🏀 33 🏀

848 48 4
                                    

Jungkook

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jungkook

Wiecie co dzisiaj jest? 24 grudnia… wigilia. A ja nawet nie fatygowałem się aby robić cokolwiek w stronę wieczora.

Moja mama faktycznie wyjechała opiekować się tamtą kobietą zostawiając po sobie obietnicę, że zadzwoni. Ta, ciekawe kto odbierze.

W święta nasz dom stał pusty, ale zawsze pilnowałem, aby był cudownie przystrojony. Teraz nawet nie wyjąłem świątecznych ozdób. Leżały na strychu i czekały na swoją kolej, która pewnie nadejdzie dopiero w przyszłym roku. O ile w ogóle…

Przecież istniała możliwość, że moja mama znowu znajdzie coś ważniejszego niż święta z własnym synem.

Siedziałem na kanapie i starałem się nie myśleć o głodzie. Nie chciałem nawet patrzeć na te wszystkie składniki, które kupiła moja mama licząc, że zrobię jakieś świąteczne jedzenie. Nie robiłem, bo dla jednej osoby to było kompletnie bez sensu.

Jedyne na co miałem ochotę czekać to na świąteczny cud, który sprawi, że nie będę sam w te święta. Chociaż Yoongi milczał, więc moja ostatnia nadzieja była mała jak płatek śniegu.

Może mój lament był bez sensu i sprawiałem, że mały problem był ogromny jak góra, ale święta były dla mnie bardzo ważnym czasem. Każdy dobrze o tym wiedział, ale chyba nie los. Los, który jak na złość postanowił zabrać mi każdego na ten czas.

Moje plany na ten wieczór i kolejne dwa dni wyglądał prosto. Leżę na kanapie i oglądam świąteczne programy gdzie ludzie cieszą się wyjątkowością tego czasu. Może ich radość spłynie na mnie. 

Kto by pomyślał, że moje plany ulegną zmianie przez jeden głupi telefon ze szkoły… To się już robi serio żałosne, skoro nikt inny do mnie nie zadzwoni w święta…

Ale skoro już tak się stało to musiałem zebrać się z kanapy i pojść do placówki, mimo że widzieć się z nią miałem dopiero w przyszłym roku. Ja to mam szczęście…

Ubrałem się tym razem ciepło i wolnym krokiem ruszyłem do szkoły. Nie podobało mi się to, ale zawsze to jakieś zajęcie. Na gnicie na kanapie mam czas…

Wszedłem do budynku, ale wcale nie zrobiło mi się cieplej. No tak, przecież nikt tutaj nie siedzi, więc nie ma potrzeby, aby palić. Chociaż teraz tak bardzo przydałoby się odrobinę ciepła. Wydawało się, że jest tutaj o wiele ziemniej niż na zewnątrz, a przecież tutaj nie wiało więc skąd ten chłód? Na myśl przychodziły mi tylko duchy.

Zapukałem do pokoju dyrektora, a kiedy usłyszałem proszę wszedłem do środka. Tutaj było gorąco. Chociaż mógł to być powód tego, że stałem w gabinecie w puchowej kurtce i grubym szaliku.

— Jak na ciebie patrzę to zaczynam rozważać czy aby na pewno chcę wracać do domu. A jestem autem… — pan przynajmniej nie wróci do pustego domu, więc jest coś co pana od środka rozgrzeje.

Basketball Player |YoonKook| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz