się mu ze zdumieniem. Snape nigdy nie krytykował swoich ulubionych, małych Ślizgonów.
– Czyli uważasz, że nauczyłoby go szacunku, gdyby wilkołak go zabił...?
– Kontrolowałem Sumera – warknął Snape.
– Jasne. Widocznie źle oceniłem sytuację.
Snape wpatrywał się w niego, starając się powstrzymać napływający gniew – wiedział, że Harry ma rację. Był przerażony samą myślą, że Sumer mógłby dostać się do tamtego pokoju, a on nie byłby w stanie go zatrzymać przed zaatakowaniem chłopca.
– Zamierzam poprosić Dumbledore'a, by pozwolił na sprowadzanie do lochów jakichś żywych zwierząt na czas pełni. Sumera ciężko będzie kontrolować, dopóki nie będzie się tu czuł dobrze. A on chciałby polować.
– Nie ma mowy! – wrzasnął Remus. – Nie będę jadł żadnych zwierząt!
– Ty nie musisz, to będzie Sumer.
– Ale to pójdzie do tego samego ciała.
– Ale ty tego nie będziesz pamiętał.
– To będzie w środku mojego ciała.
– Musimy to ustalić. Ee... W tej kwestii zgadzam się z Remusem, profesorze – wtrącił Harry.
Snape spojrzał na niego, wydając nieartykułowane dźwięki.
– Potter, nie masz o niczym pojęcia. Mówię wam, że nie jestem w stanie kontrolować tej bestii, chyba że ona sama się na to zgodzi. Nie jestem na tyle silnym wampirem, by panować nad Sumerem. Remus, naprawdę nie masz wyboru. Na pewno wiele razy zabijałeś będąc wilkołakiem, nawet jeśli o tym nie pamiętasz – mówił Snape.
Remus na samą myśl zbladł. Szybko wybiegł do łazienki.
– Nieźle panu poszło – mruknął Gryfon.
– Musiał usłyszeć prawdę. Ja też nie mogę poradzić nic na to, że muszę pić krew. I to nie dlatego, że mi się to podoba.
Harry podniósł brwi.
– Nie? Czyli znów się pomyliłem. Bo naprawdę wygląda pan wtedy, jakby to się panu podobało.
Snape warknął.
– Moje ciało może lubić smak twojej krwi, co nie znaczy, że mój umysł jest zadowolony z faktu, że muszę polegać na tobie w kwestii pożywiania się.
– Świetnie, profesorze. Ignorowałem to, ale myślę, że nadszedł czas na rozmowę. Wiem, że pan pożąda czegoś więcej niż tylko mojej krwi – odezwał się Harry. Odetchnął, że wreszcie udało mu się to powiedzieć na głos. Merlinie, to nie jest normalne. Nie powinienem rozmawiać o czymś takim z żadnym profesorem, a już w szczególności nie z tym tłustowłosym dupkiem.
– Potter, nie wiem, o czym mówisz – prychnął Snape.
– Jeżeli nie wiesz, to naprawdę musisz ignorować sygnały, jakie przesyła ci twoje ciało.
– Uważaj na to, co mówisz, Potter – warknął, patrząc na chłopaka z wściekłością.
– Racja, przepraszam, profesorze – mruknął Harry ironicznie. – Wczoraj po raz pierwszy się upewniłem, ale wcześniej widziałem, jak pan reaguje, pijąc moją krew – miał pan rozkosz wypisaną na twarzy – dodał. – Jakby próbował pan najlepszej rzeczy na świecie.
– Potter, już ustaliliśmy, że twoja krew smakuje fantastycznie. Czy twoje ego nie zna granic i musi ciągle kazać mi się do tego przyznawać? – warknął.
Harry mówił dalej, jakby w ogóle nie usłyszał Mistrza Eliksirów.
– Wczoraj zeskoczyłem z twoich kolan, bo poczułem to, Snape.
– Poczułeś co? – Och, świetny plan, udawanie ignoranta pomyślał zjadliwie.
Harry poruszył się niekomfortowo na krześle. Cholera, chce mnie zmusić, żebym to powiedział, tak...?
– Cóż... ee... to.
– Nie rozumiem o czym mówisz, Potter. – Dobrze, może bachor stchórzy.
Niech to szlag, on naprawdę chce to usłyszeć Harry pomyślał z wściekłością.
– Twoją erekcję! Poczułem to, jasne? Dlatego podskoczyłem! – wrzasnął, wyprowadzony z równowagi.
Nie stchórzył... pomyślał z drwiną. I co ja mam mu teraz powiedzieć? Niech to szlag, to jego wina, że znalazłem się w takiej sytuacji. Gdyby on nie smakował tak cholernie dobrze, nic by się nie wydarzyło i mógłbym dalej go nienawidzić. Dalej...? Kiedy niby przestałem? Nie przestałem, wciąż go nienawidzę, niech to szlag!
Snape nie musiał odpowiedzieć, bo Harry mówił dalej:
– Wiem, że to moja krew sprawia, że jesteś podniecony, ale prawdą jest, że przy mnie wciąż jesteś podniecony i to nie jest właściwe. Wcześniej czy później możesz stracić nad sobą kontrolę. Nie chcę, by tak się stało. Więc myślę, że powinieneś zatrzymać sobie tego... Leonarda... Choćby po to.
Harry stwierdził już jakiś czas temu, że to jest najlepsze wyjście. Już sama myśl o tym, że jakiś profesor pożąda jego krwi była trudna. Myśl, że profesor pożąda jego ciała była nie do zniesienia. Jeszcze gorsze było to, że tym profesorem był Snape, w stosunku do którego czuł tak ogromną niechęć przez te wszystkie lata.
We wzroku Snape'a dało się zauważyć niedowierzanie.
– Chcesz, bym zatrzymał Leonarda, żeby twoja cnota została nienaruszona...?
Cóż, jeśli spojrzeć na to z takiej strony, to zabrzmiałem tak, jakbym sam pakował mu do łóżka tego faceta... pomyślał chłopak.
– Jeżeli chcesz na to spojrzeć z takiej strony... Tak.
Severusowi zajęło chwilę, by zrozumieć, że Harry mówi poważnie. Potem skrzywił się ironicznie.
– Zapewniam cię, Potter – nie chciałbym z tobą uprawiać seksu, nawet jeśli byłbyś ostatnią osobą na tej planecie!
– A ja bym z tobą nie uprawiał seksu nawet, gdybyś mnie błagał – wrzasnął Harry.
Patrzyli na siebie z niechęcią. Właśnie w tym momencie do pokoju postanowił wkroczyć profesor Remus Lupin.
– Wszystko w porządku?
– NIE! – wrzasnęli w tym samym czasie, a potem znów zaczęli się w siebie wpatrywać.
– Ee... – Remus patrzył to na jednego, to na drugiego, zastanawiając się, co zrobić. – Powiedziałem coś nie tak...? – spytał powoli.
Dwie twarze spojrzały na niego z niedowierzaniem. Potem Harry zaczął się śmiać. Dwaj pozostali mężczyźni spoglądali na niego ze zdumieniem. Harry śmiał się tak mocno, że zaczęły mu lecieć łzy z oczu. Ocierał je, chichocząc.
– Myślę, że jestem po prostu zmęczony. Ta rana głowy musi być poważniejsza, niż myślałem, ponieważ z jakiegoś powodu nie mogę się przestać śmiać...
I nagle zamilkł, tracąc przytomność. Snape od razu znalazł się przy nim, łapiąc go, zanim uderzył w ziemię.
***
Kilka godzin później Harry obudził się i zdał sobie sprawę, że leży na znajomym łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Jęknął i zamknął oczy. W pomieszczeniu było zbyt jasno.
– Ach, pan Potter. Widzę, że pan się obudził. Hm... Jednak nie jest pan w stanie trzymać się ode mnie z daleka...? – Madame Pomfrey powiedziała z nutką niezadowolenia w głosie.
Harry znów jęknął.
– Mam dziś dla pana wspaniałe eliksiry do wypicia. Opatrzyłam ranę na głowie, ale wciąż na pewno boli. Zabrałam się też za te okropne ślady na nadgarstkach – prychnęła. – Naprawdę nie wiem, co sobie myślałeś... A teraz wstawaj! – rozkazała, jakby mówiła do miotły.
Harry'emu jakimś cudem udało się nie zamknąć oczu. A potem także usiąść. Gdy jego wzrok w końcu przyzwyczaił się do światła, zdał sobie sprawę, że wszystko widzi jak przez mgłę
– Gdzie są moje okulary?
– Tutaj, kochanie – powiedziała Poppy, podając mu je. – A teraz wszystko wypij. – Podsunęła mu buteleczkę z ciemnozielonego szkła.
Założył okulary i ostrożnie wpatrywał się we flakonik.
– Powinienem zapytać, co to jest?
– To po prostu mieszanka witamin – prychnęła Poppy. – Pomoże ci uzupełnić krew, którą straciłeś. To nic takiego.
Mieszanka witamin...? Brzmi obiecująco pomyślał, przykładając naczynie do ust. Na razie nie wyczuł ohydnego zapachu. Może wreszcie dała mi coś, co nie smakuje, jakby zdechło w tym jakieś zwierzę... pomyślał z nadzieją. Chłopak wziął łyk, po czym zaczął się krztusić i prawie wszystko wypluł z powrotem do buteleczki.
– Ugh! Co jest w tym czymś?! – wrzasnął, nie był w stanie przestać kaszleć. Wciąż czuł w ustach obrzydliwy posmak.
– Jak już mówiłam – nic nadzwyczajnego. Zmieszałam ze sobą banana, jabłko, trzy surowe jajka, trochę pieczonego kurczaka, mleko i kawałek kiwi – powiedziała z dumą. Naprawdę się starała, by smakowało dobrze, po to użyła mugolskiego jedzenia. Nie wspomniała tylko o tym, że kurczak, gdy jeszcze żył, umiał zionąć ogniem – to było nieważne.
Harry wpatrywał się w nią, jakby oszalała.
– Naprawdę muszę to wypić?
– Tak – powiedziała stanowczo. – Co do kropelki.
Harry zamruczał coś gniewnie, ale dzielnie podniósł buteleczkę do ust i opróżnił ją jednym haustem, parokrotnie się przy tym krztusząc. Ugh, któregoś dnia ta kobieta na zawsze zniszczy moje kubki smakowe pomyślał.
– Mogę dostać trochę wody?
– Oczywiście – powiedziała z uśmiechem, kładąc na stoliku przy łóżku dzbanek z wodą i szklankę. Napełniła ją, po czym podała chłopcu, który w kilka sekund wypił wszystko.
– Dziękuję – powiedział, oddając jej naczynie. – Ee... Kto mnie tu przyniósł?
– Oczywiście profesor Snape. Był bardzo zawzięty, starał się mi powiedzieć, jak mam wykonywać swoją pracę – mruknęła z irytacją. – Naprawdę... Ten człowiek stał się jeszcze gorszy, odkąd zmienił się w wampira...
Harry zachichotał, w duchu zgadzając się z tym stwierdzeniem.
Chwilę później drzwi od Skrzydła Szpitalnego otwarły się. Do środka wbiegli Hermiona i Ron. Uśmiechnęli się, gdy zobaczyli, że Harry się obudził.
– Harry! – krzyknęła Hermiona, przytulając go do siebie. – Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy! Dumbledore powiedział, że znów trafiłeś do Skrzydła Szpitalnego, a gdy przyszliśmy cię odwiedzić, był tu Snape. Nie powiedział nam, co się stało.
– Ależ powiedział, Miona. Powiedział, że udusi tego aroganckiego dupka, nie pamiętasz? – wtrącił Ron.
Hermiona przewróciła oczami.
– Tak, ale nie powiedział, co się stało.
– Powiedział, że jakiś arogancki dupek zrobił to Harry'emu – kłócił się.
Harry przez chwilę obserwował ich sprzeczkę, potem się wtrącił.
– Cóż... Po prostu próbowałem uratować tego „aroganckiego dupka", któremu się to nie spodobało.
– Kto to był? – spytała Hermiona.
– Malfoy.
– Oczywiście, ta fretka! Dlaczego starałeś się go uratować? – spytał Ron.
– Inaczej pozwoliłbym, żeby Remus go zjadł. Pomyślałem, że to mogłoby u niego spowodować niestrawność – zażartował Harry, wywołując u Rona wybuch śmiechu.
Hermiona przewróciła oczami.
– Ha ha! Tak w ogóle to co Malfoy robił w lochach w czasie ciszy nocnej?
Harry skrzywił się.
– Właściwie... To nie dowiedziałem się tego. Byłem zbyt zajęty ukrywaniem się przed Snape'em i Sumerem, potem walką z Malfoyem, potem...
– Sumer...? – wtrąciła się Hermiona.
– Ach, tak ma na imię Remus, gdy zmienia się w wilkołaka. Zobaczyłem na mapie, a Snape to potwierdził.
– Czyli Snape był w stanie kontrolować Sumera...?
– Tak, z wyjątkiem momentu, gdy Sumer zwietrzył zapach mój i Malfoya. On naprawdę chciał polować, na szczęście wąż broniący pokoju, w którym się ukryliśmy, był bardziej przyjazny od tego, który strzeże komnat Snape'a.
– Co właściwie się stało z fretką? Słyszałem, że Ślizgoni stracili masę punktów – powiedział Ron.
Harry zachichotał.
– Tak, Snape je odebrał.
– Snape?! – wydarł się Ron.
– Był naprawdę wściekły, gdy wkroczył rano do pokoju i zobaczył, że Malfoy we śnie się do mnie przytulił.
– Przytulił?! – wrzasnął ponownie Ron. – A to dlaczego?!
– Myślę, że po prostu zasnął. We śnie kręciliśmy się i rano obudziliśmy się w takiej pozycji. Chociaż przez cały czas byłem nieprzytomny, więc tak naprawdę to nie wiem – wyjaśnił.
– Cholera! Ta durna fretka mogła cię molestować!
Harry zarumienił się.
– Nie sądzę. Malfoy nienawidzi mnie, pamiętasz?
Hermiona obserwowała go uważnie.
– Tak, nienawidzi cię. Ale czy ty też go nienawidzisz?
– Oczywiście, że tak! – wrzasnęli równocześnie Harry i Ron.
– Racja. Tak się zastanawiałam, bo wpakowałeś się w takie kłopoty tylko po to, by go uratować... Mogłeś sam zostać zabity, Harry.
– Nie. Wiedziałem, że Snape nie dopuściłby, by zginął jego drogocenny towarzysz – stwierdził ironicznie Złoty Chłopiec.
– Ugh... To jest obrzydliwe... – mruknął Ron.
– To prawda, ale i tak dużo ryzykowałeś dla kogoś, kogo nienawidzisz – wtrąciła Hermiona, nie zwracając na Rona najmniejszej uwagi.
– Ja nienawidzę Malfoya, Hermiono – powiedział poważnie Harry.
– Ale Snape'a już nie nienawidzisz, prawda? – dopytywała się dziewczyna.
– Cóż... nie... ee... Nie możesz nienawidzić kogoś, kto uratował ci życie tyle razy... A poza tym ostatnio jest miły. Albo raczej dużo milszy niż do tej pory.
– I właśnie dlatego jesteś jego towarzyszem. Jestem pewna, że istnieje coś, co gwarantuje, że towarzysz wampira jest w stanie zakochać się w nim – stwierdziła Gryfonka.
– Harry nie lubi facetów! – wrzasnął Ron.
Harry spojrzał na Hermionę z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Ona wie... pomyślał. Spojrzenie, jakie mu rzuciła, pomogło mu się upewnić. Spojrzał ponownie na Rona, który oczekiwał na jego odpowiedź.
– O–oczywiście, że nie – powiedział słabo.
Hermiona skrzywiła się, ale on spojrzał na nią błagalnie, by nic nie mówiła.
– Chodź, Ron. Jestem pewna, że Harry potrzebuje snu. Rany głowy są najgorsze.
– Taak, jestem wykończony...
– Cóż... W porządku. Spotkamy się później, tak? Wrócisz do dormitorium na noc...? – spytał Ron.
– Oczywiście – potwierdził Harry.
– To do zobaczenia – powiedział Ron, po czym podążył za Hermioną.
***
– Rozumiem. Cóż... Jeżeli to jest jedyna rzecz, jaką możemy zrobić, to Hagrid może przynosić sarnę w czasie każdej pełni, by Remus miał na co polować. Musimy mieć go pod kontrolą, inaczej Ministerstwo może postanowić o jego wydaleniu... – powiedział dyrektor.
– Dziękuję, Albusie. Jest jeszcze jedna kwestia do omówienia. Chodzi o Draco – powiedział Snape.
– A tak. Słyszałem, że zeszłej nocy był w lochach i nasz Harry uratował mu życie.
– Tak. Niestety, niewdzięczny bachor postanowił w podzięce zranić Pottera – warknął Snape.
– Nie powinieneś dopuścić, by ten wampir kontrolował cię tak bardzo – upomniał go Albus.
– Nie mogę nic na to poradzić... Okres pożądania krwi jest zbyt blisko. Poza tym, jak zobaczyłem, że Draco obejmuje Pottera... – mruknął Snape.
– Obejmował, mówisz? Dlaczego?
– Z całą pewnością Potter zemdlał, a Draco zasnął. I po prostu wylądowali rano w takiej pozycji.
– W takim razie nie ma problemu. Jeszcze jedno – o co chodzi z tą sprawą z Draco, o której wspominałeś?
Chcę trzymać go z dala od mojego towarzysza warknął wewnętrzny głos. Zamiast tego powiedział:
– Dostał list od Narcyzy. Ona chce, żeby chłopak do nich przyjechał – to znaczy do niej, Lucjusza i Czarnego Pana.
– Hm... To rzeczywiście jest problem. Czy młody Malfoy zdecydował już, po której stronie chce się opowiedzieć?
– Nie.
– W takim razie nie możemy mu pomóc. Musi najpierw wybrać naszą stronę. Jednak chciałbym, żebyś dowiedział się, czego Czarny Pan może chcieć od Draco – dodał Dumbledore.
– Oczywiście. Mam dziś w nocy negocjować z grupą zdegenerowanych wampirów. Mogę porozmawiać z Lucjuszem po tym, jak zdam raport Czarnemu Panu.
– Bardzo dobrze. Do tego czasu powinieneś odpocząć, Severusie. To była długa noc – kontrolowanie wilkołaka, potem jeszcze Harry... Musisz się posilić i wypocząć.
– Nie mogę się posilić, Albusie. Poppy powiedziała, że Potter już i tak stracił zbyt dużo krwi.
– Hm... To może być problem. Niedługo będziesz potrzebował jeszcze więcej krwi... Jeśli Harry szybko nie zregeneruje sił, to zajęcia i qudditch sprawią, że będzie wyczerpany. Panna Granger poinformowała mnie, że przygotowała dla Harry'ego specjalną dietę, która pomoże utrzymywać krew w zdrowiu i odbudowywać jej ubytki, ale obawiam się, że to może nie wystarczać.
– Myślę, że mogę zrobić eliksir, który pomoże. Prosty, wzmacniający eliksir, z jakimś dodatkiem, który by regenerował krew – to powinno pomóc. Razem z dietą i odpowiednim odpoczynkiem – chyba rozwiąże problem.
– Bardzo dobrze, Severusie. Jestem zadowolony, że tak szybko udało ci się dostosować do twojej sytuacji. Jednak muszę cię prosić, żebyś nie wyrzucał Leonarda, dopóki nie znajdziesz kogoś na jego miejsce – powiedział Dumbledore.
– Co? – spytał Snape z niedowierzaniem.
– Oczywiście zapewniłem go, że gdy tylko się uspokoisz, na pewno zdasz sobie sprawę, że wciąż go potrzebujesz. Myliłem się? – spytał dyrektor z podniesionymi brwiami, zupełnie jakby mówił: „nie waż się tego kwestionować".
Snape zaklął, przypominając sobie wcześniejsze słowa Harry'ego.
– Nie, miałeś rację.
– Wyśmienicie. Dropsa cytrynowego?

CZYTASZ
A Destined Year
FanfictionOpowiadanie nie należy do mnie, tylko je udostępniam. Atenszyn, atenszyn, fanfik posiada kontynuacje - A Fated Summer, która niestary nie została ukończona przez autorkę __________________________ Autor: Autumns_Slumber Adres oryginału: http://arch...