Resztę dnia Harry przesiedział na łóżku, czekając na kolację. Jedyną rzeczą, jaką mógł powiedzieć o tym, jak to jest być ugryzionym przez Snape'a było krótkie „dobrze". Rana zagoiła się w przeciągu kilku godzin, tak samo jak zranienia powstałe od ssania. Poza tym to nie bolało. Jedyną wadą było, że to było zbyt przyjemne.
Zastanawiał się, czy wszyscy, którzy byli gryzieni przez wampiry, czuli się tak samo jak on, czy może to miało jakiś związek z tym, że Harry był towarzyszem Snape'a. Albo, o tym wolał nawet nie myśleć, to był taki jego fetysz... Na samą myśl przechodziły go ciarki. Postanowił zapytać Hermionę, ona na pewno będzie znała odpowiedź, jak zwykle. Tyle że jeśli porozmawia z przyjaciółką, będzie jej musiał opowiedzieć, co dokładnie się stało. Na to nie był jeszcze gotowy. Po powrocie do dormitorium onanizował się. Nigdy w życiu nie był tak podniecony.
Chyba będzie musiał sam poszukać czegoś w tych wszystkich książkach o wampirach. Powinien poza tym pomyśleć, co Snape i on mają zrobić z tą całą sytuacją. Chłopak wątpił, żeby mężczyzna chciał wrócić do cięcia jego nadgarstka, szczególnie podczas okresu pożądania krwi. To był dopiero drugi dzień, do końca pozostało jeszcze dużo czasu. Nie wspominając o tym, że Harry był pewien, że Snape będzie potrzebował więcej krwi niż zazwyczaj. Kiedy wracał do wieży Gryffindoru, czuł zawroty głowy; na pewno było to związane z utratą krwi. Znaczyło to, że naprawdę będzie musiał stosować się do diety Hermiony, żeby nie zemdleć z wyczerpania. Ale co innego było teraz najważniejsze – znaleźć sposób na to, jak być gryzionym przez wampira bez uprawiania z nim seksu. Harry jęknął. Skulił się na łóżku i nakazał sobie nie myśleć o tym, jak fantastycznie się czuł, dotykając Snape'a, całując go... przestań, przestań, przestań! nakazywał sobie.
Gdy tylko wstał i podszedł do wyjścia, drzwi gwałtownie się otworzyły. Do środka wpadli Dean i Neville, prowadzeni przez Seamusa Finnigana. Harry skrzywił się, gdy zobaczył jego nieugiętą minę. Starając się wyglądać naturalnie, Złoty Chłopiec próbował ich wyminąć, jednak oni blokowali drzwi.
– Eee... cześć wam... wiecie, jestem już trochę spóźniony, więc...
– Spóźniony? Na co? Jest sobota – nie masz zajęć, a Ron i Hermiona powiedzieli, że nic na dzisiaj nie zaplanowałeś – wtrącił się Seamus.
– Zamierzałem się pouczyć – powiedział obronnie. Finnigan potrząsnął głową.
– Nie, nie teraz. Jesteśmy tu, żeby ci pomóc, Harry.
Chłopak robił się coraz bardziej zły.
– Pomóc? O co ci chodzi?
Seamus skinął na Deana i Nevilla, którzy podeszli do Harry'ego i chwycili go mocno.
– Hej! Co to ma znaczyć?! – zawołał, próbując się oswobodzić.
– Przepraszam, Harry – powiedział szczerze Neville.
– Nie mamy zamiaru cię skrzywdzić. Po prostu nie chcemy, żebyś sam to sobie robił – dodał Dean.
Harry z niedowierzaniem wpatrywał się w kolegów.
– Powiedziałeś im?! – wrzasnął.
– Oczywiście, że tak. Wiem, że sam sobie z tym nie poradzę. Harry, nie możesz dalej się ciąć.
Dean i Neville pociągnęli go siłą w stronę łóżka, bo nie chciał sam iść. Rzucili go na pościel. Finnigan skierował na chłopaka różdżkę.
– Incarcerous! – Pojawiły się sznury, którymi dwaj Gryfoni przywiązali Złotego Chłopca do łóżka. Harry szarpał się, ale nie był w stanie się uwolnić.
– Wypuśćcie mnie!
Seamus pokręcił głową.
– Nie, dopóki nie przekonamy cię, żebyś tego więcej nie robił.
– Przekonaliście mnie! – krzyknął Harry. – Teraz puszczajcie!
– Mówisz to tylko dlatego, że chcesz się uwolnić. Tak naprawdę tak nie myślisz.
– Obiecałem, że nie będę się więcej ciął, pamiętasz? Nie wierzysz mi?!
– Wierzyłem. Ale potem przeczytałem w jakiejś mugolskiej książce, że tacy jak ty obiecują wiele, a potem tną się dalej, tylko w innych miejscach. Właśnie dlatego postanowiłem cię przeszukać.
Harry spoglądał na chłopaka z coraz większym przerażeniem.
– CO?! – ryknął. – Nie dotykaj mnie! Cholera, Seamus! Kłamałem, jasne?! Nie tnę się! Mylisz się!
– Harry, proszę, nie okłamuj nas – powiedział Neville. Jego głos brzmiał tak, jakby zaraz miał się rozpłakać.
– Tym razem nie kłamię! Zrobiłem to wcześniej, ale nie teraz! Nie robiłbym sobie czegoś takiego!
– W takim razie skąd masz te blizny? – spytał Seamus.
Harry milczał jakiś czas. Po dłuższej chwili odezwał się:
– Nie mogę wam powiedzieć, musicie mi zaufać. Ale wszystko jest w porządku, naprawdę.
Seamus pokręcił głową.
– Kłamiesz, tyle ci powiem.
– Mylisz się! – wrzasnął Złoty Chłopiec. Był coraz bardziej wkurzony. – WYPUŚĆCIE MNIE!
***
Snape upuścił różdżkę. Niespodziewanie cały stężał. Coś było nie tak, ale nie wiedział co. Właśnie warzył eliksir, kiedy nagle poczuł coś dziwnego. W szoku wpatrywał się w leżący na ziemi przedmiot. Co się stało...? Odwrócił się od kociołka i powoli rozejrzał dookoła. Schylił się i podniósł różdżkę. Przeczucie mówiło mu, że powinien się mieć na baczności. Tyle że klasa wyglądała normalnie. Była sobota, uczniowie znajdowali się gdzie indziej. A mimo to Snape czuł, że dzieje się coś bardzo, bardzo złego.
To twój towarzysz! wrzasnął wampir. Snape zdumiał się. Tak, właśnie o to chodziło. Czuł się tak, jakby krew gotowała mu się w żyłach. To bolało, sprawiało, że był rozdrażniony. Musi znaleźć Harry'ego. Ma kłopoty. Severus szybko wybiegł z pomieszczenia i skierował się w stronę Wieży Gryffindoru.
W końcu stanął przed portretem Grubej Damy. Przez chwilę wpatrywał się w niego.
– Wpuść mnie – warknął.
– Nie – powiedziała, marszcząc nos.
– Niech to szlag! Wpuść mnie, kobieto, albo podrę cię na kawałki!
– Profesor Snape? – odezwał się ktoś za jego plecami.
Severus odwrócił się i zobaczył Granger i Weasleya. Westchnął, po czym wysyczał:
– Podaj hasło, Granger.
Hermiona skrzywiła się, spoglądając na niego groźnie.
– Dlaczego?
– Z Harrym dzieje się coś złego – warknął mężczyzna.
Oczy Rona zrobiły się okrągłe ze zdumienia, zbliżył się wojowniczo w stronę Mistrza Eliksirów.
– Co mu zrobiłeś?!
Hermiona złapała go za rękę.
– Ron, uspokój się. Snape, co się stało Harry'emu?
– Nie wiem! Pozwólcie mi wejść albo zniszczę ten portret! Nieważne, co się potem stanie!
– Ktoś ma dziś zły humor – stwierdziła ironicznie Gruba Dama. – Nie wpuszczę cię, nawet jeśli ona poda mi hasło!
Hermiona poruszyła się, po chwili stanęła między Snape'em a portretem. Nawet nie zdążyła zareagować – mężczyzna przystawił jej różdżkę do szyi. Ron coś wrzasnął.
– Profesorze, niech pan się uspokoi. Proszę. Zróbmy tak – pójdę przodem i sprawdzę, co z Harrym. Przyprowadzę go do pana, wtedy przekona się pan, że wszystko jest w porządku!
Snape wpatrywał się w dziewczynę, nie odrywając różdżki od jej gardła. Warczał; jego oczy były czarne, a kły wystawały z ust. Coś niedobrego działo się z Harrym. Pozwól jej to zrobić! Musisz dostać się do swojego towarzysza! krzyczał wampir.
– Świetnie! – zawołał, wpatrując się wściekle w portret ponad głową Gryfonki.
Hermiona ciężko dyszała; bała się, ale mimo to odwróciła w stronę obrazu.
– Nie leń się! – krzyknęła, po czym portret się nieznacznie odsunął. Wystarczająco, by mogła przejść, ale nie na tyle, by wszedł Severus czy nawet Ron. Gdy tylko zniknęła w środku, przejście się zatrzasnęło. Snape warknął z wściekłością.
– Jeżeli coś mu zrobisz – zaczął rudowłosy chłopak – to pójdę do dyrektora i opowiem mu kim naprawdę jesteś! – rzucił odważnie.
Snape odwrócił się w jego stronę i prychnął. Zacisnął dłonie na jego szyi i przycisnął do ściany.
– Nie próbuj mnie kontrolować, jesteś nie do wytrzymania! – warknął, krzywiąc się przy tym. Ponownie zwrócił się w stronę obrazu. – Jeżeli ona go nie przyprowadzi w przeciągu minuty, to rozwalę wszystko dookoła! – zapewnił zjadliwie. Tyle że Grubej Damy nie było już na malunku.
Ron szybko odzyskał panowanie nad sobą. Rozejrzał się – to było dość niebezpieczne, lada chwila ktoś mógł tu przyjść i zobaczyć wampira okupującego wejście do wieży Gryffindoru. Miał dziwne wrażenie, że gdyby ktoś się teraz odezwał do Snape'a, ten byłby zaraz przyszpilony do ściany. Miona, lepiej się pośpiesz...
***
– Harry? Harry?! – wrzasnęła Hermiona, stojąc w drzwiach pokoju wspólnego. Kilkoro uczniów spojrzało na nią ze zdziwieniem – wyglądała na przestraszoną. W końcu ktoś wskazał na drzwi do chłopięcego dormitorium. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo i pobiegła na górę.
Bezceremonialnie otworzyła drzwi i przystanęła ze zdumienia.
– Słodki... Merlinie... – wysapała.
W jej kierunku zwróciły się cztery twarze, jedynie Harry wyglądał na zadowolonego. Harry, który na dodatek leżał przywiązany do łóżka. Spodnie miał ściągnięte a rękawy podciągnięte, jedynie bokserki jako tako na swoim miejscu. Hermiona nie miała pojęcia, co tu się dzieje, ale szybko odzyskała mowę.
– CO WY, DO DIABŁA, TUTAJ WYPRAWIACIE?!
Seamus miał nieugięty wzrok.
– On się tnie. Sprawdzaliśmy tylko, czy przestał.
Dziewczyna wpatrywała się w kolegę z niedowierzaniem.
– Czy wyście KOMPLETNIE POWARIOWALI?! – przecisnęła się pomiędzy nimi i podbiegła do łóżka. Szybko rozwiązała więzy. Harry momentalnie podskoczył i podciągnął spodnie. Potem sięgnął po różdżkę i wskazał nią na Seamusa. Jednak jego przyjaciółka była szybsza.
– Levicorpus! – krzyknęła.
W jednej chwili chłopak wzleciał w powietrze, po czym zawisł do góry nogami tak, jakby go coś trzymało za stopę. Zaczął wrzeszczeć.
Chłopiec, Który Przeżył spoglądał na niego spode łba.
– Nie tnę się! – powtórzył.
– Jak mogłeś W OGÓLE pomyśleć, że Harry mógłby robić coś takiego?! – oburzała się Hermina.
– Widziałaś jego rękę? Jest cała pocięta! Widziałem to, wszyscy widzieliśmy! On nawet sam przyznał, że to robi!
Gryfona szybko wszystko przeanalizowała. Doskonale rozumiała, czemu Harry tak powiedział.
– Harry się NIE tnie! A skąd ma te rany, to już nie twój interes! Przyznał się tylko dlatego, by się ciebie pozbyć. Nie powinieneś mówić o czymś, o czym ZUPEŁNIE nie masz pojęcia! – Harry skinął głową, zgadzając się z przyjaciółką. Hermina spojrzała na Nevilla i Deana. – A wy dwaj! Jak mogliście zrobić Harry'emu coś takiego?! Znacie go tyle lat i pomyśleliście, że sam się kaleczy. – Chłopcy kręcili gwałtownie głowami. – Naprawdę?! To w takim razie powiedzcie mi, czemu go rozebraliście! – Zaczęli się niespokojnie wiercić. Dziewczyna uwolniła Seamusa – chłopak spadł na ziemię z głośnym łoskotem. – Zajmijcie się tym IDIOTĄ! – Miona złapała Harry'ego i pociągnęła go w stronę drzwi. – Szybko, musimy stąd wyjść.
– Hmm? Dlaczego? Jeszcze z nimi nie skończyłem!
– Chodź za mną! – powiedziała, ciągnąc go przez pokój wspólny. Otworzyła drzwi i wypchnęła chłopaka przodem.
Harry nagle został przez kogoś przyciągnięty w ciasny uścisk.
– Co, do...! Snape?! – wrzasnął. W odpowiedzi usłyszał warknięcie. Zatrząsł się, spojrzał zszokowany na mężczyznę.
– Gdzie oni są?! ZABIJĘ ICH! – jego głos był bardzo niski i głęboki. Oczy miał czerwone, a z zaciśniętych ust wystawały kły.
– Snape! – krzyknął Harry, ale Mistrz Eliksirów nie zareagował.
– Harry, musisz go uspokoić! – warknęła Hermiona. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w Snape'a. Pociągnęła go za ramię. – Harry! Zatrzymaj go!
Złoty Chłopiec w końcu oderwał wzrok od wampira.
– Niby jak?
– Zrób coś! Cokolwiek! Zatrzymaj go, zanim ktoś tu przyjdzie!
Harry nie był w stanie wymyślić nic konstruktywnego, więc po prostu wyciągnął różdżkę i zawołał: "Stupefy!". Tyle że Snape'a już tam nie było – znajdował się kilka kroków od miejsca, gdzie uderzyło zaklęcie. Parę sekund później znów pojawił się przed obrazem. Gryfon spoglądał na niego oszołomiony.
– I co ja mam niby zrobić?! On oszalał!
– Harry, pamiętasz co powiedział profesor Lupin? – zaczęła Hermiona. – Nie możesz używać magii, on jest za szybki.
– To co on ma w takim razie zrobić?! – wtrącił się Ron, nie spuszczając wzroku ze Snape'a.
Harry nagle zrozumiał, że Snape może w każdej chwili przypomnieć sobie o swojej różdżce i rozwalić drzwi. Spanikował i szybko podbiegł do mężczyzny. Przytulił się do niego i objął go w pasie. Zbliżył głowę do jego ucha i starał się uspokoić wampira:
– Uspokój się! Snape! Jestem bezpieczny, proszę, przestań! Za chwilę ktoś tu może przyjść i cię przyłapać! Jeśli cię złapią, to na pewno wyrzucą ze szkoły. Przestań! – wrzasnął z desperacją.
Mistrz Eliksirów szalał. Czuł swojego towarzysza, przytulonego do pleców – i to było uspokajające, ale i tak nie uciszało jego wściekłości. Cały czas czuł zapach tamtych chłopców na Harrym, doprowadzało go to do szału. Towarzysz, mój towarzysz! Skrzywdzili mojego towarzysza! Starali się ukraść mojego towarzysza! krzyczał wampir. I tym razem Snape się z nim zgadzał. Musi ich dostać w swoje ręce. Skrzywdzić. Zabić.
– Ron, idź po McGonagall! – krzyknęła Hermiona. Chłopak skinął głową i pobiegł.
– Snape, nie chcesz tego zrobić! Oprzytomniej! – Gryfon starał się chwycić profesora za ramię, w końcu udało mu się tylko wysunąć z jego uścisku – teraz był pomiędzy Mistrzem Eliksirów a portretem. Snape próbował go przycisnąć do ściany, ale Harry zawinął ręce dookoła szyi wampira i mocno go przytrzymał.
– Zatrzymaj się, proszę!
Mężczyzna zawarczał i nagle zmienił taktykę. Zanim Gryfon zdążył zareagować, Snape pochylił się nad nim i zaczął go gwałtownie całować. Pocałunek smakował krwią – to znaczyło, że jego wargi znów były skaleczone. Głęboko wciągnął powietrze, gdy poczuł w pewnym momencie, że wampir jest podniecony.
Nie mając innego wyboru, Harry zaczął oddawać pocałunek. Wampir warczał groźnie, ssąc jego dolną wargę, a potem wdzierając się językiem w rozchylone usta młodszego czarodzieja. Chwycił Gryfona za biodra i przyciągnął go do siebie, zmuszając do tego, by oplótł go nogami w pasie. Chłopak szarpał się, próbując się wydostać i zaczerpnąć tchu, ale Snape mu na to nie pozwolił. Aż nagle całe ciało mężczyzny zesztywniało.
Harry przekręcił głowę i ponad ramieniem czarodzieja dostrzegł Hermionę, której różdżka wskazywała plecy wampira.
– Co zrobiłaś? – wychrypiał Gryfon.
– Ogłuszyłam go. Był zbyt zaangażowany, żeby zareagować.
Harry zaczerwienił się. Nie był w stanie uwolnić nóg – ręka profesora wciąż tkwiła na jego biodrze. Chłopak utknął. Odkaszlnął cicho i spojrzał przepraszająco na McGonagall.
– Eee... on tylko trochę... oszalał.
– Potter! Co ty tu robisz z profesorem Snape'em? Granger, co tu się stało?
– Widzi pani... – zaczął Harry.
– Harry został zaatakowany i Snape to odkrył. Harry musiał zrobić coś, by odwieźć go od zabicia kogoś. A wtedy ja ogłuszyłam Snape'a... – wtrąciła się Hermina.
– Zgadza się – przytaknął Złoty Chłopiec. A teraz, czy ktoś mógłby mnie uwolnić? Utknąłem.
– Och! – McGonagall szybko podbiegła w jego kierunku. – Panno Granger, proszę mi pomóc.
Pracując razem, udało im się uwolnić Gryfona. Harry rozejrzał się dookoła nerwowo.
– Eee... Chyba trzeba będzie go gdzieś przenieść, zanim ktoś tu przyjdzie.
– Masz rację. Profesor Dumbledore powinien tu za chwilę być. On będzie wiedział, co zrobić – powiedziała opiekunka Gryfonów. Spojrzała na Snape'a, którego twarz zastygła w raczej drapieżnym grymasie. – Merlinie, on wygląda przerażająco...
– Taak... – wymamrotał Harry, wciąż zarumieniony i zawstydzony.
Właśnie wtedy zjawił się dyrektor. Szybko podszedł do Snape'a. Gdy zobaczył, że ten się nie rusza, odwrócił się w stronę reszty.
Profesor McGonagall odezwała się pierwsza:
– Albusie, pan Potter został zaatakowany i...
Dumbledore nakazał jej gestem milczenie.
– Nie teraz, Minerwo. Najpierw musimy przenieść profesora Snape'a. Wingardium Leviosa – powiedział, po czym przetransportował wampira do najbliższej sali lekcyjnej. Zamknął drzwi i rzucił zaklęcie wyciszające. – Dobrze. Co się stało?
Pierwszy odezwał się Harry, który po raz kolejny opowiedział całą historię, zatajając w tym wszystkim obecność Seamusa i reszty kolegów. Dumbledore pokiwał głową.
– A dlaczego właściwie Severus tak zareagował?
– Eee... – Harry znów się zaczerwienił. – Ktoś zauważył moje bandaże i zapytał o to, a potem zobaczył cięcia, więc pomyślał, że sam sobie to zrobiłem. Nie wiedziałem jak to wyjaśnić, eee... więc potem oni... tak jakoś się złożyło... chcieli, żebym tego więcej nie zrobił, więc przywiązali mnie do łóżka... i...
– Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć. Więc profesor Snape wyczuł, że masz kłopoty, tak? Cóż, to dobrze. Często zdarza ci się wpadać w tarapaty. Obawiam się, że nie możemy pozwolić, żeby Severus za każdym razem atakował studentów. – Dyrektor podszedł do nieruszającego się mężczyzny. – Severusie, wiem, że mnie słyszysz i wiem, że jesteś zły. Ale nie możemy cię ogłuszać w nieskończoność. Musisz się kontrolować.
Wampir wpatrywał się w niego gniewnie. Albus cofnął się, zwracając się do reszty ludzi znajdujących się w pomieszczeniu.
– Podejdźcie tu i otoczcie go. Kiedy go uwolnię, rzućcie na niego kolejne zaklęcie, gdyby próbował nam uciec. Nie może się stąd wydostać. Harry, ty nie. Lepiej by było, gdybyś stanął obok niego. Może... potrzymaj go za rękę, dobrze?
Chłopak zgodził się i zbliżył do Snape'a. Ścisnął jego dłoń, po czym skinął głową na znak, że jest gotowy.
– Finite incantatem! – krzyknął dyrektor.
Snape momentalnie objął Gryfona ramionami, opierając policzek na jego ramieniu.
– MÓJ towarzysz! – warknął, spoglądając groźnie na innych. Rozumiał, co się działo, ale to wszystko wydawało się jak sen. Jakby coś weszło w jego ciało. To dlatego, że wampirowi udało się przejąć nad nim kontrolę. Wiedział, że nie może nikogo skrzywdzić, ale chciał także pokazać im wszystkim, że Harry jest jego i tylko jego.
– Tak, twój – zgodził się Dumbledore. – Nie martw się, nikt nie chce ci ukraść Harry'ego. Harry, mój chłopcze, może zapewnisz profesora Snape'a, że wszystko jest w porządku?
Harry przytaknął i odwrócił się tak, że mógł objąć wampira za szyję. Mistrz Eliksirów spojrzał na niego z uwagą.
– Twój – powiedział delikatnie chłopak. – Cały twój. Nie wściekaj się już, dobrze?
Snape skinął głową i pochylił się nad nim, całując w usta. Harry zadrżał, a mężczyzna zawarczał, gdy zobaczył, że jego wargi są znów zranione. Chłopak wystraszył się, gdy znów usłyszał ten dźwięk. Szybko podniósł głowę i oddał pocałunek.
– To nic.
– Merlinie... – odezwał się nagle głos za nimi. Snape i Harry spojrzeli za siebie. Zobaczyli Rona, który wpatrywał się w nich z obrzydzeniem.
Potter się zaczerwienił, Snape zaczął warczeć. W to wszystko wtrącił się dyrektor:
– Skoro wszystko jest już w porządku, myślę, że Harry powinien pójść do Skrzydła Szpitalnego. Madame Pomfrey zajmie się jego ustami. – Chłopak próbował się cofnąć, ale Snape go przytrzymał.
– Eee... Snape?
– Potter – zostajesz, reszta ma wyjść – warknął.
Dumbledore skrzywił się.
– Nie sądzę, żeby to było mądre. Zapominasz, gdzie jest twoje miejsce.
– Moje miejsce jest tutaj – wysyczał, nie pozwalając Harry'emu wyjść. Mój towarzysz, mój, nikt mi go nie zabierze pomyślał wampir. Bardziej racjonalny Snape argumentował to inaczej – niedokończone interesy. Potter i ja musimy coś przedyskutować.
– Severusie, wciąż jesteś nauczycielem w tej szkole. Nie zostawię cię sam na sam z uczniem, kiedy wiem, że jeszcze nie opanowałeś się do końca.
Snape stężał. Harry, chcąc zapobiec kolejnemu konfliktowi, pocałował go w policzek i odwrócił się w stronę Dumbledore'a.
– Wszystko jest w porządku, panie profesorze. Snape mnie nie skrzywdzi. Za chwilę pójdę do Madame Pomfrey.
Dumbledore wciąż nie wyglądał na do końca przekonanego, ale zdawał sobie sprawę, że nic nie może zrobić bez powiedzenia, o co tak naprawdę się boi.
– Macie dwie minuty. – Po czym wyszedł, zaraz za nim McGonagall. Hermiona pociągnęła za sobą Rona, który z przerażeniem wpatrywał się w przyjaciela.
Harry wzdrygnął się – wiedział, że będzie musiał wyjaśnić wszystko koledze. Także przyznać się, że jest gejem. Świetnie... Po prostu świetnie.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, Snape schował twarz w karku chłopca, wdychając głęboko jego zapach. Harry pachniał cudownie. Zawarczał cicho, co zabrzmiało prawie jak mruczenie. Snape z jednej strony nie chciał się tak zachowywać, ale z drugiej było mu tak dobrze, czuł się zrelaksowany, nie był w stanie się powstrzymywać.
Gryfon zachichotał, czując oddech owiewający nagą szyję.
– Ej, to łaskocze – zaprotestował, powstrzymując śmiech.
– Naprawdę? – spytał Snape. Tak naprawdę się tym nie przejął.
– Naprawdę – powtórzył, teraz już się śmiejąc. Wycofał się z uścisku, mężczyzna mu na to pozwolił, wciąż obejmując luźno w pasie. Harry pochylił się z powrotem – teraz, gdy wszystko wróciło do normy, był nieco zdenerwowany. – Słuchaj, wiem, że jesteś zły, ale nie możesz nikogo skrzywdzić. Jeżeli to zrobisz, Dumbledore wyrzuci cię stąd. Sam sobie poradzę z Seamusem i resztą.
Mężczyzna studiował przez chwilę twarz Gryfona, który uparcie uciekał przed jego wzrokiem.
– To by cię zmartwiło? – spytał nagle, nie wiedząc, dlaczego to robi.
– Co by mnie zmartwiło?
– Gdyby mnie odesłał.
– Cóż, taak... To znaczy, ja też musiałbym odejść, prawda? Ponieważ potrzebujesz mnie – odpowiedział.
To wszystko, Potter? Jak zwykle, gryfoński do bólu – potrzeby innych są ważniejsze niż twoje. Oczywiście, byłbyś smutny, że musisz opuszczać Hogwart, ale gdyby był sposób, żebyś mógł zostać, a ja odejść, to wszystko byłoby w porządku, prawda? pomyślał. Puścił chłopaka i cofnął się, sztywniejąc. Jego twarz zmieniła się w niewyrażającą niczego, kamienną maskę.
– Oczywiście, Potter. Zrobię wszystko, żeby nie zostać wyrzuconym z pracy – powiedział krótko.
Harry'ego zaskoczyła ta nagła zmiana.
– Co się stało?
– Nic, Potter. Zobaczymy się na kolacji. – Mój eliksir będzie już wtedy gotowy dodał cicho. Szybko wyszedł z Sali.
Harry skrzywił się, spoglądając za nim ze zdumieniem. O co mu chodzi? Nagle zrobił się taki zimny... Jego rozmyślania zostały przerwane, gdy w drzwiach pojawił się dyrektor, przypominając mu, że miał pójść do skrzydła szpitalnego. Wzdychając, Gryfon podążył za nim.
***
– Harry – zaczął Dumbledore, gdy tylko Pomfrey wyszła. – Muszę zadać ci osobiste pytanie.
– Eee... jasne, niech pan pyta – powiedział chłopak. Delikatnie pocierał dłonią szwy. Cóż, przynajmniej szybko się zagoi. Jeżeli oczywiście ktoś nie zrani mnie w przeciągu najbliższych dni...
– Czy ty i Severus zaczęliście już współżycie seksualne?
Harry nagle zaczął się krztusić. Wpatrywał się z niedowierzaniem w starszego czarodzieja. Zaczerwienił się, przypominając sobie, co się stało rano.
– Nie, oczywiście, że nie – zapewnił szybko.
Dyrektor spoglądał na niego znad okularów.
– A myślałeś może o tym?
– Nie! – Harry nie mógł uwierzyć, że rozmawia o tym z Dumbledore'em.
– W takim razie dobrze. Podejrzewam, że całowanie się byłoby do przyjęcia, dla dobra sprawy, oczywiście. Jednak nie chcę, żebyś angażował się w jakiś poważniejszy związek z profesorem Snape'em. Czy to jasne?
Harry skrzywił się. Nie podobał mu się ton, jakiego użył Dumbledore. Wydaje się raczej niewzruszony... Dlaczego? Mimo że sam tego nie chcę... Dlaczego mi nie wolno?
– Dobrze. Ale... mogę zapytać, dlaczego?
– Ponieważ on cię tylko zrani – odparł po prostu mężczyzna.
– Zrani?
– Nic więcej ci nie powiem, Harry. Może dobrze by było, gdybyś porozmawiał z panną Granger i panem Weasleyem, zanim pójdziesz do profesora Snape'a na kolację. Podejrzewam, że szczególnie pan Weasley, przeżył dziś mały szok. Myślę, że oboje są teraz w bibliotece.
– Eee... dobrze, zaraz tam pójdę – powiedział chłopak, szybko wychodząc. Nie miał pojęcia, dlaczego obchodziło go to, co dyrektor powiedział o Mistrzu Eliksirów. Co to ma znaczyć? Wiem, że pierwszy raz jest raczej bolesny, ale Dumbledore'owi chyba nie o to chodziło... pomyślał.
Po kilku minutach rzeczywiście znalazł przyjaciół w bibliotece. Siedzieli przy swoim ulubionym stoliku, o coś się kłócąc. Zakaszlał cicho – oboje spojrzeli na niego ze zdumieniem i natychmiast zamilkli. Harry podniósł brew, siadając obok.
– Rozmawialiście o mnie, tak?
– Tak – odparła dziewczyna.
– Nie – odpowiedział chłopak.
Spojrzeli na siebie. Harry obserwował ich z rozbawieniem. W końcu Weasley przerwał kontakt wzrokowy i zwrócił się w stronę przyjaciela.
– Harry... Czy ty... tuliłeś się do Snape'a?
– Eee... chyba sam widziałeś – stwierdził niespokojnie Złoty Chłopiec. Zaczyna się pomyślał.
– Dlaczego?! – wykrzyknął.
– Cóż... to była jedyna rzecz, jaką mogłem zrobić. To go uspokoiło.
– I co z tego?! Mogłeś po prostu znów go ogłuszyć zaklęciem! – stwierdził bojowo Ron.
– Ale wtedy bym go jeszcze bardziej zdenerwował. – Ron skrzywił się.
– Ale to wyglądało tak, jakbyś nie miał nic przeciwko temu, żeby przytulać się do Snape'a...
– Cóż... pewnie dlatego, że nie miałem – wyszeptał brunet.
– Co?! – wrzasnął Ron, czerwony jak piwonia.
– Zamknij się! Zachowujesz się jak głupek! – wtrąciła się Hermiona.
– Ja zachowuję się jak głupek? A kto niby obściskuje się z najbardziej znienawidzonym profesorem w całej szkole?! – zdenerwował się rudowłosy.
Ludzie zaczęli spoglądać w ich stronę z zaciekawieniem. Dziewczyna walnęła kolegę w głowę.
– Zamknij się! – syknęła.
Harry był czerwony ze wstydu – prawie cała szkoła wpatrywała się w ich stół.
– Czy możemy skończyć to później? Wszyscy się na nas gapią – wtrącił niepewnie.
– Jasne, Harry – zgodziła się natychmiast Hermiona.
– Nie ma mowy! – zaprotestował Ron. – Harry, czy ty jesteś gejem?!
Złoty Chłopiec speszył się jeszcze bardziej. Spojrzał błagalnie na przyjaciółkę, ale ona tylko pokręciła głową – nie miała zamiaru mu w tym pomagać. Podejrzewał, że jeśli teraz skłamie, to ona na pewno powie Ronowi prawdę.
– Tak... – przyznał po długim milczeniu.
– CO?!
– Ron, zamknij się! – krzyknęła Hermiona, uderzając go po głowie.
– Jak mam być cicho? Właśnie odkryłem, że mój najlepszy przyjaciel jest gejem! Merlinie, chyba zaraz zwymiotuję – westchnął ciężko.
Harry, kompletnie zażenowany, nagle gwałtownie wstał.
– Muszę iść – mruknął, po czym uciekł.
Hermiona spojrzała wściekle na Rona.
– Jak mogłeś mu to zrobić? Co z ciebie za przyjaciel?
– Ja coś zrobiłem? A on?!
– Nie powiedział ci wcześniej, bo przewidział taką reakcję! Nie mogę uwierzyć, że choć przez chwilę mogłam pomyśleć, że masz w sobie odrobinę przyzwoitości! – wrzasnęła, po czym też wybiegła.
Ron mruknął coś pod nosem. Wpatrywał się pustym wzrokiem w stół. Nie mogę uwierzyć, że Harry woli facetów! Czy to musi być akurat Snape?!
***
Harry nie wiedział, gdzie pójść. Gdyby tylko zbliżył się do biblioteki, Hermiona natychmiast by go znalazła. Pomyślał o swoim dormitorium, ale szybko przypomniał sobie o Seamusie i reszcie; w tym momencie chyba nie byłby w stanie znieść ich towarzystwa. Mógł tylko pójść do lochów i znaleźć Remusa. Niestety – to mogło się skończyć spotkaniem ze Snape'em albo Malfoyem. Jednak to i tak był najlepszy z pomysłów, więc chłopak skierował się w stronę komnat Lupina.
Bardzo szybko został złapany. Malfoy szedł korytarzem naprzeciw niego. Harry skrzywił się.
– Malfoy.
– Potter.
Zapadła cisza. Po chwili Harry ciężko westchnął.
– To jest głupota.
– Racja – przytaknął Draco.
– Czyli zgadzamy się. Wybacz, ale muszę znaleźć profesora Lupina – powiedział Złoty Chłopiec.
– Pieprzysz się z każdym profesorem, który nie jest człowiekiem? – spytał blondyn zjadliwie.
Harry zacisnął pięści.
– Nie pieprzę się z nikim, Malfoy! Jeżeli zaspokoiłeś swoją obsesję, możemy z powrotem zacząć się ignorować.
– Obsesję? – prychnął Draco. – Nie mam obsesji na punkcie ludzi, których ledwo mogę znieść!
– Zabawne, bo ja mam tak samo. Dlatego nie marzę o niczym innym, niż żeby móc nie spotkać cię nigdy więcej.
Ślizgon uniósł brew.
– Naprawdę? A co z twoim pomysłem, żebym przyłączył się do twojej strony?
– I tak jesteś bezwartościowy – stwierdził spokojnie Harry. Odwrócił się na pięcie i odszedł.
– Potter! Potter!!! – Draco zaklął, gdy Gryfon nawet się nie obejrzał. Jasne, był wściekły na Pottera, ale też czuł się dziwnie zaniepokojony, że Harry nie będzie go próbował przeciągnąć na jasną stronę. To jest głupie. Dlaczego tak się czuję? Przecież nie jestem bezwartościowy! Wiem to. Więc dlaczego mnie to ruszyło, że Potter tak o mnie myśli? Merlinie, ktoś mógłby stwierdzić, że ja... Draco sam sobie przerwał. Nie, nie dokończy tego.
***
Harry nie dotarł do Remusa. Snape złapał go, gdy tylko zbliżył się do jego komnat. Chłopak zatrzymał się i westchnął. Świetnie, najpierw Malfoy, teraz Snape... pomyślał ze zniecierpliwieniem.
– Potter. Właśnie szedłem do mojego gabinetu. Dlaczego jeszcze cię tam nie ma?
– Najpierw chciałem odwiedzić Remusa – wyjaśnił Gryfon.
– Rozumiem. W takim razie to nie potrwa długo – najpierw mnie nakarmisz, a potem będziesz mógł pójść do Lupina. Na pewno ucieszy się z twojej wizyty – powiedział Mistrz Eliksirów, pokazując chłopcu, by podążył za nim.
Harry westchnął, jednak zdał sobie sprawę, że właściwie nie ma wyboru. Naprawdę nie miał ochoty tu być. Nie chciał znów spotkać Leonarda. Rozejrzał się dookoła, oczekując, że mężczyzna wyskoczy z jakiegoś kąta. Na całe szczęście nie było po nim widać żadnego śladu.
– Eee... Profesorze...
– Snape.
– Snape... eee... słuchaj, naprawdę nie sądzę, że powinieneś mnie gryźć... – zaczął powoli.
Mężczyzna machnął ręką z lekceważeniem.
– Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą. Przypomniałem sobie o eliksirze, który powinien pomóc.
– Naprawdę? I to sprawi, że nie będziesz musiał mnie gryźć? – Harry był zaskoczony. Nie podejrzewał, że coś takiego istnieje.
– Oczywiście, że nie. To eliksir, który nie dopuszcza do odczuwania... pożądania – stwierdził Snape.
– Aaa... – Chłopak się zarumienił. – To świetnie! Na pewno pomoże. Nawet okropny smak mi raczej nie będzie przeszkadzał.
– To dobrze, bo martwiłem się o to, że z powodu smaku nie będziesz chciał go wypić – szydził Mistrz Eliksirów.
Chłopak spojrzał na niego spode łba.
– Daj mi ten eliksir i ugryź mnie. Miejmy to już za sobą.
Snape wyciągnął z kieszeni dwie fiolki, jedną dał Gryfonowi.
– Wypij do dna, Potter – powiedział, otwierając swoją. Wypił wszystko jednym pociągnięciem. Wzdrygnął się lekko.
Harry patrzył na to, po czym otworzył własną. Opróżnił całość – płyn był gorzkawy, ze słonawym posmakiem.
– Merlinie, to jest paskudne.
– Takie ma być, Potter – stwierdził po prostu starszy czarodziej, sięgając po jego nadgarstek. Bezceremonialnie wbił w niego kły sprawiając, że Harry westchnął ciężko.
Snape zamknął oczy. Ssał, jego ciało powoli się odprężało. Po całym dniu był spięty i wyczerpany. Ale teraz, pijąc krew Harry'ego, poczuł senność. I podniecenie. Krew sprawiała, że jego ciało płonęło od pożądania. Pomyślał, że to o dziwo ma sens – nie był w stanie strawić niczego poza krwią, dlaczego więc miałby działać na niego eliksir...?
Poruszył głową, oblizując ugryzienie językiem, po czym spojrzał na Harry'ego. Chłopak wpatrywał się w niego, w oczach błyszczało mu coś trudnego do rozszyfrowania.
– Potter, o co chodzi? – spytał ostrożnie.
– To raczej nie działa – powiedział, po czym gwałtownie przylgnął do Snape'a.

CZYTASZ
A Destined Year
FanficOpowiadanie nie należy do mnie, tylko je udostępniam. Atenszyn, atenszyn, fanfik posiada kontynuacje - A Fated Summer, która niestary nie została ukończona przez autorkę __________________________ Autor: Autumns_Slumber Adres oryginału: http://arch...