41.

1.2K 123 109
                                    


-A więc.. To jakaś twoja znajoma? Koleżanka? Bo z tego co pamiętam mówiłeś, że nie miałeś dziewczyny - zaczął niepewnie szatyn, gdy tylko przekroczyli próg pokoju Iwaizumiego

-Ta, coś w tym stylu.. Siadaj - usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Szatyn spoczął na wskazanym mu miejscu

-Chyba nie macie najlepszych stosunków

-Co to to nie. Nie cierpię jej. Więc dzięki, że nie wdawałeś się z nią w dyskusje. Zapewne już myślała jak cię poderwać.. - w normalnej sytuacji Oikawa już zacząłby się śmiać i rzucać tekstami typu: ,,To przecież oczywiste", ,,Co się dziwić", ale tym razem nie było mu do śmiechu, a wyczuwając z jakim bólem w głosie opowiada o niej Hajime automatycznie robiło mu się strasznie przykro -Od jakiegoś już czasu męczyła mnie telefonami, ale nie myślałem, że pofatyguję się, żeby złożyć mi osobistą ,,wizytę"

-Jak nie chcesz, nie musisz nic mówić

-Nie spokojnie. Chyba powinienem. Ty już wiele mi o sobie opowiedziałeś. A o mnie, nie wiesz praktycznie nic.. - westchnął -Ayano poznałem w pierwszej klasie liceum w mojej starej szkole. Może trudno ci w to uwierzyć, ale byłem jeszcze bardziej nie miły niż teraz - zaśmiał się nerwowo -Nie miałem przyjaciół, a już tym bardziej nie chciałem się z nikim wiązać. Samemu było mi lepiej. Wtedy miałem też problemu rodzinne co bardzo się na mnie odbijało. Ale mimo tego, że sam nie szukałem znajomości było parę osób, które się do mnie zbliżyło, gdy wstąpiłem do drużyny siatkarskiej. Zwłaszcza dziewczyn. Uwierz lub nie, ale z czasem zaczęło mi się to podobać..

-Komu by się nie podobało..

-Byłem zaślepiony. Myślałem, że nie potrzebuje znajomych, kolegów, że wystarczy mi swoje własne towarzystwo, ale byłem w błędzie. Im więcej ludzi zaczęło się ze mną zadawać tym bardziej pragnąłem by ktoś był przy mnie. Pewnie wydaję ci się to żałosne, ale wtedy naprawdę potrzebowałem takiej osoby. Pojawiła się ona. Należała do szkolnej grupy cheerleaderek. Była na każdym moim mecz. Zawsze miło się na mnie patrzyła. I sam musisz przyznać, że brzydka to ona nie jest. Raz zaczepiła mnie po meczu. Umówiliśmy się. Naprawdę zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Byłem naprawdę szczęśliwy, była popularną, piękną dziewczyną z masą znajomych, a  zadawała się ze mną. Czułem swego rodzaju dumę. Traktowałem ją jak przyjaciółkę, której nigdy nie miałem. Jednak ona chciała czegoś więcej. Zaczęła być nachalna aż do przesady. A ja nie byłem wtedy wstanie dać nikomu wystarczająco uwagi, a już tym bardziej miłości. Dlatego odmawiałem. Z biegiem czasu zaczęła odpuszczać. Myślałem, że wszystko już będzie w porządku, jednak.. Zaczęła mnie odtrącać. Tak gwałtownie, po prostu przestała się do mnie odzywać. Czułem się z tym źle. Byłem przekonany, że to moja wina. Nigdy wcześniej nie byłem z nikim tak blisko. Bolało mnie to. Zacząłem opuszczać się w nauce i stałem się bardziej drażliwy. Wtedy rozpoczęły się problemu w drużynie. Nie potrafiłem się z nikim dogadać, bo uparcie myślałem, że z nikim innym nie będę w stanie - przerwał na chwile -Pewnego dnia się wkurzyłem. Doszedłem do wniosku, że jak mam stracić jedyną przyjaciółkę, to w porządku. Ale chce chociaż znać powód. Wtedy dowiedziałem się, że tak naprawdę nigdy nie miałem przyjaciółki. Okazało się, że moja wspaniała Ayano zainteresowała się mną tylko ze względu na korzyści, które mogła wynieść z tej znajomości. As drużyny, nie najbrzydszy i jeszcze nadziany. Same profity nie? - Oikawa popatrzył się na niego smutno -Oczywiście nie uwierzyłem. Poszedłem więc do niej, zapytać ją wprost, a wiesz co ona zrobiła. Potwierdził, potwierdziła to wszystko. W twarz powiedziała mi, że chciała mieć chłopaka sportowca z bogatej rodziny. A jak ja odrzuciłem jej zaloty po prostu mnie zostawiła. Nigdy nie zależało jej ani na mnie, ani na naszej przyjaźni. Wiesz jak się wtedy czułem. Jak skończony kretyn, jak nic nie warty, naiwny śmieć, którym wtedy byłem. Dlatego powiedziałem wtedy sobie, że nikomu już nie zaufam. No bo w sumie gdybym nie zapragnął tej jebanej bliskości drugiej osoby, nic by się nie stało. Mogłem obwiniać tylko siebie

-Nie prawda, nie jesteś niczemu winny. To ona zachowała się jak ostatnia szmata - Tooru nie wiedział co ma teraz czuć. Jednocześnie był wściekły, miał ochotę rozszarpać tę dziewczynę. Ale też było mu niesamowicie przykro. Widok bruneta w takim stanie był dla niego okropny

-Może po części.. W sumie jeszcze cię nie przeprosiłem..

-Co? Za co?

-Za początek roku. Naskoczyłem na ciebie. Przepraszam

-A wtedy.. to nic. Choć muszę przyznać, że mocno się zdziwiłem

-Ta, nic dziwnego. Jakiś obcy typ naskakuję na ciebie w pierwszym dniu szkoły.. Trochę dziwne

-Odrobinę - uśmiechnął się

-W każdym razie. Zrobiłem to ponieważ z historii, których usłyszałem o rzekomym ,,królu" tej oto szkoły, strasznie przypominałeś mi ją. Rozumiesz, popularny dzieciak, za którym udania się połowa szkoły. Dlatego za wszelką cenę chciałem cię zniszczyć, a następnie zająć twoje miejsce. Sam siebie chciałem uchronić od cierpienia. Ale wtedy pojawił się problem

-Problem?

-Tak, mały, może nieznaczący problemik. Jednak nie pozwalał mi cię pokonać - uśmiechnął się

-Chyba wiem co masz na myśli

-Ale dzięki temu okazało się, że tak naprawdę niesamowicie się od siebie różnicie. Mimo że na pierwszy rzut oka wydajecie się identyczni. Ty jesteś prawdziwy, po prostu boisz się tą prawdę pokazać mam rację? - Tooru popatrzył się na niego zdezorientowany

-Możliwe.. - brunet przybliżył się gwałtownie do wyższego tak, że ich twarze prawie się stykały

-Wiem, że tak. Jak jesteśmy sami, zachowujesz się jak zupełnie inna osoba. Przestajesz być sztuczny. Mówisz i robisz to co czujesz, chociaż widzę, że niektórych rzeczy, mimo że byś chciał nie robisz.. - uśmiechnął się chytrze

-J-Jakie niby. N-nie rozumiem o czym mówisz - ta bliskość z Hajime była dla Oikawy czymś niezwykłym, ale jednocześnie bardzo krępującym. Denerwowało go to, że jak jest blisko bruneta, nie ważne jak bardzo chciał nie potrafi się kontrolować. Jego ciało spragnione dotyku drugiego zwyczajnie go nie słucha

-Sprawdźmy to. Proszę, zrób teraz to co chcesz

-Cokolwiek? - zapytał niepewnie

-Cokolwiek co właśnie teraz pragniesz zrobić - nie trzeba było powtarzać. Mimo że szatyn okropnie się bał, doszedł do wniosku, że lepszej okazji nie będzie. Zebrał w sobie reszkę odwagi i przysunął się do Hajime na tę jeszcze minimalną odległość, która między nimi została i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Początkowo był niezwykle ostrożny, jakby bał się, że brunet za chwile go odtrąci. Ale gdy tylko poczuł, że pocałunek zostaje oddany całe obawy zniknęły. W tamtej chwili nie przejmował się niczym, świat przestał dla nich istnieć. Tooru z każdą sekundą zaczął się robić coraz bardziej śmiały, a ich pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.  Przelali w nim całą miłość jaką obydwoje skrywali. Pozwolili sobie na upust emocji. Oderwali się od siebie dopiero jak zabrakło im tlenu.

Popatrzyli sobie w oczy. U jednego jak i drugiego można było w nich dostrzec jedynie troskę, pożądanie i bezgraniczną miłość, którą darzyli się już od tak dawna, ale dopiero teraz pozwolili sobie na jej ukazanie.


**************

1135 słów




Zmiany - IwaOiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz