72.

1.1K 109 145
                                    


-Maki! Przyszedł jednak! Wygrałem! - to były pierwsze słowa powitania jakie usłyszała para, wchodząc do domu. Szatyn posłał w stronę przyjaciela zirytowanie spojrzenie -Nie patrz się tak, to był dobry interes

-Jak może, aż tak we mnie nie wierzyć

-Nie, że nie wierze - momentalnie jasnowłosy pojawił się obok pozostałej trójki -Ale nie ukrywam miałem wątpliwości

-Czy przypadkiem nie miała być tylko drużyna.. - zaczął niepewnie Iwaizumi wpatrując się w głąb domu

-No tak, a co.. - Tooru urwał w połowie odwracając się w stronę, w którą spogląda brunet -O co chodzi..? - oprócz jak było zaplanowane członków drużyny, w pomieszczeniu, można było zauważyć, sporą liczbę innych osób, zwłaszcza dziewczyn

-A no tak - zaczął Takahiro -Jest tak jeszcze parę osóbek. Nie patrz tak na mnie, to nie ja je zaprosiłem - obronił się gdy tylko spostrzegł wnerwiony wzrok brązowookiego na sobie

-Ale czego się spodziewałeś? - dodał Matsukawa -Nie wszystkim wystarczy przyjaciel - spojrzał na nich wymownie, uśmiechając się zadziornie, na co obaj speszeni odwrócili wzrok

-Dobra, dobra czaje - odpowiedział Oikawa rzucając płaszcz na jakieś przypadkowe krzesło w drodze przez dom. Reszta podążył z nim

------------

Godzina była jeszcze młoda, a nie dało się ukryć, że spora już część towarzystwa była dość mocno podpita. Tooru normalnie byłby już wśród nich, jednak nie dzisiaj, nie teraz. Wiedział, że musi był przytomny, przynajmniej do północy. Potem schleje się tak, żeby na dobre o wszystkim zapomnieć, co w jego przypadku, będzie raczej niewykonalne, biorąc pod uwagę, że w taki sposób alkohol na niego w ogóle nie dział.

Ludzie dookoła śmiali się, rozmawiali, pojedynczy gdzieś bardziej lub mniej po kontach postanowili powymieniać się śliną, ogólnie dobrze się bawili, za to Oikawa siedział na jednym z foteli popijając przez słomkę sok pomarańczowy, jego twarz wyrażał jedynie wielką koncentracje, jakby odłączył się od świata na tyle, że już żadna siła nie będzie wstanie sprowadzić go na Ziemie. Hajime tak jak na początku cieszył się, że jego dość kłopotliwy zazwyczaj chłopak zachowuję się nad wyraz spokojnie, jednak gdy jego postawa nie zmieniała się odkąd tu przyszli, można było nazwać to co najmniej niepokojącym stanem.

-Co jest z wami? - podszedł do nich Hanamaki, on jak można było zauważyć nie żałował sobie trunków -Że ty Iwaizumi siedzisz jak kłoda to mnie nie dziwi - brunet w odpowiedzi poirytowany zmrużył oczy -Ale ty Oikawa, ej królu imprez - pomachał mu ręką przed oczami -Czyżby to cię przerastało? - na te słowa szatyn nagle się ocknął

-Pilnuj swojego nosa Maki - burknął

-Uhuhu.. Naprawdę jesteś nie w humorze

-Nie zgubiłeś kogoś? Gdzie twój chłopak? - szatyn próbował odpędzić jakoś od siebie jasnowłosego. Ten przez chwilę się zawiesił, by po chwili wyglądać jakby dostał olśnienia

-Aa, że Matsu? Poszedł kupić alkohol

-To dlaczego mu nie towarzyszysz? - spytał zirytowany

-Jesteś nie miły, a jeszcze nic nie zrobiłem - uśmiechnął się przebiegle -Nie zapomniałeś o czymś? No wiesz zegar tyka, a ja nie widzę z twojej strony żadnych postępów

-Powiedziałem, że to zrobię, to zrobię

-Dobrze, tylko wiedz, że w razie czego naprawdę ci pomożemy, nie jest to dla nas żadną trudnością

Zmiany - IwaOiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz