19 - Decyzje

1K 66 1
                                    

– Draco, musisz zdecydować, czy chcesz przyłączyć się do Czarnego Pana, czy też nie. On żąda twojego przybycia – powiedział spokojnie Snape.

– Jeszcze nie zdecydowałem i nie mam zamiaru podejmować decyzji w pośpiechu – prychnął Draco.

– Będziesz musiał zdecydować, zanim stąd wyjdziesz – warknął Mistrz Eliksirów.

– Dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć, co wybiorę? Jesteś lojalny Czarnemu Panu, czy w takim razie nie powinieneś mi powiedzieć, bym do niego dołączył...? – spytał chłopak z ciekawością.

Snape zamknął oczy, przywołując do siebie wszelkie pokłady cierpliwości.

– Tak, jestem lojalnym śmierciożercą. Ale myślę, że pole bitwy nie jest miejscem dla dzieci. Nie chciałbym, żebyś był zmuszony do zrobienia czegoś, czego byś potem żałował, Draco.

– Dzieci? Zabawne. Jestem w tym samym wieku, co Potter, ale jego nie uważasz za dziecko, tak? – spytał Draco z podniesionymi brwiami.

– Czy to właśnie Potter jest powodem, dla którego nie możesz postanowić, po której chcesz być stronie?

Draco prychnął pod nosem.

– Oczywiście, że nie!

– W takim razie nie rozumiem, dlaczego tak trudno jest ci się za czymś opowiedzieć. Może gdybyś powiedział mi, z czym się... zmagasz, mógłbym ci jakoś pomóc, wyjaśnić...

– Świetnie. Chciałbym być po wygranej stronie, drogi ojcze chrzestny. Jak zawsze – powiedział ironicznie Draco.

Snape starał się nie stracić panowania nad sobą. Niech to szlag! Ten arogancki dzieciak niczego nie ułatwia. Nie mogę mu powiedzieć, po której naprawdę jestem stronie, dopóki nie opowie się za Dumbledorem. Wybrać zwycięską stronę i do diabła z sumieniem, tak...? Typowy Malfoy... Jego ojciec powinien być dumny pomyślał ironicznie.

– Rozumiem. Jeżeli powiem ci, która strona wygra, wybierzesz ją? Bez względu na wszystko?

– Nie bardzo wiem, jak możesz mi powiedzieć, która strona zwycięży – mruknął zarozumiale. – Poza tym ty już wybrałeś. Powinieneś powiedzieć, że wygra Czarny Pan – utrzymywał Draco.

– A gdybym ci powiedział, że wygra Dumbledore? – spytał po prostu.

– Dlaczego miałbyś to zrobić, Severusie? – Draco zaczął się robić podejrzliwy.

– Tak tylko pytam... Nienawidzisz tego człowieka, dlaczego więc chciałbyś się do niego przyłączyć, nawet jeśli miałby wygrać...?

– Według mnie to nie strona Dumbledore'a zwycięży.

– A czyja? – spytał niecierpliwie Snape.

– Pottera.

Snape ukrył zaskoczenie.

– Jak do tego doszedłeś?

– Cóż... Dumbledore i cała reszta... Oni wszyscy polegają na Potterze, według nich on ma pokonać Czarnego Pana. Dumbledore może wydawać rozkazy, ale to Potter jest w tym wszystkim najważniejszy. Jeśli ktoś może zniszczyć Czarnego Pana, to tylko Chłopiec, Który Przeżył – powiedział z goryczą.

Bystra uwaga, chłopcze, bardzo bystra pomyślał z przekąsem Mistrz Eliksirów.

– Potter to jedyna słabość Czarnego Pana. Powinieneś się domyślić, że jeżeli Czarny Pan postanowi nagle dać ci misję, to prawdopodobnie będzie miała ona związek z Potterem. W końcu jesteś z nim raczej... blisko – powiedział do chrześniaka.

– Jesteśmy tak blisko, jak blisko ja mam do Słońca – prychnął chłopiec.

– Bardzo ładne porównanie, zważywszy, że Potter jest Złotym Chłopcem. Dość tych żartów, Draco. Musisz zdecydować, po której stronie stoisz.

– Po swojej własnej – powiedział pewnie Draco. – Jestem po własnej stronie. Uważam tylko na siebie i robię to, co jest dla mnie korzystne. I tyle, Severusie – chłopak wyszedł z pokoju, zanim Snape go zatrzymał.

Ślizgon nie przeszedł nawet kilku kroków, gdy nagle pojawił się przed nim Potter. Draco zatrzymał się gwałtownie, uśmiechając się ironicznie do Gryfona.

– To zaczyna ci wchodzić w nawyk, Potter. – Na pytające spojrzenie chłopaka, dodał – To myszkowanie po lochach.

Harry zachichotał.

– Nie mogłem nic na to poradzić. Po prostu uwielbiam trafiać na momenty, gdy okazujesz strach.

– Odwal się, Potter!

Uśmieszek Harry'ego zbladł i nagle chłopak zrobił się poważny.

– Słyszałem twoją rozmowę ze Snape'em.

– Dlaczego to mnie nie dziwi? I co z tego? Niezadowolony, że twój wampir znajduje się po przeciwnej stronie barykady?

– Wiedziałem o tym. Nie wiedziałem jednak, że jeszcze nie wybrałeś strony. Podejrzewałem, że przyłączyłeś się do ojca i do Voldemorta.

Draco skrzywił się, słysząc to imię.

– Przykro mi, że cię rozczarowałem, Potter, ale chcę po prostu przeżyć.

– Tak słyszałem. Powiedziałeś też, że nie chcesz wybierać żadnej ze stron... Nie możesz tego zrobić, Malfoy. Ta wojna podzieliła cały czarodziejski świat na pół. Nie możesz pozostać neutralny, zwłaszcza, że twój ojciec jest posłuszny Voldemortowi. Jeżeli wybierzesz Dumbledore'a, on pozwoli ci zdecydować, czy chcesz walczyć, czy nie. Możesz znaleźć się pod jego opieką i nic nie robić.

Draco wpatrywał się w niego, jakby był stuknięty.

– Czyś ty kompletnie stracił ten twój mały rozumek, Potter?! Jeżeli przyłączę się do Dumbledore'a, on użyje mnie, by dostać mojego ojca i Czarnego Pana. Nie będę niczym więcej, jak tylko pionkiem. Podobnie jak ty – mruknął.

Harry skrzywił się. On ma rację... pomyślał. Dumbledore od razu skorzystałby z okazji i użyłby Malfoya do dorwania Lucjusza i Voldemorta.

– Nie jestem pionkiem. – Tylko tyle był w stanie powiedzieć.

– Nie? Więc nie robisz wszystkiego, czego tylko sobie od ciebie zażyczy dyrektor...? Rozkazuje ci, od kiedy pojawiłeś się w Hogwarcie, a ty jesteś tak ślepy, że tego nie dostrzegasz – prychnął ironicznie Draco.

– Robię, co mi mówi, ponieważ to ma sens. Jest właściwe. Poza tym ufam mu. Bardzo mi pomógł, wiele mu zawdzięczam – powiedział gwałtownie.

– Świetnie. Wiele mu zawdzięczasz i dlatego stajesz na głowie, by wykonać wszystko, czego od ciebie oczekuje. Jasne, że ci pomógł. Ale nie zrobił tego z dobrego serca. Chciał mieć broń do walki.

Niech to szlag! To do nikąd nie prowadzi! pomyślał Harry. Spoglądając na Malfoya, nagle się zdecydował.

– Świetnie. Jeżeli nie chcesz stanąć po stronie Dumbledore'a, mam dla ciebie jeszcze inną propozycję. Możesz wybrać moją stronę. Sam powiedziałeś, że tak naprawdę to nie jest strona Dumbledore'a, tylko moja. Przyłącz się do mnie, a gwarantuję ci, że nie będziesz do niczego zmuszany. Nie powiem ci, byś zwrócił się przeciwko ojcu, albo walczył w czasie wojny. Poza tym, nie mam ochoty pojedynkować się z kolegami z klasy na poważnie – powiedział w przekonaniem.

Draco był zdumiony. Wpatrywał się w Pottera rozszerzonymi oczami. Potter chce, żebym się DO NIEGO przyłączył? Niby dlaczego? Potrząsnął sobą mentalnie, by wyjść z otępienia.

– Nie składaj obietnic, których nie będziesz w stanie dotrzymać, Potter. – Przeszedł obok czarnowłosego chłopaka, ignorując fakt, że Gryfon go wołał.

Harry potrząsnął głową, obserwując ucieczkę Malfoya. Nie wiedział, dlaczego mu to zaoferował i właściwie nie chciał nawet o tym myśleć. Prawdą było, że obawiał się spotkać któregoś z kolegów na polu walki. Jasne, nienawidził Ślizgonów, ale dorastał w ich otoczeniu. Przerażająca była sama myśl o sytuacji, gdyby był zmuszony do zabicia któregoś z nich, albo że sam mógłby być przez jakiegoś zabity.
Westchnął, kierując się do gabinetu Snape'a, gdzie miał zjeść śniadanie.

***

Cholerny Potter! pomyślał Draco z wściekłością, wkładając do ust jagodową babeczkę. Zawsze tak się zachowuje. Zawsze wszystko niszczy i robi ze mnie idiotę. Sięgnął po kolejną babeczkę, mimo że jeszcze nie przełknął pierwszej.

– Ee, Draco...? Wszystko w porządku? – spytał ostrożnie Blaise.

Przegryzienie, przegryzienie, przełknięcie.

– Jasne, że w porządku! – warknął Draco, wpychając sobie do ust kiełbaskę.

– Draco, kochanie, zaczynasz zachowywać się przy stole jak Crabbe i Goyle – skomentowała Pansy.

– Nie jestem twoim kochaniem! – prychnął, wyciągając rękę po babeczkę.

Pansy skrzywiła się.

– Co się z tobą dzieje? Ostatnio jesteś dziwny.

Przegryzienie, przegryzienie, przełknięcie.

– Wy! – warknął ponownie. – Cały czas mnie dręczycie. Wisicie nade mną, mówicie do mnie "kochanie". Co, do cholery, jest z tobą nie tak, Parkinson? Nie umiesz nawet pojąć subtelnej aluzji i się odczepić!

– Auć... – mruknął Blaise. Chłopak zauważył, że oczy dziewczyny zrobiły się szkliste, leciutko pociągała nosem, a po chwili zaczęła szlochać.

– Jesteś wstrętny, Draco! – Szybko wstała i uciekła z jadalni.

Draco obserwował jej ucieczkę z niechęcią, spokojnie popijając sok z dyni. Blaise skrzywił się.

– O co ci chodzi, Dray? Nigdy wcześniej tak na nią nie naskoczyłeś.

– O nic mi nie chodzi! Mogę wrzeszczeć na kogo mi się podoba, a ta idiotka się do tego doskonale nadaje! – wrzasnął.

Blaise pomyślałby pewnie, że to zabawne, gdyby Draco nie krzyczał teraz na niego.

– Dobra, spokojnie. Powiem inaczej – dlaczego masz dziś taki nastrój?

Draco spojrzał na niego z wściekłością.

– Nie twój cholerny interes, Blaise!

– Draco, jestem twoim przyjacielem, chcę ci pomóc – prosił Zabini.

– Naprawdę? A kto uświadomił Pottera o moich problemach z Wężomową...? – warknął blondyn.

Blaise otworzył usta ze zdumienia.

– Draco, przysięgam, że nikomu o tym nie powiedziałem, nawet Pansy.

– Jasne, że nie! – prychnął. – Ale Potter w jakiś sposób się dowiedział. Wiesz, nie zdziwiłbym się, gdyby Snape mu to powiedział. Pewnie jeszcze chciałby przenieść się na jego stronę.

– Snape? Dlaczego Snape miałby chcieć przejść na stronę Złotego Chłopca? – spytał Blaise z niedowierzaniem.

Draco podniósł głowę i zamrugał; szybko zrozumiał swój błąd.

– Ee... nieważne. Muszę iść. Niech to szlag! – Wstał od stołu, zagarniając jeszcze po drodze kilka ciastek.

Ruszył w kierunku gabinetu Snape'a. Wparował do środka bez pukania.

– Severus, muszę z tobą porozmawiać o... – Draco zamarł, wpatrując się z niedowierzaniem w to, co zastał w pomieszczeniu.

Harry Potter siedział na kanapie i jadł śniadanie. Severus Snape oceniał jakieś prace przy biurku. Obaj spoglądali ze zdumieniem na Draco. Severus pierwszy się otrząsnął.

– O co chodzi, Draco?

Chłopak przez chwilę nic nie odpowiedział. Był zbyt zdumiony. A potem zaczął krzyczeć:

– Co to, do cholery, ma być?! Potter, czy ty jesz śniadanie ze Snape'em?!

Harry zachichotał z rozbawieniem.

– Nie. Ja jem śniadanie, profesor Snape już zjadł.

Draco zatrząsł się. Gdzie ja trafiłem? Co za pieprzona scenka rodzinna! pomyślał z niedowierzaniem.

– Co miałeś na myśli mówiąc, że on już zjadł? I dlaczego ty tutaj jesz, Potter?!

– Ee... Snape jest wampirem, wampiry piją krew, to rozumiesz, prawda? – Harry pokazał mu nadgarstek, owinięty świeżym bandażem. – A co do jedzenia tutaj...

– Wystarczy, Potter, tylko go sprowokujesz. Draco, co to ma znaczyć? Wpadasz do mojego gabinetu, bez pukania...

– Chciałem z tobą porozmawiać. Dlaczego on tu je, do cholery?!

– Powtarzasz się, Draco. O czymkolwiek chcesz ze mną porozmawiać, to chyba może poczekać. A co do Pottera jedzącego tutaj... To nie twoja sprawa. Potter, ani słowa – warknął Snape, widząc, że Gryfon chce coś powiedzieć.

– Ta szkoła schodzi na psy! – stwierdził Draco, po czym wybiegł z gabinetu, trzaskając drzwiami.

Harry i Snape przez chwilę siedzieli w ciszy.

– Cóż, nie było tak źle – mruknął Harry.

Snape wrócił do oceniania prac. Harry westchnął. Bawił się jedzeniem. Mieszał wszystko ze sobą, aż powstała w ten sposób papka zaczęła przypominać jeden ze sławnych leków Madame Pomfrey. Wreszcie odstawił talerz i położył się na kanapie, wpatrując się w sufit.

– Jakiś problem, Potter? – mruknął Snape, spoglądając najpierw na jedzenie, a potem na znudzoną minę chłopca.

– Nudzi mi się – stwierdził Gryfon.

– To widać – mruknął ironicznie Mistrz Eliksirów.

– Zazwyczaj, podczas posiłków, Hermiona drze się na Rona, żeby uczył się na jakiś test. Ron omawia ze mną nowe strategie gry w quidditcha, albo czytam Proroka Codziennego... Cokolwiek. Ta cisza tutaj mnie denerwuje.

– Jeśli chcesz poczytać Proroka, mam dzisiejsze wydanie.

– Przez to nie zrobi się głośniej – wymruczał Harry.

– Potter, ja lubię ciszę. To jest jedyny czas, kiedy nie muszę wysłuchiwać tłumaczeń uczniów, ich plotkowania, durnych pytań o rzeczy, o których powinni już wiedzieć – warknął, wpatrując się w chłopaka.

– Wie pan... Gdyby pan nie straszył nas tak bardzo, to może robilibyśmy lepsze eliksiry i nie musielibyśmy zadawać tylu durnych pytań – zasugerował ironicznie Gryfon.

– Chcesz mnie pouczać, jak mam prowadzić zajęcia, Potter? – spytał zimno.

– Nie, oczywiście, że nie – szybko zaprzeczył.

– Hmm. Podejrzewam, że myślisz sobie, że gdybym nie straszył Longbottoma, to on by nie marnował tylu cennych składników? A może, że Weasley nie mówiłby na mnie "tłustowłosy dupek", gdybym nie zabierał Gryfonom tylu punktów za nieoddanie prac domowych?

– Cóż, nie... Neville tak bardzo chce, by wszystko wyszło dobrze, że robi jeszcze więcej błędów. A Ron... ee... – Harry wiedział, że cokolwiek nie powie, i tak nie wytłumaczy przyjaciela.

– W robieniu eliksirów najważniejsza jest dyscyplina. Musisz precyzyjnie wykonywać wszystkie polecenia. Jeśli tego nie zrobisz, to eliksir nie zadziała, albo wybuchnie ci na twarz. Dlatego właśnie jestem taki surowy. Gdybym nie był, niektórzy z was cały czas by się mylili i mielibyśmy prawie tyle ofiar, ilu uczniów – powiedział zimno Snape.

Harry skrzywił się, nie będąc w stanie odpowiedzieć. Snape miał rację, gdy mówił o tej dyscyplinie na eliksirach, choć Harry na głos nigdy nie przyznałby się do takiej myśli. Zamiast tego wzruszył ramionami i powrócił do mieszania jedzenia na talerzu.

***

– Harry, jak tam śniadanie? – spytała Hermiona podczas transmutacji.

Harry jęknął.

– Okropnie. Snape uwielbia ciszę. A ja jej nienawidzę. Nie mogłem nic zjeść, wciąż łapałem się na tym, że chcę zapytać Rona o Puchar Quidditcha, albo ciebie o mój esej dla Binnsa...

– Och! Puchar Quidditcha wciąż trwa, Harry. Myślę, że Trelawney mogła mieć rację! – wykrzyknął Ron z podnieceniem.

– Cudownie, zwłaszcza że bierzesz te informacje z mojej książki.

– Och, wybacz. Chcesz ją z powrotem? – Ron wyglądał na przygnębionego. Harry westchnął.

– Nie, w porządku.

– Harry, a może Snape pozwoliłby, żebyśmy ci kiedyś potowarzyszyli...? – spytała Hermiona. – Jeśli rzeczywiście czujesz się samotny, możemy czasami jeść z tobą.

– Ugh! Jeść ze Snape'em? Miona, to jest straszne! – krzyknął Ron.

– No nie wiem. – Harry uśmiechnął się ponuro. – To by mu się chyba nie spodobało.

– Ale możesz zapytać. Jestem bardziej niż chętna, żeby pomagać ci robić lekcje podczas śniadania, albo kolacji – wtrąciła.

– Ble, Hermiono, czemu chcesz jeść ze Snape'em? Musiałabyś patrzeć, jak pije krew!

– Mów ciszej, Ron! – wysyczała Hermiona, rozglądając się dookoła, czy przypadkiem nikt nie zwrócił na nich uwagi. – Jeżeli zapomniałeś, to ja już widziałam, jak to robił.

– Hermiono, naprawdę nie musisz. Snape nie jest najlepszym towarzyszem przy posiłku – powiedział Harry.

– Nie, ale ty jesteś. Poza tym chciałabym zobaczyć, jak sobie radzicie. To mogłoby pomóc w moich badaniach – dodała.

– Badaniach? – spytali jednocześnie Ron i Harry.

Dziewczyna przewróciła oczami.

– Dotyczących wampirów. Chciałabym, żeby Harry i Snape wiedzieli wszystko, czego tylko mogliby potrzebować. Jeżeli zobaczę, co robicie na co dzień, mogę porównać te informacje z tymi zawartymi w książkach i zobaczyć, co z tego dotyczy was.

– Och... w porządku. Cóż, zapytam Snape'a – powiedział Harry.

– Dobrze. Porozmawiaj z nim dziś po kolacji – pouczyła go Gryfonka.

***

– Harry, mogę z tobą przez chwilę porozmawiać? – spytał Seamus po transmutacji.

– Ee... jasne. Spotkamy się później – rzucił Harry do Hermiony i Rona. – O co chodzi?

Seamus rozejrzał się dookoła. Upewnił się, że są sami; dopiero wtedy zwrócił się w stronę Złotego Chłopca.

– Chciałem zapytać, czy nie poszedłbyś ze mną do Hogsmeade w ten weekend...

Harry zamrugał i przez chwilę wpatrywał się w Seamusa ze zdumieniem.

– Ee... Ale przecież wszyscy idą do Hogsmeade.

– Nie. Chodzi mi o to, żebyś poszedł ze mną.

– Masz na myśli... randkę...?

Gdy Seamus przytaknął, Harry poruszył się nerwowo.

– Ee... cóż... Dlaczego tak nagle? – spytał Złoty Chłopiec.

– Myślałem o tym od czasu naszej rozmowy o... sam wiesz czym. Wtedy zrozumiałem, że nie jesteś typem osoby, z którą się tylko całuje i nic więcej. Dlatego postanowiłem, że zaproszę cię na randkę.

– Żebyś mógł się ze mną całować? – spytał Harry.

– Nie! To znaczy tak, chciałbym się z tobą całować. Zresztą kto by nie chciał...? Chodziło mi o to, że chciałbym gdzieś z tobą wyjść. Jeżeli oczywiście się zgodzisz... – powiedział z nadzieją.

– Słuchaj, nie wiem jak odkryłeś, że lubię facetów, ale nikt inny o tym nie wie, z wyjątkiem Hermiony...

– Nie ma sprawy! Możemy to trzymać w sekrecie do czasu, aż będziesz gotowy. Tak naprawdę to myślę, że tylko Ron o tym nie wie. On jest ignorantem. Resztę to nie obchodzi, dlatego nikt o tym nie wspomina.

– Och... Cóż... ee... w takim razie...

– Naprawdę? Świetnie! Więc, ee, możemy iść z innymi. Potem spróbujemy chwilę pobyć sami, okej?

– Jasne – powiedział Harry, zastanawiając się, dlaczego właściwie się zgodził. Cóż, Seamus jest fajny, lubi te same rzeczy, co ja... powiedział sobie.

– Cudownie, nie mogę się doczekać – stwierdził Seamus z uśmiechem, przytulając się do Harry'ego, po czym pobiegł w dół korytarza.

Złoty Chłopiec wpatrywał się w niego, kręcąc głową. Mam randkę. Kto by pomyślał...? Zachichotał, był w tej chwili bardzo zadowolony z siebie. Skierował się w stronę gabinetu Snape'a, na kolację.

***

Harry wszedł do gabinetu i szybko rzucił książki na kanapę. Snape, jak zwykle, siedział za biurkiem.

– Dzień dobry, profesorze. Ee... tak się zastanawiałem... Czy nie sprawiłoby panu kłopotu, gdyby od czasu do czasu przyszli tu ze mną moi przyjaciele...?

Snape spojrzał na chłopaka znad klasówek pierwszorocznych Puchonów, które właśnie sprawdzał.

– Przyjaciele, Potter? Masz przyjaciół, którzy odważyliby się przyjść do mojego gabinetu i tu jeść?

– Cóż... ee... tylko Hermiona – wyjąkał.

– Och. Panna Granger, oczywiście – powiedział powoli Mistrz Eliksirów. – Dobrze, ale bardzo rzadko, Potter. Przynajmniej nie będę musiał się martwić, że będzie paplać o jakiś głupotach. Prędzej będzie cię zmuszać do odrabiania prac domowych – dodał.

Harry uśmiechnął się.

– Wspaniale! Głodny?

Snape zmarszczył brwi, nieco zaskoczony.

– To zabrzmiało tak, jakbyś oferował jedzenie psu, Potter – warknął sucho.

Chłopak wyglądał na skruszonego.

– Przepraszam, profesorze.

– Wyciągnij rękę – powiedział Snape. Harry zrobił to i Mistrz Eliksirów zaczął rozwijać bandaż. Wtedy to poczuł. Zapach, który okrywał jego skórę i ubranie. Bardzo nieapetyczny zapach. Snape zatrzymał się i pociągnął nosem, wykrzywiając usta z niesmakiem. Chłopak. Zapach innego chłopca jest na twoim towarzyszu! warknął wampir.
Snape wyskoczył zza biurka i chwilę później przyszpilił Harry'ego do biblioteczki, zaciskając dłoń na jego szyi.

– Czyj to zapach, Potter? Czyj zapach czuję na tobie?

A Destined YearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz