21 - Pożądanie krwi

1K 64 1
                                    

– Tak, twój. Twój towarzysz. Twój idealny dawca krwi. To wszystko, czym kiedykolwiek dla ciebie będę.

Słowa krążyły wciąż i wciąż w myślach Snape'a. Harry wpatrywał się w niego spokojnie, zupełnie jakby go to nie obchodziło. Sprawiło to, że Snape'a coś zabolało w klatce piersiowej. Serce? pomyślał. Dlaczego to tak boli? Przez to, że jestem wampirem? Że Harry jest moim towarzyszem? A może jeszcze z innego powodu...?

Nie otrzymał na to żadnej odpowiedzi. Potrząsnął lekko głową. Rozumiał, dlaczego Harry nie może stać się dla niego niczym więcej. Był jego uczniem, Gryfonem, Snape miał tyle lat, że mógłby z powodzeniem być jego ojcem. Tak, rozumiał to wszystko, ale nie oznaczało to, że mu się podobało. Coś w tym było, a Snape nie był skończonym ignorantem. Czuł, że jego silna wola słabnie, że coraz bardziej ulega słowom wampira. Harry był jego. To było właściwe, idealne, normalne, żeby być z nim. Jeżeli Harry nie zdawał sobie z tego sprawy, to Snape mu to pokaże. Musiał tylko go przekonać.

Chciał podejść bliżej, ale zamiast tego cofnął się, dając chłopcu więcej swobody. Harry nie ruszył się, wciąż wpatrywał się w mężczyznę, czekał na jakiś ruch z jego strony. Snape w końcu skinął głową, nie ufając brzmieniu swego głosu. Nie będzie naiwny, nie będzie wyglądał na zranionego, ułoży sobie plan i Harry w końcu będzie jego. Snape nie zaakceptuje porażki.

Harry odczekał chwilę, zastanawiając się czy zostać i pocieszyć Snape'a, czy raczej odejść. Snape nie potrzebuje pocieszenia, on nie jest takim człowiekiem. Nigdy by nie pozwolił, by zapanowały nad nim emocje, to wszystko przez jego wampira. Tego samego, który prawie rozerwał przed chwilą twoje gardło napominał sam siebie. Podejmując decyzję, Harry odwrócił się i odszedł.

– Potter... zaczekaj – zawołał za nim Mistrz Eliksirów.

Harry przygryzł wargi i przystanął. Snape tylko się w niego wpatrywał.

– O co chodzi?

– Ja... – Snape westchnął i pokręcił głową. – Wybacz mi.

Harry odetchnął i skinął z lekkim uśmiechem,

– W porządku, wybaczam ci. To nie była twoja wina.

Snape przytaknął. Harry ruszył z miejsca i wbiegł między drzewa. Snape został tam. Był wzburzony. Pochylił się w stronę pnia, na którym jeszcze kilka chwil temu leżał Harry. Warknął. Muszę się z tym jakoś uporać.

Powoli zawrócił do zamku. Czas na spotkanie z Dumbledore'em.

***

– Rozumiem, co mówisz, Severusie, ale nie mogę wydalić ze szkoły ucznia tylko dlatego, że poszedł na randkę z innym uczniem – powiedział Dumbledore z rozbawieniem. Snape warknął. – To nie jest żaden powód – stwierdził z jeszcze większym zadowoleniem.

– Nie chodziło mi o to, żeby go od razu wyrzucać. Chcę, żeby nie miał zajęć razem z Potterem i nie przebywał z nim w jednym dormitorium.

– I jak bym się z tego wytłumaczył, hmm...? Nie mam podstaw do wydalenia go ze szkoły. Chociaż stosunki seksualne są niedozwolone, to i tak się zdarzają. Mogę nawet powiedzieć, że dość często, szczególnie wśród nastoletnich chłopców.

– Ale nie u Pottera! – wyrwało się Severusowi. – On nie powinien się z nikim spotykać!

Dumbledore zmarszczył brwi, przyglądając się Mistrzowi Eliksirów znad okularów.

– Severusie, dość tego. Harry jest twoim towarzyszem, to prawda, ale nie jest twój. Nie możesz nawiązywać bliższej znajomości z chłopcem, a już na pewno nie w erotycznym aspekcie. Nie możesz narażać na niebezpieczeństwo uczniów tylko dlatego, że spotykają się z Harrym. Wyrażam się jasno?

– Albusie, to nie jest takie proste. Nie mogę dłużej kontrolować wampira. Prawie rozerwałem Potterowi gardło, ponieważ poczułem na nim zapach innego chłopaka! – prychnął Snape.

– I to nie może się powtórzyć. To już drugi raz, kiedy niemal zabiłeś Harry'ego. Jeżeli nie jesteś w stanie się kontrolować, obawiam się, że będę musiał cię odsunąć od tego.

– Odsunąć? – powtórzył ze zdumieniem. – Albusie, nie możesz mnie on niego odseparować! Bez Pottera kompletnie oszaleję! Jeśli potem zobaczę chłopaka, bez wątpienia go zabiję! Nie będziesz miał ze mnie pożytku, jeśli stracę głowę!

Dumbledore pokręcił głową z westchnieniem.

– Rozumiem, ale Harry jest bardzo ważny. Nie mogę pozwolić mu zginąć tylko dlatego, że wampir jest zazdrosny o jego chłopaka. Harry zasługuje na miłość, Severusie. Potrzebuje tego bardziej, niż czegokolwiek, zwłaszcza przed ostateczną bitwą. To go wzmocni, a jeżeli młody Finnigan, albo ktokolwiek inny, może mu to dać, to chcę, żeby tak było.

– Ja mogę go uczynić szczęśliwym – warknął Snape.

– Nie, Severusie, ty go unieszczęśliwisz. Nie możesz mu zaoferować miłości, obaj o tym wiemy. Możesz na jakiś czas sprawić, że będzie szczęśliwy, ale gdy tylko zauważy, że to nie miłość, to go złamie. Może się w tobie zakochać, będzie lojalny, ale ty nie umiesz go pokochać.

– Skąd to wiesz? – wycedził ze złością.

– Znam cię od lat, wiem, że twoje serce przez długi czas było zamknięte na uczucia. Harry może dać ci wszystko, czego potrzebujesz, ty w zamian możesz uczynić go szczęśliwym. Będzie przy tobie bez względu na to, co się stanie, ale nie będzie naprawdę szczęśliwy. Złamiesz go. Czy tego właśnie chcesz?

Niech to szlag! pomyślał z wściekłością Snape. Dumbledore miał rację. Snape dawno temu zapomniał, co to znaczy kochać, przysiągł sobie, że nigdy już nikogo nie pokocha. Mimo to nie potrafił zignorować faktu, że najbardziej na świecie pragnął uczynić Harry'ego szczęśliwym. Chciał być z nim i pokazać, jakie wspaniałe może być życie. Ale nie mógł mu zaoferować prawdziwej miłości, tylko jakąś nędzną imitację.

– Masz rację, nie chcę tego – wyszeptał, pokonany.

Dumbledore skinął głową, zadowolony, że udało mu się przekonać mężczyznę.

– Świetnie. Pozwolisz Harry'emu robić to, co będzie chciał, nawet jeśli będzie miał ochotę być z panem Finniganem. Chcę, żebyś brał podwójną dawkę eliksiru uspokajającego. Dziś jest pierwszy października – dodał dyrektor.

Snape spojrzał na niego ze zdumieniem. Jak mógł o tym zapomnieć? Dziś był pierwszy dzień Okresu pożądania krwi. Dlatego reagował tak silnie, to wszystko wyjaśnia. Wszystko oprócz bólu w piersi pomyślał.

– Świetnie.

– Jeszcze jedna rzecz. Severusie... czy Draco wybrał już stronę?

– Nie – powiedział, krzywiąc się. Dumbledore pokręcił głową.

– W takim razie wyślę Harry'ego, żeby z nim porozmawiał.

– Co?! Nie! Albusie, nie możesz wysyłać Pottera. Draco może próbować... – przerwał, z rozszerzonymi oczami. Niech to piekło pochłonie, prawie powiedziałem, że może starać się uwieść Harry'ego...

– Co może próbować? – spytał dyrektor z ciekawością. – Czy coś jest między nimi?

– Nie! I nigdy nie będzie – warknął.

Brwi starszego czarodzieja powędrowały do góry.

– Hmm, naprawdę? W takim razie to mnie zupełnie przekonało. Muszę do niego wysłać Harry'ego.

Snape wciągnął powietrze. On to robi specjalnie...

– Albusie, nie uważam, żeby...

– Dobrze, więc postanowione. Możesz iść – powiedział dyrektor, machając ręką w stronę drzwi.

Snape przez chwilę wpatrywał się w czarodzieja z niedowierzaniem, w końcu obrócił się na pięcie i wypadł z pokoju. Psiakrew! Niedobrze... Muszę porozmawiać z Harrym i przekonać go, żeby nie szedł do Draco pomyślał. Tak, powinien to zrobić już teraz. Skierował się w stronę swojego gabinetu, gdzie Harry pewnie już na niego czekał.

***

– Harry! Na Merlina, co się stało?! – spytała przerażona Hermiona. Harry wpadł do biblioteki, jakby goniło go całe stado hipogryfów. A kilka z nich dodatkowo przebiegło po nim.
Miał spuchnięte i poranione usta. Na szyi czerwone ślady. Pomięte ubranie, a włosy w jeszcze większym nieładzie, niż zazwyczaj. Na policzku widniała krwi.

Chłopak podszedł do niej i chwycił za rękę. Wyszarpnął książkę z jej uścisku, ciągnąc dziewczynę między półki. Kilku uczniów spojrzało na nich ze zdumieniem. Gdy zniknęli wszystkim z oczu, Harry przystanął. Wplótł dłoń we włosy i zaczął niespokojnie dreptać w miejscu.

– Snape dowiedział się, że ja i Seamus się całowaliśmy, nie wiem skąd, nie pytałem, natknąłem się na niego, gdy wracałem do zamku, żeby wziąć prysznic przed spotkaniem, i on był wściekły, i chwycił mnie, i przyszpilił do drzewa, i potem prawie rozerwał mi gardło, a potem się zatrzymał, i zaczął mnie całować, i kompletnie rozwalił mi usta, co bolało jak diabli, i ja też go pocałowałem, i on był taki zaborczy, i to było przez chwilę takie dobre, potem któryś z nas się opamiętał, i Snape zaczął płakać krwią, i powiedział, że jestem jego, i ja się zgodziłem, ale powiedziałem, że mogę być dla niego tylko idealnym dawcą krwi i niczym więcej, i on był smutny, i uciekłem, i przyszedłem do ciebie – wyrzucił z siebie na jednym oddechu. Próbował uspokoić oddech.

Hermiona wpatrywała się w niego z otwartymi ustami. Zaczęła powoli:

– Dobrze... zacznij od początku. Ale tym razem wolno. Co się wydarzyło między tobą a Seamusem?

Harry spojrzał na nią z niecierpliwością.

– Całowaliśmy się. Nie mam pojęcia, jak udało mu się mnie do tego przekonać, ale to zrobił.

– I co dalej?

– Zrozumiałem, że zrobiło się późno. Powiedziałem mu, że mam specjalne zajęcia z Remusem. Właśnie wracałem do zamku, żeby wziąć prysznic... wiesz, Snape nie lubi obcego zapachu na mnie... Wtedy natknąłem się na niego, był wściekły. Wiedział, że się całowałem z Seamusem. Czy wampir może poczuć, kiedy jego towarzysz jest z kimś innym, albo coś w tym stylu...? – spytał nagle Złoty Chłopiec.

– Nie – odparła pewnie Hermiona. – Ktoś musiał mu o tym powiedzieć. Dobra, co było po tym, jak cię zobaczył?

– Chwycił mnie za gardło, co chyba mu wchodzi w nawyk, gdy jest na mnie zły, i zaczął na mnie wrzeszczeć. Spytał, gdzie jest Seamus i powiedział, że go zabije. Nic mu nie powiedziałem, więc przydusił mnie do drzewa i zaczął znów wrzeszczeć, coraz głośniej. Pociągnął mnie za włosy i odciągnął głowę, tak, że moja szyja była całkowicie odsłonięta. Chciał mnie ugryźć, ale krzyknąłem na niego i wtedy się zatrzymał – powiedział chłopiec.

– Ok, co potem?

– Pocałował mnie – powiedział niewyraźnie Harry.

– Pocałował cię? Naprawdę? Hmm... – Hermiona zamyśliła się na chwilkę. – Cóż, w porządku, co było dalej?

– Jego kły się wydłużyły i skaleczyły mi wargi – rzucił z przekąsem. To naprawdę bolało.

– Myślę, że powinieneś pójść do Madame Pomfrey po jakąś maść... I co dalej? – niecierpliwiła się.

– To był naprawdę bolesny pocałunek. Ale po chwili Snape się uspokoił. Zaczął całować delikatniej i wtedy to było w porządku... Ale to nie jest w porządku – nie powinienem myśleć, że pocałunek ze Snape'em jest w porządku! Ale tak było, czułem się tak dobrze i on był tak blisko i...

– Harry, znów zaczynasz bełkotać! Zwolnij. Nie obchodzi mnie ten pocałunek. – Chociaż to brzmi interesująco dodała w myślach. – Powiedz mi, co się stało potem.

– Och. Powiedział, że jestem jego. Zgodziłem się, jestem jego towarzyszem, jego idealnym dawcą krwi, ale nikim więcej – powiedział Harry. Hermiona skrzywiła się.

– To było raczej chłodne potraktowanie, Harry.

– Chłodne?! On próbował rozszarpać mi gardło! Rozdarł mi wargi! Zachowywał się, jakbym był jego własnością! – warknął Harry.

– Tak, ponieważ wampiry myślą o swoich towarzyszach w bardzo nieskomplikowany sposób. Jesteś jego towarzyszem, dlatego należysz do niego. W każdym razie on tak myśli. Co się stało potem?

– Cóż... właściwie to nie wiem. Wyglądało na to, że odzyskał panowanie nad sobą. Poprosił mnie o wybaczenie, co zrobiłem, a potem odszedłem. Wiedziałem, że ty już zdążyłaś wrócić z Hogsmeade, więc przyszedłem tutaj – powiedział.

– Zapomniałeś o tym, że płakał krwawymi łzami, Harry – przypomniała dziewczyna.

– Och! Racja! Jego oczy nie były kompletnie czarne, jak do tej pory, były zamiast tego czerwone. Chyba już podczas pocałunku czerwień zaczęła wypływać – to była krew, wyglądało to tak, jakby nią płakał. Dlatego mam krew na policzkach – dodał chłopak.

– Hmm... Będę musiała poszukać czegoś o tym. A co do reszty... Harry, dziś naprawdę nie była najlepsza pora na całowanie się z kimś. Wiesz, jaki dziś dzień, prawda...?

– Ee... sobota?

– Nie, głupku! Pierwszy dzień października! – Hermiona przewróciła oczami. – Naprawdę, czasami zastanawiam się, jak możesz być w stanie grać w quidditcha z twoją inteligencją...

– Pierwszy dzień Okresu pożądania krwi! – wykrzyknął Harry.

– Właśnie. – Dziewczyna skinęła głową. – Wybrałeś naprawdę zły dzień na prowokowanie Snape'a. Czy on wiedział o twojej randce?

– Powiedziałem mu dziś rano. Nie był tym zbytnio zadowolony.

– Mogę sobie wyobrazić... – stwierdziła sucho. Harry spojrzał na nią ze zdziwieniem.

– Ale on powiedział, że wszystko jest w porządku! Że mam wziąć prysznic, żeby zmyć z siebie zapach i nie całować się, czy przytulać.

– Ale ty i tak to zrobiłeś. – Hermiona podniosła brew do góry.

– Cóż... tak, ale powiedziałem mu, że nie może mnie kontrolować i że mogę się całować, z kim tylko chcę. Nie jestem związany ze Snape'em!

– Tak, to było po prostu genialne, Harry! – zadrwiła Hermiona. – Ty i on możecie próbować zaprzeczać wszystkiemu, ale najważniejsze jest to, że ty jesteś związany ze Snape'em – powiedziała. Harry próbował się wtrącić, ale nie dała mu dojść do słowa. – Mi się to też nie podoba. Sama myśl o tym mężczyźnie razem z tobą przyprawia mnie o mdłości, ale tak musi być. Nie jesteś jego towarzyszem tylko dlatego, że twoja krew jest dla niego idealna, Harry. Jesteś jego towarzyszem, bo możesz stworzyć z nim trwałą więź i opiekować się jego dziećmi.

Harry zatrząsł się na jej słowa.

– Ale my nie uprawialiśmy seksu i nie będziemy mieć dzieci! Nigdy! Nie chcę zachodzić w ciążę!

– Harry, uspokój się. Nie patrz tak na mnie, wiesz, że mam rację. Pozwól mi kontynuować. Żeby to zabrzmiało jasno – jesteś dla niego, pod wieloma względami, idealny. Masz idealną krew, idealne ciało, możesz dać mu idealny seks, idealną miłość, idealne wychowanie dzieci. Idealne, idealne, idealne. Tak jest i tak będzie. Rozumiesz teraz?

Chłopak skinął głową, krzywiąc się jak małe dziecko.

– Dobra, jestem dla niego idealny. Ale co ze mną? Czy on też jest dla mnie idealny?

– Cóż... tego nie wiem. Jeśli spojrzeć na historię o łowcy wampirów, odmawiającym bycia towarzyszem swojego wroga, Snape nie musi być dla ciebie idealny. Tak się zdarzało już wcześniej z innymi. Zazwyczaj kończyło się raczej źle.

– Świetnie, czyli będę musiał ukrywać przed Snape'em wszystkie moje związki? Już to widzę. Ten dupek wie o wszystkim. Odkrył nawet, że całowałem się z Seamusem!

– Tak, i będziesz musiał zapytać go, w jaki sposób się o tym dowiedział. Ale to może zaczekać. Harry, możesz przeżyć całe życie, starając się ukryć przed nim swoje związki, albo spróbować stworzyć z nim związek. Może to zadziała, nie wiesz, dopóki nie spróbujesz – powiedziała spokojnie.

– Spróbować pieprzyć się ze Snape'em?! Oszalałaś?! To jest... złe! – wrzasnął.

Hermiona rozejrzała się nerwowo, ale nikt ich nie usłyszał.

– Harry, proszę, spróbuj mówić ciszej. Nie mówię, że masz z nim... spać, mówię tylko, że może powinieneś spróbować nawiązać z nim jakąś relację. Zrób to powoli, jeśli chcesz, randki i takie tam... – zasugerowała.

– To jest obrzydliwe, Hermiono. To jest niewłaściwie i nie chcę tego. – Chłopak zdawał sobie sprawę, że brzmi jak nadąsane dziecko, zwłaszcza z rękami skrzyżowanymi na piersi, ale sama myśl o tym, żeby stworzyć związek ze Snape'em go niepokoiła.
Uczeń nie powinien być związany z nauczycielem. No i jeszcze te erotyczne sny... I dzisiejszy pocałunek. Pomijając rozwalone usta, to był naprawdę dobry pocałunek. I jeszcze to uczucie, gdy przylgnął do ciała Snape'a... Harry pokręcił głową.

– Nie, nie zrobię tego.

Hermiona westchnęła. – Dobrze, to w końcu twoja decyzja. Ale on będzie się starał zalecać do ciebie w tym miesiącu – obsypywać cię prezentami, pieszczotliwymi słówkami. Mogę się założyć, że nawet będzie ci podwyższał oceny z eliksirów, chociaż może to byłaby przesada...

Harry wyglądał na zdumionego.

– Naprawdę? Będzie mi dawał prezenty?

Hermiona przytaknęła, wiedząc o słabości przyjaciela do podarunków, w końcu nie dostawał ich zbyt wielu. Wciąż miał nawyk do ciągłego dziękowania każdemu, kto coś mu kupił na urodziny.

– Tak, dużo prezentów. Nie byłabym zdziwiona, gdybyś dostawał jeden każdego dnia.

Harry zmarszczył brwi.

– Ale jakiego prezentu mogę oczekiwać od Snape'a? To w końcu... Snape. Może mi powiedzieć komplement i uznać, że to wystarczy.

Hermiona przewróciła oczami.

– Tak, ale komplemet od Mistrza Eliksirów to już jest coś. Teraz chodźmy do Madame Pomfrey, potem musisz iść nakarmić Snape'a, prawda?

– Ale on już pił z moich ust! – wyjęczał Harry, podążając za przyjaciółką.

– Tak, ale to Okres pożądania krwi. Potrzebuje więcej niż to. Harry, lepiej żebyś się stosował do mojej diety, inaczej naprawdę możesz się rozchorować – narzekała dziewczyna.

– Będę, będę, obiecuję – przyrzekł jej Gryfon.

***

Pięć magicznych szwów, jeden obleśny eliksir i jedną kąpiel później Harry znalazł się w gabinecie Snape'a, zastanawiając się, gdzie podziewa się Mistrz Eliksirów. Harry'emu niespecjalnie spieszyło się, by go zobaczyć, ale chciał jak najszybciej mieć to za sobą. Zdążył już zamówić jedzenie u Zgredka, skrzat szybko się pojawił, trzymając ogromną tacę, wypełnioną dużą ilością jedzenia. Większości z tego nie zamawiał. Złoty Chłopiec spojrzał na stworzenie niepewnie.

– Zgredku, nie zamawiałem tego wszystkiego.

– Tak, ale panicz Harry lubi kurczaka w miodzie i piwo kremowe, więc Zgredek pomyślał, że panicz powinien to dostać. W końcu był panicz ranny – powiedział szybko skrzat, stawiając na stoliku dzbanuszek ze świeżą kawą.

– Zgredku, jestem na ścisłej diecie. Hermiona zabiłaby mnie, gdyby się dowiedziała, że jem coś spoza jej listy – zachichotał.

– Zgredek nie powie, Zgredek przyrzeka!

– Czego Zgredek nie powie? – odezwał się nagle zimny głos.

Skrzat wyglądał na przestraszonego nagłym pojawieniem się Snape'a.

– Nic! Zgredek obiecał! – I zniknął.

Harry prychnął, po czym spojrzał na Mistrza Eliksirów. Ironiczny uśmiech zamarł na jego wargach, gdy zobaczył wyraz twarzy mężczyzny.

– Ee... – zaczął niepewnie, nie wiedząc, co powiedzieć. Snape spojrzał na jego usta i warknął.

– Szwy?

– Taa, cóż... To było naprawdę głębokie cięcie – powiedział szybko chłopak, spoglądając na swój talerz.

Snape mruknął coś, podchodząc do biurka. Nie usiadł na swoim krześle, zamiast tego oparł się o biurko i skrzyżował ramiona na piersi.

– Potter, już przeprosiłem. Nie będę się powtarzał.

– Ale ja wcale tego nie chcę, jasne? – prychnął chłopiec, w końcu podnosząc głowę. – Już powiedziałem, że wszystko w porządku. Naprawdę – skłamał. Szybko dodał – Twoja twarz jest cała czerwona.

– Tak się dzieje, kiedy wampir za długo przebywa na słońcu.

Harry skrzywił się.

– Ale wszystko będzie w porządku? Wygląda tak, jakby miały się zrobić pęcherze.

– Będzie dobrze, Potter. Madame Pomfrey ma maść, która przez noc wszystko wygoi – powiedział. Chłopakowi zależy na tyle, że martwi się o twoją skórę powiedział z zadowoleniem wampir. Tak, ale on troszczy się o każdego zranionego, który nie jest jego zaciekłym wrogiem... prychnął.

– Cóż... To dobrze – stwierdził powoli Gryfon.

– Tak. A teraz jedz, żebym potem ja mógł się posilić.

Harry zrobił, jak mu powiedziano, ale tylko dlatego, że nie miał ochoty kontynuować tej konwersacji. Snape, wpatrujący się jak je, był denerwujący; Harry szybko stracił apetyt. Odłożył widelec i gwałtownie wstał.

– Dobra, skończyłem. Twoja kolej.

– Potter! – przerwał mu Snape. – Albus skontaktuje się z tobą, żeby cię poprosić, byś porozmawiał z Draco.

Harry był zdumiony nagłą zmianą tematu.

– Dlaczego?

– On wierzy, że jesteś w stanie przekonać Draco, by przeszedł na naszą stronę. Jednak ja nie chcę, żebyś z nim rozmawiał. To nie jest dobry pomysł – powiedział kategorycznie.

– A to dlaczego? Przedtem może to by nic nie dało, ale teraz może mi się udać... – W końcu to już mi się prawie udało... dodał cicho.

– Ponieważ nie chcę, żebyś się z nim spotykał – warknął.

– Ale dlaczego... ahaa – mruknął chłopak. – Martwi cię to, co zobaczyłeś tej nocy, gdy byłeś z Sumerem, prawda...? Nic się nie wydarzyło, naprawdę.

– Nie, Potter, nie o to mi chodzi. Wiem, że Draco robi się podniecony, gdy jesteś w pobliżu, mogę to wyczuć. Draco jest jednym z tych, którzy zrobią wszystko, co im się podoba, bez względu na konsekwencje.

– Myślisz, że Draco chce mnie? To śmieszne! Był podniecony mną tylko wtedy, gdy mówiłem w Wężomowie. To na niego działa. – Tak samo jak siedzenie na jego kolanach dodał w myślach, pamiętając co się stało, gdy ukrywali się przed Sumerem.

– Działa na niego Wężomowa, hmm? Teraz rozumiem, o czym rozmawiałeś ze Zgredkiem. O Wężomowie, to dlatego zderzyliście się podczas meczu quidditcha – domyślił się Mistrz Eliksirów.

– Ee... tak – odparł powoli, nie chcąc kłamać.

– A czy od tego czasu rozmawiałeś w Wężomowie w jego obecności? – spytał mrocznie.

– Cóż... Otwierałem ukrytą komnatę w czasie pełni... potem jeszcze parę razy... – Zamyślił się. – Tylko po to, by go zdenerwować! – dodał, gdy Snape zaczął się do niego zbliżać.

– Dlaczego chciałeś go zdenerwować, Potter? Podoba ci się, lubisz go? – zapytał, zbliżając się powoli.

– N-nie! – wykrzyknął Gryfon. – Naprawdę... Po prostu myślałem, że będzie zabawnie! Wszystko, co wkurza Malfoya, byłoby zabawne!

Snape przez chwilę spoglądał na niego bez słowa, w końcu skinął głową.

– Dobrze. Ale podejrzewam, że ty mu się podobasz, nie chodzi tylko o twoje mówienie. W końcu to on mi powiedział o twoim spotkaniu z Finniganem we Wrzeszczącej Chacie.

– To on ci doniósł? – wrzasnął Potter, zły i zszokowany.

– Tak. Specjalnie mnie sprowokował. Jak myślisz, dlaczego to zrobił? – Gdy Harry tylko pokręcił głową, Snape kontynuował. – Poniewasz lubi cię i nie spodobało mu się, że umówiłeś się z Finniganem.

Harry skrzywił się – to miało sens.

– Cholerna fretka. Jeszcze mu pokażę. Mógł doprowadzić do śmierci Seamusa! Prawie zabił mnie!

Severus wyglądał na zszokowanego tym stwierdzeniem.

– Myślałeś, że mogę cię zabić?

Harry natychmiast zauważył swój błąd. Twarz Mistrza Eliksirów nagle stała się pusta, wyprana ze wszelkich emocji. Gryfon wiedział, że Snape w ten sposób tak naprawdę skrywa swoje uczucia. Chłopak skrzywił się.

– Nie, naprawdę. Przepraszam, Snape.

– Przestań, Potter. Daj mi nadgarstek i skończmy to. Nie chcę cię widzieć z Draco – dodał, sięgając po leżący na biurku sztylet.

– Jasne – powiedział cicho, tak naprawdę nie mając tego na myśli.

***

– Harry, gdzie idziesz? – spytał z ciekawością Ron, gdy Harry sięgnął po pelerynę-niewidkę.

– Na trening quidditcha.

– Ale dzisiaj nie mamy treningu. To jest kolej Ślizgonów – stwierdził rudowłosy ze zdziwieniem.

– Właśnie. Muszę porozmawiać z Malfoyem.

– Dlaczego chcesz rozmawiać z fretką?! – wydarł się Ron.

– Dumbledore mnie o to poprosił – odparł Harry, przypominając sobie tę krótką notkę, którą otrzymał wcześniej tego dnia. Dyrektor prosił w niej, by porozmawiał z Malfoyem o tym, po której stronie ma zamiar się opowiedzieć. – Stwierdziłem, że złapię go po treningu. Przy okazji może podpatrzę, jaką strategię szykują na kolejny mecz z nami.

– Och... genialne. – Ron uśmiechnął się szeroko. – Mogę iść z tobą?

– Obawiam się, że nie. Mogę potrzebować płaszcza podczas rozmowy z Malfoyem, a nie sądzę, żebyś chciał zostać przyłapany.

– Tak w ogóle to dlaczego Dumbledore chce, żebyś porozmawiał z Malfoyem? – Ron był nieco zmartwiony faktem, że nie może iść.

– Ee... Jeżeli ci powiem, to musisz mi obiecać, że nikomu nie wygadasz...

– Słowo – zachichotał Ron.

Harry w to powątpiewał, ale usiadł koło Rona na łóżku i rzucił na pokój zaklęcie wyciszające. W końcu byli w dormitorium Gryffindoru, każdy mógł ich podsłuchać.

– Dyrektor chce, żebym dowiedział się, po której stronie stanie Malfoy w czasie ostatecznej bitwy.

– Co?! – wrzasnął Ron. – On jest śmierciożercą, to jasne jak słońce!

– Ron, uspokój się. Malfoy jeszcze nie jest śmierciożercą, nie ma Mrocznego Znaku.

– I co z tego? I tak dołączy do swojego ojca!

– Cicho. Podsłuchałem rozmowę między Snape'em i Malfoyem. Snape starał się nakłonić Draco do wybrania strony, Malfoy powiedział, że chce wybrać zwycięską, bo nie ma ochoty tak szybko zginąć. Voldemort chce, żeby wykonał dla niego jakąś misję. Snape próbował go powstrzymać przed zgodzeniem się, zanim nie wybierze.

Ron przez chwilę był cicho. W końcu wypalił:

– Ale przecież Snape jest za Voldemortem!

– Zawsze tak myśleliśmy, ale nie sądzę, żeby tak było – powiedział cicho Harry. – Myślę, że jest po naszej stronie i chce, żeby Malfoy też był – dodał.

Ron skrzywił się.

– Nie podoba mi się to. Wiem, że spędzasz ostatnio dużo czasu z tym tłustowłosym dupkiem, ale on nadal traktuje cię tak samo, jak przez ostatnie pięć lat.

– Wiem, ale pomyśl sam – Snape kilka razy uratował mi życie. A teraz, kiedy jestem jego towarzyszem, nie chce mojej śmierci. Więc nawet, jeśli wcześniej nie był po naszej stronie, to teraz na pewno musiał na nią przejść.

– To mi się wciąż nie podoba... – mruknął Ron. – Spójrz chociażby na to, co zrobił z twoimi ustami...

– No tak... ale to był wypadek, pamiętasz?

– Nie obchodzi mnie to. Nie sądzę, żeby rozmowa z fretką coś dała. On może nas zdradzić, na pewno to zrobi!

– Ale i tak muszę spróbować – stwierdził cicho Harry.

Ron westchnął.

– Wiem, wiem... Musisz ratować cały świat. No to idź.

– Dzięki za pozwolenie, Ron – stwierdził Harry, chichocząc. Zdjął zaklęcie wyciszające.

– Taaa, nie ma sprawy – mruknął rudowłosy.

Harry prychnął i poszedł powiedzieć Hermionie, gdzie się wybiera. Dziewczyna przyjęła to lepiej niż Ron, jednak ostrzegła przyjaciela, żeby był ostrożny.
Przekradnięcie się na boisko quidditcha było dziecinnie proste, robił to już wiele razy. Gdy już tam dotarł, usiadł na trybunach, czekając na zakończenie treningu.

Dumbledore ogłosił, że mecz między Gryfonami a Ślizgonami został przełożony na za trzy tygodnie. Harry zastanawiał się nad tym od momentu, gdy grana została przerwana upadkiem jego i Malfoya. Można grać samemu, bez innych graczy, ale gra nie może być zakończona, jeśli szukający nie złapie znicza. Trzy tygodnie oznaczają, że termin zbiegnie się z zakończeniem Okresu pożądania krwi, co będzie dobre dla Snape'a. Inaczej, gdyby coś się Harry'emu stało, mógłby wpaść we wściekłość.

Harry obserwował trening Ślizgonów, który właściwie nie odbiegał za bardzo od tego, co robiły inne drużyny. Jednakże Malfoy cały czas wypatrywał znicza i ignorował resztę drużyny. Harry szybko zainteresował się obserwacją blondyna. W czasie meczy jest zazwyczaj koszmarny, co nie oznacza, że nie umie latać. Po prostu nie umie dostatecznie szybko odszukać znicza... pomyślał Harry.

Kiedy w końcu trening się skończył, Harry poczekał przed przebieralnią, aż Draco wyjdzie. W końcu wszyscy wyszli, z wyjątkiem blondyna. Poczekał jeszcze pięć minut, ale chłopak nadal siedział w środku. Co to, do diabła, ma znaczyć?! zastanawiał się Gryfon. W końcu ciekawość zwyciężyła – nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Cicho zamknął za sobą drzwi i zaczął rozglądać się za Malfoyem.

Znalazł go – stał przed lustrem, czesząc włosy, wystarczająco gładkie włosy, jak na gust Harry'ego. Jasne, książę musi wyglądać perfekcyjnie pomyślał z ironią. W końcu Malfoyowie nie mogą się pokazać ludowi bez sprawdzenia, czy wszystko nie leży idealnie...

Chłopak zbliżył się powoli do Ślizgona. Malfoy właśnie wycisnął z tubki dość dużą ilość żelu, roztarł ją w dłoniach i zaczął nakładać na włosy. Harry, chichocząc pod nosem, zdecydował się ujawnić.

– Cześć, Malfoy

Draco podskoczył, gdy usłyszał Wężomowę. Jego dłonie zaczęły drżeć, przez co jego włosy powykręcały się w dziwne strony od mocnego żelu.

– Potter! – wrzasnął, odwracając się. Niespodziewanie wpadł na niewidzialnego chłopaka, zaskakując tym obu. Stracili równowagę.

Harry upadł na posadzkę, wydając przy tym zdziwiony jęk. Draco, który przedtem pochylał się w jego stronę, teraz nad nim zawisł, opierając się o ziemię na przedramionach. Gryfon ze świstem wciągnął powietrze. Blondyn szybko odskoczył, jednak nie widząc, gdzie dokładnie leży Chłopiec, Który Przeżył, zamiast odepchnąć się od ziemi, dotknął ręką ramienia Harry'ego. Westchnął z frustracji i szybko się cofnął, siadając przez przypadek na dłoni Gryfona.

– Potter, do cholery! Ściągnij z siebie pelerynę!

Harry pisnął, przytrzymując obolałą dłoń. W końcu usiadł, ściągając z siebie okrycie.

– Skończyłeś, Malfoy?

Jak on może zwalać wszystko na mnie?! Przecież to JEGO wina! pomyślał ze wzburzeniem, wpatrując się nienawistnie w Złotego Chłopca.

– Potter! Co ty tu robisz?! Podglądasz facetów w przebieralni?! – warknął.

Harry się skrzywił.

– Chyba śnisz!

– To co, do jasnej cholery, robisz?!

– Dumbledore'a poprosił mnie, żebym z tobą porozmawiał.

– Taa... Wszyscy wiedzą, że zrobisz wszystko, o co cię dyrektor poprosi. Czy rozkazał ci też podkradać się i mówić w języku węży?

Harry zachichotał.

– To był akurat mój pomysł.

Draco zwęził oczy.

– Podoba ci się podniecanie mnie? Bo tak wyglądasz.

– Oczywiście, że tak. Uwielbiam patrzeć, jak twoja twarz robi się bardziej czerwona z zażenowania, niż włosy Rona – bawił się Harry.

– Nie jestem zażenowany! – wrzasnął Draco, zarumieniony.

– Jasne, że nie. – Harry przewrócił oczami.

Cholera, jeżeli Potter się nie zamknie, to ZMUSZĘ go do tego! pomyślał Ślizgon.

– Czego chcesz, Potter?

– Mam cię przekonać, żebyś się przyłączył do Dumbledore'a – powiedział Harry.

Draco wstał, przygładzając szaty. Spojrzał w lustro i jęknął ciężko – jego włosy sterczały we wszystkich kierunkach, a żel już zdążył zaschnąć. Przypominało to trochę fryzurę Harry'ego.

– Niech to szlag! – zaklął, wiedząc, że musi ponownie zmoczyć włosy. Co oznaczało kolejny prysznic, a najpierw musi się pozbyć Pottera. – Możesz powiedzieć Dumbledore'owi, że nie przyłączę się do nikogo. A teraz się wynoś!

Złoty Chłopiec potrząsnął głową, z rozbawieniem studiując fryzurę blondyna.

– Nie ma mowy, Malfoy. Myślę, że najwyższy czas, żebyś przestał się zachowywać jak rozkapryszone dziecko i po prostu przyłączył do mnie. Bo to moja strona będzie zwycięska – powiedział.

– Naprawdę? A skąd masz tę pewność, Potter?

– Ponieważ nie spocznę, dopóki nie zobaczę Voldemorta martwego, najlepiej z mojej ręki – powiedział Harry z absolutnym przekonaniem.

Draco prychnął.

– To prawda, w końcu ty zawsze wygrywasz, prawda? Ale powiem ci jedno – któregoś dnia nawet ty przegrasz.

– Nie dopóki Voldemort będzie żył. Nie mogę sobie pozwolić na przegranie, nie z nim – stwierdził. – Mówisz, że chciałbyś znaleźć się po stronie zwycięzców, a ja ci mówię, że to będzie moja strona. Dumbledore'a.

– Zmieniłem zdanie, nie chcę stawać po niczyjej stronie. Podczas ostatecznej bitwy chcę być gdzieś daleko.

– Świetnie. Tylko jeśli przegram, co jak myślisz jest możliwe, będziesz musiał pogodzić się ze śmiercią. Voldemort nie toleruje tchórzy, którzy uciekają. Prawdopodobnie czuje większy respekt do mnie za to, że stawiam mu czoło.

– Więc chcesz, żebym się przyłączył do niego? – spytał z ironią.

– Ja nie przegram. Ale skoro uważasz, że będzie inaczej, to proszę bardzo, stań po jego stronie. Chcę po prostu wiedzieć, czego mogę się po tobie spodziewać, co robić, gdybym zobaczył cię na polu bitwy – powiedział po prostu Złoty Chłopiec.

– Zabiłbyś mnie, Potter?

– Jeżeli przyłączysz się do Voldemorta, sam siebie zabijesz. Nieważne z czyją pomocą.

– Nie przyłączę się do ciebie – stwierdził.

– Świetnie, więc zamierzasz stanąć po stronie Voldemorta?

– Do niego się też nie przyłączę.

Harry wciągnął powietrze z frustracją. Przeciągnął dłonią po włosach.

– Cholera, Malfoy! Nie możesz być neutralny! Nie musisz się od razu przyłączać do mnie, stwórz własną stronę przeciw Voldemortowi, nie obchodzi mnie to. Ale nie przyłączaj się do niego!

– Stworzyć własną stronę? I co, walczyć samemu jako twój sojusznik? Nie ma mowy, Potter – powiedział, odwracając się w stronę lustra.

– Malfoy... Draco! – wrzasnął gwałtownie Harry, przyciągając uwagę blondyna. Napotkał w lustrze jego srebrzyste spojrzenie. – Snape uważa, że ci się podobam – powiedział cicho.

Draco zarumienił się, ale jego wyraz twarzy nadal był beznamiętny.

– To idiotyczne, Potter – warknął.

– Nie sądzę. – Harry z całej siły starał się nie pokazać ironicznego uśmieszku. – Myślę, że naprawdę ci się podobam i to dlatego powiedziałeś Snape'owi, że całowałem się z Seamusem. Pomyślałeś, że on pobiegnie za Seamusem i go skrzywdzi, mam rację? – Draco nic nie powiedział, więc Harry kontynuował. – Pomyliłeś się. Snape mógł zabić Seamusa. Zabiłby każdego, kto spróbowałby mu mnie odebrać. Ale wczoraj nie znalazł Finnigana, wcześniej natknął się na mnie. I wiesz, co się stało? Prawie mnie zabił – dokończył cicho.

Oczy Draco zaokrągliły się ze zdumienia, pokręcił głową.

– Na ustach mam pięć szwów – ciągnął dalej Harry. – To od jego kłów, zranił mnie w czasie pocałunku. Pocałował mnie, by powstrzymać się przed rozerwaniem mi gardła. Dookoła szyi mam ślady od jego rąk. Mimo tego mu wybaczyłem, mamy zamiar zapomnieć, że ten pocałunek w ogóle miał miejsce. Zakazał mi się z kimkolwiek wiązać. Hermiona uważa, że powinienem spróbować związać się z nim. Co ty o tym sądzisz, Malfoy? Powinienem się pieprzyć z twoim ojcem chrzestnym? – spytał zadziwiająco miękko.

Co to ma znaczyć, do cholery?! Snape nie może zdobyć Pottera! Powinien czuć obrzydzenie, że to Potter jest jego towarzyszem! Dlaczego w takim razie go pocałował? Dlaczego zakazał Harry'emu umawiać się z kimkolwiek? Dlaczego myślę o nim, jako o Harrym, cholera?! Draco miał w głowie mętlik. Cichy głos Harry'ego miał na niego magiczny wpływ, robił się twardy słuchając go. A to nawet nie była Wężomowa! Czuł obrzydzenie do samego siebie, ale nie mógł zaprzeczyć – pożądał Pottera.

– I co, Draco? Powinienem się poddać i pieprzyć ze Snape'em? – spytał ponownie, wolnym, delikatnym głosem. Obserwował Ślizgona uważnie. Było dla niego jasne, że Draco coś czuje, ale Harry nie miał pojęcia, o czym może myśleć. Miał nadzieję, że Snape się nie mylił i że naprawdę podobał się blondynowi. To mogłoby mu pomóc przeciągnąć go na dobrą stronę.

Draco zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Zacisnął dłonie w pięści. Miał ochotę się odwrócić, przycisnąć Harry'ego do ściany i całować go do utraty zmysłów. Ale nie mógł tego zrobić. Nie pozwoliłby sobie na stratę kontroli nad sobą. Ale był tak blisko utraty kontroli...

– Wyjdź – powiedział cicho Ślizgon. – Po prostu wyjdź, proszę.

Harry obserwował jego odbicie w lustrze, a potem skinął głową, choć chłopak mógł tego nie zobaczyć. Na razie tyle wystarczy, spróbuje jutro, i pojutrze, aż Draco przestanie nad sobą panować. Harry nie wiedział, co wtedy zrobi. Ale przynajmniej będzie miał jeszcze jednego sojusznika w czasie nadchodzącej wojny.

– Dobranoc, Draco – wysyczał, po czym nałożył na siebie pelerynę-niewidkę i szybko opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.

Ślizgon przez jakiś czas stał w miejscu, bez ruchu. W końcu otworzył oczy i spojrzał na swoje odbicie. Wyglądał na słabego. I na zmęczonego. Wyglądał, jakby czegoś chorobliwie pożądał. Warcząc, Draco uderzył pięścią w najbliższą ścianę.

– Cholerny Potter! – wrzasnął. Zrzucił z siebie ubranie, po czym zagarnął swój nieprzyzwoicie drogi szampon z odżywką i poszedł pod prysznic. Potrzebował długiego, gorącego prysznica, który by go uspokoił. Musiał spłukać z siebie całe napięcie.

A Destined YearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz