24 - Rewelacje

1K 65 3
                                    

– Nie sądzę, żeby to działało – powiedział Harry i przylgnął gwałtownie do Snape'a. Ten nie miał nawet czasu, by to przetrawić – Harry już go całował. Przez chwilę naprawdę chciał go odepchnąć, ale potem zauważył, że sam oddaje pocałunek. Warknął z satysfakcją i objął swojego towarzysza.

Snape zdawał sobie sprawę, że w końcu musi to przyznać – pożądał Harry'ego. Chciał go w swoim łóżku, nagiego. Wampir zgadzał się z nim. Jednak Severus wiedział, że to tylko pożądanie. Oczywiście nie chodziło tylko o tę pyszną krew – to byłoby kłamstwo. Już sam zapach Harry'ego wzmagał jego żądzę, tak samo jak słuchanie jego głosu.

Harry szybko został przyparty do ściany, jednak tym razem, gdy chciał objąć wampira nogami, ten na to nie pozwolił. Chłopak jęknął z frustracji, ocierając się o mężczyznę biodrami. Gdy ten znów go odepchnął, warknął próbując ponownie się zbliżyć. Czuł się tak, jakby cały płonął. Skóra Snape'a była zimna – efekt był niesamowity. Nawet jego usta były chłodne – Harry'emu udało się dostać językiem do ich wnętrza bez skaleczenia się o ostre kły. Snape jęknął i wessał język głębiej, co tylko wywołało jęk Złotego Chłopca. Potem podciągnął koszulkę Harry'ego i przeciągnął dłonią po gładkiej skórze – tak rozgrzanej, że prawie parzącej. Merlinie, chłopak jest wspaniały pomyślał z niedowierzaniem. Przesunął rękę niżej, na wysokość jego krocza, pocierając delikatnie przez materiał.

Harry przestał na chwilę oddychać i przerwał pocałunek. Głową oparł się o ścianę, próbując złapać oddech. Wypchnął biodra do przodu, by ułatwić do nich dostęp tym chłodnym dłoniom. Poczuł, że Snape odpina jego spodnie. Jego ręce sprawie wydobyły penisa na zewnątrz. Harry zadrżał.

- Och... Merlinie... - jęknął.

To było niesamowite. Snape poruszał dłonią zdecydowanie, w górę i w dół, potem przyłożył kciuk do czubka, rozcierając na nim nasienie. Obserwował kochanka, podekscytowany tym, co z nim robił. Poruszał ręką z wprawą kogoś, kto robił to już wiele razy, pocierając i podrażniając. Schował twarz w szyi chłopaka, wdychając jego zapach, językiem dotykając miejsca, gdzie był wyczuwalny puls. Chciał go ugryźć, ale coś go przed tym powstrzymywało. Zamiast tego poruszał dłonią aż poczuł, że Gryfon stężał – Snape przyśpieszył. W końcu Harry wykrzyknął imię swojego profesora i dochodząc, ugryzł go w ramię, powstrzymując głośniejsze krzyki.

Snape zatrząsł się, warcząc, gdy Harry doszedł. Czuł się usatysfakcjonowany, że tak szybko doprowadził swego towarzysza do orgazmu i to tylko za pomocą rąk. Chłopak wciąż przywierał do niego, jego ciałem wstrząsały dreszcze. Snape prawie mruczał. Odsunął się, ale Harry szybko się zbliżył, chowając twarz na jego ramieniu. Severus westchnął i cierpliwie czekał, aż chłopak odzyska nad sobą panowanie. W końcu poczuł, że Harry się rozluźnił i lekko od niego odsunął – zasnął. Snape zachichotał, przytrzymując go. Podniósł dłoń do ust, językiem zbierając resztki nasienia. Warknął, czując ten smak. Wyczyścił dłoń, po czym delikatnie ubrał Harry'ego i wziął go na ręce. Zaniósł go do sypialni i położył na łóżku, przykrywając kocem. Zdjął też jego okulary. Gryfon momentalnie zwinął się w kłębek i westchnął z ukontentowaniem.

Snape przez kilka minut przyglądał się mu w zamyśleniu. W końcu doszedł do siebie. Choć zdawał sobie sprawę, że powinien być zaniepokojony tym, co się stało, jakoś nie był w stanie. Zamiast tego odczuwał satysfakcję, nawet jeśli sam był niezaspokojony. Wzdychając poszedł do łazienki, by wziąć prysznic, a potem przebrać się. Chciał wieczorem wyjść na Ulicę Pokątną.


***

Następnego ranka Harry powoli się wybudzał. Czuł się senny i zadowolony. Potarł twarz o poduszkę – dopiero teraz zauważył, że poszewka nie jest zrobiona z szorstkiej bawełny. Inaczej też pachniała. Jak mieszanka ziół. Głęboko wciągnął powietrze, zastanawiając się, co się zmieniło. A potem poczuł zapach naleśników. I kiełbasek. Zmarszczył brwi i w końcu otworzył oczy. Zamrugał kilkakrotnie, po czym sięgnął po okulary. Jednak tam, gdzie powinna być szafka nocna, leżała druga poduszka. Co...? Harry poderwał się z łóżka, które było większe niż jego własne. Oczy mu się rozszerzyły. Rozejrzał się, znajdował się w nieznanym pokoju. Szybko zauważył leżące na stole jedzenie, a potem także swoje okulary leżące na stoliku po drugiej stronie łóżka. Przeturlał się i sięgnął po nie. Złożył na nos i znów zamrugał, gdy zaczął widzieć wyraźnie.

Gdzie ja jestem? pomyślał. Starał się przypomnieć minioną noc. Chciał się spotkać z Remusem, ale wpadł na Malfoya. Potem zatrzymał go Snape. Dał mu ten eliksir i ... Harry zadrżał. Cholera! Zauważył, że jest ubrany. To znaczy, że oni nie... prawda? Pamiętał ręce Snape'a na swoim ciele, prowokujące jęki i fale orgazmu.

Merlinie... my... on... pozwoliłem mu myśli chłopaka były rozbiegane. Snape'a nie było w pokoju, ale wciąż – to była jego sypialnia! Może spał na kanapie, żeby mnie nie zaszokować pomyślał, czując się od razu trochę lepiej. Spojrzał na talerze z jedzeniem. Śniadanie do łóżka...? Może to w ramach przeprosin...? Ten pomysł był bardzo zadowalający – zachichotał, sięgając po śniadanie. Były tam same jego ulubione potrawy – w tym też smażony kurczak, który raczej nie nadawał się na śniadanie. Harry zaczął jeść. Parsknął śmiechem, gdy zamiast soku z dyni znalazł piwo kremowe. Snape naprawdę musiał się źle czuć, skoro zamówił to wszystko pomyślał zachwycony. Pomiędzy jedzeniem zauważył liścik.

Potter,
poprosiłem Zgredka o przyniesienie śniadania i ubrań na zmianę. Ubrania są w łazience, mam nadzieję, że jesteś w stanie ją znaleźć. Obok Twoich okularów jest paczka. Wysłałem pannie Granger list, żeby przyniosła Ci książkę o podstawowych eliksirach. Zachowuj się poprawnie.
Snape

Harry uniósł brew. Jak widać Snape pomyślał o wszystkim. I najwyraźniej nie chciał mu towarzyszyć przy śniadaniu. Harry wzruszył ramionami i odłożył kartkę na bok. Zastanawiał się, jak ma się dostać niezauważony przez nikogo na zajęcia. Może pomyślą, że odwiedzał Remusa... Będę martwił się później pomyślał, wracając do jedzenia.
Godzinę później chłopak był najedzony i umyty. Poczuł obrzydzenie, gdy zobaczył resztki nasienia na spodniach. Cóż... to chyba lepiej, niż gdyby Snape miał mnie kąpać w czasie snu... pomyślał ze zdegustowaniem.

Harry rozejrzał się i zauważył, że na stoliku, gdzie wcześniej znalazł okulary, rzeczywiście leży paczka zawinięta w brązowy papier. Gryfon szybko go rozerwał, po czym zamarł ze zdumienia. Zestaw do czyszczenia miotły. Ale nie jakiś tam zestaw, ale taki naprawdę drogi. Razem z Ronem zawsze o takim marzyli. Harry mógł sobie na niego pozwolić, ale czułby się winny, bo przyjaciela nie stać było na taki wydatek. Snape kupił go dla niego. Snape kupił mu drogi prezent. Harry zachichotał. Musi pamiętać, żeby potem podziękować wampirowi.

Chłopak spojrzał na zegarek – wciąż jeszcze trwało śniadanie. Zajęcia miały się zacząć dopiero za kilkanaście minut, co oznaczało, że Harry mógł w miarę bezpiecznie wymknąć się do klasy eliksirów. Założył na siebie szatę, po czym wyszedł z komnat Snape'a. Spotkał tylko kilku Ślizgonów, którzy otwarcie się na niego gapili, ale niczego nie skomentowali. Na szczęście żaden z nich nie był z jego klasy. Gdy Gryfon wślizgnął się do sali, zauważył, że jest pierwszy. Odetchnął z ulgą, szybko podchodząc do swojej ławki. W tym samym momencie do klasy wszedł Snape. Przez moment wpatrywali się w siebie. Pierwszy odezwał się Harry.

– Eee... dzięki za... śniadanie i zestaw... – powiedział niepewnie.

Snape tylko skinął głową i podszedł do biurka, układając na nim przyniesione fiolki.

– Potrzebowałeś jedzenia, a nie wiedziałem, kiedy się obudzisz, dlatego powiedziałem Zgredkowi, by wszystko ci przyniósł.

Tak naprawdę Snape czuł się trochę zażenowany. Gdy wrócił z Ulicy Pokątnej, położył się na kanapie. Całkiem spontanicznie kupił chłopakowi prezent. Gdy obudził się rano, wziął szybki prysznic i wezwał Zgredka, by przyniósł ulubione potrawy Harry'ego. Potem szybko napisał mu liścik.

– Cóż... eee... jesteś głodny? Nie było cię w czasie śniadania, więc...

– Zeszłej nocy miałem za dużo – przerwał mu szybko. Właściwie był raczej głodny, ale nie sądził, by mógł znieść to, co czuł, gdy był blisko Harry'ego.

– Och... racja... – Harry zaczerwienił się. Usiadł na krześle i wpatrywał się w stolik. Zapanowała niezręczna cisza, gdy nagle otworzyły się drzwi i do klasy wparowali Hermiona i Ron. Harry natychmiast się rozpromienił.

– Cześć wam.

– Hejka Harry! Mam twoje książki. Pomyślałam, że wyjdę wcześniej ze śniadania, żeby inni nie zobaczyli cię tu samego – powiedziała, siadając obok niego.

Ron stał w drzwiach, wędrując wzrokiem od Harry'ego do Snape'a. Harry skrzywił się. Nagle przypomniał sobie wcześniejszą rozmowę z przyjacielem. To dlatego czuł się tak źle i poszedł poszukać Remusa. Rudowłosy w końcu odezwał się.

– Cześć Harry – wymamrotał, siadając obok i starając się nie patrzeć na Harry'ego.

Hermiona spojrzała na Rona ze zmarszczonymi brwiami. Poklepała Harry'ego po ramieniu.

– Nic się nie martw. Przyzwyczai się – powiedziała miękko i cicho, by Ron nie usłyszał. Potem zauważyła zestaw do czyszczenia miotły.

– O! Masz nowy zestaw! Od kogo? – zapytała ze wszystkowiedzącym uśmiechem.

Harry zarumienił się i lekko przygarbił. Poczuł na sobie wzrok Rona.

– Eee, Hermiono, nie pomagasz – wymamrotał cicho. Jego wzrok powędrował do sylwetki Snape'a, który wpatrywał się w Złotą Trójkę, starając się wywnioskować, dlaczego Ron tak się zachowuje. Harry spojrzał na Snape'a, który się skrzywił. Chłopak pokręcił głową, na co mężczyzna wygiął wargi. Gryfon westchnął i odwrócił się do Hermiony.

– Wzięłaś mój esej na opiekę nad magicznymi zwierzętami?

Dziewczyna przytaknęła.

– Oczywiście. Choć muszę powiedzieć, że jest trochę krótki... Może popracujesz jeszcze nad nim w czasie przerwy między zajęciami?

– A tam, jest dobry. Gdy tylko Hagrid zobaczy, że opisałem chimery jako niezrozumiane, łagodne stworzenia, od razu da mi wybitny – stwierdził Harry z uśmieszkiem.

Hermiona przewróciła oczami.

– Robisz to za każdym razem, gdy zadaje nam esej. Obaj z Ronem to robicie.

– I to zawsze działa – zachichotał Harry.

Drzwi klasy otworzyły się. Hermiona zamarła, spoglądając w tamtym kierunku. Harry odwrócił się i zobaczył Seamusa, Deana i Neville'a, którzy wpatrywali się w niego niepewnie. Chłopak szybko odwrócił się i zobaczył, że Snape wpatruje się w trójkę. Wampir wyglądał, jakby miał zaraz ich zaatakować. Cholera pomyślał podskakując na krześle. Pomachał na kolegów, by podeszli do niego.

– Cześć wam. Słuchajcie, nie wybaczyłem wam. Wciąż jestem wkurzony, ale nie chcę, żeby to miało wpływ na lekcje, więc po prostu ignorujmy się na razie, jasne? Pogadamy później – powiedział.

Chłopcy wyglądali na zdumionych, ale przytaknęli. Harry nerwowo zerknął na wampira. Ten ciągle wpatrywał się w Seamusa, ale wyglądał trochę spokojniej. Odetchnął z ulgą.

– Dobra robota – pochwaliła Hermiona. Harry tylko pokiwał głową.

W sali było już sporo uczniów. Hermiona zauważyła nagle, że Malfoy patrzy się w ich kierunku. A właściwie – patrzy na Harry'ego. Dziewczyna zmarszczyła brwi.

– Hmm... Harry, dlaczego Malfoy tak się w ciebie wpatruje?

Harry gwałtownie odwrócił się w tamtą stronę. Ślizgon rzeczywiście spoglądał na niego. Wyglądał na zszokowanego, gdy jego wzrok spotkał zielone spojrzenie. Ale po chwili na jego twarz powrócił zwyczajny ironiczny grymas i odwrócił się. Gryfon wzruszył ramionami.

– Jest wkurzony, bo powiedziałem, że jest bezwartościowy – odparł.

Hermiona spojrzała na niego ze zdumieniem.

– Kiedy to było?

– Ostatniej nocy.

– To dlatego...?

– Nie. Byłem... eee... ze Snape'em – powiedzał niechętnie.

Oczy Hermiony rozszerzyły się.

– Naprawdę? Dostałam kartkę, że powinnam przynieść twoje książki, ale byłam pewna, że to od Remusa... Myślałam, że chciałeś z nim porozmawiać.

– Cóż, próbowałem... Ale najpierw wpadłem na Malfoya, potem na Snape'a i...

– Harry – Hermiona zniżyła głos. – Spałeś ze Snape'em?

– Nie! – wrzasnął, zwracając na siebie uwagę uczniów siedzących w innych ławkach. Zarumienił się i pokręcił głową. Maksymalnie ściszył głos. – Nie, po prostu zasnąłem – po tym, jak Snape doprowadził mnie do orgazmu dodał w myślach.

– Granger, Potter, czy mógłbym przerwać tę waszą małą pogawędkę i zacząć zajęcia? – warknął Mistrz Eliksirów.

Harry zarumienił się jeszcze mocniej. Spuścił wzrok i pokiwał głową. Snape zaczął prowadzić lekcję – podał krótką instrukcję o właściwościach eliksiru i o tym, ile potrwa jego wykonanie. Trzy dni. Hermiona pozwoliła mu wybrać składniki i wykonać proste czynności, takie jak krojenie. Harry i tak był zdenerwowany. Snape nie spuszczał wzroku z Seamusa, Deana i Neville'a – pod koniec zajęć wszyscy zastanawiali się, co ta trójka zrobiła, że Snape był taki wściekły. Każdy z nich dostał tygodniowy szlaban.

Harry odetchnął z ulgą, gdy rozległ się dzwonek. Wiedział dokładnie, za co profesor ukarał trójkę Gryfonów, ale czy nie mógł być odrobinę mniej oczywisty? Jeżeli połączą fakty... Harry pokręcił głową, nie chciał nawet o tym myśleć. Zobaczył, że Ron wychodzi z klasy, więc szybko zebrał swoje rzeczy i wybiegł za nim.

– Ron! Czekaj, chcę z tobą pogadać! – Rudowłosy zatrzymał się.

– Zeszłej nocy nie wróciłeś do dormitorium – powiedział niewyraźnie.

Harry zaczerwienił się.

– Nie... ale Ron, to nie tak...

– Daruj sobie. Nie chcę słyszeć nic o tobie i Snapie – stwierdził z obrzydzeniem – tak właściwie to nie mam ochoty z tobą rozmawiać w tym momencie.

Harry pokiwał głową, czując ucisk w piersi. Ron jest naprawdę wściekły... powinienem już dawno powiedzieć mu, że jestem gejem. Czy on musiał dowiedzieć się tego akurat w taki sposób? I to teraz, gdy wszystko jest takie skomplikowane...

– Nie martw się, Harry – odezwała się Hermiona. – To dla niego zbyt duży szok, ale w końcu dojdzie do siebie

– Taak... mam nadzieję.

– A właśnie... co takiego stało się zeszłej nocy, że się tak zmęczyłeś?

Harry zaśmiał się.

– Nie sądzę, że to nadaje się dla twoich niewinnych uszu – zażartował.

Dziewczyna zarumieniła się.

– Wypraszam sobie! Ale przecież sam mówiłeś, że do niczego nie doszło...?

– My nie... sama wiesz. Ale... eee... Snape'owi wydawało się, że odkrył eliksir, który mógłby nam pomóc. To miało być coś, co zniwelowałoby pożądanie. Wypróbowaliśmy to, ale nie zadziałało...

Hermiona spojrzała na niego ze zdumieniem.

– Oczywiście, że nie zadziałało! Snape to wampir, eliksiry na niego nie działają. Ale ty – z tobą powinno być inaczej... To pewnie przez to, że Snape jest twoim towarzyszem – odbierasz wszystko intensywniej niż inni.

Harry pokiwał głową – to by się zgadzało. – Więc jeśli Snape ugryzłby kogoś innego, to dla tego kogoś nie byłoby to takie przyjemne?

– Byłoby, ale na pewno w mniejszym stopniu niż dla ciebie, ponieważ wy jesteście dla siebie przeznaczeni – powiedziała wprost Gryfonka.

Harry uśmiechnął się niepewnie.

– Jasne. Przepowiednia Trelawney.

– Nie. Jesteś przeznaczony mu jako towarzysz... A co do tej przepowiedni... nadal nie potrafię rozgryźć, o co chodzi z tymi drzewami. Reszta jest w miarę jasna, ale to...

– Tak, rozumiem cię. Myślę, że musimy po prostu poczekać na rozwój wypadków... Ale na razie chciałbym się skupić na tym, by jakoś przeżyć zajęcia z Hagridem. Ciekawe, jakie miłe stworzenia dziś dla nas przygotował...

***


O dziwo zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami przebiegły bez zakłóceń, nikt nawet nie trafił do skrzydła szpitalnego. Kolejne lekcje też były spokojne, utrudniał je tylko fakt, że Ron kompletnie ignorował Harry'ego. Radość, którą Harry czuł rano, teraz gdzieś wyparowała. Wrócił do wieży Gryffindoru, by zabrać książki potrzebne na drugą połowę dnia, po czym skierował się do gabinetu Snape'a na lunch. Ślizgoni chyba przywykli do jego widoku, już tylko nieliczni zwracali na niego uwagę. Zwolnił przed samym wejściem, czekając, aż zmniejszy się liczba uczniów. Bał się nieco spotkania ze Snape'em po tym jak... cóż, ich znajomość weszła w nowy etap.

Wampir już na niego czekał. Harry zatrzymał się w progu, nie wiedząc, co zrobić.

– Potter, zostaw gdzieś książki i podejdź tutaj.

Harry skinął głową, po czym podszedł do biurka. Snape wpatrywał się w niego uważnie.

– Nie masz mi nic do powiedzenia?

– Hmm... Eee, nie. A powinienem?

Snape uśmiechnął się arogancko.

– Cóż... każdy spodziewałby się choć komplementu po... seksualnym spełnieniu – stwierdził zjadliwie.

Chłopak zarumienił się, co chyba ostatnio zaczęło wchodzić mu w nawyk.

– R-racja, przepraszam. Po prostu...

– Potter, uspokój się. Nie mówiłem poważnie – stwierdził z irytacją, gdy zrozumiał, jak nerwowy jest Gryfon. – Po prostu wyciągnij nadgarstek, miejmy to już za sobą.

Harry zamarł. Niech to szlag, zabrzmiałem jak pieprzony prawiczek... Cholera, przecież jestem prawiczkiem! Ale to i tak żenująca sytuacja. Powinienem coś zrobić. Może zaproponuję mu rewanż...? Nie, o czym ja myślę?! To jest Snape! Mój profesor! Nie powinienem nawet myśleć o czymś takim! Powinienem być zły za to, co się wydarzyło! Harry skrzywił się. Tak naprawdę wcale nie czuł złości. Było mu wtedy niewiarygodnie dobrze... Nigdy tego z nikim nie robił, a ręce Snape'a były takie chłodne i utalentowane...

– Potter...? – warknął Snape, gdy chłopak tylko się w niego wpatrywał.

– Chciałbyś, żebym ja też to tobie zrobił? – spytał nagle Gryfon.

Snape zamrugał, wyraźnie zdumiony. Jego penis natychmiast zareagował. Co ten szczeniak sobie myśli, pytając mnie o coś takiego?! Zastanawiał się gorączkowo.

– Jeżeli chcesz... – odparł lakonicznie. Miał nadzieję, że zabrzmiało to naturalnie.

Harry skinął głową.

– Jasne. To znaczy... jeśli już musimy to robić, to możemy na zmianę. To chyba może pomóc i ewentualnie zapobiec czemuś, czego moglibyśmy żałować.

Acha, to dlatego to zaproponował. Zmyślnie. Mógłbym robić mu dobrze, ale nie, on jest uczciwym Gryfonem, to nie byłoby fair, gdyby tylko on czerpał przyjemność z takiego układu pomyślał zjadliwie.

– Brzmisz sensownie, Potter. Jestem zaskoczony, że możesz wpaść na jakiś racjonalny pomysł.

Harry skrzywił się.

– Poza tym – musimy skończyć z tymi docinkami. Jeżeli mamy spędzać ze sobą tyle czasu, możemy równie dobrze spróbować zostać przyjaciółmi.

– Przyjaciółmi, Potter?! – syknął Snape. – Nie mam przyjaciół wśród uczniów.

– Nie chcę, żebyś miał przyjaciół wśród uczniów. Pytam, czy zostaniesz przyjacielem swojego towarzysza – odparował.

Ciekawe, chłopak nie jest aż tak irytujący jak zwykle. Skinął głową.

– Dobrze, ale teraz powiedz mi, dlaczego Weasley ignorował cię przez cały ranek? – zażądał Snape.

Harry'ego zdziwiła ta nagła zmiana tematu. Starał się wyglądać normalnie.

– To nic takiego. Jest po prostu odrobinę zły na mnie.

– Dlaczego? – drążył mężczyzna.

– Eee... on... pytał mnie o spotkania z tobą i ja... musiałem mu powiedzieć, że jestem gejem.

Snape wyglądał na zdziwionego.

- To on o tym nie wiedział?

Harry pokręcił głową.

– Nie, nigdy nikomu nie powiedziałem. Wszyscy inni się domyślili... oprócz niego.

– To mnie jakoś nie dziwi. Weasley nie słynie z błyskotliwości – stwierdził złośliwie.

– On nie jest głupi – bronił przyjaciela Złoty Chłopiec.

– Oczywiście, że nie, po prostu brakuje mu inteligencji – zażartował. Harry zmarszczył brwi.

– Myślałem, że mieliśmy skończyć z docinkami?

– To jest umowa między mną i tobą, Potter. Cała reszta... to już inna sprawa.

To mogłoby być zabawne, gdyby nie dotyczyło moich przyjaciół...

– Będziemy tak rozmawiać przez cały lunch, czy masz zamiar się posilić? – spytał cierpko.

– Będę jadł, Potter. Ale nasza rozmowa o Weasleyu nie jest skończona.

– Dobra, jasne.

Chłopak podsunął mu nadgarstek. Starał się odsunąć od siebie zdenerwowanie. Tym razem to on miał... to było dekoncentrujące. Dotąd tylko sam się onanizował, nie wiedział, czy jest w tym dobry. Gdy Snape go ugryzł, tym razem nie wzdrygnął się. Lekko zamknął oczy i cieszył się ciepłem rozchodzącym po całym ciele. To nigdy mu się nie znudzi.

Gdy wampir zaczął warczeć, Harry musiał uspokoić oddech. Zbliżył się do swojego towarzysza, otworzył oczy, by widzieć, co robi. Wsunął rękę pod szatę mężczyzny, by dostać się do spodni. Jego erekcja była wyczuwalna przez materiał. To było trochę przerażające. Harry wstrzymał oddech, dotykając dłonią nagiej skóry. Snape poruszył się, by być bliżej tego ciepła.

Chłopak wziął się na odwagę, delikatnie poruszając dłonią. Próbował zdjąć przeszkadzające spodnie, ale było to trudne przy użyciu jednej ręki.
Warknął z irytacją. Był czerwony z zażenowania, że jego palce są tak mało sprawne. Wtedy Snape niespodziewanie wypuścił jego drugi nadgarstek. Harry podniósł wzrok – mężczyzna oblizywał wargi z resztek krwi. Harry westchnął, gdy nagle wampir zaczął go całować. Mógł wyczuć smak krwi na języku, który wdarł się do jego ust. Zamknął oczy i oddał pocałunek. Był tym tak zaaferowany, że prawie nie zauważył, jak Snape przeniósł jego dłoń na swojego penisa. To przypominało Gryfonowi, co miał zrobić. Tym razem udało mu się rozpiąć rozporek. Szybko zanim zabraknie mu odwagi, wyciągnął penisa na wierzch. Snape syknął. Przerwał pocałunek, chowając twarz w szyi towarzysza. Merlinie, on mnie zabije. Jego ręce są takie gorące... Ach, tak dobrze... Snape warknął, liżąc i całując kark Gryfona, zmuszając go tym samym do kontynuacji.

Harry'ego zszokowała grubość i wielkość narządu. Był zadowolony, gdy Snape wciągnął gwałtownie powietrze z nagłej przyjemności. Poruszył ręką, przeciągając ją po całej długości, wyczuwając stały puls. Mistrz Eliksirów trzymał go mocno, warcząc mu do ucha. Harry potarł delikatną główkę kciukiem, co doprowadziło mężczyznę na sam skraj. Chwycił się chłopaka, mrucząc coś. Zadrżał nagle i doszedł. Mruczał cicho, czując zmęczenie, ale i ogromne zaspokojenie. Dopiero wtedy zauważył, że Harry cały stężał i odsunął się od niego. Zastanawiając się, co mogło się stać, Snape odsunął się od niego, natrafiając wzrokiem na rozszerzone źrenice chłopaka. Zamarł.

– Co się stało?

– Nazwałeś mnie „James" – wyszeptał z niedowierzaniem Gryfon.

Oczy Snape'a rozszerzyły się. Co takiego?! wrzasnął w myślach. Wampir był wściekły. Snape był wściekły. Cholera jasna, jak to się mogło stać?! Starał się szybko dojść do siebie.

– Potter, to absurdalne. Nie zrobiłbym czegoś takiego.

– Zrobiłeś. Słyszałem to. Praktycznie wykrzyczałeś to! – Harry był coraz bardziej zdenerwowany. Zaczął się cofać. Pokręcił głową, gdy Snape zaczął się do niego zbliżać.

– Nie wierzę. Naprawdę nie wierzę, że to usłyszałem.

– Nie usłyszałeś! – warknął. Proszę, nie mogłem tak go nazwać, proszę... myślał półprzytomnie.

– Wszystko mogę zrozumieć, ale to... James? Mój ojciec? – wycedził Gryfon z furią. Snape próbował się odezwać, ale Harry natychmiast mu przerwał. – Nie chcę tego słuchać! Czy Dumbledore wie? To dlatego był temu przeciwny, prawda? Nie mogę uwierzyć...!

– Potter...

– Harry! Mam na imię HARRY! – wrzasnął chłopak. Odwrócił się w pośpiechu zbierając książki. Snape ruszył w jego kierunku. – Nie idź za mną! Nie odzywaj się! Nie chcę cię więcej widzieć!

Snape jęknął, gdy Harry zniknął, trzaskając za sobą drzwiami. Potem zaklął. Przeklinał i zrzucał książki z półek.

Cholera! Jak to się mogło stać?! Dlaczego tak nagle przypomniał mi się on?! I jak Potter śmiał na mnie nawrzeszczeć?!

***


Harry biegł przez lochy. Gdy dotarł do Wielkiej Sali, nagle dotarło do niego, że nie może wrócić do wieży Gryffindoru. Ron był na niego wściekły, a Hermiona pewnie zaraz zaczęłaby go o wszystko wypytywać. Nie zdziwiłby się, gdyby chciała polecieć do Snape'a. Harry tego nie chciał. Nie wiedział, gdzie pójść. Miał teraz zajęcia, ale nie byłby w stanie w nich uczestniczyć. Nie teraz. Zaczął iść w stronę boiska do quidditcha. Było to miejsce dość słabo widoczne z zamku, więc może nikt go tam nie znajdzie.

Usiadł na ławce, zrzucając książki na podłogę. Zaczął intensywnie myśleć. Snape i mój ojciec? Snape kochał się w moim ojcu?! Harry czuł się jak gówno. Już prawie udało mu się zaakceptować to, że jest towarzyszem Snape'a. Prawie zaczynał go lubić... No i ta rozkosz. To z pewnością mu się podobało. Ale teraz... wszystko zniszczone! Snape myślał o Jamesie, gdy był z nim! To dlatego tak go nie znosił. Wszystko przez to, że mój ojciec wybrał Lily, a nie jego! Bo tak źle go traktował w szkole! A Snape... się w nim kochał... Chłopak pustym wzrokiem wpatrywał się w dłonie. Wytarł je gwałtownie w spodnie, gdy dostrzegł resztki nasienia. Merlinie, jakim ja byłem idiotą! Jak mogłem pomyśleć, że go lubię...? Pokręcił głową.

Harry uspokoił się, gdy zdał sobie sprawę, że zaczęły się zajęcia. Hermiona na pewno zacznie się zastanawiać, gdzie się podziewa... Westchnął głośno, próbując sobie to wszystko uporządkować. Snape zadurzył się w moim ojcu, który ożenił się z Lily... Na świat przyszedłem ja... Nic dziwnego, że Snape mnie aż tak nienawidzi... Był rozżalony i wściekły. Ciekawe jak zniósł myśl, że jestem jego towarzyszem. To dziwne, ale nagle zaczął współczuć Mistrzowi Eliksirów.

– Kibicujesz wrogowi, Potter? – usłyszał nagle zjadliwy głos. Harry podniósł głowę i dostrzegł Malfoya, siedzącego na miotle. – Czekaj, zapomniałem, że teraz sypiasz z wrogiem, więc czemu by mu nie kibicować...? – zadrwił.

– Malfoy, to nie jest odpowiedni moment – warknął. Był zbyt zmęczony i smutny, by jeszcze walczyć z blondynem.

– Co, Snape wyssał z ciebie wszystkie siły?

– Cholera! Ile razy mam ci powtarzać, że NIE sypiam ze Snape'em, nie widujemy się, ani nic z tych rzeczy?

Draco mruknął z powątpiewaniem, podlatując bliżej. Wylądował na ławce obok Gryfona.

– Dlaczego opuściłeś zajęcia i siedzisz na ślizgońskich trybunach?

Harry rozejrzał się ze zdumieniem. Rzeczywiście – to było miejsce Ślizgonów. Jęknął.

– Nie zwracałem uwagi – mruknął gorzko.

– Co cię tak zaaferowało, że nie zwracałeś uwagi, dokąd idziesz? Na pewno mógłbym z tego wyciągnąć jakieś profity – stwierdził blondyn z ironią.

– Malfoy, odwal się! Co ty tu robisz? Lunch już się skończył.

– Mam wolną godzinę.

– W takim razie wracaj do latania. Nie mam ochoty zawracać sobie tobą głowy.

– Ojej, jak możesz, Potter? Myślałem, że podobają ci się nasze małe pogawędki – powiedział. Tak naprawdę chciał wiedzieć, co trapi Gryfona. Cały ranek wyglądał na smutnego i Draco zastanawiał się dlaczego.

– Nie wydaje mi się. To raczej ty jesteś bardziej zaaferowany. Ktoś mógłby powiedzieć, że podobają ci sssię nasze ssspotkania – powiedział, specjalnie udając wężomowę.

– Ale tobie to się chyba bardziej podoba. To dlatego, że lubisz mnie torturować, a może to, że jesteś w stanie mnie podniecić.

– Pomyślmy... Tak, uwielbiam to – ironizował Harry.

– Widzisz, to nie było takie trudne, prawda, Potter?

– Odwal się, Malfoy. – Harry spoglądał na niego ze złością.

– Nie jestem bezwartościowy – powiedział nagle Draco.

– Co? – spytał zaskoczony Gryfon.

– Potrafię wykonać każde czarnomagiczne zaklęcie, o jakim tylko pomyślisz. Byłem szkolony do tej wojny od chwili narodzin. Nie. Jestem. Bezwartościowy.

Harry wpatrywał się w niego ze zdumieniem. Chodzi mu o zeszłą noc? To go aż tak dotknęło?

– Malfoy, słuchaj. Byłem zły, a ty stanąłeś mi na drodze. Nie mówiłem poważnie.

Draco wyglądał na dziwnie zadowolonego.

– Wiedziałem. Nie mógłbyś mnie tak nazwać. Jednak nie myśl, że przeprosiny wystarczą, żebym stanął po twojej stronie.

Harry westchnął, sfrustrowany.

– Mógłbyś skończyć?! Nie obchodzi mnie to! Dołącz do Voldemorta, jeżeli jesteś taki dumny ze swoich umiejętności!

– Oczywiście, że jestem dumny! Włożyłem w tę naukę całego siebie! Dlaczego nie miałbym odczuwać dumy?! To wszystko, co umiem.

Harry wpatrywał się w niego – teraz zaczęło to do niego docierać. To dlatego Malfoy był taki, jaki był. Jego rodzice. Całe życie wtłaczali mu to wszystko do głowy. Dorastał w domu, gdzie Cruciatus i Imperius to coś naturalnego.

Harry spoglądał na niego z większym zrozumieniem. Wciąż nie lubił blondyna, ale nagle zrozumiał, dlaczego Malfoy nie chce przyłączyć się do Voldemorta. Od urodzenia był przeznaczony na śmierciożercę.

– Przepraszam – powiedział szczerze. – Chyba już rozumiem.

– Co takiego rozumiesz? – burknął Draco, wyraźnie zirytowany.

– To dlatego nie chcesz walczyć dla Voldemorta. Nie mogłeś sam o sobie zdecydować, byłeś tylko marionetką.

Ślizgon wpatrywał się w bruneta zaskoczony. Skąd on to wie? Nic nie rozumie!

– Och tak, Złoty Chłopiec wszystko wie! – warknął.

– A jak myślisz, jak stałem się Chłopcem, który Przeżył?! O mnie też wszyscy decydują. Muszę być obrońcą czarodziejskiego świata, muszę zabić potwora, jestem tylko marionetką. Ale to nic, bo wiem, że oni mają rację, ktoś musi pokonać Voldemorta. Ale ty... ty nie jesteś ich wybrańcem. Powinieneś być idealnym śmierciożercą, pionkiem w tej grze.

Draco wpatrywał się w niego ze zdumieniem. Jak on może to rozumieć? Dlaczego akurat ON?!

– Rozumiem, dlaczego nie przyłączysz się do Voldemorta. Mnie nienawidzisz, a Dumbledore to... Dumbledore. Będziesz zdany sam na siebie, tego chcesz? – spytał z ciekawością Harry. – Zawsze myślałem, że chcesz być zauważony.

Draco zmarszczył brwi. Oczywiście, że chcę, by inni o mnie pamiętali! Chciał sławy, chwały i zwycięstwa. Chciał być dumny z własnych wyborów.

– Cóż... przejrzałeś mnie, Potter. Co teraz?

– Teraz pójdę poszukać miejsca, gdzie nikt mnie nie znajdzie i nie zrujnuje jeszcze bardziej mojego nastroju – powiedział, wstając i sięgając po książki.

Draco zdziwiony obserwował jak odchodzi. Wskoczył na miotłę, szybko doganiając Gryfona.

– Cholera, Potter! Malfoyów się nie ignoruje! – wrzasnął. Harry nie zwracał na niego uwagi. – Zatrzymaj się!

Harry przystanął i odwrócił się powoli w stronę irytującego Ślizgona.

– O co ci chodzi, Malfoy? Podoba ci się przeszkadzanie mi?

Niech to szlag! Miał przestać mnie ignorować, ale co teraz? Nie znalazłszy żadnej odpowiedzi, Draco po prostu milczał. Harry westchnął.

– Świetnie. Cudownie się rozmawiało – powiedział, po czym odwrócił się.

Nie, nie odchodź! Nie odwracaj się do mnie plecami! Ślizgon chwycił chłopaka za ramię i obrócił w swoją stronę. A potem zrobił coś, co zszokowało nie tylko Pottera, ale i jego samego. Draco Malfoy pocałował Harry'ego Pottera. Znowu. To był pocałunek zrodzony z wściekłości. Draco z pasją wczepił dłonie w ciemne włosy i przyciągnął do siebie Gryfona.

Harry był zbyt zaskoczony, by zareagować. Tylko wpatrywał się w te wściekłe, szare oczy. Język blondyna wślizgnął się do jego ust. Harry mógł wyczuć desperację bijącą od Malfoya, więc pozwolił się całować. W końcu blondyn przerwał. Wyglądał na zmęczonego, z wściekłości cofnął się. Harry oblizał usta i odchrząknął.

– Lepiej się czujesz? – spytał miękko.

Draco wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Potter nie oddał pocałunku, nie wściekł się, a teraz jeszcze pyta o coś takiego. Niech to szlag! Dlaczego nie jest zły? Nie krzyczy, nie bije mnie, tylko pyta, czy już mi lepiej? Oczywiście, że nie jest lepiej! Pożądam Harry'ego Pottera, a jego to nie obchodzi. Jęknął.

– Nie mogę w to uwierzyć...

– Cóż, to rzeczywiście trudne... Poza tym sam powiedziałeś, że nie podobam ci się.

– Oczywiście, że tak! –krzyknął szybko. – Po prostu pożądam... Cholera!

– Więc tu nie chodzi tylko o wężomowę? – spytał powoli Gryfon.

– Oczywiście, że to wina wężomowy! W każdym razie z początku... Ale tej nocy z wilkołakiem i Snape'em... podnieciłem się, bo siedziałeś mi na kolanach!

Harry zachichotał.

– Tak, pamiętam.

– To nie jest śmieszne, Potter, więc przestań się tak idiotycznie szczerzyć – warknął Ślizgon.

– Jasne, Malfoy. Cokolwiek zechcesz – odparł ironicznie.

– Cholera! Odwal się!

– Cóż... próbowałem, ale mi nie pozwoliłeś. Potrzebowałeś poprzytulać się na pożegnanie.

Draco zrobił minę jak zdenerwowane dziecko. Przynajmniej ze mną rozmawia, mimo iż wprawia mnie w zakłopotanie...

– Co się dziś stało, Potter? Cały ranek dziwnie się zachowywałeś, a teraz nawet się ze mną nie kłócisz...

– Zależy ci? – spytał niepewnie.

– Oczywiście, że nie! – warknął Draco.

– W takim razie to nie twoja sprawa – stwierdził Harry, gotując się do wyjścia.

– Dobra! Świetnie! Zależy mi! Zadowolony? Wkurza mnie, że tylko ja to czuję – przyznał.

– Dobrze. – To będzie wystarczająca zemsta. Jeżeli Snape dowie się, że Draco wie o jego zadurzeniu w Jamesie, poczuje zażenowanie. A Malfoy na pewno od razu poleci z tym do Snape'a pomyślał z rozbawieniem. – Snape podkochiwał się w moim ojcu.

Draco wpatrywał się w niego z niedowierzaniem.

– CO?!

– Powiedziałem, że... Snape kochał się w moim ojcu – powtórzył. Tym razem wolniej, z ironicznym uśmiechem. Draco chwilę to przetrawiał.

– Snape, mój ojciec chrzestny... kochał się w twoim ojcu?!

– Tak. – Ślizgon zmrużył oczy.

– Jak się o tym dowiedziałeś? Bo Snape raczej ci o tym nie powiedział.

– Wykrzyczał jego imię, gdy doprowadziłem go do orgazmu.

– Ty... co?! – Harry przewrócił oczami. – Dlaczego?!

– Zostaw to, Malfoy. Musiałem to zrobić, zważywszy na porę roku.

– Co do tego wszystkiego ma pora roku? – Draco czuł coraz większe zdezorientowanie.

– Nie czytałeś książek o wampirach, odkąd dowiedziałeś się, że Snape jest jednym z nich? Myślałem, że będziesz chciał przeprowadzić badania. – Draco skrzywił się.

– Widocznie źle myślałeś.

– Jak widać. – Harry wzruszył ramionami. – Nieważne. Możesz iść do Snape'a, ja spadam. Aha, przekaż mu, że dziś nie ma co oczekiwać na kolację – dodał.

Draco wpatrywał się w niego, gdy odchodził. To nie mogła być prawda. Nie mógł uwierzyć w to, co Potter mu powiedział. Musi spytać Snape'a.

A Destined YearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz