Skrzaty domowe zawsze miały masę spraw na głowie. Czuły się w obowiązku do bezwzględnego słuchania wszystkich poleceń swojego pana, nawet jeśli im się nie podobało to, co miały zrobić. Taką miały naturę, wszelki przejaw niesubordynacji był dla nich nie do przyjęcia. Można uwolnić skrzata, podarowując mu jakąś część garderoby... Chociaż większość skrzatów nie chciała być wolna.
Zgredek nie miał takich problemów - był wolnym skrzatem domowym. Panicz Harry Potter wyzwolił go kilka lat temu, ale mimo to Zgredek nadal traktował go jak swojego pana - choć nie musiał, pracując dla Dumbledore'a, w kuchni w Hogwarcie.
Kiedy więc Zgredek, po przyniesieniu jedzenia dla gości profesora Snape'a, usłyszał wroga panicza Harry'ego, rozmawiającego o paniczu w lochach, został w pobliżu, by posłuchać do końca. No proszę, panicza Malfoya pobudza mówiący w Wężomowie panicz Harry...? Zgredek był bardzo podekscytowany. Teraz tylko opowie o tym paniczowi Harry'emu, który będzie mógł tego użyć do pokonania panicza Malfoya!
Zachwycony, Zgredek pobiegł do pokoju wspólnego Gryffindoru.
***
Harry, Ron i Hermiona właśnie wracali do pokoju wspólnego Gryffindoru, gdy nagle przed nimi pojawił się nie kto inny, jak Zgredek. Wyglądał na bardzo podekscytowanego.
- Paniczu Harry! Zgredek ma wiadomość dla panicza Harry'ego! - wykrzyknął gorliwy skrzat.
- Co się stało, Zgredku? - spytał Złoty Chłopiec, unosząc prawą brew.
- Paniczu Harry! Zgredek był w lochach, gdzie usłyszał rozmowę panicza Malfoya z kolegą! Zgredek nie szpiegował! Oni po prostu nie zauważyli Zgredka! Ale Zgredek ich słyszał!
- Co usłyszałeś?
- Pewnie Malfoy jęczał po swojej przegranej - zasugerował Ron.
- Nie, nie! Zgredek usłyszał jak panicz Malfoy mówił, że lubi panicza Harry'ego! - stwierdził radośnie skrzat.
W pomieszczeniu przez chwilę panowała cisza. Potem Ron i Harry jednocześnie wykrzyknęli:
- CO?!
Hermiona spojrzała na nich z wyraźną reprymendą. Potem odwróciła się w stronę Zgredka.
- Co masz na myśli?
- Zgredek usłyszał, jak panicz Malfoy powiedział, że głos panicza Harry'ego go... - Zgredek zrobił krótką przerwę i rozejrzał się dookoła - ...podnieca. - Ostatnie słowo wyszeptał.
- CO?! - ponownie wydarli się chłopcy.
Hermiona przewróciła oczami, chociaż słowa skrzata ją zaniepokoiły.
- Zgredku, co dokładnie Malfoy powiedział?
- Panicz Malfoy powiedział - Zgredek odchrząknął, by jak najlepiej oddać brzmienie głosu Malfoya. - "Ten język tak bardzo mnie podnieca..." - dokończył Zgredek, zadowolony, że tak dobrze naśladował Malfoya.
Trójka nastolatków w milczeniu wpatrywała się w skrzata domowego. Żadne nie wiedziało, co powiedzieć.
- Cóż... - odezwała się w końcu Hermiona. - To... interesujące.
- Interesujące?! Cholera jasna, co za palant! - wykrzyknął Ron.
- Zgredku... Dlaczego właściwie uznałeś, że powinienem to wiedzieć? - spytał Harry, wyglądał na chorego.
- Och! Zgredek myślał, że panicz Harry mógłby tego użyć, żeby pokonać panicza Malfoya!
- Masz na myśli szantaż? - spytała z ciekawością Hermiona.
- Tak, tak! - pokiwał głową skrzat
- To nie jest taki zły pomysł - powiedział Ron, z respektem patrząc na skrzata. - Pomyślcie o tym wszystkim, co moglibyśmy zrobić Malfoyowi... Już to widzę - Harry coś mówi do Malfoya, a ten ma orgazm!
- Zgredek nie powiedział, że Malfoy ma orgazm. Powiedział tylko, że podnieca go Wężomowa - przypomniała Hermiona. - Malfoya nie pociąga Harry, tylko ten język. To taki fetysz.
- Uch, ja wciąż tu jestem! Zaraz chyba zwariuję! - jęknął Złoty Chłopiec. Był blady jak ściana.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby tak się stało. W końcu nie codziennie facet słyszy, że inny facet, jego wróg, dostaje orgazmu na samą myśl o nim! - wykrzyknął Ron.
- On nie ma orgazmu! - powtórzyła Hermiona. - Po prostu podnieca go Harry mówiący w Wężomowie!
- Tak, tak, jakby to brzmiało lepiej... - Ron przekręcił oczami. - Harry, naprawdę powinieneś rozważyć ten pomysł z szantażem.
- Nie, Ron! Harry nie powinien szantażować Malfoya.
- A dlaczego nie? Pomyśl o tym wszystkim, co wredna fretka nam zrobiła!
- Harry chyba już wystarczająco dopiekł mu dzisiejszej nocy, nie uważasz? Jestem pewna, że Malfoy jest raczej zakłopotany swoją reakcją... Myślę, że nie będzie nam już aż tak bardzo dokuczał.
- Też tak myślę - odezwał się Harry. - Mimo, że szantażowanie Malfoya mogłoby być całkiem zabawne, to jednak nie chciałbym mieć na głowie kolejnego problemu. I tak mam już za dużo swoich... Idę spać. Dzięki, Zgredku. Dobranoc, Miona. - Harry poszedł do chłopięcego dormitorium, zostawiając za sobą kłócących się przyjaciół.
***
Severus Snape miał problem. Dobrze, miał dużo problemów, ale ten był w tym momencie najbardziej naglący. Umierał z głodu, jego dawcy nie byli mu w stanie pomóc. Za każdym razem, gdy ugryzł Leonarda czy Marcusa, miał ochotę wypluć wszystko, co wypił. Zmuszał się do przełknięcia, ale smak był okropny.
Nie wspominając o tym, że było mu przeraźliwie zimno.
W normalnej sytuacji krew, którą pił, pozwalała jego ciału utrzymywać odpowiednią temperaturę, tak, by nie umarł - był właściwie na wpół martwy. To przyprawiało go o mdłości.
Nie był ignorantem, wiedział doskonale, dlaczego to wszystko się dzieje. Słowa Granger wciąż i wciąż rozbrzmiewały w jego umyśle. Po spróbowaniu krwi swojego towarzysza wampiry tracą zainteresowanie innymi dawcami... Snape warknął. Nie, nie pozwoli temu przejąć nad sobą kontroli.
Smakował jak niebo, pamiętasz? I był taki ciepły... Taki słodki i ciepły... Pełen życia, które mógłby dzielić z tobą... Musisz znów go mieć, potrzebujesz go, jego krwi, jego ciała, jego ciepła...
Jego wewnętrzny wampir szalał, on przez niego też zaczynał wariować. Powinien raczej myśleć o tym, że ma dziś zajęcia. To będzie prawdziwe piekło!
Wiesz, gdzie możesz znaleźć niebo... odezwał się złośliwie wampir. Snape warknął. Nie! Nie będę się zniżał do czegoś takiego i zaczepiał moich uczniów! Zwłaszcza Harry'ego Pottera! pomyślał gwałtownie.
Żeby to udowodnić poszedł do sypialni, gdzie czekała na niego dwójka dawców. Będzie od nich pił i będzie zadowolony.
Ha! Na pewno!
***
- Harry, jesteś gotowy na dzisiejszy mecz? - zapytał Seamus podczas Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami.
- Tak. Jeszcze tylko Hermiona musi mi przed grą obciąć włosy, żeby nie wpadały do oczu.
- Szkoda. Wyglądasz wspaniale z włosami w nieładzie, opadającymi na ramiona. Jakbyś właśnie był po dobrym seksie - stwierdził z figlarnym błyskiem w oku.
Harry wyglądał na przerażonego. Zaczerwienił się jak pomidor.
- Nieprawda!
Seamus zaśmiał się i klepnął Harry'ego po plecach, w koleżeński sposób.
- Och... Nie martw się, to nie jest aż takie oczywiste, nie sądzę, żeby wszyscy widzieli, że właśnie się z kimś pieprzyłeś.
- C-co? - wrzasnął zaskoczony chłopak. Kilku uczniów spojrzało na nich dziwnie. Harry popatrzył gniewnie na Seamusa. Uciszył głos, by nie wzbudzać sensacji. - Nie robiłem tego!
- Och, przestań! Wiesz, nie ukryjesz tego przede mną! Widziałem, jak patrzysz się na innych facetów, kiedy wychodzą spod prysznica. Nie wiem tylko, dlaczego nikomu nie chcesz powiedzieć, że jesteś gejem...
Zaskoczony, Harry zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Nie tak głośno! - wysyczał. - Cholera, Seamus... Od jak dawna wiesz?
- Od zeszłego roku, ale nie byłem pewny aż do teraz.
- Niech to... Tylko nie mów nikomu, dobra? Moje życie i tak jest wystarczająco skomplikowane... - mruknął.
- Nie martw się, nie powiem. Oczywiście za drobną opłatą... - dodał z diabelskim uśmieszkiem.
- Co?
- Wystarczy mi krótka sesja całowania. Chcę zobaczyć, jak sławny Harry Potter się całuje.
- Co? Nie! - Chłopak wyglądał na przerażonego. - A co z tobą i Nevillem?
Teraz to Seamus był zaskoczony.
- Skąd wiesz?
- Dowiedziałem się niedawno. Widziałem jak wracaliście późno w nocy.
- Ach tak... Cóż, nie jesteśmy parą. Neville podkochuje się w jakimś facecie i poprosił mnie, żebym nauczył go całować się. Nie chciał później zrobić z siebie kompletnego idioty.
- Och... I tak nie będę się z tobą całował.
- Dlaczego nie? Wierzę, że mógłbym cię nauczyć kilku rzeczy...
Starając się nie czerwienić zbyt mocno, Harry pokręcił głową.
- Nie, dzięki. Po prostu zatrzymaj to dla siebie, dobra? Nie jestem gotowy na to, by ktoś się dowiedział.
Seamus westchnął dramatycznie.
- Dobrze. Przyrzekam. Ale obiecaj, że pokonasz dla mnie Ślizgonów, dobra...?
Harry kiwnął głową, chichocząc.
- Pewnie. Tyle mogę zrobić.
***
- Harry, o czym rozmawiałeś z Seamusem? - spytała zaciekawiona Hermiona.
- Och... O niczym. Po prostu upewniał się, czy jestem gotowy, by dziś wygrać.
- Lepiej żebyś był! - wykrzyknął Ron. - Nie możemy pozwolić, by ta głupia fretka nas pobiła!
- I to mówi Weasley, którego siostra lepiej sobie radzi na miotle, niż on... - zamruczał znany głos.
Ron zaczerwienił się i odwrócił, by stawić czoła Malfoyowi, jednak Hermiona położyła mu rękę na ramieniu i potrząsnęła głową.
- Nie warto.
- Racja, Weasley. Posłuchaj swojej szlamowatej dziewczyny.
- Ty...! - zaczął Ron, ale nagle za Malfoyem pojawił się Hagrid i przerwał im.
- To by było na tyle, moi drodzy. Wracajcie do klas, nie chcę zabierać wam punktów!
- Hmpf... - Malfoy i jego banda przeszli obok nich, ignorując posyłane przez Rona wściekłe spojrzenia.
- Nie uważasz, że teraz zasłużył sobie na szantaż? - mruknął Ron.
- Tak, bez wątpienia - odparła.
- Tak... - powiedział Harry z dziwnym błyskiem w oku. Powoli zaczął się śmiać. - Chyba wiem, jak się zrewanżować!
- Och... Powiedz! - krzyknął podekscytowany Ron.
- Więc...
***
- Witam wszystkich na meczu otwierającym tegoroczny sezon quidditcha! Grają drużyny Gryffindoru i Slytherinu! Madame Hooch właśnie wypuściła kafel, gracze rzucili się za nim i... Tak! Ginny Weasley złapała go, zgrabnie unikając tłuczka!
Harry nie słuchał tego zbyt uważnie, starał się odnaleźć znicz. Wiedział, że zniknął gdzieś po lewej stronie boiska, bliżej słupka bramkowego Ślizgonów, ale potem stracił go z oczu. Kilka metrów dalej, Malfoy siedział nieruchomo na miotle, także rozglądając się za złotą kulką. Obaj wiedzieli, że raczej nie pojawi się zbyt szybko, w końcu mecz dopiero się zaczął.
- Gryffindor zdobywa dziesięć punktów - Ginny Weasley przerzuciła kafel przez obręcz po asyście starszego brata, Rona Weasleya!
Harry uśmiechnął się do przyjaciół i zachichotał, gdy zobaczył niechęć na twarzy Draco. Może powinienem zacząć wprowadzać mój plan w życie... zastanawiał się. Na początku nie chciał tego zrobić, ale po całym dniu przemyśleń zdecydował się.
Ten był moment dobry, jak każdy inny. Zwyczajnie przeleciał kawałek, zbliżając się do Malfoya, który cały czas tkwił w jednym miejscu. Patrzył na Harry'ego, ale nie spuszczał też wzroku z reszty boiska.
- Potter! Czego chcesz do cholery? - spytał Ślizgon złośliwie.
- Nic takiego, Malfoy. Pomyślałem sobie, że zemszczę się za twoje wcześniejsze zachowanie - odparł po prostu. Zawisł w powietrzu kilka metrów od przeciwnika. Nawet na niego nie patrzył, rozglądał się cały czas za zniczem.
A na boisku mecz trwał w najlepsze.
- Kolejne punkty wędrują do Slytherinu! O nie! Tłuczek leci prosto na Seamusa... Ach! Co za ulga! Tylko go drasnął. Wraca i leci dalej!
- I jak masz zamiar to zrobić, Potter? - prychnął Draco.
Teraz... pomyślał Harry, uśmiechając się w taki sposób, że Malfoy zdezorientowany zmarszczył brwi.
- Cóż... Pomyślałem, że może przez chwilę porozmawiamy w Wężomowie...
Oczy Draco zrobiły się ogromne, Ślizgon zadrżał.
- Co do...? Cholera jasna, Potter...!
Harry zaśmiał się wyjątkowo paskudnie.
- O tak. Wygląda na to, że robisz się odrobinę nerwowy... Nawet nie rozglądasz sssię za zniczem!
- Przestań! Nie rozumiem ani jednego słowa! - wrzasnął Draco, cicho przeklinając. Przekręcił się na miotle. Był czerwony z zażenowania i wściekłości. Ale też podniecony.
- Więc to była rzeczywiście prawda. Zgredek miał rację - ty rzeczywiście TO kochasz!
Harry nie wiedział, czy ma odczuwać podekscytowanie, że to wszystko okazało się prawdą, czy wręcz przeciwnie - przerażony...
- Cholera, Potter! Powiedziałem PRZESTAŃ! - wydarł się Draco, jeszcze mocniej chwytając miotłę i poruszając się nieznacznie, żeby uchwyt nie naciskał tak mocno na jego krocze. Niestety - rękojeść miotły przesunęła się tak, że teraz znalazła się pomiędzy jego pośladkami, zwiększając jego ochotę do otarcia się o drewniany uchwyt. Zacisnął zęby. NIE zrobisz tego, cholera!
- Wyglądasz nieco nieswojo, Malfoy - stwierdził Harry z radością. Obserwując rozgrzaną twarz chłopaka i jego poruszenia miotłą, Harry czuł się nieco zakłopotany, ale starał się odsunąć od siebie takie myśli. To miała być w końcu kara dla Ślizgona, to on teraz powinien się czuć zakłopotany. - Wyglądasz, jakbyś miał zaraz dojść, tylko dzięki mojemu głosowi. Bardzo... perwersyjne, Malfoy.
Draco jęknął, na chwilę przymykając oczy. Jego oddech był urywany, z całej siły starał się zignorować pulsowanie erekcji. Na Merlina... Od kiedy głos pieprzonego Pottera brzmi tak cholernie seksownie? Niech to szlag!
To jest genialne. Chyba będę to robił zawsze, gdy tylko Malfoy będzie chciał się odezwać pomyślał Harry. Już miał coś powiedzieć głośno, gdy nagle usłyszał krzyk.
- HARRY, TŁUCZEK! - wrzasnął Ron.
Harry zamarł. Był tak skoncentrowany na Malfoyu, że w ogóle nie zwracał uwagi na grę! Gwałtownie skręcił, akurat na czas, by uniknąć uderzenia, jednak po chwili tłuczek powrócił. Gdy Harry starał się go wyminąć, jego miotła zderzyła się z zszokowanym Malfoyem. Harry zazgrzytał zębami. Na chwilę stracił równowagę i zaczął przechylać się na boki. Ślizgon w ogóle nie był w stanie kontrolować miotły. Po chwili zaczął spadać, uderzył w Harry'ego i pociągnął go za sobą.
Gdy zderzyli się z gruntem, uczniowie na trybunach zaczęli krzyczeć.
![](https://img.wattpad.com/cover/249569363-288-k653628.jpg)
CZYTASZ
A Destined Year
FanfictionOpowiadanie nie należy do mnie, tylko je udostępniam. Atenszyn, atenszyn, fanfik posiada kontynuacje - A Fated Summer, która niestary nie została ukończona przez autorkę __________________________ Autor: Autumns_Slumber Adres oryginału: http://arch...