Znalezienie Dracona bez Blaise'a było bardzo trudne. Byłoby łatwiej, gdyby mógł chodzić na posiłki do Wielkiej Sali, od kiedy Blaise karmił Killiana... tylko że Harry musiał również karmić Snape'a. Co nie było takie złe, bo gdy tylko Blaise pomyślał, że Harry zamierzał go posłuchać i unikać Dracona, zaczął znów zachowywać się przyjaźnie. No i dla Killiana i Blaise'a było jasne, że Snape powoli zaczyna wariować.
- Nie, nie możesz użyć mojej sypialni, by się pożywić – warknął Snape, szósty raz w ciągu dwóch dni.
Harry parsknął śmiechem. Przy każdym posiłku, jak na sygnał, Killian pytał Snape'a, czy może skorzystać z jego sypialni, by zachować trochę prywatności podczas karmienia. I przy każdym posiłku, jak na sygnał, Snape mówił „nie". Tylko nie tak grzecznie.
- Gdzie ty śpisz? – Harry zapytał Killiana tym razem. Wątpił, by Snape dzielił łóżko z wampirem, i szczerze mówiąc Harry nie chciał Killiana w tym samym łóżku, w którym spał Snape. Nawet jeśli nie było absolutnie żadnej szansy, by wyniknęło z tego coś seksualnego.
- Na kanapie – odpowiedział Killian, sztyletując wzrokiem Snape'a, który nie wyglądał na poruszonego.
- Transmutuję ją w łóżko – powiedział Snape.
- Och, jasne, to o wiele lepsze – zrzędził Killian.
- Mógłbyś się już pożywić? Mam pracę domową do skończenia przed następnymi zajęciami – powiedział Blaise, ziewając chwilę później.
- Mm – mruknął Killian, poruszając się i stając za Blaise'em, a potem jeszcze bliżej, tak że ich ciała znalazły się tuż przy sobie. Killian odetchnął ciężko w szyję Blaise'a, po czym przesunął językiem wzdłuż miejsca, w którym puls był najsilniejszy. Blaise zadrżał nieznacznie.
Harry musiał odwrócić wzrok. To był jeden z takich pokazów, które sprawiały, że czuł się niekomfortowo. Zawsze wcześniej on i Snape mieli możliwość posiadania prywatności, jeśli tego chcieli. To powodowało, że stał się jeszcze bardziej paranoiczny w kwestii gryzienia i bycia blisko Snape'a z tą dwójką w tym samym pokoju. Wiedział, że Snape też się tak czuł. Nic nie mogę na to poradzić. Po prostu nie mogę czuć się komfortowo, pokazując uczucia jak ci dwaj; nie publicznie.
- Bez gryzienia – rzucił Snape, podrzucając im sztylet.
Killian złapał go z łatwością, wzdychając przesadnie, a jego oddech owiał całą szyję Blaise'a. Obszedł go i chwycił nadgarstek chłopaka, nacinając istniejącą ranę. Blaise ziewnął.
Harry uznał to za bardziej zabawne. Blaise konsekwentnie nie wykazywał zainteresowania Killianem. Harry nie znał Ślizgona na tyle dobrze, by odgadnąć to z całą pewnością, ale podejrzewał, że to tylko gra. Blaise był zdobywcą, tak samo jak Killian. Od kiedy Blaise nie mógł polować, stracił zainteresowanie. Harry miał wrażenie, że Blaise myślał, że zdenerwuje to Killiana, ale Harry mógł stwierdzić, że wampirowi podoba się na gra.
- Potter.
To była kolejna rzecz, jakiej Harry nie lubił w tym, że Killian i Blaise byli obecni podczas karmienia. Snape powrócił do nazywania go Potterem. I dlatego Harry dystansował go jeszcze bardziej.
- Przepraszam, proszę pana – wymamrotał, skupiając uwagę na Snape'ie. Wysunął nadgarstek, a Snape naciął go z łatwością i pożywił się. Harry unikał patrzenia na mężczyznę.
Od tamtego dnia w skrzydle szpitalnym, Harry unikał patrzenia na mężczyznę, gdy ten się pożywiał. Był przerażony tym, jak mocno zareagował, i zaniepokojony tym, że mogło się to powtórzyć. Harry był wtedy obojętny na widownię i nie chciał, by stało się to ponownie.
Było to po prostu błędne koło, dla którego Harry nie widział końca. Co gorsza, Harry zaczął podejrzewać, że może być tylko gorzej. Harry nie chciał stracić tego, o co tak ciężko walczył ze Snape'em. Nie chciał stracić zaufania, przywiązania, szacunku. Wydawało się jednak, że to się po prostu działo.
~~~~~~
Harry w końcu osaczył Dracona samego po czwartkowych zajęciach z quidditcha. Wiedział, że Draco lubi długo brać prysznic, a Blaise najczęściej wychodził przed nim. Więc Harry został, czekając na boisku do quidditcha, by Blaise go nie zobaczył. Gdy wyszli wszyscy poza Draconem, Harry ponownie ruszył w stronę szatni.
Jeszcze zza drzwi usłyszał płynącą wodę i zatrzymał się. Czy naprawdę chcę tam wejść i zaryzykować zobaczenie go pod prysznicem?, zastanawiał się. Tak, pomyślała część jego mózgu. Zignorował ją gorliwie i zamiast tego oparł się o ścianę przed wejściem do pomieszczenia. Nie chciał uwodzić Draco, chciał być jego przyjacielem.
Na szczęście nie musiał długo czekać na wyjście Dracona w chłodnym, listopadowym powietrzu.
- Draco.
Blondyn prawie wyskoczył ze skóry, tak bardzo się przestraszył. Patrząc na Harry'ego, był bliski paniki.
- Ugh... um... co? – wykrztusił, właściwie po raz pierwszy nie mając wykalkulowanej odpowiedzi.
- Chciałbym porozmawiać. Czy to w porządku? – zapytał ostrożnie Harry.
Draco szybko oprzytomniał, a jego twarz zobojętniała.
- Co? – zapytał łagodnie.
- Um, słuchaj... przepraszam. Cokolwiek zrobiłem, że mnie unikasz... naprawdę przepraszam, Draco. Chcę być twoim przyjacielem. Nie chcę, żebyś dłużej był na mnie zły – powiedział niezręcznie Harry.
- To całkiem w porządku, Potter. Ja mam swoich przyjaciół, a ty masz swoich. po prostu zostaw mnie w spokoju – powiedział sztywno Draco, odwracając się od niego.
Harry desperacko chwycił go za rękę.
- Draco, zaczekaj! Nie wiem, co ci zrobiłem! Jeśli mi powiesz, może będę mógł to naprawić! Draco, spójrz na mnie! – Harry wykorzystał rękę Dracona, by go obrócić, i sapnął, gdy zobaczył załamanie malujące się na jego twarzy. – Draco, co ja zrobiłem? – zapytał miękko Harry, przerażony wyrazem jego twarzy.
- Nic nie zrobiłeś – odparł cicho Draco. – Po prostu się opamiętałem.
- Co? Cholera jasna, Draco, po prostu powiedz mi, co się stało! – Harry wybuchnął, zdesperowany.
- Nic się nie stało! – odkrzyknął mu Draco. – Wiem, że nie mogę być dla ciebie tym, kim jest Snape, więc dlaczego miałbym się w ogóle przejmować? To nie są zawody – kontynuował Draco, nagle znów chłodny i spokojny.
Kim jest dla mnie Snape? Nawet ja nie wiem tego na pewno. Skąd Draco miałby wiedzieć?
- Masz rację – powiedział Harry, zaskakując Dracona. – To nie są zawody – ciągnął stanowczym tonem. – Ponieważ obaj coś dla mnie znaczycie. Nie wiem jeszcze co. Snape jest... tak, w jakiś sposób jest dla mnie wyjątkowy. Bardzo się o niego troszczę. – Bolało zobaczenie twarzy Dracona tak zupełnie nieruchomej, jego suchych oczu i obojętnej postawy. – Ale ty też coś dla mnie znaczysz. To nie są zawody, ponieważ jesteście dniem i nocą. Gdybym miał cię gdzieś, nie sądzisz, że dałbym już sobie spokój? Nie sądzisz, że dałbym sobie spokój dawno temu, więc nie musiałbyś tkwić tutaj, podczas gdy wszyscy twoi przyjaciele prawdopodobnie dołączyli już do śmierciożerców?
- Nie – powiedział spokojnie Draco, zaskakując Harry'ego. – Jesteś Chłopcem, Który Ma Wszystkich Ocalić. Nie pozwoliłbyś mi ani nikomu innemu dołączyć do śmierciożerców, gdybyś widział sposób, by temu zapobiec.
Harry w szoku wpatrywał się w obojętną twarz Dracona. Jego dłoń zsunęła się z ramienia blondyna.
- Draco... nie wierzysz w to, prawda? Nie możesz naprawdę sądzić, że mógłbym ci to zrobić, że przez cały czas kłamałem, byś przeszedł na moją stronę...
Draco nie powiedział ani słowa.
- Draco! – krzyknął Harry.
Ślizgon odwrócił wzrok.
- Cholera! Jak mogłeś tak pomyśleć? Jak mogłeś?! – krzyknął Harry. Chwycił w garści szaty Dracona i pociągnął, sprawiając, że Draco spojrzał na niego z zaskoczeniem. Harry nie marnował czasu i zgniótł ich wargi ze sobą. To nie było przyjemne i nie było romantyczne. Harry zaatakował usta Dracona, jakby próbował go pożreć, jakby próbował pochłonąć go na zawsze.
Draco walczył z nim. Początkowo próbował go odepchnąć, ale zamiast tego wsunął dłoń w jego włosy i stawiał opór jego wargom. Ich zęby zderzyły się i czyjeś usta zaczęły krwawić, choć żaden z nich nie wiedział czyje. Jego okulary przekrzywiły się, a ich nosy stuknęły o siebie. Wargi Dracona ustąpiły i Harry wsunął pomiędzy nie język, tylko po to, by prawie natychmiast został on wepchnięty w jego własne usta przez język Dracona.
Ktoś jęknął i Harry rozluźnił uścisk, zsuwając ręce, by luźno objąć talię Dracona. Dłoń w jego włosach również się przesunęła, teraz tylko lekko przytrzymując go w miejscu. Pocałunek zwalniał do czasu, gdy tylko wzajemnie badali swoje usta, aż w końcu zupełnie zanikł. Harry łagodnie przygryzł opuchniętą dolną wargę Dracona, gdy się odsuwał, powodując, że blondyn jęknął.
Oddychając ciężko, Harry uśmiechnął się krzywo, gdy zobaczył krwawiącą wargę Dracona.
- Przepraszam – powiedział, wcale tak nie myśląc. Wyprostował okulary.
Draco oddychał prawie tak ciężko jak Harry; jego blada skóra zaczerwieniła się, a oczy błyszczały z pożądania. Jego język wysunął się, by zlizać krew z ust. Nie odpowiedział Harry'emu, zdezorientowany i niepewny tego, jak czuł się po tym, co się stało.
- Wciąż wierzysz, że mógłbym tak dobrze kłamać? – zapytał Harry, gdy Draco się nie odezwał.
Draco w milczeniu pokręcił głową, znów wyglądając na skruszonego. Jeśli to nie było kłamstwem, jeszcze bardziej bolało go to, że Harry nigdy nie będzie troszczył się o niego tak, jak robił to w przypadku Snape'a.
- Nie możemy tego robić – powiedział.
- Dlaczego nie? Powiedziałeś, że chcesz spróbować jeszcze raz; nowy początek. Przyjaciele, pamiętasz? A może nie chcesz już, byśmy byli przyjaciółmi?
- A jeśli przyjaciele zamienią się w to? – Draco wskazał na nich gestem. Ich ubrania były potargane, usta opuchnięte, a oni sami wciąż próbowali odzyskać oddech.
- Zdarza się. Poradzimy sobie z tym – powiedział Harry z przekonaniem.
- Snape'owi się to nie spodoba, nawet jeśli będziemy tylko przyjaciółmi.
Harry uśmiechnął się.
- Cóż, gdybyś nie był tak dramatyczny, mógłbym ci powiedzieć, że być może znalazłem rozwiązanie.
Draco spojrzał na niego podejrzliwie.
- Jakie?
Harry, wciąż się uśmiechając, powiedział mu wszystko, o czym dyskutował z Hermioną. Gdy skończył, czekał z zapartym tchem, aż Draco coś powie.
Draco zmarszczył lekko brwi. Zlizał kolejną porcję krwi ze swojej wargi. Uparcie krwawiła dalej.
- Ta mugolska rzecz brzmi barbarzyńsko. Chcesz zabrać moją krew i zastąpić ją swoją? – Coś z wychowania Dracona dało o sobie znać w sposobie, w jaki zadrwił z pomysłu. – Absolutnie nie.
Harry pokręcił głową.
- Nie, nie, nie zastąpić. Nic się nie stanie twojej krwi. Chcę po prostu... dodać swoją. Sprawić, by twoja krew pachniała jak moja. Wtedy Snape nie będzie zły, gdy będziesz obok mnie.
- Ale... powiedziałeś, że wpadłeś na ten pomysł z powodu tego, co zrobił Czarny Pan, prawda?
Harry skinął głową.
- Czy Snape wspominał, że Czarny Pan pachnie jak ty? – zapytał Draco.
- Yyy... – Harry zamrugał. Nie pomyślał o tym. – Um... cóż... jestem pewien, że jest powód... To znaczy, to jest Voldemort... Prawdopodobnie cuchnie wężem tak bardzo, że Snape nie może mnie w nim wyczuć.
- Może powinieneś najpierw zapytać.
- Ale jeśli go zapytam, zabroni mi wykonywać jakiekolwiek badania! Nie będzie chciał cię przy mnie – zaprotestował Harry.
- Taaa, tak to właśnie wygląda z mojej strony – powiedział oschle Draco.
- Możemy przeprowadzić badania, sprawdzić, czy w ogóle istnieje taka opcja. Jeśli nie, nie będziemy musieli niepokoić Snape'a. Jeśli istnieje... powiem mu. Okej? – zapytał Harry błagalnie.
Draco zmarszczył brwi, odwracając wzrok, a następnie westchnął i pokręcił głową.
- Dobrze. Przypuszczam, że badania nie zaszkodzą. I tak nie mam nic lepszego do roboty.
Harry uśmiechnął się.
- Świetnie! Powiem Hermionie, że się zgodziłeś, i ona zadecyduje, kiedy przeprowadzimy badania.
Draco skinął głową.
- Och, i um... mógłbyś powiedzieć Blaise'owi, że między nami wszystko jest w porządku? Próbował trzymać mnie z dala od ciebie – z powodzeniem.
Draco uśmiechnął się blado.
- Jasne. Jednak nie możesz mnie winić, jeśli nie posłucha.
Harry jęknął.
- Och, świetnie.
~~~~~~
- Potter!
Harry jęknął.
- Och, świetnie – wymamrotał. Obrócił się ostrożnie, by stawić czoła Blaise'owi. Obawiał się tej konfrontacji od czasu lunchu, gdy stało się jasne, że Draco nie powiedział jeszcze Blaise'owi. – Hej, Blaise – powiedział z udawaną radością.
- Myślałem, że uzgodniliśmy, że będziesz się trzymał z dala od Dracona – powiedział ponuro Blaise, podchodząc tak blisko, że przyparł Harry'ego do ściany.
Harry był przygotowany na tę rozmowę, ale to nie znaczyło, że jej się nie bał. Rozumiał, że Blaise był najlepszym przyjacielem Dracona, i wiedział, że między nimi jest prawdopodobnie mnóstwo spraw, o których nie wiedział i może nigdy się nie dowie. Blaise jednak wciąż był cholernie opiekuńczy wobec Dracona. Wziął głęboki wdech i pomyślał chwilę, zanim się odezwał.
- Przedyskutowaliśmy parę rzeczy i spróbujemy być przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi. On czuje się z tym dobrze.
- Teraz tak, dopóki następna rzecz, jaką zrobisz, nie wpędzi go w depresję. Co wtedy?
- Nie zrobię tego! Nie celowo. Jeśli tak się stanie, porozmawiamy o tym. Tak właśnie robią przyjaciele.
- Nie Malfoya – odparł Blaise – i nie Ślizgoni, Potter. Nie masz żadnego pojęcia, co robimy z naszymi przyjaciółmi.
Harry'emu nie podobał się sposób, w jaki Blaise powiedział "przyjaciółmi". To brzmiało bardziej jak obelga niż jak słowo, które naprawdę oznaczało.
- Nienawidzę tego wytykać, ale ty i Draco jesteście jedynymi Ślizgonami, jacy zostali. Wkrótce będziesz tak zajęty Killianem, że Draco zostanie sam – odparł gniewnie Harry.
Blaise zmrużył oczy.
- Jakoś nie widzę, żebyś ty był tak zajęty Snape'em, by Weasley i Granger zostali w tyle.
- Snape i ja mamy umowę. Znał nas, zanim zostałem jego towarzyszem, i wie, że nigdy nie myślałem o nich seksualnie. Pomaga też fakt, że Snape jest zajęty lekcjami w ciągu dnia. Tymczasem Killian jest uwięziony w kilku pokojach bez żadnego zajęcia. Jak myślisz, jak wiele czasu minie, zanim zacznie wariować?
- Więc będzie rzygał przebywaniem w tych samych pomieszczeniach. Po prostu musi się z tym pogodzić, ponieważ McGonagall nie pozwoli mu wyjść.
Harry skinął głową.
- A kiedy zacznie się zastanawiać, gdzie jesteś w tym czasie? Nie masz zajęć przez cały dzień. Jestem pewien, że wziął już twój plan lekcji od Snape'a. Zacznie się zastanawiać, dlaczego nie spędzasz całego swojego wolnego czasu z nim. Zacznie być coraz bardziej podejrzliwy, zwłaszcza, że tylko wy dwaj zostaliście w komnatach Slytherinu.
Harry tak naprawdę nie był tego wszystkiego pewien, ale gdy tylko zaczął mówić, zdał sobie sprawę z tego, że to mogłoby być prawdą. Killian może być starszy i bardziej powściągliwy, ale z tego co czytał i widział ze Snape'em, to mogło być tylko kwestią czasu, zanim instynkty Killiana wybuchną z pełną mocą. Zwłaszcza jeśli Blaise nie był szczególnie ostrożny ze swoim zapachem. Przy całym czasie, jaki Blaise spędzał w pobliżu Dracona, wątpliwe było, że nie pachnie jak blondyn.
Blaise najwyraźniej dostrzegł jakąś wartość jego słów, jeśli jego milczenie i zdystansowany wyraz twarzy mogły być jakąś wskazówką.
- Więc niech się zastanawia. Nie będzie w stanie nic z tym zrobić. McGonagall nałożyła bariery, by zatrzymać go w komnatach Snape'a, więc nie możemy mieć żadnych nocnych schadzek.
Harry zaśmiał się, ale nie dlatego, że uznał, iż słowo „schadzki" było zabawne. Uświadomienie sobie, że Blaise naprawdę wierzył, że bariery utrzymają wampira z dala od jego towarzysza, zwłaszcza naprawdę starego wampira jak Killian, było zabawne.
- Racja. Jestem całkowicie pewien, że Killian będzie dobrym, małym wampirem i zostanie w pokojach Snape'a.
- Nie ma wyboru, Potter.
- Aha – Harry skinął głową. – I Killian będzie dobrym wampirem i zostanie.
Blaise zmarszczył brwi.
- Kpisz sobie ze mnie.
Harry wyszczerzył się i ponownie skinął głową.
- Taaa, owszem. Ponieważ teraz to ja jestem tym, który wie więcej o wampirach. Killian mógłby wyjść, gdyby chciał.
- On ma rację – powiedział Killian, idąc w ich stronę korytarzem; Snape był tuż obok niego.
Blaise i Harry podskoczyli, zaskoczeni. Snape podszedł bliżej i stanął przy Harrym z grymasem na twarzy.
- Zbyt dużo czasu zajęło ci zejście na dół na kolację.
- Co ty tu robisz? – zapytał Blaise, gdy Killian otoczył ręką jego ramiona i pochylił się, by wciągnąć – głośno – jego zapach. – Przestań zachowywać się jak pies – dodał Blaise, odpychając twarz Killiana od swojej szyi.
Killian uśmiechnął się szeroko, ukazując śnieżnobiałe kły. Blaise przewrócił oczami. Killian westchnął.
- Harry ma rację. Z łatwością mogę ominąć bariery nałożone przez Minerwę. Ona nie ma drygu do pilnowania wampirów, choć słyszałem, że jest całkiem dobra w transmutacji.
Blaise wzruszył ramionami.
- Dobra. Po prostu nie pozwól, by cię zobaczyła. Nie chcę być zmuszony do opuszczenia szkoły, bo ty nie mogłeś usiedzieć w miejscu.
Uśmieszek wykrzywił usta Killiana.
- Przykro mi, ale tego starego psa nie nauczy się nowych sztuczek.*
Blaise skrzywił się po tych słowach. Harry zachichotał, a chłopak posłał mu nieprzyjemne spojrzenie Harry westchnął. Wyglądało na to, że dziś Blaise nie był w swoim zwykłym, dobrym nastroju. Hm, może dlatego, że świadomie złamałem swoją obietnicę i rozmawiałem z Draconem? Taaa, to może być to, pomyślał.
- Po pierwsze: dlaczego jesteś na zewnątrz? – zapytał Blaise opryskliwie.
- Po prostu dawałem Severusowi kilka lekcji – odpowiedział od niechcenia Killian.
Oczy Harry'ego otworzyły się szerzej i chłopak spojrzał na Snape'a, który wpatrywał się w Killiana.
- Uczysz się od Killiana? Jak ci idzie? O nie, twoje zranienia! Wszystko z tobą w porządku?
Snape spojrzał na Harry'ego spode łba.
- Zapewniam cię, że mam się dobrze. Killian tylko zapoznawał mnie z podstawową magią Ziemi. Gdy tylko ją opanuję, Ceilidh będzie kontynuował moje lekcje.
Harry skinął głową.
- Okej. Dzięki, Killian – powiedział Harry, posyłając wampirowi uśmiech.
Killian wyszczerzył się.
- Proszę, mów mi Kill. W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
Harry spojrzał na Snape'a, który wrócił do wpatrywania się w Killiana. Harry uśmiechnął się krzywo.
- Um, wolałbym nie. „Kill" nie jest jednym z moich ulubionych słów. Więc jak często odbywają się te lekcje?
- Zawsze, gdy Severus da radę wcisnąć je w swój napięty harmonogram. To przynajmniej daje mi jakieś zajęcie – powiedział Killian.
- Ty nie, um... wariujesz, prawda? – zapytał Harry, zerkając na Blaise'a. Ślizgon spojrzał na niego.
- Troszeczkę. Ale Severus powiedział, że tak długo, jak będę trzymał się lochów, mogę sobie wędrować. Nawet w nocy – dodał Killian z psotnym błyskiem w oku. Pochylił się szybko, biorąc Blaise'a z zaskoczenia, i polizał szyję chłopaka; przyjemne, długie pociągnięcie, które wyraźnie miało być prostackie.
- Fuj! – wykrzyknął Blaise; jego twarz wyrażała obrzydzenie, choć jego ciało zadrżało z przyjemności. – Co do cholery jest z tobą nie tak?!
Killian wciąż się szczerzył.
- Hm, chciałbyś mieć dziś nocną schadzkę?
- Wierzę, że usłyszałem już dość. Killianie, powinienem ci powiedzieć, że Minerwa zabroniła, by takie rzeczy się zdarzały.
- Właśnie to zrobiłeś.
- Tak, a teraz sobie pójdziemy – powiedział Snape, ujmując Harry'ego za łokieć.
- Możesz sobie mieć nocną schadzkę, jeśli chcesz – ja zostaję w komnatach Slytherinu i obawiam się, że nie znasz hasła – powiedział chłodno Blaise.
- Och, zraniłeś mnie. Nie zdradzisz mi sekretnego hasła? Ostrożnie, bo jeszcze pomyślę, że masz romans za moimi plecami – powiedział Killian przekornie, ale Harry, Blaise i Snape wychwycili groźny błysk w jego oczach.
- Wiesz, że Draco i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda? – zapytał Blaise, nagle poważny. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było to, by Draco był atakowany również przez Killiana. Wyglądało na to, że Draco po prostu nie miał szczęścia z wampirami.
Killian uniósł brew, słysząc jego ton, ale skinął głową z powagą.
- Tak, wiem. Jednak... wolałbym, żebyś nie pachniał nim tak często. Moja kontrola może zniknąć, mimo że jestem taki stary. Pamiętaj, że jesteśmy zaborczymi stworzeniami, więc żeby nie było nieporozumień: jesteś mój – Killian wymruczał ostatnie słowo niebezpiecznie cicho.
Nawet Harry zadrżał, słysząc jego ton, ale Snape szybko pociągnął go w korytarz.
- To nie nasza sprawa. Killianie, wróć do północy.
Blaise zmrużył oczy.
- Hej, Harry, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze między tobą i Draconem. Nie chcę znów widzieć go zranionego!
Oczy Harry'ego otworzyły się szerzej z szoku. Nie mógł uwierzyć, że Blaise tak po prostu mu to zrobił. Snape mocniej zacisnął dłoń na jego ramieniu i przyspieszył kroku. Harry zaklął pod nosem, próbując za nim nadążyć. Został praktycznie wrzucony do pokoju, a ściana zatrzasnęła się za nimi. Snape obrócił go z dzikim wyrazem twarzy.
- Co on miał przez to na myśli? – dopytywał, zaciskając zęby.
- Po prostu jest durniem! Draco i ja – AU, ściskasz moją RĘKĘ! – zgodziliśmy się być przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi! Jak z Ronem i Hermioną! – Harry skrzywił się, gdy Snape puścił jego rękę i krew napłynęła do niej ponownie. Potarł ją, patrząc na Snape'a spod grzywki.
Snape pokręcił głową i westchnął. Nie był zrelaksowany, ale zmusił się, by się uspokoić. Jego reakcje ostatnio były zbyt zmienne w pobliżu Harry'ego. Nie chciał nikogo skrzywdzić i wiedział, że przesadza, ale to mu niczego nie ułatwiało. Zamknął oczy, mentalnie tłumacząc sobie, jak najbardziej logicznie, dlaczego dobrze było, że Harry i Draco się przyjaźnili. Po tym, jak porzucił go ojciec, i chłopak znalazł się po tej stronie wojny, której częścią nie planował być, potrzebował takiego przyjaciela jak Harry.
Wygląda na to, że od małego... wybryku Harry'ego nie jestem w stanie kontrolować swoich reakcji tak, jak robiłem to wcześniej. Przeklął swoje marne szczęście. Dopiero co zaczął panować nad swoimi instynktami, gdy wszystko zostało zrujnowane przez ten idiotycznie genialny plan wymyślony przez bachora.
- Snape, wszystko w porządku? – zapytał ostrożnie Harry.
Snape westchnął.
- Tak, w porządku. Przepraszam za twoje ramię. Chcesz maść? – odparł Snape monotonnie, wciąż próbując przekalkulować wszystko.
Harry pokręcił głową.
- Nie, jest okej.
Snape skinął sztywno głową.
- Być może powinienem powiedzieć Ceilidhowi o tym... nagłym braku kontroli. Może wiedzieć, co go spowodowało.
Harry zmarszczył brwi.
- Cóż, ty tylko otrzymałeś wampirze moce, pokonałeś ogromną ilość stresu związaną z, yyy, porwaniem, i zostaliśmy zmuszeni do ponownego zespolenia naszego połączonego magicznego rdzenia. Może jesteś trochę zaborczy, bo twoje wampirze instynkty zostały ostatnio dość mocno wykorzystane?
Snape z niezadowoleniem zmarszczył brwi. Chłopak trafił w sedno. Co bardzo zdenerwowało Snape'a, bo to nie on wpadł na to pierwszy. Musiał naprawdę dużo o tym myśleć w ostatnim czasie.
- Bezczelny bachor – wymamrotał ponuro.
Harry się rozpromienił.
- Nie nazywałeś mnie tak od wieków! Zaczynałem myśleć, że już nigdy mnie nie przezwiesz.
- A podobało ci się to? – zapytał Snape, rzucając mu groźne spojrzenie.
Harry wciąż uśmiechał się szeroko.
- Taaa. To taki jakby twój czuły pseudonim dla mnie.
Spojrzenie Snape'a stało się jeszcze bardziej ponure.
- Przechodziliśmy już przez to, Potter. Ja nie nadaję czułych pseudonimów.
- Och, ale teraz wróciłeś do nazywania mnie Potterem. Po prostu zaczynałem się przyzwyczajać do tego, że nazywałeś mnie Harrym przez cały czas.
Snape warknął z powodu narastającej frustracji wywołanej huśtawkami nastroju Harry'ego. Był szczęśliwy, będąc obrażanym, ale rozczarowywało go nazywanie go po nazwisku? Chłopak był chodzącym zbiorem sprzeczności. Chodzącym, oddychającym, przepysznie pachnącym zbiorem sprzeczności, który Snape ogromnie chciał zacałować do nieprzytomności właśnie w tej chwili.
- Yyy... Snape?
Snape na darmo zastanawiał się, w jaki sposób przeszedł do takich myśli. Wydawało się, że jego wewnętrzny wampir nie będzie już dłużej milczał. Albo raczej, że jego wewnętrzny wampir postanowił nieźle namieszać w jego emocjach i reakcjach, zamiast poprzestać na podrzucaniu mu bezczelnych myśli.
- Mam pomysł, Potter – powiedział Snape, igrając z pomysłem zrodzonym w jego głowie. – Na temat tego, jak – być może – uspokoić moje... instynkty.
- Jak? – zapytał Harry, podatny na wszelkie sugestie.
- Być może jeśli cię ugryzę, jeśli będziemy blisko, to pomoże nam złagodzić instynkty mówiące mi, bym był... zaborczy wobec ciebie – powiedział powoli Snape, uważnie obserwując reakcję Harry'ego.
Harry'emu nie spodobał się pomysł. Wtedy w skrzydle szpitalnym... to nie było ugryzienie i to nie była hipnoza. Kto wie, co mogłoby się stać, gdyby Snape rzeczywiście go ugryzł. Z drugiej strony, co jeśli ma rację? Co jeśli to jest powód, dla którego trudniej mu jest się teraz kontrolować? Ufam Snape'owi... nie pozwoli, by sprawy zaszły za daleko. I... myślę, że teraz jest między nami w porządku. Myślę, że mogę sobie z tym poradzić. Muszę spróbować albo się nie dowiem.
Harry skinął głową, przytakując zarówno sobie jak i Snape'owi.
- W porządku.
Snape był zaskoczony tym, że chłopak zgodził się tak szybko. Oczekiwał sporu, być może nawet miał na niego nadzieję. Gdyby Harry zrobił awanturę, byłby w stanie z gracją wycofać się z tego pomysłu. Tylko że tak się nie stało; Harry się zgodził, a teraz Snape był zmuszony, by również się zgodzić. Nie jestem pewien, czy potrafię wytrzymać gryzienie bez dotykania go... nieważne, że jest uczniem, że jest na tyle młody, by być moim synem – nadal go pożądam.
Snape skinął Harry'emu głową.
- Bardzo dobrze. Nadgarstek, czy może wolisz szyję?
- Um... nadgarstek... zacznijmy pomału – powiedział powoli Harry, dostrzegając spojrzenie Snape'a. Starał się przekazać, co poczuł przez to spojrzenie. Chcę spróbować. Chcę wiedzieć, że nie zostałem złamany na zawsze. Chcę wiedzieć, że mogę przynajmniej mieć to z kimś.
Snape przyjąć oferowany nadgarstek i obniżył usta, zrywając kontakt wzrokowy z Harrym. To spojrzenie było zbyt bliskie pożądaniu i za bardzo ufne. Snape nie był nawet pewien, czy on sobie ufa po ostatnim razie... Otrząsnął się mentalnie. Rozwodzenie się nad przeszłością nie wróży dobrze. Skup się na chwili obecnej, na chłopaku, i spróbuj zapanować nad pragnieniem, by go zdominować, powiedział sobie stanowczo.
- Jesteś gotów? – wymruczał tuż nad mocnym pulsem w nadgarstku; jego wargi delikatnie musnęły miękką skórę. To było wszystko, co mógł zrobić, by powstrzymać się od gryzienia.
Harry wziął głęboki wdech, po czym skinął głową. Kły bezzwłocznie zatopiły się w jego ciele. Skrzywił się, ale tylko na chwilę, po pierwszym dłuższym pociągnięciu, dygocząc z potrzeby. Ciepło pognało przez jego żyły, spalając go. Minęło tak wiele czasu od ostatniego razu i w jakiś sposób przekonywał się, że nie będzie to tak intensywne. Wydawało się jednak jeszcze silniejsze niż ostatnio. Sprawiło, że zrobiło mu się słabo. Jego kolana zadrżały, a następnie ugięły się, gdy jęknął.
Podtrzymały go silne, chłodne ręce. Przysunął się bliżej i westchnął, mogąc całkowicie przylgnąć do twardego ciała, które miał przed sobą. Zakwilił, wtulając nos w klatkę piersiową, wzdychając z zaskoczenia, gdy jego nos dotknął chłodnej skóry na szyi. Przylgnął do niej desperacko, pragnąć więcej tego chłodu, który powstrzymałby jego gorączkę.
Mój, kusząco wyszeptał głos w głowie Snape'a. Zamknął oczy, gdy ciepłe ciało przylgnęło do niego. Krew rozgrzała go, przywracając jego ciało do życia, a ciało przy nim promieniowało ciepłem, podsycając ogień. Był cały obolały, ale najbardziej odczuwał to w kroczu, które napierało na udo Harry'ego. Jęknął przy pierwszym kontakcie i mocniej possał nadgarstek, celowo nadgryzając jeszcze ranę, by krew popłynęła szybciej. Zawsze był jednak ostrożny przy tętnicy, która się tam znajdowała, i udało mu się jej nie uszkodzić.
Szybko zaczął tracić zainteresowanie niebiańską krwią zalewającą mu usta. Harry ocierał się o niego, a podniecenie chłopaka było wyraźnie widoczne. Z ostatnim, powolnym pociągnięciem, wypuścił nadgarstek i płynnym ruchem opadł na kolana. Ledwie pomyślał, szybko rozpinając spodnie chłopaka i wyciągając na wierzch pulsujący i rozpalony organ.
- Aach! – krzyknął Harry, odnajdując dłońmi ramiona Snape'a i używając ich do podparcia się, gdy jego kolana znów zagroziły, że się poddadzą. Wessał dolną wargę pomiędzy zęby, ale to i tak nie powstrzymało go od jęczenia w agonii i ekstazie, gdy ta chłodna dłoń pogładziła jego penisa. Nie wytrzyma długo, po prostu to wiedział.
Snape wdychał upojną woń podniecenia Harry'ego i rozkoszował się nią. Wycisnął niemalże cnotliwy pocałunek na główce tego wspaniałego kutasa, którego miał w dłoni, i został nagrodzony kropelką preejakulatu, którą szybko zlizał. Gdy liźnięcie wywołało kolejny jęk, a pod Harrym ugięły się kolana, Snape ostrożnie ułożył go na podłodze i bezzwłocznie wziął go w usta.
Nie wiedział, który z nich jęknął głośniej, Harry czy on sam. Opuścił głowę, a następnie possał go łagodnie, by uzyskać więcej preejakulatu. Połknął go zachłannie, po czym wciągnął penisa Harry'ego głębiej. Był gładki i twardy, i tak bardzo gorący w jego ustach, i smakował jak odrobina nieba.
- Aach, oh... – wydyszał Harry, zaciskając mocno powieki. Był pewien, że nie wytrzyma już dłużej. Poczuł, jak palce u jego stóp zwijają się. Nacisk warg Snape'a, ssanie i Merlinie cokolwiek, co Snape po prostu robił ze swoim językiem, sprawiły, że jego biodra poderwały się w górę, wbijając go gwałtownie w te usta. Snape zgodził się na to nadużycie i nawet nie próbował go unieruchomić. Doszedł z głośnym okrzykiem, a całe jego ciało podrygiwało w reakcji na orgazm.
Snape połknął wszystko, bez pośpiechu smakując nasienie i trzymając je przez chwilę w ustach; zamknął oczy z wyrazem najwyższej błogości na twarzy. Warknął lekko; coś zadudniło mu w piersi, gdy mięknący penis wysunął się z jego ust. Przycisnął policzek do rozgrzanego uda Harry'ego i mruczał tak, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co robi. Zlizał nadmiar nasienia ze swych warg, całkowicie zaspokojony.
Harry potrzebował kilku minut, by odzyskać oddech, zanim się odezwał. Jego oczy były zaciśnięte z zakłopotania tym, jak szybko doszedł. Nie zauważył mruczenia, dopóki nie odzyskał oddechu. Podniósł nieznacznie głowę i zobaczył Snape'a z policzkiem przyciśniętym do jego uda, mruczącego i wyglądającego na całkiem zadowolonego, jakby mógł zasnąć w każdej chwili.
- Snape? – zapytał Harry cicho.
Mruczenie ustało, przez co Harry pożałował, że cokolwiek powiedział. Snape przesunął językiem wzdłuż miękkiego członka Harry'ego, sprawiając, że chłopak zadrżał, po czym podniósł wzrok, by na niego spojrzeć.
- Tak? – Jego głos był ochrypłym, głębokim pomrukiem, bardziej niż zwykle. Ale właśnie został sumiennie wypieprzony w usta przez swojego towarzysza, więc można się było tego spodziewać.
Harry zmusił się do tego, by nie odwrócić wzroku od tego przeszywającego spojrzenia, nawet mimo tego, że czuł się przez nie trochę niekomfortowo.
- Um... – nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć.
- „Dziękuję" nie jest konieczne, Harry – wycedził Snape, podnosząc się w dość niezgrabnym ruchu, który w jakiś sposób wyglądał na pełen gracji. Przesunął się tak, by ułożyć się obok Harry'ego, pochylając się nad nim. – Mój – wyszeptał miękko do ucha Harry'ego.
Harry zadrżał i pozwolił swoim powiekom opaść. Był już naprawdę zmęczony.
- Mm.
- Mój – powiedział Snape ponownie, bardziej stanowczo.
Harry zawahał się, po czym skinął głową. Otworzył oczy i uchwycił spojrzenie Snape'a.
- Twój – powiedział.
Być może to zaniepokoiło Snape'a bardziej niż cokolwiek innego. Że Harry zaakceptował i pogodził się z byciem jego. To nie było już tylko gadanie jego wewnętrznego wampira; Snape jako człowiek również zażądał posiadania go. Nie mógł uwierzyć, że Harry tego nie zauważył, nie ze sposobem, w jaki Harry na niego patrzył; jakby wiedział o wszystkim, o czym myślał Snape.
Czy on się zgadza, bym go nie skrzywdził? Czy zgadza się, żeby móc być z Draconem? Czy zależy mu na mnie? Snape był przerażony swoimi myślami. Jego wewnętrzny wampir milczał. Te myśli należały do niego i to przestraszyło go bardziej niż wszystko inne. Że mógłby tak się do kogoś przywiązać, po tym wszystkim, przez co przeszedł... to go przerażało. Jednak... nie mógł pozbyć się niepewności i nie potrafił powstrzymać się od pytania.
- Czy naprawdę ci na mnie zależy?
Harry otworzył szerzej oczy.
- C-co? – wybełkotał. – Skąd ci się to wzięło?
Bariery Snape'a wróciły na swoje miejsce jak ciężkie tytanowe ściany. Jego spojrzenie się nie zmieniło, ale jego oczy zdawały się być chłodniejsze, w jakiś sposób zdystansowane.
- Wierzę, że moje wampirze instynkty chcą po prostu gwarancji, że... zależy ci... na mnie, na nas – skłamał Snape. Był w tym dobry. Kłamstwa przechodziły mu przez gardło łatwiej niż prawda.
Harry z zakłopotaniem wpatrywał się przez chwilę w Snape'a, całkowicie zapominając, że leży półnagi na zimnej kamiennej podłodze.
- Słuchaj, Snape – zaczął Harry, po czym urwał i uśmiechnął się krzywo. – A może powinienem zwracać się do twojego wewnętrznego wampira?
Snape posłał mu spojrzenie, które wyraźnie mówiło „nie jestem rozbawiony" i zerwał się na nogi. Wyciągnął rękę, którą Harry przyjął z wdzięcznością, i podniósł również chłopaka. Harry, czerwieniąc się, szybko podciągnął spodnie. Snape zmusił się, by nie gapić się na okryte już krocze Harry'ego z żalem.
- Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem – powiedział sztywno, cofając się. – Napiłem się wystarczająco, więc możesz iść...
- Przepraszam – przerwał mu Harry, poważniejąc. – Snape... Chryste. Nie wierzę, że musiałeś w ogóle o to pytać. Nie, zaczekaj, nie wierzę, że o to zapytałeś. Zwykle, cóż, nie pytasz o to, co czuję. To było po prostu dziwne.
- Panie Potter, sugeruję, by pan już wyszedł. Jest po ciszy nocnej – kontynuował Snape sztywno.
O cholera, teraz jestem panem Potterem. Naprawdę to schrzaniłem. To po prostu dziwne dla niego, że pyta mnie, co do niego czuję. Wiem, że bardzo mi na nim zależy, ale w jakiś sposób sądzę, że jeśli powiem mu, że mi na nim zależy, to on pomyśli, że myślę o nim jak o przyjacielu, jak o Ronie i Hermionie. Ale ja nie... to znaczy, owszem, uważam go za przyjaciela, ale to nie wszystko. Jak mam mu powiedzieć, co czuję? Jak mogę mu to przekazać i zapewnić go... I wtedy go olśniło.
- Snape – powiedział nagle Harry, podchodząc bliżej. – Nie mogę... nie mogę zapewnić twojego wewnętrznego wampira, że jestem twój... jego... nieważne, przez seks, jeszcze nie, i wiem, że zrozumiesz to, nawet jeśli wampir, którym w połowie jesteś, tego nie zrozumie. Ale... cała reszta jest w porządku. Możemy od teraz wrócić do gryzienia, jak zrobiliśmy to dzisiaj. My, um, możemy wrócić do tego, co robiliśmy podczas Okresu Pożądania Krwi - zakończył Harry, zmuszając się do tego, by nie być zakłopotanym.
Teraz jestem przyzwyczajony do takich rozmów, ale wątpię, czy później będę w stanie spojrzeć mu w oczy. Choć zabrzmiało to żałośnie, te oczy zdają się patrzeć prosto na mnie, pomyślał Harry.
Snape milczał. Nie wiedział, jak zareagować. Z jednej strony chciał wrócić do tego, co było, nie tylko dla dobra jego wampirzej części. Ale z drugiej strony...
- Wow, to miejsce cuchnie seksem.
Snape warknął wściekle na Killiana. Nie był zadowolony z tego, że im przerwano.
- Wynoś się, ty parszywy...
- Powinienem już iść – powiedział szybko Harry, ruszając szybko w stronę drzwi; jego twarz była czerwona jak burak. – Cześć, Killian. Dobranoc, Snape.
Snape wpatrywał się w Harry'ego, który wyszedł, zanim mężczyzna zdołał odezwać się chociaż słowem. Zwrócił swe spojrzenie na Killiana.
- Wow, spokojnie, nie ma potrzeby... puszczaj! AUĆ!
~~~~~~
- To – stwierdziła Hermiona, upuszczając spory stos książek przed Harrym i Draconem – są książki, od których zaczniemy.
Harry i Draco przyglądali się nieufnie zakurzonym, starym książkom. Zwłaszcza Harry wiedział, jaka była Hermiona, gdy prowadziła jakieś badania. Potrafiła dość mocno się w nie wczuć i... wariować. Stos przed nimi był niewielki w porównaniu do tego, co zaplanowała do przeczytania podczas ich poszukiwań.
- „Krew z krwi: Przewodnik po Ochronie Krwi" – wymamrotał Draco, ściągając książkę ze szczytu stosu. Otworzył ją na przypadkowej stronie, po czym z niesmakiem wykrzywił wargi. – To jest napisane krwią!
Hermiona przewróciła oczami.
- Cóż, oczywiście. Ta książka powstała specjalnie dla uczniów szóstego i siódmego roku. Może być otwarta tylko przez ucznia w odpowiednim wieku – wyjaśniła.
- Będziemy się o tym uczyć w przyszłym roku? – zapytał Harry, wiedząc, że nie było tego w programie na rok obecny.
- Nie. Zaczęlibyśmy w tym roku, ale Ministerstwo wiele lat temu zabroniło nauczania o magii krwi ze względu na tu, ilu czystokrwistych jej nadużywało.
Draco skrzywił się na wspomnienie o czystokrwistych. Harry tylko skinął głową i chwycił następną książkę.
- Więc jakim cudem te książki wciąż są tutaj, skoro to jest zabronione? Sądziłbym raczej, że będą w Dziale Ksiąg Zakazanych.
- Były – odpowiedziała sztywno Hermiona, siadając i przyciągając do siebie książki. – Dostałam list od profesora Lupina. Powiedziałam mu, że prowadzę dla ciebie badania na temat więzów krwi i tego, jak magia może wpływać na twoją więź krwi z profesorem Snape'em.
- Skłamałaś? Nauczycielowi? – zapytał Draco, z niedowierzaniem.
Hermiona spojrzała na niego z oburzeniem.
- Nie skłamałam. Pomagam Harry'emu w badaniach na temat więzów krwi, co ma wiele wspólnego z profesorem Snape'em, a jeśli nam się powiedzie, magia zmieni więzy krwi tak, że ty również zostaniesz przez niego zaakceptowany.
Draco nagle zaczął wyglądać na przerażonego.
- Nie zostanę jego towarzyszem, prawda? Przepraszam, ale nie stanę się częścią małego wesołego menage a trois. Nigdy.
- Czego? – zapytał bezmyślnie Harry.
- Trójkąta – odpowiedziała Hermiona, powodując, że Harry zaczerwienił się intensywnie. Zaczęła mówić dalej. – Wątpię, że znajdziemy zaklęcie tak silne, że uczyni twoją krew identyczną z tą Harry'ego. W najlepszym przypadku odkryjemy wystarczający sposób, by ukryć twój zapach tak, byś był bardziej znośny dla profesora Snape'a. Poza tym wampiry mogą mieć tylko jednego towarzysza. Towarzysz jest dopasowany do nich w każdym aspekcie. Włącznie z wyglądem, osobowością i, no cóż... – Hermiona posłała Harry'emu zażenowane, ale znaczące spojrzenie.
- Seks? Harry jest jego partnerem seksualnym? – wypalił Draco, trochę za głośno.
- Ciii! – rzuciła Hermiona, rozglądając się ze strachem. – Publicznie nie jest wiadome, że Harry jest towarzyszem Snape'a, a już na pewno, że Snape jest wampirem – skarciła go.
- Ale to jest obrzydliwe – powiedział Draco, zniżając głos. Jasne, częścią powodu, dla którego wcześniej był zły, było to, że Harry i Snape wydawali się być bliscy sobie fizycznie, ale nigdy nie pomyślał o tym, że może być to spowodowane więzią między wampirem i jego towarzyszem. W jakiś sposób jeszcze gorzej wyglądało to, że ci dwaj nie mieli zbyt wielkiego wyboru, jeśli chodzi o ich związek.
- Draco – odezwał się Harry, czerwieniąc się i desperacko pragnąc zmienić temat. Wcześniej tego ranka, w porze śniadania, Snape znów go ssał, i Harry był zbyt świadom ich nowych relacji, by dyskutować o tym publicznie. – Zapytałem Snape'a o tę kwestię z Voldemortem.
- Jaką kwestię z Voldemortem? – zapytała natychmiast Hermiona, przesuwając wzrokiem pomiędzy nimi.
- Co powiedział? – zapytał Draco z ciekawością, natychmiast odbiegając myślami od Snape'a i seksu – dwóch pojęć, o których nigdy więcej nie chciał słyszeć w jednym zdaniu.
- Draco zapytał, dlaczego Snape'a nie pociąga Voldemort, od kiedy ten ma moją krew w swoich żyłach. – Harry odpowiedział najpierw Hermionie.
- Och! Nawet o tym nie pomyślałam! – wykrzyknęła Hermiona, spoglądając na Dracona z nowym szacunkiem. – Co powiedział, Harry?
Snape nawet nie dopytywał o to, czemu go to interesuje, z czego Harry bardzo się ucieszył.
- Powiedział, że nigdy tego nie zauważył, i że nie wie dlaczego. Ale gdyby miał zgadywać, to prawdopodobnie dlatego, że Voldemorta otacza tyle śmierci, że jej zapach przylgnął do niego... i podobno strasznie śmierdzi.
Przez chwilę panowała cisza, a potem Hermiona parsknęła śmiechem, a Draco i Harry dołączyli do niej.
~~~~~~
Kilka godzin później jedyną rzeczą, jaką wiedzieli, był fakt, że ochrona krwi mogła być bardzo użyteczna, ale również i niebezpieczna. Co dotyczyło w zasadzie całej magii. Harry nie był rozczarowany. Nie oczekiwał, że znajdą coś od razu, ale nie oczekiwał też zabawy podczas badań. Draco i Hermiona dogadywali się znacznie lepiej po rozmowie o odorze ciała Voldemorta. Podczas przerw w czytaniu cała trójka rozmawiała na tak lekkie tematy jak quidditch, szkoła i eliksiry. Okazało się, że choć Draco był bardzo uzdolniony w eliksirach, uważał je za nudne i banalne.
Harry martwił się, że podczas rozmowy może wypłynąć temat mugoli, ale w jakiś sposób – nawet gdy rozmawiali o magii krwi, która miała utrzymywać mugoli i mugolaków z dala – Hermionie i Draconowi udało się uniknąć jakichkolwiek komentarzy na temat osobistych przekonań. Harry był zadowolony, że ta dwójka dogadywała się tak dobrze, i powiedział to chłopakowi, gdy schodzili do lochów.
- Zaskoczony, że mogę prowadzić przyzwoitą rozmowę ze szlamą, Harry? – zapytał Draco, podnosząc wysoko głowę z wyniosłym rozbawieniem.
- Nie nazywaj jej tak – warknął Harry, nagle się denerwując. Mogli być teraz przyjaciółmi, ale zbyt wiele zdarzeń z przeszłości dotyczyło tego słowa, by Harry się nie zdenerwował.
- Musisz nauczyć się akceptować mnie mówiącego w ten sposób, Harry – powiedział Draco obronnie. – Pierwszym słowem, jakie pojawia się w mojej głowie, gdy widzę mugolaka, jest „szlama". Po prostu wiedz, że nie miałem zamiaru jej obrazić. W rzeczywistości Granger mi nie przeszkadza.
Harry wciąż nie był zadowolony.
- Cieszę się, że Hermiona ci nie przeszkadza, ale to słowo jest okropne. Nawet jeśli zostaniecie najlepszymi przyjaciółmi, będzie uważała je za obraźliwe, tak samo jak ja – powiedział.
Draco westchnął.
- Potter, nie mów mi, jak mam się zachowywać. Wychowałem się z tym słowem w swoim słowniku i...
- Więc wytnij je ze swojego słownika – rzucił Harry.
- Nie mogę! Cholera jasna, Harry, nie zmienię się tak nagle! Byłem taki przez całe moje życie, Potter, i nie mogę tak po prostu wymazać tego dla twojego kaprysu. To tak nie działa!
Harry się wzdrygnął. Natychmiast pożałował, że tak zdenerwował się na Dracona, gdy zobaczył, jak wkurzony jest blondyn. Przypuszczam... Przypuszczam, że sposób, w jaki był wychowany... To znaczy, musi być trudno tak po prostu zapomnieć o wszystkich swoich przekonaniach, o wszystkim, w co się wierzyło od czasu swoich narodzin... i to jest dokładnie to, co on robi. Sądzę, że niektóre rzeczy wymagają po prostu więcej czasu. W końcu się stara. Harry westchnął.
- W porządku. Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. Po prostu... Naprawdę nie lubię tego słowa.
Draco skinął głową, a jego twarz nabrała łagodniejszego wyrazu.
- Tak, wiem. Postaram się, Harry, ale to trochę zajmie.
- Wiem. Dzięki. Ja... chyba powinienem iść i nakarmić teraz Snape'a – powiedział niezręcznie.
Draco uśmiechnął się krzywo.
- Uważaj, Harry, bo sprawiasz, że Snape wydaje się być zwierzątkiem.
Harry przypomniał sobie ostatnią noc, kiedy Snape w kółko powtarzał „mój". Zadrżał. Bardziej jakbym ja był jego zwierzątkiem.
- Nie, nie zwierzątkiem. Tylko głodnym wampirem.
- Och, więc jest różnica – wycedził Draco.
- Och, przymknij się – stęknął Harry, ale się uśmiechnął. – Okej, naprawdę muszę już iść.
Draco skinął głową, po czym zawahał się.
- Nie ma na tobie mojego zapachu, prawda?
- Prawdopodobnie. – Harry wzruszył ramionami. – Ale się nie dotykaliśmy, więc powinno być w porządku. Po prostu powiem mu, że ty i Hermiona naprawdę się polubiliście i postanowiliśmy uczyć się razem.
Draco zmarszczył nos, zniesmaczony.
- On nigdy nie uwierzy, że polubiłem... mugolaczkę.
Cóż, przynajmniej nie powiedział „szlamę". To już jakiś początek.
- Przekonam go. Robi teraz postępy ze swoją zaborczością.
Draco zmrużył oczy.
- Dlaczego?
Harry odwrócił wzrok, po czym westchnął. Żadnych kłamstw. Spojrzał z powrotem na Dracona.
- Ponieważ pozwalam mu się gryźć. Wygląda na to, że to łagodzi jego wampirze instynkty.
Draco milczał przez kilka długich chwil, ale uspokoił się i skinął głową.
- W porządku.
Harry oparł się pokusie, by wytrzeszczyć na niego oczy.
- Nie będziesz wściekły?
- Nie. Mogłeś skłamać, ale tego nie zrobiłeś. Gryzienie działa, więc nie powinienem narzekać. Jesteśmy przyjaciółmi, Harry. Według ciebie przyjaciele akceptują swoje błędy. Snape jest błędem, ale wiem, że nie jesteś mój – powiedział Draco tak spokojnie, jak tylko mógł.
Mój. Głos Snape'a rozbrzmiał w jego głowie. Westchnął.
- Dzięki, Draco. Jestem taki...
- Nie – ostrzegł go Draco. – Idź nakarmić Snape'a. Dobranoc, Harry.
- Racja – odparł Harry. – Dobranoc.
Zaczekał, aż ściana zamknie się za Draconem, po czym ruszył w stronę komnat Snape'a. Potknął się o coś, ledwo łapiąc równowagę. Marszcząc brwi, obejrzał się za siebie, patrząc na miejsce, w którym się potknął. Na podłodze leżał kamień. Skrzywił się jeszcze bardziej.
Zastanawiając się, skąd się tam wziął, rozejrzał się i szybko znalazł fragment ściany, która została skruszona. Były tam małe kawałki gruzu, ale wyglądało na to, że kamień, o który się potknął, był największym odłamkiem. Westchnął, kopnął kamień na bok, by nikt więcej się o niego nie potknął, i ruszył dalej.
- Yyy... – Widok, który powitał Harry'ego w komnatach Snape'a, sprawił, że chłopak zatrzymał się w drzwiach.
Pierwszą rzeczą, jaką zauważył, był Azjata, który wyglądał znajomo, stojący na środku pokoju. Zauważył go, ponieważ Snape stał naprzeciw mężczyzny ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, wpatrując się w niego. Za Snape'em znajdował się bardzo zdenerwowany Killian. Azjata wyglądał tak, jakby łamał sobie głowę na tym, co zrobić. Albo może nie mógł po prostu zrozumieć, co już zrobił, pomyślał Harry z rozbawieniem.
- Przeszkadzam w czymś? – zapytał, przechodząc przez pokój, by ściana mogła się za nim zamknąć.
- Skądże, Potter, jesteś dokładnie na czas, by zobaczyć, jak Snape ratuje pana Ayugi przed Killem – wycedził Blaise.
Harry uniósł brwi. Spojrzał w lewo, by zobaczyć Blaise'a stojącego przy ogniu. Nawet go nie zauważył. A, tak, Ayugi. Ten przyjaciel Moody'ego, który specjalizuje się w połączonych magicznych rdzeniach. Zapomniałem o nim.
- Snape? – zapytał, obracając się przodem do sceny rozgrywającej się na środku pomieszczenia.
Snape w końcu przerwał kontakt wzrokowy z Ayugim.
- Ten człowiek nie wie, kiedy należy przestać zadawać pytania – wyjaśnił zwięźle Snape.
Harry zrelaksował się.
- Och. Panie Ayugi, jest powód, dla którego tak wiele rzeczy jest pomijanych w książkach o wampirach. – Choć Harry nie wiedział, co mogło być tym powodem. Prawdopodobnie etyka wampirów lub jakiś kodeks zachowania tajemnic.
Ayugi wyglądał na upartego.
- Muszę wiedzieć takie rzeczy przy moich badaniach. Połamał moje okulary, zanim zdążyłem sprawdzić połączony magiczny rdzeń pomiędzy nim a jego towarzyszem! – wyjaśnił Ayugi, posyłając Killianowi dość nieprzyjemne spojrzenie.
Harry uśmiechnął się krzywo. Zdenerwowany Azjata był w istocie całkiem zabawny.
- Killianie, czy połamałeś mu okulary?
- Nie. Przypadkiem położył je na stole, który wybrałem sobie do siedzenia.
Harry przewrócił oczami.
- W porządku.
- Nie powinien tak bez zastanowienia poszukiwać informacji o naszym rodzaju – kontynuował Killian.
- Jest coś do ukrycia? – zapytał Ayugi.
- Tak – odpowiedział chłodno Killian. Obszedł Snape'a dookoła. – Ukrywamy wiele rzeczy w obawie przed obaleniem porozumienia. Tak długo, jak nikogo nie krzywdzimy i zatrzymujemy wszystko dla siebie, nie powinno być to problemem.
- Jeśli nikogo nie krzywdzicie, po co to ukrywać? Czego tu się bać?
- Niewielu rzeczy. Jestem jednak pewien, że rozumiesz, dlaczego trzymamy naszą tradycję posiadania towarzysza w tajemnicy. Bardzo kochamy naszych towarzyszy. Wielu zazdrości nam oddania, jakie wobec nich żywimy – będą dążyć do zniszczenia tych więzi w nadziei, że zajmą ich miejsce – wyjaśnił Killian chłodno.
- W porządku, nie odpowiadaj na moje pytania – powiedział Ayugi. – Ale jeśli nie będę mógł pomóc, bo nie będę wiedział czegoś istotnego, będzie to twoją własną winą. Muszę porównać połączony magiczny rdzeń pana Snape'a i pana Pottera z innymi wampirami i ich towarzyszami, aby wiedzieć na pewno, z czym mam do czynienia.
- My nie mamy połączonego magicznego rdzenia – powiedział cicho Killian; jego ton nie był ani trochę mniej groźny, niż gdy był chłodny.
- Trudno mi w to uwierzyć. Jedynym logicznym powodem, dla którego pan Snape i pan Potter mają połączony magiczny rdzeń, na dodatek tak silny, jest fakt, że są towarzyszami – upierał się Ayugi.
Snape prychnął.
- Jeśli zamierza pan zastosować logikę do czegokolwiek, w co zaangażowany jest Harry, jest pan z góry skazany na porażkę, a pański pobyt tutaj nie ma sensu.
- Rozumiem, że jego przypadek jest szczególny. Jednak...
- Szczególny? – zapytał Snape z niebezpiecznym błyskiem w oczach. – Harry Potter walczył i wygrał z Czarnym Panem pięciokrotnie. Jako dziecko uniknął Klątwy Zabijającej. W wieku jedenastu lat, bez wcześniejszego magicznego przeszkolenia, powstrzymał Czarnego Pana przed ponownym powrotem. Walczył jeden na jednego w czarodziejskim pojedynku z Czarnym Panem, gdy był na czwartym roku, i udało mu się ujść z życiem. – Snape podszedł o krok bliżej do mężczyzny, rozkładając ręce i prostując się tak, że patrzył z góry na Azjatę. – Przez jedenaście lat żył w schowku przez swoją mugolską rodzinę, nie wiedząc, kim jest ani co znaczy dla naszego świata. Wciąż jednak chce uratować mugoli, podczas gdy ci, którzy nigdy nie widzieli, jak okrutni potrafią oni być, chcą ich zniszczyć. Panie Ayugi – powiedział Snape z pełną grozy łagodnością. – Zapewniam pana, że Harry nie jest tylko szczególny, on jest zdumiewający. Szybko przystosowuje się do sytuacji, w których się znajduje, i już wielokrotnie wymykał się z objęć śmierci. On przeczy wszelkiej logice.
Zapadła cisza. Harry był... cóż, zdumiony. Nigdy nie słyszał, by Snape go... chwalił. Jeśli to była pochwała... Ostatecznie to był Snape, złośliwy profesor, który rzucał dwuznacznymi obelgami. To nie ma znaczenia, nadal czerwienię się jak pierwszoroczny, pomyślał ponuro, czując ciepło rozchodzące się po jego twarzy.
- Snape... – Harry zamilkł, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Bardzo dobrze – odezwał się Ayugi z zaskakującym uśmiechem. Skłonił się Snape'owi, potem Killianowi, a w końcu pochylił się w stronę Harry'ego. – Przyjmijcie przeprosiny za moją nieuprzejmość. Mam nadzieję, że nadal będzie nam się dobrze razem pracowało. Możemy zacząć?
* - „Put up" dosłownie oznacza „warować", ale użyłam zwrotu „usiedzieć w miejscu". W każdym razie w oryginale jasne jest nawiązanie przez Killiana do psa po poprzedniej wypowiedzi Blaise'a.

CZYTASZ
A Destined Year
FanfictionOpowiadanie nie należy do mnie, tylko je udostępniam. Atenszyn, atenszyn, fanfik posiada kontynuacje - A Fated Summer, która niestary nie została ukończona przez autorkę __________________________ Autor: Autumns_Slumber Adres oryginału: http://arch...